Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-28, 19:41
Być może brat nie bez powodu przestał telefony odbierać...
Żal kocurzastych :(
I właściwie to szczęście dla Stefana że go na te działki wywiozła, skutkiem czego trafił do Ciebie.
Bo jakby jeszcze 2-3 dni poczekała, to pewnie już by nie musiała wywozić...:(
Barfuje od: 03.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 3 razy Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 663 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-05-28, 20:35
Dieselko, przeczytałam sobie rano jeszcze raz historię Stefana i Gustawa, bo mi coś nie pasowało... One u ciebie były tak zestresowane, przerażone, że nasunęło mi to myśl, że w tym lęku jest coś więcej niż zmiana otoczenia i choroba. I po twoim ostatnim poście widzę, że miałam rację. ONE SIĘ BOJĄ CZŁOWIEKA! Nie tyle Ciebie i zmiany miejsca, ale widzą w tobie dwunoga zdolnego do wyrządzenia krzywdy.
Tyle zła i dobra zarazem w tej historii... Człowiek skazujący kota na chorobę i niemal śmierć i człowiek poświęcający się dla ich ratowania.
Chapeau bas, Dieselko
garadiela
Barfuje od: niedawna
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 09 Sie 2012 Posty: 230 Skąd: czestochowa
Wysłany: 2014-05-28, 21:42
Dieselka napisał/a:
Blisko ale nie do końca :)......... Masakra ile sprzątania....
Nóż sie w kieszeni otwiera jak sie to czyta...Jak mozna
Nie skomentuje bo by polecialy brzydkie slowa ale te koty mialy szczescie ze trafily na Ciebie...Mimo ze moze jest Ci teraz ciezko-byla to jedyna sluszna decyzja jaka moglas podjac!
Brawo za uratowanie kociakow
Na pewno znajda swoich ludzi i to takich ktorzy je pokochaja...Żaluje ze moj dom nie jest z gumy bo sama bym zabrala ....
Ja zabralam pudla bo tez sie popsul...Ludzie sa poryci i tyle
Oby kociaczki doszly szybciutko do siebie i zapomnialy o tym piekle ktore przezyly....
Na Twoim miejscu porozmawiala bym tez z jej bratem zeby wiedzial co sie dzialo...
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2014-05-28, 21:47, w całości zmieniany 1 raz
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-05-29, 12:58
Dzisiaj zakończeniową rozmowę odbyłam. Tzn. mam kaca jak zaraza, niewyspana i po prostu jak znowu jej mądrości usłyszałam, to nie wytrzymałam.
Bo przecież pierwsze co, to było że znowu muszą za coś tam zapłacić i nie mają co jeść. No i że na szczęście rodzice przyjeżdżają i jedzenia troche przywiozą...bo...na tą klimę całą kase wydała....
Dlatego stwierdziłam, że nie chce mi się nawet gadać. Ale fakt obolałego kręgosłupa Stefana przeważył szale.
Jeszcze oburzenie, że jak ja moge mieć do niej pretensje. Czy ja nie widzę jak ona strasznie cierpi? Że ona na tabletkach uspokajających musi być bo jej teraz tak źle? I oj oj oj jaka ona strasznie biedna.
Miała jeszcze przyjść i dać kotom uspokajacza. Ale nie dałam rady. Jakoś sama muszę sobie poradzić. Nie chce jej ani w swoim domu, ani nigdzie widzieć.
Z bratem kontaktu nie mam. Ale brat to zupełnie inna bajka. Psychicznie inna bajka. On jest bardzo pracowitą osobą, odnoszącą sukcesy. To nie taki marazm, że wszystko jest złe, przeciwko, trudne i ogólnie absolutny dramat. Brat oczywiście też jest zły, bo poprosił mamę o pomoc przy dziecku (zamiast opiekunki) i przez to do niej zbyt często ona przychodzi. A ona woli z piwkiem czy trawą film obejrzeć...
[ Dodano: 2014-05-29, 13:11 ]
Koleżanka własnie napisała, że jej rodzice wieczorem przyjadą zabrać koty ;)
Po raz kolejny uważam, że takie osobniki powinno się sterylizować we wczesnym wieku......
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-29, 13:21
Diselko, weź rachunki na wszystkie zabiegi, wizyty, badania, leki, leki z apteki...na wszystko co do złotówki ci na kota wydałaś, za co fundacja płaciła.
To nieistotne, ze częściowo fundacja płaciła.
Skoro ktoś sie poczuwa być właścicielem tych kotów, to niech zapłaci za calutkie ich leczenie.
I jeszcze policz sobie stawkę za godzinę opieki nad nimi i też niech Ci zapłacą...a co. Znaleźli sobie frajera na kajak, co im kota wyleczył, a teraz go zabiorą?
Nie powiesz mi, że jej rodzice nie wiedzieli, co sie dzieje, jak koty sa traktowane, i że Stefan jest chory...skoro matka u niej "za często bywała".
Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39 Dołączyła: 29 Gru 2012 Posty: 1350 Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-05-29, 13:32
nie no co Wy :)
Przecież ja tu do domu nawet nikogo wpuszczać nie będę.
Gdyby nawet się upierała, to po prostu wezmę obdukcje od weta i zgłoszę na policję.
ale to wiecie.... to nie jest, że ona chce te koty. To jest popisówa urażonej dumy i praktykowanej martyrologii.
No i spora doza braku mózgu. Bo przecież "sama się zgodziłaś koty wziąć!" (oczywiście pomińmy fakt, że ja się na nic nie zgadzałam. Ja zażądałam odnalezienia tego kota, lub podania informacji, gdzie jest i przywiezienia go do mnie), więc ona pomogła kotom bo znalazła dla nich miejsce. Poza tym, ona ma inne priorytety. Dla niej człowiek jest ważniejszy niż kot. Chociaż ja pomimo szczerych chęci, nie jestem w stanie znaleźć zależności. Jak człowiekowi może pomóc katowanie kota?
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 796 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-29, 13:39
Ja myślę, że babka jest świetną manipulatorską.
Doskonale wie, co robi.
Zagrała na Twoich uczuciach, teraz gra na uczuciach rodziców, zapewne tak robiła przez cale życie i sie udawało, to niby czemu ma sie zmieniać.
Tak czytam, czytam i po prostu wierzyć mi się nie chce. Ten bolesny kręgosłup rozwalił mnie do reszty. Jakim człowiekiem trzeba być.. Przypuszczam, że koleżance na rękę było, że dzieci (dziewczynki!!) znalazły sposób na rozładowanie emocji. Absolutnie nie współczuję osobie, która potrafi przyglądać się cierpieniu zwierząt. Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znalazła. Na takie traktowanie słabszych od nas nie ma wpływu sytuacja, tylko to, jakim człowiekiem się jest.
Barfuje od: 18.10.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 14 Paź 2013 Posty: 813 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-30, 08:10
Niestety ludzie są różni. Sama mieszkałam kiedyś z dziewczyną, którą wzięła kota z ulicy, przez 2 miesiące go całowała i przytulała, po czym jej się znudził i zaczęła go bić, biedna kotka uciekała do mnie pod kołdrę, to i mi się dostawało. Całe szczęście udało mi się znaleźć jej dom 200km od tej szurniętej współlokatorki. Po czym sama zaczęłam szukać sobie innego lokum...
_________________
To jak traktujesz koty decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
garadiela
Barfuje od: niedawna
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 09 Sie 2012 Posty: 230 Skąd: czestochowa
Wysłany: 2014-05-30, 11:55
wiecie co...Wlos mi sie jezy na glowie jak cos takiego czytam
Dieselka masz jakies zrzeczenie sie kotow?
Zeby faktycznie do lba jej nie strzelilo ze ona po wyleczeniu te koty chce z powrotem...
Ludzie sa rozni,ja juz raz taka akcje mialam i teraz wszystko mam na papierze...Kazdy zwierz odebrany ma zwrzeczenie sie na pismie a byly wlasciciel jest informowany ze psa moze poogladac na starych fotach -tak jak napisalas...
Zastanawiam sie na jakie osoby ona wychowa te dzieci Bo piekny przyklad poki co im daja
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum