Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4838
Wysłany: 2014-03-23, 22:39
Ines napisał/a:
Jeśli już w okresie przejściowym chcę użyć jakiegoś "zapychacza", to najlepsza będzie kasza jaglana lub gryczana (niepalona). Zgadza się?
Zgadza się, bo nie mają tego glutenu, co zboża. Oczywiście wszystko w rozsądnych ilościach .
Ines napisał/a:
Lepiej jeść owoce niż warzywa, a warzywa tylko wybrane i to najlepiej te, które można bez problemu jeść bez obróbki termicznej. Zgadza się?
Jedno i drugie jeść można, najważniejsze by były to rośliny jako tako ekologiczne, no i też trzeba wiedzieć ile czego zjeść. Bo jak komuś przyjdzie chętka by się docukrzyć i zje na jedno posiedzenie kilka bananów, to już nie będzie dobrze. Za to np. owoców leśnych można jeść sporo, one mają mało węglowodanów i dużo ważnych "dobroci". Z tymi warzywami to też nie należy tak restrykcyjnie patrzeć, zwłaszcza że wiele części jadalnych roślin zwanych warzywami faktycznie jest owocami (pomidor, ogórek, dynia, cukinia, papryka, kabaczek i pewnie jeszcze inne, które mi na szybko do głowy nie przychodzą) albo kwiatami (kalafior, brokuł, karczoch, wiele przypraw to kwiaty).
Ale na pewno należy jeść wszystko co możliwe na surowo. Pamiętając o porządnym pogryzieniu na miazgę tego, co trzeba .
Ines napisał/a:
Co z kawą...?
A to jest większy temat .
Postanowiłam go kiedyś zgłębić, bo trudno mi było zrezygnować z jednej małej kawki o poranku ze względu na od zawsze posiadane niskie ciśnienie. Nigdy nie piłam kawy hektolitrami i była mi potrzebna tylko ta jedna poranna, czasem zdarzało mi się po południu jeszcze jedną wypić ale rzadko.
No więc okazuje się, że z tą kawą to różnie jest i może szkodzić ale nie musi. Znaczy: nie każda kawa szkodzi, nie każda tak samo, no i oczywista jest kwestia ilości wypijanych. Znaczenie mają 3 sprawy:
- gatunek i jakość kawy
- sposób palenia
-sposób parzenia
Gatunek kawy.
To jest sprawa najprostsza, bo istnieją tylko dwa gatunki: arabica i robusta. Arabica jest łagodniejsza w smaku, delikatniejsza, ma mniej kofeiny i mniej substancji drażniących niż robusta. Ale jest trudniejsza w uprawie, wymaga lepszych warunków glebowych i udaje się tylko na odpowiedniej wysokości n.p.m. Jest więc również droższa. Dla żołądka zdecydowanie łagodniejsza jest arabica. W handlu najczęściej spotyka się mieszanki tych dwóch gatunków, ale są i takie, które zawierają 100% arabiki. Tyle, że dostępne w handlu kawy nie nadają się do spożycia. I nie chodzi tylko o kawy na półkach Lidla itp. ale chodzi o jakąkolwiek kawę dostępną dla tzw. masowego klienta, bez względu na to jak wysoko oceniana jest powszechnie marka. O tym dalej.
Jakość kawy.
To jest trudniejsza sprawa, bo nie jesteśmy w stanie w żaden sposób dowiedzieć się, skąd pochodziły i jaką jakość miały ziarna, z których zrobiono kawę oferowaną w sklepach. Wiadomo jednak, że wszystkie wielkie firmy kawowe sprowadzają kawę najgorszej jakości w tysiącach ton, magazynowaną w skrajnie złych warunkach. Musimy zatem szukać takiego producenta, który udostępnia informacje o tym skąd dokładnie pochodzi jego kawa (konkretne miejsce na Ziemi, partia, data zbiorów, sposób pakowania, transportu i dalszej obróbki, o którym za chwilę).
Oczywistym jest też, że piszę wyłącznie o kawie w ziarnach, bo kawą nie jest tzw. rozpuszczalna. To już najgorsze z najgorszych produktów chemicznych, robionych z najpodlejszego ziarna.
Sposób palenia.
To już temat rzeka i mój ulubiony. Postaram się więc w telegraficznym skrócie. Wszystkie kawy dostępne masowo w handlu są spalane, a nie palone. W przemysłowych palarniach kawę pali się w ogromnych piecach, do których wchodzi jednorazowo tona lub więcej i pali się ją w temperaturze 350-450° przez parę minut (2-4). W ten sposób osiąga się szybki i masowy efekt przy niskich kosztach ale kawa jest spalona. W związku z tym zawiera dużo produktów reakcji Maillarda, które są trujące i rakotwórcze oraz potrafi mocno podrażniać cały przewód pokarmowy. W przeciwieństwie do przemysłowego palenia, małe, lokalne, rodzinne palarnie kawy, najczęściej z bardzo długą tradycją (sięgającą nawet do XIX wieku i wcześniej) wypalają kawę małymi porcjami w specjalnych piecach bębnowych w temperaturze ok. 150-180°. Proces takiego wypalania trwa 15-20 minut i dzieli sie na kilka etapów, w czasie których zmienia się temperaturę, następują kolejne pęknięcia ziaren itd. Aby się za bardzo nie rozpisywać, napiszę jedynie, że takim procesem wypalania steruje ręcznie mistrz całego procesu, który jest największym skarbem każdej małej palarni. Od ustawienia temperatur i poszczególnych czasów, odpowiedniego mieszania i ekspozycji ziaren na ciepło zależy ostatczny efekt. Każda tego typu palarnia ma swoje mieszanki oraz czyste gatunkowo kawy, których tajemnica wypalania jest rodzinną tajemnicą. Ziarna w ten sposób wypalone wyglądają inaczej niż te kupowane w sklepie, są znacznie jaśniejsze, a zapach i aromat też nieporównywalny. Gdy rozpoznawałam temat i sprawdzałam zawartość produktów reakcji Maillarda, to w interesujących mnie kawach badania ich nie wykazywały. Większość ludzi, którzy kiedykolwiek mieli jakieś problemy żołądkowe po spożyciu kawy zwykle nie doświadcza żadnych po spożyciu kawy odpowiednio zaparzonej przy użyciu ziaren wypalonych w piecu bębnowym. Oczywiście tu też są różnice, bo w zalezności od przeznaczenia oraz gustów klientów kawa może być mocniej lub słabiej wypalona w tym systemie. Ja wybieram bardzo jasno wypalaną kawę, która jest niezwykle łagodna. Zainteresowani głębiej tematem muszą poszperać po więcej informacji, bo ja tylko nadaję temat .
Sposób parzenia.
To kolejny temat rzeka, więc jedynie w skrócie. Ziarna muszą być bezpośrednio przed parzeniem świeżo zmielone, bo im dłużej są przechowywane zmielone to nie tylko aromat się ulatnia ale kawa zwyczajnie się psuje. Pewnie niewielu wie, że ziarna kawy zawierają tłuszcze, które łatwo jełczeją oraz inne substancje, które się utleniają, gniją lub pleśnieją (w tym aminokwasy i węglowodany). Dlatego kupowanie kawy już zmielonej jest złym pomysłem, zwłaszcza tej w supermarkecie.
Mielimy w młynku żarnowym oczywiście.
Najgorszy sposób parzenia kawy to tzw. plujka ponieważ im dłużej kawa poddana jest procesowai parzenia i w im wyższej temperaturze, tym więcej szkodliwych substancji się z niej wydziela. Nawet najlepsze ziarno najlepiej wypalone, gdy zostanie zalane wrzątkiem w szklance będzie truło nieco tylko mniej niż kawa z supermarketu. Aby uzyskać optymalny efekt smakowy i zdrowotny kawy, należy parzyć ją np. ciśnieniowo przez ok. 25 sekund w temperaturze ok. 80-84° (istnieje kilka innych dobrych sposobów ale ten jest najpopularniejszy). Przy dłuższym parzeniu i/lub wyższej temperaturze ziarno kawy wydziela kwaśne/gorzkie substancje mniej lub bardziej szkodliwe.
To, co dostajemy ostatecznie w filiżance jest łącznym efektem gatunku, jakości, świeżości, sposobu palenia i stopnia zmielenia ziarna, ilości kawy użytej do parzenia kawy, ilości, jakości i temperatury wody, czasu parzenia. Cena ekspresu do kawy nie ma tu znaczenia . Jak ktoś wie jak, to uzyska super efekt w maszynce za 300 zł, a jak ktoś nie wie jak, to uzyska koszmarną breję w ekspresie za 10.000 zł. Max. 10% efektu w filiżance zależy od sprzętu, natomiast co najmniej 90% od ziaren kawy i operatora.
I tym właśnie sposobem odkryłam w mojej okolicy małą palarnię kawy z tradycjami, w której zaopatruję się w doskonałej jakości ziarno, palone kilka-kilkanaście dni przed zakupem. Wszystko oczywiście po to by wypić codziennie jedną dobrą kawę o poranku . Postanowiłam, że jakiś jeden nałóg muszę sobie zostawić, żeby nie umrzeć zbyt zdrowa . A serio - wyszło mi, że taka kawa nie zaszkodzi .
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 34 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-03-23, 22:58
Ja jednak nie lubię kawy AŻ TAK a miejsce na ten jeden jedyny niezdrowy nałóg mam już zajęte. Muszę sobie tylko znaleźć jakiś sprytny sposób, żeby się od kawy odzwyczaić.
Co do kaszy, owoców i warzyw to żeby nie przesadzić stosuję Jednostki Chlebowe, chociaż i tak wydaje mi się, że 6 jednostek dziennie to straszliwie dużo. Może jednak nie jestem aż tak beznadziejnym węglowodanoholikiem, jak mi się wydawało.
Bardzo bym chciała zacząć jeść podroby, ale chociaż nawet mi smakują, to obrzydza mnie ich konsystencja, nawet po zmieleniu mają jakąś taką fakturę, że mam odruch wymiotny próbuję się przemóc - po to potrzebuję jakiegoś zapychadła. Zrobiłam sobie dzisiaj taką niby kaszankę z kaszą jaglnianą. Nie dałam jej jakoś bardzo dużo, ale jednak odczuwam negatywnie ten dodatek węglowodanów w diecie, podzieliłam więc swój wytwór na małe porcje i będę jadła po trochę co kilka dni, może się mój gębofon przyzwyczai do podrobów.
Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011 Posty: 1134
Wysłany: 2014-03-24, 09:15
a ja niestety z kawy nie zrezygnuję
kupuje w ziarnie i sama mielę,ew dodaje poł na poł zieloną
ale lubie kawę 3 x dziennie niestety nie poradze nic
to mój jedyny nałóg
Barfuje od: 09.2012 Pomógł: 10 razy Wiek: 30 Dołączył: 06 Sie 2012 Posty: 1432 Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-04-04, 07:29
Herbata i kawa wystąpiły tu zbyt ogólnie. Mamy na myśli (tzn. ja na pewno ) wszystko, co jest przetworzone przemysłowo. To, co przetworzone jest nie do przyjęcia dla zdrowia, szczęścia i długowieczności Jeżeli miałbyś najlepiej surowe ziarna kakaowca, to czemu by nie zrobić sobie kakao. Tak samo jest z herbatą. Własny susz będzie się nadawał. Tylko należy pamiętać aby nie traktować tego wrzątkiem, ale bardzo gorącą wodą (max. 80 st. C). Taka jest moja opinia.
_________________ Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
bura4
Barfuje od: 1998
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 18 Lip 2012 Posty: 327 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2014-04-04, 09:18
Ja parzę kawę w takim czajniczku ciśnieniowym, taka mi nie szkodzi, bo po normalnej normalnie rewolucje przeżywam.
Barfuje od: 09.2012 Pomógł: 10 razy Wiek: 30 Dołączył: 06 Sie 2012 Posty: 1432 Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-04-05, 17:15
Chodziło mi o pewność pochodzenia herbaty i jej sposobu suszenia A co do parzenia, to oczywiście są różne sposoby, ale z tego co wiem najczęstszą przyczyną "zniszczenia" herbaty jest jej przegrzanie.
_________________ Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
Barfuje od: lipiec 2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Wiek: 37 Dołączyła: 28 Lut 2014 Posty: 462 Skąd: Włocławek
Wysłany: 2014-07-09, 16:44
Ines napisał/a:
Pasty do zębów należy używać bez fluoru... A czy trzeba w ogóle używać pasty do szczotkowania zębów? Może można zastąpić ją np żuciem jakichś ziół? Kiedyś coś takiego obiło mi się o oczy, ale już nie pamiętam, gdzie o tym czytałam
Codzienna, poranna procedura płukania olejem zapewnia świetną higienę jamy ustnej. Olej rozpuszcza kamień i płytkę nazębną, stając się w ten sposób skutecznym sposobem profilaktyki rozwoju próchnicy. "Procesem ubocznym" tego działania jest bardzo wyraźne wybielanie zębów. W ramach jamy ustnej techniką tą można zlikwidować również nadwrażliwość zębów oraz wyleczyć zapalenia dziąseł.
(...)
Należy rano, przed zjedzeniem czegokolwiek umyć zęby i język i wziąć do ust jedną łyżkę oleju. Płukać przelewając w ustach olej przez zęby, po policzkach i dziąsłach przez 20 minut. Po tym czasie wypluwamy olej, który powinien stać się biały pienisty. Od razu szczotkujemy zęby ( ja robię to bez pasty) i parokrotnie płuczemy jamę ustną, by pozbyć się resztek oleju.
(...)
Najlepsze właściwości odtruwające organizm ma olej sezamowy ( surowy, a nie prażony) i ten również był stosowany w starożytności. Oprócz oleju sezamowego polecany jest głównie olej z kokosa, oliwa z oliwek i olej słonecznikowy.
Kupiłam ostatnio olej sezamowy, stosuję rano przed śniadaniem. Nie jest to super przyjemne, ale jak się człowiek zajmie czymś - w moim przypadku jest to zabawa z kotem i szykowanie jedzenia - to można wytrzymać. W tą detoksykację organizmu jakoś tak średnio wierzę, ale potwierdzić mogę, że zęby wyglądają na czystsze i bielsze już po paru razach Podejrzewam, że można całkowicie zastąpić tym pastę do zębów. Jedyny problem taki, że trzeba na czczo - choć w sumie nie wiem tak dokładnie, czemu...
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2808
Wysłany: 2014-07-09, 17:37
Ciekawe czy można byłoby namówić kota, żeby sobie paszczę popłukał tym olejem
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
trinity
Barfuje od: 6.09.2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 29 Lip 2014 Posty: 147 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-09-22, 23:43
saphirith1987 napisał/a:
W tą detoksykację organizmu jakoś tak średnio wierzę
Z detoksykacją organizmu chodzi o to, że jeśli mamy w jamie ustnej bakterie i inne paskudztwa, a podczas normalnego mycia zębów nie usuwamy ich wszystkich, to przedostają się one do organizmu, a jeśli je wypłuczemy olejem, to i cały organizm będzie ich pozbawiony ( zasłyszane od koleżanek, które stosują, bo ja mam mdłości na samą myśl brania oleju do ust ).
Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011 Posty: 1134
Wysłany: 2014-09-23, 08:16
a ja na powaznie zaczynam nawadnianie
jako ze wciaz nie moge zmusic sie do picia czegokolwiek
oprócz 3 kaw dziennie
i ze juz spadłam do dwoch kaw
przerażona kondycja pergaminu na chudej twarzy
zaczynam saczyc wodę
choc butelkę dziennie
codzień koszyk malin (jak w tym chruśniaku )
to pewnie nie wystarczy,i juz za pożno by skóra odżyła,bo nawet roślina wyschnięta juz nie odżyje
jak myslicie
pic wode czy z jakims dodatkiem,zeby tak nie przeleciała tylko zatrzymała się we mnie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum