BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Kastracja/sterylizacja - badania, zabieg, narkoza
Autor Wiadomość
Manasalu 

Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 65
Wysłany: 2012-11-22, 18:13   

Właśnie przeczytałam ten wątek i bardzo mnie zasmucił. Gdybym kilka lat temu wiedziała to co teraz, to pewnie przedłużyłabym życie mojej poprzedniej koteczki. Okazuje się, że była klasycznym przypadkiem zniszczenia nerek podczas narkozy... A zabieg był w jednej z lepiej wyposażonych klinik w Krakowie.

Dzwoniłam też do mojej obecnej wetki zapytać czego używają i jak mój Marfi był znieczulany do kastracji. Niestety oczywiście domięśniowo. Podobno mają inną procedurę dla pacjentów z problemami nerkowymi, ale nie podała mi szczegółów.

Najgorsze jest, że w ŻADNYM gabinecie czy klinice nikt nigdy nie omawiał ze mną procedury narkozy i nie proponował alternatywnych środków.

W związku z tym chciałabym zapytać czy możecie polecić gdzieś w Krakowie bądź w okolicach gabinet/klinikę gdzie z powodzeniem stosowane są bezpieczne metody znieczulania?
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2012-11-23, 12:19   

Manasalu :-)

Ja też miałam rozmowę z wetem na temat narkozy do sterylizacji kota z SUK i powiedziano mi, że uszkodzenia nerek w narkozie następują w wyniku spadku ciśnienia w nerkach i dobrze by było nawodnić kota przed zabiegiem. W gabinecie założono mu wenflon i podano kroplówkę po narkozie. O ile dobrze zrozumiałam to kot miał narkozę dożylną i Diazepam zamiast "głupiego Jasia". Co do narkozy wziewnej, o której tez rozmawialiśmy to usłyszałam, że kota nie powinno się intubować bo niebezpieczeństwo uszkodzenia krtani i tchawicy (jatrogenne zwężenie tchawicy czy coś takiego) przy intubacji jest wysokie. Mogę zapytać o szczegóły jakbyś chciała.
 
 
Manasalu 

Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 65
Wysłany: 2012-11-23, 13:44   

Dzięki Shana, bardziej by mi zależało na znalezieniu kompetentnego weta, który się nie oburzy na dociekliwe pytania. Że o akceptacji Barfa nie wspomnę...
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2012-11-23, 19:02   

Wydaje mi się, że moi weci są nawet bardzo kompetentni, chodzę do nich już ponad 6 lat. Nie oburzyli się na dociekliwe pytania dali tylko dobre rady i nie są przeciwni Barfowi :-) nigdy też nie wciskali mi karmy urinary dla Młodego, na siłę. Może to tak chłodno zabrzmiało w moim poście ale nie miałam czasu się rozpisywać o szczegółach, ale wierz mi, dyskusja była owocna. Ja pytałam a oni odpowiadali, ja miałam wątpliwości oni je rozwiewali. Cóż jeszcze mogę powiedzieć.......... wierzę im, bo jak nie im to komu??
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2012-11-27, 12:25   

shana55 napisał/a:
Co do narkozy wziewnej, o której tez rozmawialiśmy to usłyszałam, że kota nie powinno się intubować bo niebezpieczeństwo uszkodzenia krtani i tchawicy (jatrogenne zwężenie tchawicy czy coś takiego) przy intubacji jest wysokie.

Ryzyko jest dokładnie takie samo jak u ludzi. Kwestią podstawową są umiejętności weterynarza oraz jakość posiadanego sprzętu. Być może weterynarz niepewny swych umiejętności boi się wykonywać intubację by nie uszkodzić kota (i dobrze, że tego nie robi!).
Może tu chodzić o dwie kwestie. Jedna jest zależna wyłącznie od wykonującego zabieg, a druga głównie od czasu trwania intubacji ale i umiejętności lekarza.
W pierwszym wypadku próby nieumiejętnego zaintubowania znieczulonego kota mogą skończyć się uszkodzeniem krtani. Dochodzi wówczas do tzw. skurczów jatrogennych krtani. Można temu jednak łatwo zapobiegać poprzez zastosowanie przed intubacją środka miejscowo znieczulającego.
W drugim przypadku chodzi o jatrogenne zwężenie tchawicy, które może wystąpić czasem wskutek bardzo długiej intubacji (np. pacjenci w śpiączce), której u kotów się nie stosuje lub wskutek wprowadzenia zbyt dużej ilości gazu do mankietu rurki intubacyjnej. Wówczas u kotów w okresie pooperacyjnym dochodzi do stopniowego nasilania się duszności.
Dlatego zabiegi w narkozie wziewnej muszą być wykonywane przez wysokowykwalifikowanych lekarzy przy pomocy wysokiej jakości sprzętu. Obydwie rzeczy są kosztowne i w małych zacofanych gabinecikach niedostępne.
Ryzyko związane z narkozą istnieje zawsze, ale właśnie dlatego, że najmniej jest go w przypadku narkozy wziewnej, stosuje się ją u ludzi. Odradzanie narkozy wziewnej u kotów dlatego, że istnieją opisane powyżej ryzyka i polecanie w zamian narkozy domięśniowej, którą potrafi podać każdy przeciętny znachor, niekoniecznie kształcony na studiach, jest bardzo nieodpowiedzialne, bo niesie za sobą znacznie więcej ryzyka dla zdrowia i życia kota.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2012-11-27, 13:00   

Masz racje Dagnes, że
"zabiegi w narkozie wziewnej muszą być wykonywane przez wysokowykwalifikowanych lekarzy przy pomocy wysokiej jakości sprzętu. Obydwie rzeczy są kosztowne i w małych zacofanych gabinecikach niedostępne."
Nie wiem tylko czemu uważasz, że jak już małe miasteczko i mały gabinet to wszystko jest zacofane ?? Czy w małym miasteczku nie mają prawa być wykształceni weci?? Perspektywa dla biedniejszych przerażająca.....
Ostatnio zmieniony przez shana55 2012-11-27, 14:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2012-11-27, 13:25   

Nie shano55, nie pisałam ani słowa o małych miasteczkach lecz o "małych zacofanych gabinecikach", których lokalizacja nie zależy ani od wielkości miasta, ani od kraju (co już wcześniej w tym wątku zaznaczałam).

Aby gabinet weterynaryjny nie był "mały i zacofany" muszą współistnieć jednocześnie wszystkie trzy czynniki: wysokowykwalifikowany personel w liczbie więcej niż 1 samotny weterynarz (pisałam wcześniej o ryzykach przeprowadzania zabiegów w pojedynkę), nowoczesny, wysokiej jakości sprzęt do narkoz oraz odpowiednie warunki lokalowe. Żaden z tych czynników nie jest zależny od wielkości miasta.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2012-11-27, 14:27   

A to przepraszam :kwiatek:

Zrozumiałam, że małe zacofane gabineciki są tylko na prowincji. W dużych miastach natomiast są duże kliniki, specjaliści i duże możliwości i oczywiście odpowiednie do tego ceny.
Cierpnie mi skóra na plecach jak pomyślę, że musiałabym (co nie daj Boże) skorzystać kiedyś z usług takiego profesjonalnego ośrodka...............
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2012-12-06, 09:35   

Wczoraj byłam w szpitalu, gdyż musiałam poddać się małemu zabiegowi w pełnej narkozie. Skłoniło mnie to do kolejnych przemyśleń na temat przewijający się przez niniejszy wątek.

shana55 napisał/a:
Cierpnie mi skóra na plecach jak pomyślę, że musiałabym (co nie daj Boże) skorzystać kiedyś z usług takiego profesjonalnego ośrodka...............

W zakresie "zwykłych" usług weterynaryjnych, przynajmniej u mnie, nie ma specjalnej różnicy w cenie pomiędzy nowoczesną kliniką a małym, jednoosobowym gabinetem znajdującym się nieopodal. Natomiast cena narkozy to zupełnie inna para kaloszy, gdyż w klinice płaci się za zupełnie inną narkozę i za inną jakość.

I szczerze powiedziawszy, to mi cierpnie skóra na myśl, że musiałabym poddać kota taniej narkozie w małym, jednoosobowym gabineciku. Wyobrażałam sobie wczoraj, że sama, z braku pieniędzy lub wiedzy, miałabym udać się do takiego gabineciku, znajdującego się np. w przerobionym mieszkaniu, suterenie lub przybudówce do czyjegoś domu. Tam lekarz podałby mi zastrzyk nasenny, którego dawki nie miałby możliwości dokładnie wyliczyć, a następnie bez bez żadnej asysty drugiego lekarza i anestezjologa oraz personelu pomocniczego otworzyłby mi brzuch. Chwilę po operacji, gdyby udało mu się zachować mnie przy życiu, półprzytomną, nie wybudzoną całkowicie z narkozy bo bez antidotum, oddałby mnie w ręce kogoś z rodziny, by ten zawiózł mnie do domu. Ze standardowym hasłem na odchodne: "gdyby coś się działo, to dzwonić".
Perspektywa tego typu jest tak przerażająca, że na pewno dobrowolnie nie poddałabym się zabiegowi w takim miejscu, w ten sposób i takiemu lekarzowi. Tymczasem w lecznicach dla zwierząt to nic dziwnego, ludzie przywykli. Może więc czas by zacząć zmieniać stereotypy i myśleć o zwierzętach, które bierze się pod opiekę w ten sam sposób w jaki myśli się o sobie samym i o bliskich ludziach? Uważam, że nie powinno się poddawać zwierząt procedurom medycznym o znacznie gorszym standardzie, czasem rodem ze średniowiecza, niż poddajemy samych siebie.

Odnośnie samej narkozy - miałam narkozę łączoną, wziewną z dożylną. Oczywiście byłam zaintubowana. Wybudzanie się z narkozy to był moment i w zasadzie od razu byłam w pełni przytomna, mogłam normalnie logicznie rozmawiać z lekarzami. Po intubacji miałam tylko lekką chrypkę przez kilka godzin, ale nic poza tym. Wybudzono mnie z narkozy dokładnie o godz. 9.20 rano (na ścianie tuż przede mną wisiał zegar), a o godz. 17.00 tego samego dnia wypisano ze szpitala i o 18.00 leżałam już w domu na swojej kanapie, wcinając kotleta. Pamiętam, jak bardzo dawno temu, "za komuny", gdy miałam jakieś 15-16 lat, wycinano mi wyrostek robaczkowy w szpitalu miejskim i jak straszne to było przeżycie - byłam cały dzień prawie nieprzytomna, wymiotowałam ze 100 razy, czułam się jakbym miała zaraz umrzeć, nie mogłam o własnych siłach wstać z łóżka przez kolejne 2 dni. A przecież procedura, której wtedy zostałam poddana i tak była o wiele lepsza i nowocześniejsza niż te, którym dziś poddaje się nasze koty. Miałam szczęście, że to przeżyłam i że operacja ta nie pozostawiła mi trwałych uszkodzeń, z wyjątkiem zrostów wewnętrznych. Niestety, wiele kotów nie ma tyle szczęścia....

W tym miejscu, ze względu na poruszane tematy kosztów nowoczesnych procedur medycznych, być może warto zasygnalizować też temat ubezpieczeń zdrowotnych dla zwierząt domowych. Tutaj, w Niemczech, podobnie jak w innych krajach zachodnich, ubezpieczenia te są bardzo popularne i pokrywają koszty zabiegu kastracji/sterylizacji, szczepień, odrobaczeń oraz badań profilaktycznych, jak i oczywiście wszelkich zabiegów i leczenia w razie konieczności. To jest inwestycja, którą warto ponieść jeśli nie ma się w domu sejfu pełnego sztabek złota. Wiem, że w Polsce także te ubezpieczenia są dostępne, choć w związku z bardzo małym zainteresowaniem nimi, zakres ubezpieczń jest skromniejszy i stawki wyższe. Ale jeśli znajdzie się więcej przezornych właścicieli zwierząt, to może i w Polsce wkrótce sytuacja na tym rynku się poprawi, a konkurencja zacznie wymuszać lepsze warunki dla czworonogów. W każdym razie, na pewno jest to wariant godzien rozważenia dla niektórych. Osobiście zachęcam do rozejrzenia się za najdogodniejszymi warunkami ubezpieczenia.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
zenia 
BARFny Hodowca


Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011
Posty: 1134
Wysłany: 2012-12-06, 17:26   

Cytat:
Odnośnie samej narkozy - miałam narkozę łączoną, wziewną z dożylną. Oczywiście byłam zaintubowana. Wybudzanie się z narkozy to był moment i w zasadzie od razu byłam w pełni przytomna, mogłam normalnie logicznie rozmawiać z lekarzami. Po intubacji miałam tylko lekką chrypkę przez kilka godzin, ale nic poza tym


tez mam porównanie u futer
jedna narkoza a druga
zupełnie inny komfort
zwierz juz przytomny i kontaktowy,zadnych wymiotów,wałęsania sie na lejących nogach przez dobe
wraca i jakby nigdy nic

co do ubezpieczeń zwierzęcych
niestety nic nie zapewniaja i nie gwarantują
sa chyba tylko zeby byc ,że są
juz wiele hodowców sie interesowało
w praktyce d....a


http://www.abaga.pl/syste...cztery_lapy.pdf
 
 
Skipper 
Ekspert


Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 31 Sie 2012
Posty: 2808
Wysłany: 2013-04-18, 19:35   PILNE ! Nie/typowe ? zachowanie kota po kastracji

Przed chwilą przywiozłam do domu Rico po kastracji. Nie było go w domu niecałe 4 godziny. Jak wyszedł z kontenerka Skipper potraktował go jako zupełnie obcego kota, syczy, fuczy i warczy na niego. Biedak się słania na nogach, boję się żeby Skipper mu krzywdy nie zrobił.
Zamknęłam Rico z powrotem w kontenerku - kontenerek cały az skacze bo kot się chce wydostac. Sądzę, że jak siedzi w kontenerku to dodatkowa frustracja dla niego.

Jak Skipper wrócił po kastracji Rico chodził za nim krok w krok, lizał go, podpierał i wspomagał na duchu jak tylko mógł. A tu co mu kumpel w zamian funduje ??? :evil:

Ktoś się zetknął z czymś takim ? Co robić w tej sytuacji ???

Rozumiem, że Rico może mieć trochę inny zapach, ale chyba nie na tyle, żeby go Skipper nie poznał. A Rico biedak jeszcze idzie do niego jak do najlepszego przyjaciela, a ten skunks niewdzięczny go goni :evil: A jeszcze 5 godzin temu szaleli razem po mieszkaniu :roll:

[ Komentarz dodany przez: Sandra: 2013-04-19, 09:11 ]
przeniesiono z OT tutaj gdzie były już takie klimaty
_________________
Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... :mrgreen: (Zhuangzi 庄子)
 
 
Tufitka 
Ekspert

Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 21 Sty 2013
Posty: 3009
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-04-18, 20:12   

Ja mam dwie kotki. Wet poradził, aby w tym samym czasie sterylizować, mniejszy stres. Po powrocie do domu na siebie syczały, fuczały. Dopiero po kilku dniach, jak nabrały "domowych" zapachów to im przeszło

tutaj podobna sytuacja.
http://forum.miau.pl/view...hp?f=1&t=107629
_________________
„Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.”
George Bernard Shaw
 
 
Dieselka 


Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39
Dołączyła: 29 Gru 2012
Posty: 1350
Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2013-04-18, 20:31   

ja mam świętą trójcę kocią + psa, do którego często był jakiś tymczas którego ciachałam na miejscu.

Ogólnie u mnie jest zasada że dzień zabiegu jest dniem świętości nieszczęśnika. Nie ma żadnego poznawania się z nim, oglądania czy spoufalania.

Bo:
Dla nieszczęśnika jest to bardzo stresowy czas. Narkoza jeszcze nim miota (niby przytomny ale taki deczko dziabnięty), jest zagubiony, nie bardzo kuma co się dzieje - nie potrzebne mu dodatkowe stresy.

Poza tym zwierz śmierdzi narkozą, wetem, operacją i własnym stresem + dziwnie się zachowuje. Dlatego inne zwierzaki mogą kiepsko na niego reagować.

Miałam dokładnie to samo - moje kocice też dziwnie na Małe reagowały, jak ją przyniosłam po zabiegu

aaaaa i mnie wet zawsze przestrzega, że drugiego dnia moze być gorzej. U mnie na szczęście zawsze jest lepiej, ale możliwość jest.
_________________
Paulinka i Dieselek
 
 
Terhie 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 25 Wrz 2011
Posty: 402
Wysłany: 2013-04-18, 20:53   

Dieselka napisał/a:
Poza tym zwierz śmierdzi narkozą, wetem, operacją i własnym stresem + dziwnie się zachowuje. Dlatego inne zwierzaki mogą kiepsko na niego reagować.

Zgadzam się, że zapach obcy, a przy tym złowrogi, więc reakcja jak na zagrożenie. Ja akurat nie izolowałam, następnego dnia było znacznie lepiej, na trzeci dzień wróciło do normy.
 
 
Skipper 
Ekspert


Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 31 Sie 2012
Posty: 2808
Wysłany: 2013-04-18, 21:07   

Ufff, pocieszyliście mnie trochę :->
Rico na razie wskoczył na pralkę :confused: wlazł do miski, która tam stała, zwinął się w kłębek i usnął.
Skipper chrapie na drapaku w pokoju, ale pół godziny temu chodził po całym mieszkaniu, rozglądał się (zaglądał nawet pod meble) i żałośnie miauczał :shock: Tak jakby czegoś szukał.

Tylko w kontekście tego co piszecie bardzo mnie dziwi w takim razie zachowanie Rico,bo jak Skipper wrócił na poczatku marca po kastracji - przecież jak tylko wylazł z kontenerka Rico opiekował się nim zupełnie jakby rozumiał, że coś jest z nim nie tak :roll: Ani razu nie fuknął, nie warknął, tylko przytulał się do niego i go wylizywał. Traktował go bardzo po przyjacielsku :love:
_________________
Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... :mrgreen: (Zhuangzi 庄子)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne