Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2015-07-21, 16:39
Hymena trzymali jakoś 5h u siebie.
Podejrzewam, że kot był wybudzony wcześniej, ale może mieli klientów w lecznicy i nie mieli czasu zadzwonić.
Cena moim zdaniem jest w porządku. Za kocura płaciłam jakoś 120/150 (nie pamiętam już), dostał kroplówkę i wybudzał się na kocyku elektrycznym. Był w pełni wybudzony, tylko cały zasiusiany z fioletowymi jajkami
W książeczce mam tylko wpis z datą zabiegu i tyle.
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2015-07-22, 06:58
ja jak kotkę kastrowałam, to w ogóle nie wiedziałam co i jak, więc o nic nie pytałam, ale też bardzo długi czas oczekiwania podali, a kotka wróciła bardzo na haju do domu
druga kotka, ciachana na fundację, to już w ogóle do odbioru była następnego dnia, ale to był mały dzikus i chyba przy okazji była na obserwacji
a ceny rzeczywiście są takie 100 zł kocurek, 200 zł kotka
Barfuje od: lipiec 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 37 Dołączyła: 28 Lut 2014 Posty: 464 Skąd: Włocławek
Wysłany: 2015-07-22, 09:24
U mnie też było 100zł za kocurka (kastrowany jeszcze w hodowli, więc nie znam żadnych szczegółów), za kotkę chyba 240zł - metoda małego cięcia więc bez kołnierza, narkoza niestety domięśniowa + wybudzacz (nie mogłam znaleźć żadnego gabinetu który by oferował inne opcje), kotka po godzinie czy dwóch była do odbioru zupełnie wybudzona i w prawie normalnym stanie - prawie, bo była jakby lekko naćpana ale objawiało się to tylko rozszerzonymi źrenicami i wzmożonym okazywaniem uczuć człowiekom Nie interesowała się w ogóle raną.
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2015-07-22, 09:33
a i wszystkie znane mi kocice chodziły w kubraczku, bo interesowały się nie tyle raną, co szwami, które wystawały
Barfuje od: 18.10.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 14 Paź 2013 Posty: 813 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-07-23, 19:48
eibhlin, czy możesz kastrować gdzie indziej? Jeśli to są kociaki to ostatni posiłek powinny dostać 3-4h przed zabiegiem, dostęp do wody do końca. Niezastosowanie się do tego może skutkować śmiercią kociaka z powodu hipoglikemii. U kociaków procedury weterynaryjne w przypadku kastracji wyglądają inaczej niż u dorosłych kotów. Maluchy mają inny metabolizm i inaczej u nich procesy zachodzą. Ostatnio znajoma kastorawała mała koteczkę i właśnie takie zalecenia jej dali, efekt? Śmierć z powodu hipoglikemii właśnie. Dla potwierdzenia słów przeczytaj proszę artykuł do którego podaję link, szczególnie zwróć uwagę na ostatnie dwa akapity na pierwszej stronie w prawej kolumnie.
Hm, na forum miau polecają panią weterynarz, nie wiem, może po prostu zostaną na jakiś czas na obserwacji? Wypytam jeszcze raz dokładnie o narkozę i ten odbiór, jak nie rozwieją się moje wątpliwości to zrezygnujemy i pójdziemy do innego weta.
situnia, ten artykuł dotyczy kastracji kociąt do 3 miesiąca, moje mają 5 miesięcy, więc chyba ryzyko hipoglikemii nie jest aż tak duże (teraz bez problemu wytrzymują min.8 godzin bez jedzenia)? Tak czy siak, postanowiłam ostatni posiłek dać im później (skoro surowe trawi się szybciej, to te kilka godzin chyba wystarczy? zamiast aż 12)? Moje piją bardzo mało wody, tyle co nic, to strzykawką im dam trochę te 2 godzin przed zabiegiem.
Też płaciłam ok. 100 zł za 4-letniego kocura. Mi niestety nie udało się upilnować i przed kastracją była tylko 2-godzinna głodówka (lekarz zalecał 8-12 godzin bez jedzenia). W efekcie (podobno) był paw. Badań żadnych przed zabiegiem nie robiliśmy. Kota odebrałam po godzinie, jeszcze pod narkozą. Dostałam "wybudzacz" w strzykawce i miałam podać sama dopiero w domu Dodam, że nie mam żadnego doświadczenia w tym względzie, ale byłam tak zielona i zbaraniała decyzją weterynarza, że nawet się nie zastanawiałam i zabrałam kota do domu. Pamiętam tylko, że zapytałam weterynarza, czy on w ogóle żyje... Całą drogę umierałam ze strachu, bo kot przelewał mi się przez ręce, a po podaniu wybudzacza w domu oszalał, chciał biegać po ścianach, ale miał zwiotczałe łapki, więc starałam się go utrzymać w miejscu. To był dramat. Jak kot zaczął trochę więcej ogarniać, to... skorzystał z okazji, że ktoś wchodził do domu i wybiegł z mieszkania przez uchylone drzwi. Spędziłam 8 godzin na szukaniu go po okolicznych polach, odchodziłam od zmysłów. W końcu wrócił sam, ale co się nadenerwowałam, to moje Gdybym miała jeszcze raz kastrować kota, to na 100% najpierw zrobiłabym badania, żeby sprawdzić ogólny stan zdrowia zwierzaka i na pewno nie zgodziłabym się na odbieranie nieprzytomnego kota. Nikomu nie polecam takiego rozwiązania, choć nie wiem, czy gdziekolwiek stosuje się podobne "procedury"- najlepiej odebrać w pełni wybudzonego zwierzaka. Do tej pory się zastanawiam, co by było, gdyby się jednak nie wybudził
Barfuje od: 10/2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 2 razy Dołączyła: 08 Gru 2011 Posty: 952 Skąd: Francja
Wysłany: 2015-07-28, 05:47
Szkoda ze nie mialas go jeszcze sama kastrowac Wlos mi sie jezy jak mysle o wlascicielach, ktorzy w ten sposob, zupelnie nieumysle, moga wyrzadzic kotu krzywde. Ja juz bardzo dawno nie odieralam niewybudzonego kota i wiecej nie zamierzam, zostaly mi po tym jeszcze wspomnienia z dziecinstwa.
Kociaki już u weterynarza, wypytałam jeszcze raz o wszystko, znieczulenie propofolem, premedykacja lepszym środkiem niż ksylazyna (nie pamiętam jakim), odbiór po kilku godzinach bo dopiero jak spłynie cała kroplówka i będzie siku to wydają. Dostały jeść o 22 (później już nie chciały), rano nawet nie były zbytnio głodne ( mało się teraz ruszają, bo upały, może dlatego). W sumie od kastracji do odbioru będzie nie 8 godzin, a jakieś 5-6 (ok. 15 oba mają być już po zabiegu i zacząć się wybudzać, mogę zadzwonić i zapytać czy wszystko ok). Trochę się uspokoiłam, mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku
Przypomina mi to moje dwa koty sprzed 18lat, poszlam do starszego weterynarza by taniej wykastrowac, bylam przy zabiegu i.. pomagalam, nigdy wiecej nie nadaje sie do takich rzeczy. Sprawnie to poszlo, i jak tak czytam ten watek to sie zastanawiam co dostaly koty bo wlasciwie byly oglupione tylko , dosc szybko sie wybudzaly , zabieralam je do domu polsniete ale w domu szybko doszly do siebie.
Teraz sie juz stresuje, tym co czeka kociaka, na najblizszym szczepieniu popytam o szczegoly, narkoza itd...chociaz tutaj to i tak spodziewac sie moge tylko najdrozszych zabiegow. Chcialabym jednak w miare szybko to zrobic a nie czekac do 6miesiaca jak tu maja w zwyczaju, bo poprzednio jeden z kotow szybciej dojrzal i pozniej mimo kastracji bylismy systematycznie obsikiwani przez niego czarna cuchnaca mazia.
Barfuje od: 08.2015
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lip 2015 Posty: 680
Wysłany: 2015-10-08, 10:13
Niech mnie ktoś oświeci, czy to normalne, bo ja się mocno zdziwiłam.
Kotka mojej babci w wieku 10+ ostatnio przeszła kastrację. Moja mama zawiozła kotkę do weta, gdzie powiedziano jej, żeby przyszła za jakąś godzinę odebrać zwierza. Odebrała, zawiozła do domu babci. Tam kot darł się cały czas i nie był w ogóle otumaniony.
Widziałam już kilka kotek po tym zabiegu i one leżały plackiem w posłaniu i generalnie były "nieczynne". Zawsze zawożone były rano, a odbieranie dopiero wieczorem.
Strasznie mnie to wszystko zaniepokoiło. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Bardzo proszę, niech mi ktoś wyjaśni, czy tak powinno być. Nie widziałam kici po zabiegu ani nie mam chwilowo takiej możliwości, bo moja babcia mieszka daleko, musiałabym przejechać pół Polski, żeby tam dotrzeć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum