Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 34 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-12-09, 10:33
Zależy jeszcze co to znaczy: tyją? Bo ludzie często mylą faktyczne tycie z przybieraniem na wadze. Bo fakt, że na paleo człowiek robi się cięższy jeśli chodzi o kg, albo tych kg nie traci. Ale sylwetka mimo tego robi się szczupła.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4838
Wysłany: 2014-12-09, 11:25
Lena06 napisał/a:
czy jest możliwość określenia ilości tłuszczu, którą powinno się zjadać, aby z kolei nie przytyć, a wręcz przeciwnie - schudnąć?
Jeśli nie będziesz jadła węglowodanów, to nawet zjadając kilogram tłuszczu dziennie nie przytyjesz (nadmiar tłuszczu będzie wówczas wydalany z moczem pod postacią związków ketonowych; nie mówię oczywiście, że to zdrowe, ani że będziesz się przy tym dobrze czuła). To, co napędza tycie to węglowodany, które podnoszą poziom insuliny, która umożliwia gromadzenie tłuszczu. Bez węglowodanów trudno jest człowiekowi przytyć (nie jest w stanie, w przeciwieństwie do kotów, przy pomocy glukoneogenezy wyprodukować naprawdę dużej ilości glukozy). Podstawa zatem to ograniczenie węglowodanów do niezbędnego minimum, które u różnych ludzi może wynosić od 30g do 70g, a przy bardzo dużej aktywności fizycznej więcej. Odnośnie ilości tłuszczu, to musisz zjadać go według smaku, tyle ile twój organizm będzie potrzebował, choć jeśli chcesz schudnąć, to początkowo powinnaś jeść go mniej. Obserwuj się i słuchaj organizmu, patrz na wagę, a będzie dobrze.
Lena06 napisał/a:
wchodząc na fora (przynajmniej polskie), poświęcone diecie typu Paleo i odchudzaniu dużo wpisów jest o tym, że chcąc nie chcąc ludzie tyją...
To, co dziewczyny wyżej napisały to jedna ważna kwestia, a druga to konieczność dowiedzenia się, jak naprawdę ta dieta paleo wyglądała u osób, które faktycznie przytyły (nie w mięśniach lecz w tłuszczu). Jest wielu takich, którzy twierdzą, że są na diecie niskowęglowodanowej bo zjadają 150g węglowodanów dziennie (prowadząc przy tym siedzący tryb życia), a spotkałam się też i z takimi, co twierdzili, że są na paleo jedząc kasze i górę bananów.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Nazar
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 38 Dołączył: 23 Paź 2014 Posty: 172 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-12-09, 12:08
Sojuz napisał/a:
Dziś zjadłem gotowanego łososia z olejem Lunderland. Mało smaczne danie
(...) Danie smakowało okropnie , choć nie zniechęca mnie to do eksperymentowania.
Moje podejście do gotowanego łososia było trochę inne, ale efekt dokładnie taki sam Ja niestety nie byłem w stanie dokończyć mojego "dania"
Ines napisał/a:
Jak męczyć? Surowe jest pyszne. A skropione cytryną, przyprawione solą, ewentualnie jakiś ziołem... pychota choć o węglach - fakt - zapomnieć trudno...
Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011 Posty: 1134
Wysłany: 2014-12-09, 17:53
dagnes napisał/a:
zenia, zjadaj po obfitym posiłku białkowo-tłuszczowym (tak po ok. godzinie - półtorej) porcję słodkich owoców. Wówczas podniesie Ci się znacznie poziom insuliny, która spowoduje, że białko i tłuszcz będą się ładnie wbudowywały w mięśnie i tkankę tłuszczową.
Oczywiście najlepszym sposobem na szybkie przytycie jest zjadanie posiłków składających się z tłuszczu i skrobii (np. ziemniaczki z masełkiem ) bo one dają "najlepszy" efekt zwielokrotnionego wyrzutu insuliny (tłuszcz i glukoza docierają jednocześnie do krwiobiegu i konkurują ze sobą - tłuszcz jest wykorzystywany jako materiał energetyczny w ilości zaspokajającej potrzyby w danej chwili i brakuje już "miejsca" w komórkach na glukozę, której poziom mocno rośnie i wymaga interwencji ze strony trzustki w celu przerobienia jej na tkankę tłuszczową; jeśli tłuszczu zje się odpowiednio dużo, to nadmiar również ładnie się odłoży).
Rozumiem jednak, że twoim celem nie jest nazbieranie samej tkanki tłuszczowej lecz przytycie na masie mięśniowej (wiadomo, nieco tłuszczyku też trzeba mieć). Dlatego musisz zjadać wraz z tłuszczem sporo białka, a potem "rozruszać" trzustkę cukrem.
Cytat:
porcję słodkich owoców
kurcze,nie przepadam za owocami ale zmusze się
co do tłuszczu ,to chciałabym jednak ciut tej tkanki tłuszczowej pod skórą,bo teraz tylko kości i skóra
ale tylko ciut żeby skóra była taka tłuściejsza,grubsza
na razie wrzucę w życie Twoje zalecenia,od jutra
dzieki
Barfuje od: 09.2012 Pomógł: 10 razy Wiek: 30 Dołączył: 06 Sie 2012 Posty: 1432 Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-12-09, 18:45
Ines napisał/a:
Sojuz, polecam łososia na surowo.
To, to wiem. Podkradłem kilka kęsów Perełce Wyborne, tłuste mięsko.
Obecnie wprowadziłem sobie fazę detoksykacji, bez jakiejś wielkiej zmiany żywienia. Jem to co zwykle, tylko składniki są wyższej jakości i mniej przerobione. Przyznam, że pociąg do węgli zmalał prawie do zera, mimo lekkiej leptynooporności. Gdy czuję głód staram się go ignorować, ale po czasie staje się nieznośny. Dziś przykładowo nie jadłem śniadania, bo nie czułem się głodny. Nie jem na siłę, tylko gdy odczuwam głód. Na przykład w pracy na szybko do picia mleko i troszkę ryżu. Trzeba uważać, by nie przekroczyć 70g dziennie, choć sam spożywam maksymalnie 50g. Uwielbiałem czipsy, teraz patrzę na nie z lekkim obrzydzeniem. Chyba zaczęło działać Dodam też, że faza detoksykacji jest korzystna dla portfela - średnio na jedzenie wydaję ok. 15zł dziennie. Teraz jest szał na pistacje, bo taką miałem potrzebę
Postaram się także prowadzić jakiś dzienniczek. Jako, że idę na całość, to planuję jeść pełny barf. Jednak na razie jest to może... 1%
_________________ Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2014-12-09, 19:03
ja się ciągle zastanawiam o co chodzi z tym gotowanym łososiem? to jakaś kara?
przecież łososia można zrobić na smacznie: udusić, zrobić z piekarnika, na parze, usmażyć, ale żeby gotować??
Barfuje od: 09.2012 Pomógł: 10 razy Wiek: 30 Dołączył: 06 Sie 2012 Posty: 1432 Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-12-09, 19:15
To był łosoś z puszki w sosie (a właściwie zalany tylko wodą) własnym. Szału nie ma, ale talerz wylizałem Zauważyłem też, że olej Lunderland pachnie praktycznie identycznie jak ten łosoś z puszki. To tylko własne odczucia, ale chyba to nie jest taki dobry olej jak z początku myślałem.
_________________ Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2014-12-09, 19:22
Ja bym nigdy nie zjadła ryby z marketu na surowo choćby mi dopłacali. Sushi uwielbiam, ale chodzę tylko do sprawdzonych knajp. Dostawy łososi na Polskę są raz w tygodniu. Jeśli ktoś twierdzi, że dostaje codziennie świeże ryby, to te ryby po prostu leżą u importera w lodówce
Świeżą rybę poznaje się po skrzelach, im jaśniejsze tym świeższa ryba. Mięso powinno być sprężyste i zwarte.
Sushi z marketu też bym nie zjadła; kiedyś w Biedronce było, wyglądało przeokrutnie
Musiało im jednak schodzić, bo za jakiś czas pojawiło się ponownie...
Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 06 Lis 2012 Posty: 1419 Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2014-12-09, 21:03
A czym się różni ryba z marketu od tej ze sprawdzonej knajpy ? O ile gdzieś blisko morza (jeśli mowa o morskich rybach) to jeszcze istnieje szansa (choć marna), że dobra knajpa ma świeższą rybę niż hipermarket to u mnie w Lublinie na bank nie ma takiej opcji. A większość ryb sprzedawanych w hipermarketach jako świeże jest tak naprawdę rozmrażana (przynajmniej w L'eclercu i Tesco tak jest). Więc te ryby to u importera to raczej w zamrażarkach leżą nie w lodówkach. Ja mimo to czasem jadam je na surowo. Jak mi coś w wyglądzie albo smaku nie całkiem pasuje to wtedy wrzucam na patelnię i jak do tej pory się nie strułam żadną rybką i żyję )
A sushi z marketu (Alma) raz mi się zdarzyło PRAWIE kupić - na szczęście w porę się zorientowałam, że paczuszka miała przebitą datę ważności i to aż trzykrotnie bleeee..., więc jak się pojawiło ponownie to niekoniecznie oznacza, że im schodziło może tylko zawinęli żeby datę poprawić tak jak w Almie.
apple Pomogła: 2 razy Dołączyła: 24 Lip 2013 Posty: 433 Skąd: warszawa
Wysłany: 2014-12-09, 21:15
dagnes napisał/a:
zenia, zjadaj po obfitym posiłku białkowo-tłuszczowym (tak po ok. godzinie - półtorej) porcję słodkich owoców. Wówczas podniesie Ci się znacznie poziom insuliny, która spowoduje, że białko i tłuszcz będą się ładnie wbudowywały w mięśnie i tkankę tłuszczową.
To ja już wiem, dlaczego moje "oponki brzuszne" jak się zasiedziały, tak siedzą
Uwielbiam owoce, obżeram się nimi, szczególnie po obfitym śniadaniu i obiedzie, mój organizm ma taką potrzebę…
Nie jest to niestety mój jedyny grzech żywieniowy, ale widzę, że warto byłoby to zmienić.
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2014-12-09, 21:30
Różni się tym, że w sprawdzonej knajpie nikt mi nie będzie wmawiał, że to świeżutka dzisiejsza rybka Ryby zazwyczaj przychodzą raz w tygodniu i są od razu filetowane i zamrażane.
Czasami wystarczy spojrzeć na oczy, by wiedzieć, że ryba już leży ileś tam dni. Niektóre ryby są mrożone ale nie wszystkie. Sporo jednak przywożona jest na lodzie.
Ja się jeszcze rybą nie zatrułam, ale koleżanka miała mniej szczęścia i kilka razy jej się udało jedząc sushi.
Verano [Usunięty]
Wysłany: 2014-12-09, 21:42
Problem chyba w tym jak zajrzeć filetowi w oczy, że o skrzelach nie wspomnę...
Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1216 Skąd: UK
Wysłany: 2014-12-09, 22:01
Tym bardziej nie jadłabym surowego fileta, bo nie wiadomo ile on leży
Ryba do sushi powinna być świeżutka.
Nie wiem może to ja jestem jakaś dziwna, ale nie lubię takiego ryzyka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum