To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Medycyna weterynaryjna - Kot "nieobsługiwalny" u weterynarza

Annazoo - 2013-02-09, 14:25

Powiem jak to wygląda z moich doświadczeń

Kotom podaję tabletkę lub robię zastrzyk jednoosobowo.
Zauważyłam, że im więcej osób przytrzymuje, tym większa rodzi się panika po wszystkich stronach.

Nakładam tabletkę do aplikatora i podchodzę do kota.
Lewą ręką chwytam go za kark trzymając mocno ale nie wbijając mu paznokci w skórę.
Unoszę kota lekko do góry (lekko z ukosa od mojego ciała) by oderwał przednie łapy od podłoża ale nadal stabilnie stał na tylnych.
Odginam lekko głowę kota do tyłu - automatycznie sama mu się otwiera paszcza.
Wkładam aplikator do paszczy do miejsca, które jest jeszcze widoczne, jak najdalej, ale nie wpycham go wgłąb przełyku.
Naciskam aplikator i wyjmuję go z paszczy.
Głaszczę kota po główce mówiąc, że jest bardzo grzeczny :)
Wszystko trwa jakieś 3-5 sekund, kot nie zdąży się zdenerwować ani zorientować, że coś niedobrego się z nim robi.

Tej techniki musiałam się nauczyć, gdy trafiłam na tymczasa histeryka i nie udało się mu pobrać krwi na test. Zrobiłam błąd jadąc z koleżanką do znajomej pielęgniarki, gdzie mocowałyśmy się z nim wszystkie trzy, kot prawie nie zwariował a my krwawiłyśmy. Im mocniej go trzymałyśmy, tym gwałtowniej się wyrywał, taka typowa akcja - (nad)reakcja.

Od tej pory wiem, że kota nie może obezwładniać grupa osób, bo udziela mu się ogólny stres.

Zastrzyki najlepiej robić w domu, jeśli jest to możliwe.
W jedną lub dwie osoby, pod warunkiem, że obie są zaprzyjaźnione z kotem.

Nerwowe koty zabieram do weta, ubieram w kaganiec zasłaniający oczy i przytulam zdecydowanie choć spokojnie.
Maluchom sama daję w domu zastrzyki trzymając je lekko zębami za kark.
Starsze przytulam z przodu opierając ich głowę pod lewą pachą i daję im zastrzyk w tylną łapę.

Wydaje się, że kluczowe jest zachowanie spokoju, koty uzewnętrzniają w zachowaniu nasz (niby głęboko ukryty) strach i pogłębiają go w histerię.

Nie wykluczam, że są koty, których się nie uda ww. sposobem uspokoić.
Chociaż wszystkim sukcesu życzę :)

Sandra - 2013-02-09, 20:24

Annazoo, podpisuję się pod tym co napisałaś :kwiatek:
Nawet jeżeli się nam wydaje, że nie damy rady to nie należy rezygnować, koty stopniowo zaufają.
Ja po każdej takiej operacji nagradzam przysmaczkiem, kot natychmiast zapomina, a tutaj o sposobach rozładowania stresu
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=489

gerda - 2013-02-09, 22:08

Jakby tak można było takie wspaniałe i pomocne rady jakoś "wytłuścić" - żeby było łatwo na nie w razie potrzeby trafić ? Ja wiem.ze są dobre dusze które znajdą i podadzą link,ale nie zawsze można na to czekać. Może takie PODSTAWOWE - KONKRETNE rady umieszczać na początku wątku ? Jak czegoś szybko trzeba trudno się przekopywać przez cały temat - a bywają rady bezcenne, jak ta Annazoo ! :kiss:
:kwiatek:

gpolomska - 2013-08-20, 00:18

Moja kocica też jest potwornie zestresowana - wg wetów ze schroniska i z DT była nieobsługiwalna (4 osoby ją trzymały do pobrania krwi - gryzła i drapała, weta w schronisku najskuteczniej).

Przerażona poszłam z nią tutaj na badania profilaktyczne (full zestaw z krwi: morfologia, rozmaz ręczny, biochemia i pełny jonogram, bo kotuś o nieznanej historii w wieku 4-6lat). Oczywiście łupież, katar do ziemi i sierść wychodząca garściami już po drodze. Wchodzimy, a wet uprzedzona, że kotek trudny, zaśmiała się - wzięła ją na ręce, pogadała, pogłaskała i kot się uspokoił. Pobieranie krwi polegało na tym, że kotek leżał na ręczniku w transporterku z odpiętą górą, żeby czuł się bezpiecznie i z wenflonu (bo najbardziej wiarygodna ponoć krew wykapana ze spokojnego kota) do probówki leciało, a ja kotusia po głowie głaskałam przysłaniając mu widok i gadałam do niego (po 9 dniach znajomości).

Tabletek ponoć nie da się jej podać - otóż da się: szybko i najpierw kawałek mięska, ze tym tabletka i od razu następny kawałek mięska. Nawet baycox dla ptaków (koszmarnie gorzki oleisty) dało się podać tylko trzeba robić to szybko i z przekonaniem SAMEGO SIEBIE, że robimy dobrze, bo jak my mamy wątpliwości i trzęsiemy się nad kotem jakbyśmy mu nie wiem jaką krzywdę robili, to on to wyczuwa i się boi jeszcze bardziej.

gerda - 2013-08-20, 11:54

Ma szczęście ta kotka :mrgreen: Nie ma jeszcze imienia ?
gpolomska - 2013-08-20, 13:20

Ma - takie jak dostała w schronisku (Magnolia); u mnie jet od 5 marca br. Jest po wielu przejściach (i psychicznych, i fizycznych), ale jest z nią coraz lepiej. Ona jest bardzo niezależna (wysterylizowano ją w wieku ok. 5 lat w schronisku, więc nabrała silnych cech osobniczych), ale da się z nią negocjować :-D wystarczy cierpliwie do niej gadać, głaskać, a wszystko chyba pozwoli zrobić, ale jak się jest nerwowym albo niecierpliwym, to tak staje okoniem, że nawet jeść nie będzie (w 2,5 miesiąca w schronisku z grubego kota zeszła gdzieś do 40-50% wagi w ramach strajku głodowego).

Inna rzecz, że ta wet ma świetne podejście (raz, że naturalistka z ogromną wiedzą, a dwa - lubi koty, a one ją) - zauważyła na pierwszy rzut oka rzeczy, których żaden z jej poprzedników nie widział.

Sandra - 2013-08-20, 13:46

gpolomska napisał/a:
z przekonaniem SAMEGO SIEBIE, że robimy dobrze, bo jak my mamy wątpliwości i trzęsiemy się nad kotem jakbyśmy mu nie wiem jaką krzywdę robili, to on to wyczuwa i się boi jeszcze bardziej.

Zgadzam się ze wszystkim o czym piszesz.
Moje trzy koty (teraz) są obsługiwalne absolutnie we wszystkim, ale samo nie przyszło.
Miłość, łagodne słowa, konsekwencja, zaufanie, kolejne powtórzenia..
W każdym wieku i z każdym kotem (no może w 99%) da sie zrobić wszystko.
Mania kocur, nieżyjący już, pozwolił mi (bez znieczulenia) rozcinać ropnie na grzbiecie, czyścić, smarować.
Nieufna kotka ma długotrwała alergiczną zmianę nad okiem, bez przerwy ja rozdrapuje.
Trwa to już kolejny miesiąc, ale jest juz maleńki obszar zajęty. Goi się czyli moja metoda (wbrew wetowi) przyniosła efekty.
Chcę aby nabrała swoistej odporności na to cos co ją alergizuje, a zdarza sie to tylko na wsi. Dostawała Betaglukan i teraz maść tranową.
Na początku uciekała jak tylko widziała tubkę z maścią.
Teraz sama wskakuje na krzesło, oczywiście coś mi tam pyskuje, ja jej odpowiadam i chwale jaka dzielna i mądra kotka jest. Wszystkie przybiegają na pochwały i nagrody, ale dostaje tylko ona :twisted:
Nie mówię, że było to błyskawicznie, trochę czasu to trwało.....ale ona ma 12 lat i tez ma swoje traumy.

Sandra - 2014-05-15, 11:07

No tak i dla równowagi aby nie było za wesoło i tak idealnie, opisze to co sie wydarzyło z jednemu z moich rezydentów dziczków na wsi. Nieobsługiwalnych jak sie okazało :hair:

No i stało sie jakieś nieszczęście. A jakie to nikt nie wie...
Lisek mój najukochańszy dziczek od dziecka zaprzyjaźniony, kilka dni temu przyszedł cały biedny, roztrzęsiony.
Pomimo tego, ze bardzo chciał, nie mógł ani jeść ani pić.
Języczek na wierzchu mocno rózowy. Złapałam za kark (chwyt matczyny) aby zajrzeć do pyszczka. Płakał jak dzieciak.
Nic nie zobaczyłam. Puściłam go aby stresu zaoszczędzić.
Podejrzewałam, że sobie cos wbił, ale nie grzebał łapą w pyszczku, ani też nie starał się wydłubać coś...Widziałam to u innych kotów wiec per analogia...Tego nie było.
W ciagu dnia zaczęły mu zwisać ferfocle ze sliny i był coraz biedniejszy :(.
Pojechałam po klatke do weta...We mówił cos, ze koty w tym wieku (ok 7 lat) zaczynaja miec owrzodzenia w pyszczku, ze zęby, ze może jakieś świństwo zakaźne...
Niestety o złapaniu Liska nie było mowy ...
Lisek na wolności a moje rece w opłakanym stanie, a niby taki łagodny kot.
Wyszedł z niego dzikus....
Tylko patrzyl na mnie rozżalonym wzrokiem jakby pytając;
Co ty mi chcesz zrobić ?
Kolejna noc, kolejny dzień...nic. Ja nadal z nadzieja, że go złapie do transporterka, a on coraz bardziej wyczulony...Wszelkie klatki obchodził szerokim kołem.
A jego próby wzięcia czegos do pyszczka kończyły sie fiaskiem.
Na drugi dzień zobaczyłam, ze górny kieł ma przekrzywiony bardziej do srodka i zapewne dlatego ten jezyczek wystaje...
A ból...musi być okropny. Moje noce nieprzespane.....i próby szukania ratunku.
Na dzień trzeci, jak co rano przyszedł i zjadł z reki makrelę wędzoną.
Tak ok. łyżki stołowej. Sukces. tzn. ze stan zapalny sie zmniejsza...
Jest coraz lepiej jesli chodzi o jedzenie.
Moje konsulacje z wetem niewiele dały...Czekamy co bedzie. Dobrze że je i pije.
Wet poradził aby go zostawić tak jak jest, bo stres z odłowieniem może byc większy niz problem z zębem....
Nadmieniał nawet o zagrożeniu wystąpienia mocznicy, a tego byśmy nie chcieli.
Dzisiaj zjadł pokrojone mięsko podgotowane i podszedł do miski z wodą.
Najgorsze chyba minęło.
Jego partnerka życiowa Kropka nie odstępuje go na krok i każdym gestem, ułozeniem ciała, bliskoscia pokazuje że cierpi razem z nim...., a on i tak daje jej z liscia :->

Komanka - 2014-05-15, 18:16

Pozostaje trzymać kciuki za zdrowie Nieobsługiwalnego Kota :kwiatek: Dobrze, że to nic poważniejszego, bo łapanie go byłoby koniecznością, a tu widać, że idzie ku dobremu.
Sandra - 2014-05-16, 20:01

Zajrzałam Liskowi do japy i zadziwia mnie to jak on sobie mógł tak skrzywić tego kła. Dziąsło fioletowe. Mam nadzieje, że szczęka nie jest na tyle naruszona aby sie nie zagoiło.
Co mogło byc przyczyną ?
Wargi w całosci wiec nikt go nie skrzywdził jakimś uderzeniem..co mogło sie stać ? Gdyby umiał mówić.
Tak strasznie mi zal, ze nie mogę go zawieźć na diagnostykę :-( Mogę sie tylko starać jesli chodzi o dobre jedzenie.

Sihaya - 2014-05-17, 00:49

Podejrzewam, że przyczyną najprawdopodobniej jest uraz, którego doznał kot niekoniecznie w wyniku uderzenia celowego przez kogoś, ale np. po upadku lub wpadł na coś w trakcie pogoni za jakąś myszką.
Skipper - 2014-08-28, 16:56

Tosiek był dzisiaj u weta, nie po raz pierwszy co prawda, ale po raz pierwszy miał mieć pobieraną krew do badania przed kastracją. Masakra :evil:
Tosiek owszem, u weta wyglądał na bardzo zrelaksowanego do momentu, kiedy nie trafił na stół i weci się nie wzięli do pracy. W momencie zakładania opaski na łapkę wpadł w szał - zaczął fuczeć, prychać, wyrwał się i zwiał. Weci chyba mieli doświadczenia z kotami tego typu, bo Tosiu błyskawicznie wylądował w kocim kaftanie bezpieczeństwa z wyciągniętą jedną łapą do kłucia :twisted:
Krew dał sobie pobrać, ale trzeba było widzieć jego facjatę - uszy kładł po sobie, fuczał, warczał, przewracał ślepiami a w końcu zaczął ryczeć jak dziki zwierz :shock: Wyglądało na to, że chce ich wystraszyć, niestety ten numer z ryczeniem to wyszedł mu z Rico swego czasu (zwiewał, że mało o szafkę kuchenną się nie rozbił) ale weci okazali się nie tacy strachliwi :mrgreen:
O dziwo, po uwolnieniu z kaftana i pobraniu krwi momentalnie humor mu się poprawił, nawet nie uciekał tylko wlazł do kontenerka i spokojnie zaczął sobie łapkę wylizywać. Wylizał również rękę dla jednego z wetów, który wsadził rękę do kontenerka i mu łapkę domywał :shock:

Nic z tego nie rozumiem, bo gdyby wet go stresował to chyba by mu ręki nie lizał ?

W każdym razie moja siostra skomentowała to w ten sposób - braciszkowie powiedzieli Tośkowi, że najpierw pobierają kotu krew a potem wycinają jajka. Więc nie dziw się, że się tak bronił przed tym pobraniem... :mrgreen:

Ciekawe jak będą wyglądać wyniki badań po dzisiejszej imprezie :roll: w sumie całe pobieranie krwi trwało może z 3 minuty, nie wiem czy będzie to miało wpływ na wyniki badań. Zobaczymy.

Nota bene spinacz do bielizny na Tośka nie działa - raz mu zapięłam (przed obcinaniem pazurów) to wpadł w taki szał jak dziki koń przy ujeżdżaniu - zachowywał się dokładnie tak samo :hair: Skakał, wierzgał łapami na boki, potrząsał łebkiem. Pazury można u niego obciąć tylko wtedy jak śpi.

Skaranie boskie z tym kotem, Skippi i Rico to u weta aniołki przy pobieraniu krwi i wszelakich zabiegach :love:

Ines - 2014-08-28, 17:01

Skipper napisał/a:
Wylizał również rękę dla jednego z wetów, który wsadził rękę do kontenerka i mu łapkę domywał


U kotów lizanie komunikuje wiele rzeczy, między innymi również niezbyt pozytywne przekazy: zostaw, nie ruszaj, odsuń się. Czasem kot liże uporczywie innego kota, gdy chce, by ten zwolnił miejsce, w którym leży. Tula Aurelkę czasem liże po czole, ale wtedy wiem, że jest to wstęp do poobgryzania wibrysów, za to, że Aurelka była w ocenie Tuli przed momentem niegrzeczna :twisted:

Skipper - 2014-08-28, 18:56

No i Tosiek się załatwił :mrgreen:
morfologia - skrzep w próbce uniemożliwiający oznaczenie
pozostałe wyniki po prostu abstrakcyjne - uwagi laboratorium: hemoliza surowicy :evil:

Oj broni on tych jajec, broni... :mrgreen: Z takimi wynikami na narkozę przecież go nie dam :evil:

Ines - 2014-08-28, 18:57

No potrafią bronić tych jajek. Jak Mefisto miał jechać na kastrację, to tak się dobrze ukrył, że go zrozpaczony Rafał szukał po wszystkich dziesięciu piętrach bloku :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group