To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Medycyna weterynaryjna - Szczepić/nie szczepić?

Lena06 - 2015-03-27, 23:38

apple napisał/a:
Nie da się przewidzieć, czy nie będzie potrzeba podać kotu jakiegokolwiek zastrzyku. Oby nie.

Tak, tak. Nie miałam na myśli zastrzyków 'w razie' ewentualnego leczenia oczywiście :) Pfu, pfu, wypluć!

apple napisał/a:
Do mnie przemawia początkowe szczepienie, w dzieciństwie, bez regularnego powtarzania przez całe życie jak niektórzy zalecają.

Jeżeli chodzi o kota, jako że został znaleziony w wieku ok. 4-miesięcy, nie mam pojęcia, czy był szczepiony szczepionkami "dziecięcymi".
Dokładnie tak postępuję i postępować będę z obecnym psem.

scarletmara - 2015-03-27, 23:42

No i ja własnie nie mam już nerwów na takie ciągłe patrzenie wetowi na ręce non stop i ciągniecie go za język na każdym kroku i przebijanie się przez enigmatyczne wymijające odpowiedzi ect..
Tym bardziej że ten wet, do którego najwięcej chodzę (bo z tych, których poznałam i tak jest najlepszy :-/ ) to np. taki zastrzyk z antybiotykiem to tak szybko i znienacka potrafi podać, ze ja nawet nie zdążę mrugnąć jak już jest po wszystkim. Widać, że ma to już wyuczone żeby zdążyć zanim jakiekolwiek protesty czy pytania się pojawią :evil: Ja wciąz szukam lepszego weta ale póki co to tylko na jeszcze gorszych konowałów trafiam :cry:

Lena06 - 2015-03-27, 23:44

scarletmara, długa droga przed Tobą, aczkolwiek życzę powodzenia w poszukiwaniach ;-)
scarletmara - 2015-03-27, 23:48

To był w sumie jeden z powodów, dla których moje koty stały się wychodzące a właściwie wolnobiegające. Pomyślałam, że jak się zahartują na dworze to będą zdrowsze, odporniejsze i rzadziej będziemy musieli weterynarzy oglądać.
Ines - 2015-03-27, 23:55

:mrgreen: przypomniało mi się, że jak byłam ostatnio na pewnym genialnym szkoleniu to pan wteryniarz zapewniał wpatrzonych weń jak w obrazek hodowców, że koty na dwór absolutnie nie powinny wychodzić, woliery to wymysł szatana, balkon to tak ewentualnie, jeśli oczywiście jest na jakimś wysokim piętrze. Od tego wszystkiego koty chorują i umierają, więc absolutnie takie wymysły nie wchodzą w grę.

W sumie, jeśli kot 10 lat siedzi w sterylnych warunkach, to rzeczywiście może odchorować kontakt ze światem zewnętrznym, ale jeśli chodzi o mnie, to raczej nie takie zabaweczki do siedzenia na sterylnych półeczkach chciałabym w świat wypuszczać.

Lena06 - 2015-03-27, 23:58

W tym jest sporo racji. Ja z Kidem w ciągu czterech lat byłam u weta raz z powodu dziąseł (nie liczę wizyt na badania kontrolne), ale co zauważyłam, koty moich sąsiadów przesiadujące w domu w bloku (fakt, ja mam działkę i tam mój kot może szaleć przez parę miesięcy w roku), co rusz do weta chadzają. Najgorzej choruje kot sąsiadki, która zabrała go z pod bloku. Wychowywał się z innymi dzikuskami, a ona postanowiła go oswoić :evil: Kot był okazem zdrowia dopóki żył na wolności, teraz choruje non stop. Odporność całkowicie mu się posypała, zapewne przez stres, choć już czasu sporo minęło.
apple - 2015-03-28, 07:19

Ines,
Jeszcze do tego wszystkiego koty muszą jeść sterylną karmę, produkowaną w sterylnej fabryce.
Bo jak wiadomo, koty w naturze żyją jak w laboratorium.

Uważam, że jak kot jest prawidłowo żywiony, wychodzi na dwór, ma dużo różnych bodźców, nie jest trzymany w cieplarnianych i sterylnych warunkach to i weterynarza nie musi oglądać. Dodatkowo wet to stres dla kota a dla takiego jak mój to trauma. Takie wizyty kot odchorowuje.

Ostatnio edukuję moją panią fryzjerkę odnośnie prowadzenia kota, w tym żywienia.
Do tej pory jej kotka (młoda, 7 mies) była żywiona suchym RC i Gourmetem.
Z nieświadomości, tkwiła w przekonaniu, że zapewnia kotce to co najlepsze.
W każdym razie pani K. opowiadała mi, jak kotka wyszła na balkon, było zimno więc się przeziębiła.
Powiedziałam jej, że nie dlatego się przeziębiła bo łyknęła zimnego powietrza na balkonie tylko dlatego że nie ma odporności.
A odporności nie ma bo skąd ma mieć skoro je fast foody i nie wychyla nosa na zewnątrz.
Pani słucha uważnie i się uczy, będą z niej ludzie.

zenia - 2015-03-28, 07:36

Ines napisał/a:
Jesli ktos boi sie miesaka, to najlepszym rozwiazaniem jest szczepienie w ogon, jego usuniecie jest najprostsze i niesie najmniejsze ryzyko powiklan czy kalectwa.


ale ile takich mięsaków powstaje?
człowiek nic by z soba też nie robił bo wszystko ma swoje powikłania :-(

zenia - 2015-03-28, 07:38

Ines napisał/a:
:mrgreen: przypomniało mi się, że jak byłam ostatnio na pewnym genialnym szkoleniu to pan wteryniarz zapewniał wpatrzonych weń jak w obrazek hodowców, że koty na dwór absolutnie nie powinny wychodzić, woliery to wymysł szatana, balkon to tak ewentualnie, jeśli oczywiście jest na jakimś wysokim piętrze. Od tego wszystkiego koty chorują i umierają, więc absolutnie takie wymysły nie wchodzą w grę.

W sumie, jeśli kot 10 lat siedzi w sterylnych warunkach, to rzeczywiście może odchorować kontakt ze światem zewnętrznym, ale jeśli chodzi o mnie, to raczej nie takie zabaweczki do siedzenia na sterylnych półeczkach chciałabym w świat wypuszczać.


a ten weterynarz ilu letni?kiedy kończył szkolę,kiedy nabierał doświadczenia
ludzie??
jakies średniowiecze :niewiem:

Ines - 2015-03-28, 12:34

Ten weterynarz szczyci sie wieloletnim doswiadczeniem, rowniez hodowlanym :) i oczywiscie tak, ta moda na mieso tez jest dla kota niebezpieczna. Niestety nie zrozumialam jego stanowiska wobec szczepien, wiec nie chce zmyslac, bo i prawde mowiac na tym etapie przestalam juz sluchac uwaznie.

Apple, masz wiele racji. Pamietam, jak sie kiedys trzeslam nad Tula jesienia, nad Aurelka wiosna, zabierajac je na dwor, gdy byly male. A Arda od jesieni, przez zime, az do teraz cale noce przesypia ma balkonie, bo to po prostu uwielbia (dopiero slyszac budzik biegnie do lozka, malo co nog nie pogubi), i nigdy nawet nie kichnela. Jesienia zaganialam dzieciarnie na noc do domu, ale wszystkie kociaki dwoily sie i troily, zeby sie przemknac ukradkiem na swieze powietrze jeszcze choc na chwile. Gdy byly u mnie, jedyne niedyspozycje jakie im dokuczaly, to po szczepieniach wlasnie - biegunki, wymioty, oslabienie... A nie ten straszny, morderczy balkon z jesiennym powietrzem.

hysteria - 2015-04-29, 12:52

dobrze, że sobie wątek przeczytałam, bo bym złą decyzję podjęła. miałam zamiar zaszczepić kotkę przeciw białaczce bo zaczęlismy wychodzić, a i na wyjazdy planuję ją brać, w szczególności też do domu rodziców na tydzień, gdzie będzie na pewno sobie wychodzić do ogródka i zapoznawać się z kotami sąsiadów, ale chyba zrezygnuję :-)

jak tak myślę o tych wszystkich kotach u mnie na podkarpaciu to nie przypominam sobie żeby tam był jakikolwiek przypadek wścieklizny czy nawet pp, a nie sądzę żeby ludzie szczepili te zwierzęta, a już na pewno nie regularnie (moi rodzice nie sczepili w każdym razie, może z 1-2 razy na kota żyjącego 15 lat). i właśnie, te koty tam żyły i żyły. natomiast bałabym się zrezygnować jednak z podstawowych szczepień mieszkając w dużym mieście, jednak żyjemy tu w większym syfie :-/ ale może to takie nahukane w głowie od czytania miau.

kreomolinka - 2015-05-17, 18:27

scarletmara napisał/a:
zastrzyk z antybiotykiem to tak szybko i znienacka potrafi podać

To ja mam weta anioła chyba. Antybiotyków nie chce dawać. Maleńki był łatwoprzeziębialny teraz ma odporność wzorową i po śniegu nawet śmiga. Popieram szczepionki generalnie. U ludzi też. Ale te które mają sens (bo takie szczepienie przeciw grypie ludzi co roku wg nie nie ma)

[ Komentarz dodany przez: Sojuz: 2015-05-17, 21:59 ]
Poprawiłem cytat.
Sojuz

apple - 2015-08-17, 22:21

Ostatnio nie daje mi spokoju myśl, czy nie zaszczepić kota przeciw wściekliźnie.

Spędzam dużo czasu na wsi i Rudolf swobodnie wychodzi, niedaleko są lasy.
Mimo to, nie szczepiłam go do tej pory bo obawiam się ryzyka mięsaka poszczepiennego a poza tym unikam jak ognia zawożenia Rudolfa do weterynarza, bo nie ma to większego sensu - nie daje do siebie podejść nie mówiąc o tym, że to dla niego trauma.

W sumie to nie wiem, jak miałoby wyglądać to szczepienie tym bardziej, że musiałby być zaszczepiony w powłoki brzuszne (musiałby bo ja jestem przekonana że to najbezpieczniejsze miejsce do szczepienia ze względu na dużo skóry). Może mogłoby to wyglądać jak na badaniu usg u dr Neski - był przyciskany kocykiem do podłoża i jakoś wytrwał.

Myślę o szczepieniu ze względu na jego bezpieczeństwo.
Co prawda pytałam znajomego myśliwego o wściekliznę - nie stwierdzono od lat, ale już w pobliskim (15 km) mieście podobno była rok czy dwa temu.

Sama nie wiem, co zrobić :hmm:

Kazia - 2015-08-17, 22:32

Jeśli jest potrzeba szcze[ienia wścieklizny (albo bialaczki) to najbezpieczniejsze jest szczepienie w ogon. Dość bezpieczn i juz właściwie rutynowe jest szczepienie w tylną lapę jak najniżej.
Ilość skory nie ma żadnego znaczenia.
Chodzi o możliwość amputacji=usunięcia guza.
Trzeba samemu dopilnować weta (większość wetów) żeby zaszepił w odpowiednie miejsce.

Myślę, że w przypadku kota wychodzącego w pobliżu lasu, szczepienie na wściekliznę jednak jest sensowne.
Ale z drugiej strony...jakby ta wścieklizna faktycznie była, to chorowałyby wiejskie koty i psy...chyba? byloby o tym glośno.

apple - 2015-08-17, 22:41

Kaziu, szczepienie w ogon przerabiałam tak samo jak szczepienie w powłoki brzuszne (u Rudolfa, na białaczkę).

Przemawia do mnie to drugie, w powłoki brzuszne. Ilość skóry ma znaczenie, bo gdy jest jej dużo, w przypadku mięsaka można część skóry wyciąć bez szkody na organie (np. usunięcie łapki czy ogona). A na brzuchu u kotów skóry przeważnie jest dużo, szczególnie u mojego Rudolfa, który ma wyjątkowo duży fałd skórny.
W ogonie jest głównie kość i nie ma tu miejsca na "rozejście" się szczepionki w tkanki miękkie.

Szczepienie w powłoki brzuszne rekomenduje i wykonuje dr Jagielski (wet onkolog).



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group