To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Medycyna weterynaryjna - Kot "nieobsługiwalny" u weterynarza

sly - 2012-11-22, 22:12

Moja kotka nie zawsze tak reagowała. Gdy byłam z nią pierwszy raz u weterynarza, nie było żadnego kłopotu, ani z badaniem, ani z pobraniem krwi. Problemy zaczęły się po pierwszej czy drugiej wizycie, nie pamiętam dokładnie. Zapamiętała, że weterynarz to samo zło :-) i tak jej zostało. W domu zachowuje się normalnie, ale na sytuacje stresowe reaguje panicznym lękiem, który to z kolei, przeradza się w agresję. Nie mam pojęcia skąd to się u niej wzięło.
zenia - 2012-11-24, 07:29

sly napisał/a:
coztego napisał/a:
Fajnie, że jest nas więcej, w grupie zawsze raźniej Obrazek

No tak, ale to jedyna pociecha.

Niestety "akcja spinacz" nie działa na moją kocicę tak jakbym oczekiwała. :-( W pierwszej chwili, owszem, jest trochę zdezorientowana i kuli się, albo przypłaszcza przy chodzeniu, jednak za chwilę próbuje pozbyć się balastu. Zasymulowałam, że chcę coś przy niej zrobić i mimo spinaczy na karku zachowywała się "normalnie". :twisted:


zastosowałam spinacz bieliznowy
zległa na boku
ale jak robiłam zastrzyk to sie ruszała,z tym że było lepiej jak przy tradycyjnym trzymaniu
ale to raczej miła kotka
wiec nie mam porównania z furiatami

Sihaya - 2012-11-24, 21:45

U nas spinacz nie przyniósł żadnych efektów. Koty zachowują się z nim normalnie, chodzą, poruszają się jak zwykle z lekko obniżoną głową (bo jednak trochę spinacz ciągnie), skoki wykonują bez większych trudności ale ostrożniej, niektóre przy tym mruczą, generalnie luzik. Wyjątkiem jest Keisha, jedna z naszych kocic, kiedy zapięłam jej spinacz na karku, błyskawicznie przyjęła postawę do kopulacji :lol: .

sly, jeżeli Twój kot jest nieobsługiwalny u weta w lecznicy, to wcale nie oznacza, że tak samo będzie się zachowywał w trakcie badania przez weta w domu. Nie ma tutaj żadnej reguły, przynajmniej warto to sprawdzić aby móc jednoznacznie stwierdzić, że ta metoda na pewno zakończy się fiaskiem. Znam kilka kotów, na które same środowisko lecznicy działa stresująco, a obecne tam dźwięki i zapachy - feromony wydzielane przez inne zwierzęta w trakcie bólu, cierpienia i stresu wpływają także na ich zachowanie, podkopują poczucie bezpieczeństwa oraz przekładają się bezpośrednio na szereg reakcji hormonalnych w kocim organizmie, których skutkiem jest m.in. panika, lęk, chęć ucieczki, agresja. Te same koty w trakcie badania w domu reagowały dużo łagodniej, nie oznacza to oczywiście, że z chęcią dawały się dotykać obcym rękom, niektóre ogony tego po prostu nie lubią i już!

Nie ma jednej uniwersalnej metody jak radzić sobie z kotem reagującym panicznym lękiem wyzwalającym w rezultacie agresję, w trakcie wizyty u weterynarza. Niezłym rozwiązaniem będzie na pewno zorganizowanie wizyty w taki sposób aby trwała ona jak najkrócej, czas przejazdu do weta był możliwie jak najkrótszy, czas oczekiwania w poczekalni równy zero, a w trakcie samego badania nie było zbyt wielu osób w gabinecie. Wygodny osłonięty transporter, który nie kojarzy się kotu tylko i wyłącznie z nieprzyjemnymi wyjazdami z domu, pozwoli mu odreagować pierwszy stres bezpośrednio po samym badaniu. Do transporterka można włożyć ulubiony kocyk spryskany odpowiednio wcześniej preparatem feliway. Po powrocie z lecznicy warto wynagrodzić naszemu milusińskiemu całe przedsięwzięcie.

Podejście właściciela też ma ogromne znaczenie, jeśli ten się denerwuje i sam przeżywa wizytę u weta, ten stan emocjonalny w dużej mierze udziela się kotu. A środki przymusu - zakładanie kaftaników, kołnierzy, czy pacyfikowanie w inny sposób, z założenia skazane jest na niepowodzenie, bo w przypadku kota ciężko jest cokolwiek wykonać na siłę i można się domyśleć jak silną traumę można wywołać w kociej głowie tego typu postępowaniem oraz na jakie silne reakcje liczyć następnym razem.

Weci "zaklinacze kotów" - owszem zdarzają się tacy i z pewnością zalicza się do nich wspomniany tutaj dr Czerwiecki :-D .

Sojuz - 2012-11-24, 22:52

Ja swoją kotkę już zakląłem z powodzeniem :mrgreen: - jest w pełni obsługiwalna, trzeba tylko przytrzymać mocno, bo wiadomo - odruchów się nie da zniwelować. Najdłuższa wizyta trwała aż 1 godzinę, bo czekaliśmy na wyniki badania krwi, kału, moczu (z nakłucia w pęcherz bo kot tak się spiął, że nie szło wycisnąć) oraz USG. Tak, to wszystko przy jednej wizycie :-/ Kotka zwymiotowała, zrobiła kupę i siku ze stresu, bo była po prostu pełna. Zwykle wizyty znosi bardzo dobrze, jedynie trochę pomarudzi ze strachu i nic więcej, ale standardowe odwiedziny weta nie trwają dłużej jak kwadrans. Ja jestem raczej spokojny i opanowany podczas badania i w poczekalni. Czasem kotka też popłacze, że znowu przyszliśmy do tego okropnego miejsca.

Nauczyłem ją, że trzeba być posłusznym w pewnych momentach (względnie nie rusza się przy zabiegach, zwykle nie ucieka, gdy trzeba coś z kotką zrobić, itp. ) i mi się to jakoś udało :shock: Kota można zmusić do danej czynności, ale trzeba dobrze go poznać i skorzystać z dywersji ;-) Na przykład: Perełka przez cały dzień nie rusza chrupek (od których już odchodzę w kierunku 100% BARFa). Dostaje niewielki kawałeczek szynki (mały grzeszek :oops: ), a zaraz potem leci do miski i wsuwa chrupy. To jest oczywiście skuteczne tylko dla tego konkretnego kota. Dlatego zaznaczę ponownie: trzeba dobrze poznać kota, żeby móc go skutecznie zaklinać :-D

sly - 2012-11-25, 23:47

Dziękuję Wam za wszystkie rady. Niestety to teoria, a praktyka zazwyczaj jest trochę inna, ale oczywiście będziemy próbować. Teraz mam problem, bo moja kotka choruje, dostaje antybiotyk i muszę porobić jej badania m.in. RTG i USG, więc nie wiem jak to będzie. :-( To naprawdę ogromny kłopot... :cry:
Dziękuję wszystkim, którzy zabrali głos w tej dyskusji. :kwiatek:

Sihaya - 2012-11-26, 08:23

sly, ja Ci napisałam właśnie o praktycznym podejściu do tematu i swoich wnioskach. Bądź nastawiona optymistycznie; skoro kotka nie reagowała wcześniej w taki sposób, jest szansa, że wróci Twoja dawna spokojna kicia.
Maciejka - 2012-11-26, 14:29

A myślałam że moja Panienka pobiła wszelkie rekordy, ale widzę że u mnie jeszcze nie jest najgorzej. A żadnych ciężkich przezyć w dzieciństwie nie miała.
Po sterylce poziom stresu zmalał. To tylko domowe obserwacje, bo jeszcze nie byliśmy od tego czasu u weta. Dla mnie wskaźnikiem stopnia zestresowania Panienki jest czas po jakim wychodzi z kryjówki po tak traumatycznych zdarzeniach jak dzwonek domofonu :twisted: czy włączenie odkurzacza :hair: . Kiedyś wychodziła po paru godzinach, oglądając się czy droga ucieczki wolna. Teraz po paru minutach zawołam ją i wychodzi.
No i zaokrągliła się lekko; nie za dużo, po prostu złapała trzeci wymiar, bo przedtem jak leżała, to wyglądała raczej na skórkę z kota niż na kota :lol: .
U mnie problemem jest już złapanie kota do transportera.
Na szczęście wetka jest rozsądna i na razie monitoruje ją zdalnie, bazując na moim opisie i powtarzanych regukarnie badaniach moczu.
Oczywiście nic alarmującego się nie dzieje, bo wtedy jednak osobisty kontakt z wetem byłby nieunikniony.

sly - 2012-11-26, 18:22

Sihaya napisał/a:
sly, ja Ci napisałam właśnie o praktycznym podejściu do tematu i swoich wnioskach. Bądź nastawiona optymistycznie; skoro kotka nie reagowała wcześniej w taki sposób, jest szansa, że wróci Twoja dawna spokojna kicia.

Dziękuję Sihaya. ;-) Twoje rady są dla mnie bardzo cenne i zapewne jeszcze nie raz o nie poproszę. :kwiatek:

Maciejka napisał/a:
Dla mnie wskaźnikiem stopnia zestresowania Panienki jest czas po jakim wychodzi z kryjówki po tak traumatycznych zdarzeniach jak dzwonek domofonu czy włączenie odkurzacza . Kiedyś wychodziła po paru godzinach, oglądając się czy droga ucieczki wolna. Teraz po paru minutach zawołam ją i wychodzi.

Moja kociczka na sygnał dzwonka podbiega do drzwi, odkurzacza też się boi, ale tylko jak jest włączony. Jak odkurzacz ucichnie, natychmiast wyłazi z kryjówki. :-) Z transporterem też nie mam problemu, tylko ten wet... koszmar. :-(

coztego - 2012-11-26, 18:39


sly - 2012-11-26, 20:11

Hahahaha... no właśnie, niektórzy tak mają. ;-) Moja kotka to podróżniczka, nie boi się kontenera. Dzisiaj ze względu na charakter mojego kota, musiałam odwołać wizytę u Pana Marcińskiego i RTG klatki piersiowej. Kotka ma kaszel i kłopoty z górnymi drogami oddechowymi. Nie wiadomo, co z płucami. W takiej sytuacji nie można kota sedować. Sytuacja z tak trudnym kotem ma więc wiele wątków, bo oprócz ogromnego stresu, który przeżywa kot (ostatnio tradycyjnie qupal, tumany sierści, łupież jak kasza manna i jeszcze krew z dziąseł), szkodliwości i ryzyka podawania środków zwiotczających, jest też bardzo ograniczone pole manewru w przypadku pomocy zwierzakowi w sytuacjach szczególnych. Moja dotychczasowa wetka mawiała, że jak kotka będzie się źle czuła, to się podda i damy jej radę. Pytam więc, mam czekać aż będzie za późno? Nigdy nie widziałam takiego kota, że też akurat mnie się trafił taki egzemplarz.
coztego - 2012-11-26, 21:14

Mnie Malizna podarła spodnie przy ostatnim upychaniu do transportera :twisted:

Ja najbardziej się boję, że kocica się poważnie rozchoruje, kiedy ja będę gdzieś na wyjeździe, nie wyobrażam sobie, żeby poradziła z nią sobie moja mama :roll:

Sihaya - 2012-11-26, 22:18

Ja też się uśmiałam z tej kreskówki :lol: .

sly jest dużo racji w tym, co piszesz. Chwila spokoju na pewno przydałaby się Twojej kotce. Stres paskudnie działa na takie charakterne koty i niestety potęguje objawy chorób. W takiej sytuacji to chyba faktycznie lepiej jest wezwać weta do domu i zastosować w ciemno antybiotyk o szerokim spektrum działania. Poza tym ewentualne badania nawet jeśli zostaną wykonane będą obarczone dużym ryzykiem błędu, bo a to kot się wyrywał, czy to stres tak wpłynął na zmianę parametrów, że wyniki będą nie do oceny. Kotka gorączkuje? A swoją drogą robiliście badania parazytologiczne? Pasożyty często są przyczyną kaszlu....

sly - 2012-11-26, 22:19

A oto i ona - Gapa - postrach weterynarzy.
https://picasaweb.google.com/118178470683146357879/Koty#5815229770776293362

sly - 2012-11-26, 22:43

Sihaya napisał/a:
Ja też się uśmiałam z tej kreskówki :lol: .

sly jest dużo racji w tym, co piszesz. Chwila spokoju na pewno przydałaby się Twojej kotce. Stres paskudnie działa na takie charakterne koty i niestety potęguje objawy chorób. W takiej sytuacji to chyba faktycznie lepiej jest wezwać weta do domu i zastosować w ciemno antybiotyk o szerokim spektrum działania. Poza tym ewentualne badania nawet jeśli zostaną wykonane będą obarczone dużym ryzykiem błędu, bo a to kot się wyrywał, czy to stres tak wpłynął na zmianę parametrów, że wyniki będą nie do oceny. Kotka gorączkuje? A swoją drogą robiliście badania parazytologiczne? Pasożyty często są przyczyną kaszlu....

Sihaya, kocica obecnie dostaje Enroxil, przez pierwsze dni po wizycie dostawała Tolfedine, bo nie chciałam od razu podawać jej antybiotyku. Uzgodniłam z wetem, że jak po kilku dniach nie będzie poprawy, to zaczniemy podawać antybiotyk. Nie, nie robiłam badań o których wspominasz, bo wiele wskazuje jednak na zapalenie gardła i to przewlekłe. Kotka nie ma gorączki, pomiar tydzień temu wskazał 38,6 st. Była odrobaczana.
Z tymi wynikami krwi, to, bardzo bym chciała abyś miała rację. Pocieszam się, że tak jest. Jednak wyszły niedobrze i muszę to sprawdzić. Tak, wiem o kaszlu przy pasożytach, ale czy w takim przypadku kaszel jest jedynym objawem?

Avocado - 2012-12-08, 18:45

Moja kotka przy pierwszej wizycie weta była spokojna (wet przyjechał do nas, to na pewno jej pomogło się mniej stresować). A potem już wiedziała, co się będzie działo i jak tylko się zorientowała, ze wet przyszedł, chciała uciekać i się broniła. Nie używałam kagańca ani kubraczków, wątpię, żeby to pomogło - kot chce z nimi walczyć, wiec to na pewno go nie uspokoi. Tylko szelki i smycz, wtedy można kota przytrzymać, żeby nie uciekał, nie ryzykując utracenia rak ;-) . Bardzo się złościła. Stroszyła sierść, syczała, prychała, warczała, drapała i się wyrywała. Wyginała grzbiet i z nastroszona sierścią machała łapami we wszystkie strony, przy tym się cofając. Trzymały ją 2 osoby, ale czasem to nie wystarczało. Trochę lepiej było, jak sama dawałam jej leki. A potem zaczęłam stopniowo przyzwyczajać ją do nieprzyjemnych zabiegów. Najpierw samo stanie na stole, na którym dostaje leki. Potem zaglądanie do uszu. Podawanie kropelek. I tak dalej, stopniowo coraz mniej przyjemne czynności. Za grzeczne zachowanie dostawała ulubione przysmaczki. I teraz pozwala sobie podawać leki, nie jest taka agresywna podczas wizyt weta.
W jej przypadku na pewno pomogło to, ze szybko zaczęłam ja przyzwyczajać do zabiegów. Jeśli kot już od dłuższego czasu ma nieprzyjemne doświadczenia, to może nie zadziałać, ale myślę, ze warto spróbować.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group