BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
BARFne Życie - Sanatorium pod wezwaniem Szalonej Tity
Pieszczoch - 2018-07-05, 14:52 Cieszę się Anilino,że u was wszystko w porządku.U mnie załamanie,chyba popadam już w depresję.Lisek ciągle wymiotuje,nic nie może jeść(chodzi i łapką zakopuje,jak zwykle).Nie je już znowu nic od trzech dni.Jest mocno odwodniony,tylko sam szkielet.Śierść wychodzi garściami.Jak nie pozwalam mu wyjść do ogrodu(tam wychodzi je trawę i wymiotuje),to liże nerwowo sierść i sika po kątach.Anilina - 2018-07-05, 15:58 Pieszczoch, współczuję i Tobie i Liskowi. Wygląda, że ma podrażniony żołądek. Próbowałaś mu podać kisiel z siemienia albo korę wiązu? Może złagodzi jego dyskomfort.
Dobrze robisz, że nie pozwalasz jeść trawy w takiej sytuacji, tylko pogorszyłaby sytuację. Moje się dzisiaj najadły perzu i wymiotach widoczna była krew - tak im podrażnił przewód pokarmowy, za stary już był, ostry. Klaksonowi aż łzy leciały z oczek, wściekłam się na siebie, że im przyniosłam z ogrodu to zielsko. Pomogła właśnie kora wiązu, widać było, że ulga po nim. Śluz z siemienia też by pewnie pomógł.
Pieszczoch, Lisek żyje tylko dzięki Twojemu uporowi i zaradności, każdy jego kolejny dzień to Twoja zasługa, pamiętaj o tym Czasem jednak nawet my, ludzie, nie możemy pomóc a ta bezradność strasznie, strasznie boli. Dużo siły dla Ciebie Anilina - 2018-07-06, 17:40 Pani doktor zadowolona po osłuchaniu kotełka.
Mniej furczy w nosku, płuca wolne, oczy, mimo że spuchnięte, nieuszkodzone. Stwierdziła, że jest poprawa. Ja tę poprawę zauważyłam dopiero dzisiaj, gdy zaczęliśmy stosować krople do oczu (Dicortineff), to biedne oczko
dziś już otwiera się do połowy i jest dużo mniej opuchnięte. Zdjęć zrobić nie zdążyłam.
Kociaczkowi też się wyraźnie humor poprawił, bo zaczął spacerować, gdy go wypuszczamy z klatki, przymilać się i wdzięczyć. Mój M wyraźnie jest pod wpływem uroku istotki. Cała sypialnia skażona, środki bezpieczeństwa mocno nagięte.
Na szczęście duże koty mają się dobrze, nie ma objawów zawirusowania. Oby tak dalej.
Pogoda nieco się popsuła, Klakson wykolegował Titę z jej domku. Prędzej czy później spotka biedaka kara. Znając Titę, będzie to kara okrutna.
Chasing The Sun - 2018-07-06, 18:24 Anilina, nie tylko pomagasz mu wyzdrowieć, ale to maleństwo, dzięki Tobie, robi się coraz ładniejsze Cieszę się z dobrych wiadomości od Ciebie Trzymam także kciuki za to aby Klaksonowi się upiekło. Kurcze, dość już tych wojen damsko - męskich. Kropek oberwał... chyba. Od dwóch dni łzawi mu oczko. Chciałabym uwierzyć w to, że to nie zasługa Szarej...Anilina - 2018-07-12, 16:18 Ratunkupomocystworzyłampotwora
Jestem złą kociąmatką. Owszem, wyleczę, nakarmię, utyję kotecka. Ale wychować to ja już nie potrafię. Najlepszym przykładem jest Tita, budząca postrach wśród moich znajomych i rodziny.
Tylko ja i M. wiemy, że to kochana, spragniona miłości pieszczocha. Nikt inny nie wierzy. Wolą omijać szerokim łukiem, zwłaszcza weci
A że z tego upiora wyrośnie cokolwiek dobrego, nie wierzę nawet ja. Nie po ostatnich trzech nocach, podczas których usiłował roznieść na strzępy klatkę kennelową, a po wypuszczeniu z niej chciał nam poobgryzać palce.
Nie dajcie się zwieść temu uroczemu pysiu
(swoją drogą, całkiem ładnie wyleczony pysiu, nie sądzicie? wczoraj były ostatnie zastrzyki)
Nie wiem w jaki sposób wywołuję te mordercze zapędy w kociętach, ale każdy, który do mnie trafia, prędzej czy później pokazuje takie oblicze. Nie drażnię ich, bawię się zabawkami, unikam dawania rąk do gryzienia. A mimo to wychodzi diabelstwo. Jakieś porady dla mnie?
Szkoda, żeby takie wdzięczące się stworzenie miało w przyszłości problemy behawioralne.
A tu już pora szukać nowego domku. Jak mam z czystym sumieniem oddać ją niewinnej ludzkiej istocie? Przecież po pierwszej nocy wróci do mnie z prędkością błyskawicy.shana55 - 2018-07-12, 22:49 Anilina
Dawaj Małej takie większe podłużne kawałki surowego tłuściejszego mięsa, żeby powoli gryzła i limit gryzów wyczerpała na mięsie nie palcach.
Podudziec z kurczaka tak cały ze skóra i kością, zęby rosną swędzą gryźć trzeba ....
Mała po pierwsze może byc głodna, a po drugie instynkt drapieżnika się obudził ....zapolować i zjeść. Trzymamy.małga - 2018-07-12, 23:48 może jakieś kojące imię jej daj Anilina - 2018-07-13, 10:15 shana55,
że też o tym nie pomyślałam! Mam zapas kaczych szyjek, kości jeszcze nie pogryzie, ale zajęcia będzie miała na godziny! Hm, a może jednak lepsze udko, w szyjce kości drobniejsze, jeszcze jej się uda zadławić. Niby takie delikatne zwierzątko, człowiek chucha i dmucha, a tymczasem mój M. dziś zwiał z sypialni do salonu, wolał spać z psami niż z tą oprawczynią
Co do głodu, to mam nadzieję, że nie tu przyczyna. Mała ma cały czas pełną miseczkę, podmieniamy tylko na nowe. Po nocy jeszcze jakieś zaschnięte suszki wyjada. Robi spustoszenie w moich zapasach, je tyle co oba moje dorosłe koty razem wzięte.
Jutro sobota- dzień mięsnych zakupów, będą udka dla małej. Dzięki 😀
małga,
Mój pierwszy podopieczny sprzed 4 lat dostał urocze imię Okruszek. Nowi właściciela po kilku tygodniach przerzcili go na Dexter, bo bardziej pasowało do charakteru Do dziś mam wyrzuty sumienia, że obdarzyłam ich takim małym psychopatą. Samo imię może wiec nie wystarczyć...Anilina - 2018-07-19, 11:48 Po przygodach z perystaltyką jelit wracamy do naszego wątku.
Achaja nadal jest potworem. Nawet zabawa z szyjką/skrzydełkiem nie wyczerpuje jej energii. Rośnie i jej ataki są coraz boleśniejsze. Pora na lekturę z zakresu behawioryzmu zwierząt. Muszę też dziś przyciąć pazurki.
A tak niewinnie wygląda:
sama słodycz, nieprawdaż?
Na noc wyprowadziliśmy ją do innego pokoju, bo nie daje spać. Szkoda, że moje koteły takie niechętne nowym. Nie chcą brać na siebie ciężaru wychowania nowego pokolenia
Moja znajoma prowadzi taki pełnoprawny dom tymczasowy dla szczeniąt/kociąt, działa w ramach fundacji. W zasadzie nie ma u niej sytuacji, by nie miała na stanie jakichś dzieciaków. Ma własnego psa i kota. I Ci jej rezydenci są absolutnie niesamowici. Zarówno suczka jak i kocurek otaczają opieką każdego bezdomniaczka, jaki do niej trafia, pomagają się zaaklimatyzować, uczą poprawnych zachowań. Czasem trafiają do niej takie niemowlaki, które jeszcze długo powinny być pod opieką matki. I do dalszej adopcji idą w pełni zsocjalizowane. Dodam, że dziewczyna ma 4 letniego synka i mieszkają wszyscy chyba na 30m2 - naprawdę małe mieszkanko. Zwierzaki od niej są spokojne, odważne i przygotowane na wszystko. Jestem pełna podziwu dla niej.
Szukanie domku dla Achai, jak można było się spodziewać, pełne emocji. Dwóch pierwszych ochotników odprawiliśmy. Ogłoszenie wiszące na FB i olx dokładnie opisuje nasze wymagania, m.in. to, że dom ma być niewychodzący i że jest procedura adopcyjna. Ale po co czytać ogłoszenie? Lepiej zadzwonić i spytać, czy można dziś zaraz podjechać i odebrać kota. Odebrać kota? Toż to nie zamówiony towar Po historii z Szirą i jej totalnie nieodpowiedzialną właścicielką straszniem cięta na takich ludzi i szansy im nie daję. Dowiedziałam się na przykład, że mam "niezdrowe podejście" i jedna pani postanowiła poszukać kota od kogoś normalniejszego w swojej okolicy Tak generalnie, to uznałam to za komplement.
Wczoraj w końcu coś drgnęło. Zadzwonił mężczyzna 30-40 lat, mówił z sensem, całkowicie zgodził się z koniecznością sterylizacji, niewypuszczaniem kota samopas. W piątek spotkamy się z nim żeby porozmawiać twarzą w twarz. Trzymajcie
I chociaż to nie będzie łatwe rozstanie, bo już ściska mnie w gardle jak pomyślę o oddaniu Achai, to wiem, że nie ma innej opcji. Moje koty jej nie zaakceptują, Lola będzie świrowała i broniła obsesyjnie przed Szirą, będzie stres i chaos. Pozostaje więc znaleźć dom, do którego nie będę miała żadnych zastrzeżeń. Jak ten, do którego trafił Rambo. Jesteśmy w kontakcie i wiemy, że pańcia pofolgowała trochę młodemu z jedzeniem, więc racje żywieniowe czas obciąć
Pulpecik Rambo (obecnie Impuls)
małga - 2018-07-19, 16:07 no jak się ten pan da nabrać, że to nie jest dzikus to gratulacje! przecież jej cała mordka mówi sama za siebie
a ludzie bez zwierząt uczą się, tylko niestety ich też to kosztuje trochę czasu i trudnych spotkań, aż w końcu spotkają się dwie już na tyle świadome osoby, że zaczyna ta współpraca działać. Tak sobie myślę Anilina - 2018-07-20, 13:36 małga,
szczerze - wolę ludzi, którzy nigdy nie mieli zwierzaka, bo przynajmniej są świadomi, że muszą się uczyć i chętnie słuchają rad. Najgorszy gatunek to taki "miałam psy/koty od dziecka i wszystko wiem". Mówienie do nich to jak rzucanie grochem o ścianę. Właśnie tak to wyglądało z Szirą. Tygodnie przygotowania do adopcji, godziny przegadane. A jak po kilku tygodniach po adopcji dzwonili po pomoc, bo pies nie je, bo pies nerwowy, to na zapytanie "dlaczego nie stosowaliście się do naszych rad?" usłyszałam właśnie pamiętne "ale ja przecież miałem psa i tamten tak nigdy nie robił".
Oczywiście to nie jest regułą. Są i tacy o otwartych umysłach - jak chociażby użytkownicy tego Forum w większości. Szira nie miała szczęścia trafić na takich.
A te babeczki chętne na Achaję, które odpadły w przedbiegach, to też "doświadczone kociary" i "co mi tu będziesz pani mówić jak ja wiem lepiej" shana55 - 2018-07-20, 19:44 Człowiek doświadczony i obyty ze zwierzakami nigdy nie powie takich słów, że wie lepiej jak sie obchodzić ze zwierzakiem. Ja też mogę powiedzieć, że jestem doświadczona, bo od wielu lat mam koty i psy. I to doświadczenie zaprowadziło mnie na Forum w celu edukacji.
Masz rację Anilina, że wystrzegasz sie takich "doświadczonych kociar" a na pewno spotkasz ich więcej na swojej drodze ...
Jak możesz to zatrzymaj Achaję, nikt nie będzie "godny" wychowywać to kocie dziecko
A ona za chwilę przywyknie do wszystkich domowników i ze wszystkimi się dogada. Może być tak też, że wróci po adopcji, bo nikogo nowego nie zaakceptuje i będzie tęsknić.
Śliczna jest taki burasek jak mój Rafajel był. Ehhh... Anilina - 2018-07-21, 09:49 shana55,
wiem, wiem. Też chciałabym zatrzymać wszystkie. Ale cały czas zastanawiam się, gdzie jest granica między rozsądkiem, a "zbieractwem". Może banda czworga to jeszcze nie takie duże stado, tylko że moje zwierzaki dość specyficzne, chorowite, kosztowne... A ja po 12 godzin w pracy, nie mam dla nich tyle czasu, ile bym chciała. Mam dodatkowo czynniki hamujące moje zapędy, w postaci Loli i Tity. Pierwsza nadopiekuńcza, stara się zapanować nad całym stadem, dbać o porządek i spokój, co kosztuje ją dużo nerwów. A ona delikatnego zdrowia - i fizycznie i psychicznie. W ogóle taki z niej piesokot. Przy maluchu w domu prawie nie sypia, bo cały czas chce go mieć na oku. Z drugiej strony Tita, która rzuca wielkim fochem na wszytko co nowe. Niby taka twardzielka, ale to też się odbija na jej psychice. Spada apetyt, przestaje się bawić.
Achaja wyjątkowo zdobyła moje serce. Z zachowania baardzo mi przypomina małą Titkę sprzed 13 lat. I owszem, nie wykluczałam całkowicie, że zostanie, gdyby nie znalazł się ktoś jej godzien. Dlatego też tak wybierałam i przebierałam, stanowczo odmawiałam.
Wczoraj wieczorem pojechaliśmy do Krakowa na spotkanie z potencjalnym domem. Przywitało nas małżeństwo, takie w moim wieku mniej więcej. Dodatkowo zaprosili na to spotkanie znajomego kociarza.
Wchodzimy do nich, a tam koci raj. Okno starannie zasiatkowane, na parapecie wręcz łoże dla kotów. Na ścianie półki, domki dla kotów, w sypialni wielki drapako-plac zabaw. I 8 letnia kotka umaszczona jak Achajka, trzymająca dystans ale zaciekawiona małym gościem. Do niedawna mieli dwie kotki, ale druga niestety odeszła. Nowotwór. I ta która została chodzi, płacze. I im pusto, bo całe mieszkanie na dwa koty urządzone.
Rozmowa toczyła się nam bez wysiłku, złapaliśmy fajny kontakt. Nie udawali niczego, poopowiadali trochę o swoich kotkach, ja opowiedziałam o Achai, podkreślając, jaki z niej urwis i utrapienie. Nie wiem, czy dziewczyna cokolwiek słyszała, bo nie spuszczała z niej oczu i chyba ziemia przestała się dla niej kręcić. Znajomy popytał o zdrowie, testy FIV/FELV. Wyjaśniłam, że jeszcze nie robiłam, uznali że jak tylko będzie to możliwe, muszą zrobić. Porozmawialiśmy trochę o żywieniu, dałam im przygotowane wcześniej materiały o czytaniu etykiet karm i zestawienie tych najpopularniejszych z oceną jakościową. Bardzo ich to zainteresowało, poprosili dodatkowo o materiały o BARFie na maila - tak sami z siebie, bez namawiania.
Achaję wypuściliśmy z transportera kilka minut po przyjściu do nich. Od razu odważnie wypruła zwiedzać teren. Głaskać za bardzo się nie dała, bo ona nie z pieszczochów. Za to jak zobaczyła drugą kotkę, czysty zachwyt. Bardzo bardzo bardzo chciała do niej. A tamta siedziała w domku, wysoko na ścianie, do którego Achaja nie była jeszcze w stanie doskoczyć. Więc siedziała tak, spoglądała w górę i miauczała uparcie chyba "zejdź do mnie" :) Dorosła kotka łypała tylko okiem, ale gdy Achaja się odwróciła i poszła dalej zwiedzać, zeszła z twierdzy i zaczęła szpiegować intruza.
Spojrzeliśmy z M. na siebie i po uzgodnieniu wzrokiem naszej opinii zadałam TO pytanie: czy ją chcą. Chcieli bardzo. Zaraz pobiegli po dowody, by spisać umowę adopcyjną, przeczytali z uwagą. Podpisaliśmy.
Myślałam, że będzie mi ciężej. Ale nie było. Bardziej gryzłam się myśląc o tej adopcji, niż faktycznie ją przeprowadzając. Bardzo pomógł fakt, że Achaja już w czasie naszego krótkiego pobytu u tych ludzi, poczuła się jak u siebie i zupełnie przestała zwracać na mnie uwagę.
Jeszcze będąc w trasie do domu dostałam smsa, że pierwszy "sik" trafił prostu do kuwety, więc wielki sukces
Liczę, że będzie dobrze. Nie mam złych przeczuć.
A u nas zwolniło się miejsce na kolejną bidę z ulicy. Przepis na idealną mieszankę dla niej/niego już mam Byle nie za szybko, trochę normalności też będzie ok:)małga - 2018-07-21, 17:56 bardzo się cieszę! (i podziwiam Ciebie za zaangażowanie, trzeba mieć serce i charakter do tego)shana55 - 2018-07-22, 13:16 Anilina
Jeśli czujesz się dobrze z tym wszystkim a Mała wyglądała na szczęśliwą, to tylko się cieszyć Bo przecież tylko dobro naszych pupili mamy na względzie.
Tez nieraz mam dylemat odnośnie zbieractwa samotnych zwierząt...
Sama mam 5 kotów i dwa psy, ciężko by mi było przygarnąć kolejne. Ale jak to mówią i tak
dostaniemy zwierzaka jakiego potrzebujemy a nie jakiego chcemy.