Barfuje od: 11.2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 6 razy Dołączyła: 06 Cze 2012 Posty: 356 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-04, 20:56
Absolutnie nie zamknę, a już miałam babeszjozę u jednej, jej brat miał dwie. Widziałam psa po boreliozie (a to praktycznie goły whippet! jak to dziadostwo się na nim uchowało??) i dziekuję, on wyszedł z tego chyba cudem, ale do końca życia będzie miał problemy.
Moje szare są duże, włochate i szare, znalezienie na nich wszystkich kleszczy jest niemożliwe.
Kupiłam na początek sezonu, czyli na wysyp substancje dodatkowe. Najbardziej podoba mi się Over Zoo "Bio repelent spray": w składzie ma naturalne olejki eteryczne (pomarańczowy, cytrynowy, geranium, drzewa herbacianego). Ma także odstraszać komary, które przenoszą tą cholerną dilofilarię (w Mazowieckim jest coraz więcej przypadków).
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4838
Wysłany: 2013-03-04, 21:01
Tilia napisał/a:
czy permetryna (Advantix, Ektopar, Preventic) czy inne tego typu środki nie są szkodliwe?
Każdy jest szkodliwy. Jeden bardziej, inny mniej lub inaczej. To przecież chemia, która ma zabijać żywe organizmy.
Poniżej link do broszury z zebranymi informacjami o permetrynie:
Niestety nie dam już rady potłumaczyć z angielskiego.
Rozumiem, że w przypadku psów problem jest poważny i środki anty-kleszczowe często sa niezbędne. Ja jestem zdecydowanie przeciwna podawaniu tego typu środków kotom, co do psów - to zależy od sytuacji oczywiście. Czy ktoś z Was próbował rozpoznawać temat alternatywnych preparatów dla psów produkowanych na bazie naturalnych substancji? Takich, które są skuteczne?
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2013-03-04, 21:04
Tak. Nie działają ani na mnie ani na psie. Za to zapach ciągnie się za nami koszmarny i trudno zmywalny. Dodatkowo problemem jest u nas fakt, że Brutsu jest maniakalnym pływakiem. Znajdzie wodę na pustyni. To dzięki naszym psom znamy w Choszczówce mnóstwo stawików i bajorek leśnych o których bladego pojęcia nie mają tubylcy
Barfuje od: 11.2008
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 6 razy Dołączyła: 06 Cze 2012 Posty: 356 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-04, 21:08
Moje pytanie było niestety retoryczne. Niedawno znajoma wrzucała link dot. badań nad kancerogennością preparatów antykleszczowych, niestety zgubiłam tego linka, poszukam. Niestety nie znalazłam nic alternatywnego co by mnie przekonało (jako jedyny środek).
Cóż, w mazowieckim kleszczy jest masa, szczególnie wiosną. Moje psy potrafią przynosić po kilkadziesiąt (!!) łażących kleszczy z niektórych spacerów. Babeszjoza jest w lecznicach na porządku dziennym, więc często nie czeka się nawet na wyniki krwi tylko rutynowo podaje Imizol.
Moje koty na szczęście nie wychodzą, więc niczym ich nie traktuję, za to wolałabym nie lać psów niczym ewidentnie trującym dla kotów.
Barfuje od: 4 lat
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 11 Lip 2012 Posty: 189
Wysłany: 2013-03-05, 01:47
Powiem tak: u nas jeszcze nie ma tragedii. W Czechach jest. Pies moich dobrych znajomych (mieszkają w Pradze) złapał kleszcza i (babeszjozę przy okazji) pod koniec stycznia!
Ja regularnie zabezpieczam swoje psy (cały rok noszą obroże, dodatkowo przed wyjazdem na zawody - zazwyczaj Czechy i Białystok - podaję krople), ale po tym jak zachorował Nero od moich czeskich znajomych, delikatnie mówiąc, się obsr*łam... tym bardziej że jakieś 2 tygodnie po Nero kolejny pies od moich kolejnych czeskich przyjaciół tez wylądował w klinice z diagnozą: babeszjoza.
W każdym razie już postanowiłam: przed majowym wyjazdem do Krivonoski ładuję wszystkim swoim psom zapobiegawczo Imizol w iniekcji. Tak, wiem, chemia, leki itp... ale sorry, wolę im jednorazowo załadować silnie działającą chemię, niż potem leczyć babeszjozę.
Mam od czerwca kotkę(obecnie 5 m-cy), i w sumie od czerwca borykamy się z pchłami.
Pchły na 100% przytargała moja jamniczka,która co jakiś czas jest odpchlana kroplami aplikowanymi w kark.
Kotka od razu załapała więc byliśmy u weta,została spryskana,pchły nie zniknęły.
Kolejny raz w sierpniu kotka znowu była spryskana u weta a pies krople w kark - pchły nie zniknęły.
Na początku września po raz kolejny kotce zostało zaaplikowane odpchlanie ale w kark (Frontline Combo).
Kot był bardzo pobudzony bo pchły ją gryzły,ale znajdowałam i martwe więc wyglądało że działa.
Na dzień dzisiejszy pchły jak były tak są i mam wrażenie że nie znikają(dużo młodych),kot się wiecznie drapie i liże.
Najgorsze w tym wszystkim jest to,że najstarsza córka jest gryziona przez te pchły,boję się że namnoży się ich tyle że nie damy sobie rady w tradycyjny sposób -że trzeba będzie do domu wzywać faceta od dezynsekcji(tego od insektów).
Jak przeglądam psa to na niej nic nie ma,ale jak przeglądam kota to mam wrażenie, że wszystkie z okolicy są na niej :(
Pomocy...co mogę zrobić by pozbyć się pcheł z kota i z domu (ponoć 80% pcheł jest po za żywicielem a tylko 20% na psie,kocie)
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2013-09-16, 13:40
Ja u swojego pozbyłam się pcheł lawendą i cytryną. Namoczyłam na noc, rano popsikałam i wyszłam na dwór, żeby tam z psa uciekały a nie w domu (bo wtedy bez sensu). Tego samego specyfiku używam jako odstraszacza na kleszcze. Działa
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2013-09-16, 13:43
Oprócz zwierząt musisz odpchlić także środowisko w którym zwirzaki żyją czyli mieszkanie a legowiska najlepiej wywalić. Do tego są dostępne w sklepach netowych odpowiednie środki - nie pamiętam nazw.
Nie wiem czy u kotów można stosowac advocata ale to jest chyba dobry środek... poza tym kąpiele regularnie co parę dni w szamponie przeciwpchelnym powinny załatwić sprawę
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 19 Sty 2012 Posty: 2612
Wysłany: 2013-09-16, 14:07
w sklepach weterynaryjnych, zoologicznych. domestos to nie jest dobry środek, raid też nie zadziała. Poszukaj w sklepach zoologicznych środków dezynfekcyjnych w dziale przecipasożytniczym
Ja u swojego pozbyłam się pcheł lawendą i cytryną. Namoczyłam na noc, rano popsikałam i wyszłam na dwór, żeby tam z psa uciekały a nie w domu (bo wtedy bez sensu). Tego samego specyfiku używam jako odstraszacza na kleszcze. Działa
Przepraszam, ale nie wiem jak połączyć oba posty
Poproszę o przepis,ile lawendy i jakiej i ile cytryny.
Mogę to zastosować jedynie na psie,bo kot nie wychodzi na dwór w ogóle.
Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 11 razy Dołączyła: 01 Sie 2012 Posty: 4452 Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2013-09-16, 14:14
Na oko Ja chyba dałam łyżeczkę suszonych kwiatów lawendy i plasterek zwykłej cytryny (ze skórką). Załałam dobrze ciepłą wodą i zostawiłąm na noc.
A z tym pozbywaniem się na kocie to w taim razie musiałabyć użyć czegoś co zabija a nie odstrasza. Bo odstraszanie pcheł w domu nie ma sensu. Zeskoczą na dywany, meble itd i problem nadal jest. Na te wszystkie chemikalia i obroże z chemikaliami radzę uważać. Sporo ostatnio się naczytałam o potwornych reakcjach skórnych a nawet o zatruciach zwierzaków. Nie wspomnę już o tym, że sami my i nasze dzieci tego dotykają
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum