Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 25 Lis 2014 Posty: 209 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-26, 14:00
Jak dzwoniłam 23 maja termin był na 1 czerwca. Mi mailem po przeczytaniu objawów proponowali konsultację w gabinecie neurologicznym na dziś na 13:00.
dr Wrzosek ma rezonans na miejscu? bo MRI to rezonans właśnie. Ja myślałam, że na rezonans wysyła do Niedzielskiego, tam gdzie leży Lawenda, bo innego nie ma we Wro.
Daj koniecznie znać kiedy jedziesz i zdaj relację z wizyty w wątku Beso.
Żeby nie było, że jest tylko smutno,
próba (zakończona niepowodzeniem) właściwego użycia przez Lawendzika stworzonej przeze mnie jaskini dla kota :
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 25 Lis 2014 Posty: 209 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-26, 19:49
Rokowanie z ostrożnego stało się złe.
nic się nie zmieniło w jej stanie.
wet mówi, że płynu mózgowo-rdzeniowego może być za mało do badania.
ja nie wiem.
Siedzę i ryczę.
Co jeszcze można zrobić? wet mówi, że kazdego dnia obumierają komórki mózgowe.
może powinnam nalegac, zeby spróbowali pobrać płyn? czy bedzie miała zbyt duze zmiany w mozgu już teraz?
_________________ – Chciałem powiedzieć (…) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
*Terry Pratchett, "Czarodzicielstwo"
kashucha, Do bani z sugestiami z "miau" - jesli masz mozliwosc to jedz do Wroclawia.zawsze rozmowa twarza w twarz jest inna niz Telefon/mail...a moze cos komus wpadnie do glowy... Sytuacja jest podbramkowa,ale moze da sie cos wymyslec - w koncu Ty doksztalcalas sie przez te pare tygodni jak wariat,a dla wetow Lawenda jest kotem jednym z wielu....mysle ze mozesz z nimi gadac jak prawie rowny z rownym..
A jesli chodzi o inna kwestie - Jinx byl pare razy operowany,dzialanie narkozy - ktorejs tam z rzedu - na mozg kociaka bylo przez weta tez wspomniane...odpowiedzialem " dopoki bede widzial ze maly chce zyc,ze walczy,ze zycie ma dla niego sens,to chocbym mial przez nastepne 10 lat wycierac za nim podloge,zrezygnowac z urlopu itp.,to zrobie to - wazne jest ze np. zje cos z apetytem,pomruczy na tapczanie...chocbym go za kazdym razem na ten tapczan podsadzac musial...w koncu kalekiego dziecka tez nie odsuniesz od siebie,a dla mnie Jinx to moje drugie dziecko".....moja TZ mowi ze ja tego kota balwochwalczo kocham, i chyba ma racje - w koncu spanie przez tydzien na macie na podlodze w przedpokoju wylozonym folia ze scewnikowanym kotem o czyms swiadczy...
kashucha, poki zycia poty nadzieji!!!a naryczec sie tez naryczalem... w koncu wszystko obraca sie ku dobremu...zyczymy Wam tego samego z calego serca !!!!!
Roman + Jinx
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 25 Lis 2014 Posty: 209 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-26, 20:59
vesela krava napisał/a:
:-(
A nie udalo sie z Dr Wrzoskiem?
U nich można przeprowadzić konsultację neurologiczną w ich gabinecie, nie zgodzili się pojechać do niej do kliniki Niedzielski. Cóż mi po tym, jak ona jest w takim stanie.
najgorsze, że nie czytał historii jej choroby żaden neurolog, z nikim chyba nie konsultowali, nie przeprowadzili diagnostyki różnicowej. bo kurde, chyba nie milion chorób wywołuje takie objawy a tylko kilka, może można metodą odrzucania czy prawdopodobieństwa jakieś wykluczyć, jakieś zostawić, cokolwiek wymyślić.
:(
myślałam o taurynie dożylnie, skoro działa jako neurotransmiter hamujący... Ale nie sądzę, by to wzięli pod rozwagę.
Jinx the Cat napisał/a:
Do bani z sugestiami z "miau" - jesli masz mozliwosc to jedz do Wroclawia.zawsze rozmowa twarza w twarz jest inna niz Telefon/mail...a moze cos komus wpadnie do glowy... Sytuacja jest podbramkowa,ale moze da sie cos wymyslec - w koncu Ty doksztalcalas sie przez te pare tygodni jak wariat,a dla wetow Lawenda jest kotem jednym z wielu....mysle ze mozesz z nimi gadac jak prawie rowny z rownym..
A jesli chodzi o inna kwestie - Jinx byl pare razy operowany,dzialanie narkozy - ktorejs tam z rzedu - na mozg kociaka bylo przez weta tez wspomniane...odpowiedzialem " dopoki bede widzial ze maly chce zyc,ze walczy,ze zycie ma dla niego sens,to chocbym mial przez nastepne 10 lat wycierac za nim podloge,zrezygnowac z urlopu itp.,to zrobie to
Ja nie wiem nawet czy ona by mnie poznała, bo mówią, że aby ją odwiedzić muszą ją znieczulić i ze szpitala mi nieprzytomną przynieść do gabinetu. Nie mogą mnie wpuścić do tego głupiego szpitala, nie mogę nawet sprawdzić czy ona wie co sie dzieje, czy mnie poznaje...
Wet mówi, że gdzieś musimy postawić granicę, by jej nie męczyć, gdy już nie ma sensu ale ja nie jestem po studiach weterynaryjnych, nie wiem gdzie leży granica, a jak nie mogę zobaczyć kota to i tej granicy zobaczyć się nie da dla mnie.
_________________ – Chciałem powiedzieć (…) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
*Terry Pratchett, "Czarodzicielstwo"
kashucha, Dlaczego musza ja znieczulic????Przeciez to moze byc dodatkowe obciazenie dla mozgu!!!!Dlaczego nie moga Cie wpuscic do szpitala????Sprobuj - po mozliwej rozmowie tel. - czy jest mozliwosc-pomimo wszystko- konsultacji z dr. Wrzoskiem -jesli sie dodzwonisz to on moze stwierdzic czy ta akcja ma sens...w koncu on ma studia w zakresie neurochirurgii... A jesli chodzi o granice-Ty decydujesz,Ty masz prawo zobaczyc Twojego kota,bo Ty za to placisz...weci maja leczyc,moga sugerowac,ale decyzje sa Twoje!!!!Nie badz grzeczna-popyskuj!!! Czasem robi cuda...Ja tez bylem dlugo grzeczny,wierzylem wetom...a potem zaczalem drzec morde...w sposob w miare kulturalny,ale podzialalo!!!A Ty masz duzo wiadomosci fachowych,tak ze nie bedzie to jakas histeryczna wymiana zdan...
Powodzenia dziewczyny!!!!!
_________________ Koty to lepsi ludzie !
Ostatnio zmieniony przez Jinx the Cat 2015-05-26, 22:03, w całości zmieniany 1 raz
Barfuje od: 10/2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 2 razy Dołączyła: 08 Gru 2011 Posty: 952 Skąd: Francja
Wysłany: 2015-05-26, 22:02
Chyba tez bym naciskala na konsultacje chocby telefoniczna z Dr Wrzoskiem, w koncu caly pakiet badan Lawenda ma zrobionych, niech powie chocby czy to leczenie idzie w dobrym kierunku. Czy na klinikach na Grunwaldzkim nie maja mozliwosci zatrzymania kota cala dobe jak u Niedzielskiego? Moze wtedy daloby sie ja jakos przeniesc?
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 25 Lis 2014 Posty: 209 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-27, 04:45
Dzwoniłam tam wlasnie, cały czas utrzymuje się oczopląs, od wczoraj nie było siku, co przy nawadnianiu może sugerować już problemy z nerkami. Pytałam wetkę z nocnej zmiany czy Lawenda jest świadoma, powiedziała, że raczej nie, bo reaguje agresją jak tylko ktoś zbliży się do boksu i jest to też autoagresja.
Oporządzę się tylko szybko i będę tam jechać z TŻ. Muszę porozmawiać w cztery oczy z kimś z dziennej zmiany, nocna wydaje mi sie mało kompetentna. Będę naciskać na konsultacje neuro, niech zadzwonią na wydział neuro uniwersytetu i niech im powiedzą jakie są REALNE szanse.
Będę żądać widzenia z moja kicią na przytomnie. Kluczowe tu jest czy jest świadoma. jeśli od czterech dni jest nieświadoma, nie pozna mnie w ogóle a leczenie nie przynosi skutku, to co wtedy??? :(
Ines, dziękuję, jedziemy samochodem.
Wydaje mi się, że na uniwerku nie mają szpitala. tam chyba prowadzą tylko konsultacje neuro, nie leczą. tak mi się wydaje. Będę się na pewno dowiadywać i przede wszystkim każę im, wetom z kliniki, zadzwonic na katedrę i skonsultować szanse oraz leczenie.
dziękuje Wam za wsparcie, ja się jeszcze nie poddaję!
_________________ – Chciałem powiedzieć (…) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
*Terry Pratchett, "Czarodzicielstwo"
Leczenie wymaga czasu, daj szansę. Mój kot po urazie głowy i kilku dniowej śpiączce był w stanie minimalnej świadomości, przyjmował pokarm przez rurkę i sikał pod siebie, zero kontaktu z otoczeniem, zero reakcji na bodźce. Chodziłam do niego do szpitala 2 razy dziennie by go trzymać na rękach i rozmawiać, gdy zaczął ruszać łapami w odruchach niekontrolowanych robiłam mu ćwiczenia i masaże. Po tygodniu wzięliśmy go do domu nie wiedząc czy odzyska sprawność, był na etapie karmienia strzykawką i sikania w pieluchy, w domu postęp był błyskawiczny. Ważne by sama przełykała i wypróżniała się, wtedy może będziesz mogła kontynuować leczenie w domu a reszta to czas. U nas nie było wiadomo czy będzie postęp, po prostu próbowaliśmy i czekaliśmy.
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 25 Lis 2014 Posty: 209 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-27, 10:25
Dojechalam.
Reaguje na mnie!!!
Glaszcze ja. Nakarmilam ja applawsem wziętym z domu, zjadła 1/3 puszki :)
Siku bylo w nocy.
Podobno dreszcze nieco opanowane. Nie jest gorzej. To byl blad ze jej nie mogłam zobaczyć.
Teraz 5 h kroplowka powolny wlew. O 18 badanie krwi. Sprawdzimy nerki.
Malga, masz 100% racji. Największe szanse ma w domu. Zorganizujemy to dzis lub jutro. Zalezy od wyników i czy dam radę zorganizować w Poznaniu weta najlepiej z pompa infuzyjna, na powolne kroplówki.
:)
_________________ – Chciałem powiedzieć (…) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
*Terry Pratchett, "Czarodzicielstwo"
Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 20 razy Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 3009 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-27, 10:30
kashucha trzymam za Lawendę kciuki i ślę jej pozytywną energię. Bądź, jak się da, upierdliwa, płacisz za walkę o kota, to wymagasz, żeby weci dołożyli wszelkiej możliwej mocy i walczyli o kota a nie zlewali Cię.
Trzymajcie się
właśnie przeczytałam ostatni wpis (przed moim)
wieści dające otuchę - Lawendo nie daj się, wszyscy tutaj trzymamy za Ciebie kciuki.
_________________ „Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.”
George Bernard Shaw
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2015-05-27, 10:58
kashucha, jak się cieszę! Cały czas kciuki trzymane, aż bolą
Jak oni wtedy mogli mówić, że mała nie jest świadoma, jak jest? tylko na podstawie agresji? A brali w ogóle pod uwagę, że kot boi się obcych, tęskni za właścicielem i dodatkowo przeraża go nowe miejsce? Och...
Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 25 Lis 2014 Posty: 209 Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-27, 13:08
Tak właśnie myślę, że na podstawie agresji określali jej świadomość. Mówiła ta najfajniejsza wetka (ktora nas przyjmowała-) ze trudno im bylo określić. Ona jedna chyba ma sentyment do Lawendy.
Fakt ze jak tylko slyszy jakies odgłosy zaraz oczy jej sie robią ogromne i sie rzuca. Przy mnie jest dużo spokojniejsza.
Wetka,inna, z ktora rozmawialam wczoraj przez telefon, przyszla sie wlasnie przywitać. Wczesniej jej nie znaliśmy na zywo. Nie podoba się nam,nie.
Nie wiem czy ta "nasza" poszla juz do domu, oby nie.
Zostalo półtorej godziny kroplowki.
Lawenda i ja ślicznie dziekujemy za dobre myśli i kciuki. Niesamowite wsparcie od Was dostajemy
_________________ – Chciałem powiedzieć (…) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
*Terry Pratchett, "Czarodzicielstwo"
Brak świadomości u kota to zwierzę jak lalka, zachowane są odruchy mimowolne jedynie, reagowanie na otoczenie to jak najbardziej świadomość. Możliwe, że będziesz ją uczyć życia na nowo, chodzenia, mycia się itp. U nas było łatwiej bo chłopak łapał zachowanie od innych kotów, robił to co one i tak się uczył. Bądź cierpliwa. Cieszę się, że mogłaś ją zobaczyć i ona w końcu jest z Tobą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum