To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Sylwestrowe petardy, burze itp. - jak to przeżyć?

coztego - 2013-01-01, 18:58

Sandra napisał/a:
Jak to jest, ze koty z grubsza biorąc nie wykazują tak ogromnego lęku przed odgłosami huku petard, a psy w przeważającej większości bardzo się stresują. I to zwierz i to tez zwierz ;-)

Bo psy to psychole, jak sama nazwa wskazuje ;-)

Moje psy przetrwały przećwiczonym sposobem, czyli zasłonięte okna, głośna muzyka, smakołyki i ćwiczonka, tak się skupiły na pracy, że nie słyszały huku. Wcześniej dostały trochę Kalm Aidu, bo miałam resztkę, więc uznałam, że nie zaszkodzi. Ale nei zauważyłam też, żeby jakoś szczególnie pomógł, może mniej nerwowo reagowały na pojedyncze strzały...
Malizna schowała się w łazience na parę godzin, w sumie jeszcze dzisiaj widzę stres u niej, bo trochę strzelają, chociaż daleko. Ale już dzielnie chodzi po mieszkaniu.
A Kicia nawet oka nie otworzyła o północy, spała słodko na drapaku :lol:

Tilia - 2013-01-01, 20:08

Nasze koty też nie reagowały. Trzy psy za to zareagowały na parę minut przed północą i miałam trzęsącą się białą pod kocem, a na niej rudą i czarną. Na szczęście ten poziom stresu utrzymywał się może z 15-20 minut. Chociaż biała na dwór wyszła dopiero rano.

Tak więc dwa koty i dwa psy pozostały niewzruszone, trzy psy zdenerwowały się, ale na szczęście szybko im przeszło.

isabelle30 - 2013-01-01, 21:40

Właśnie dostałam info...Brutus chyba jeszcze (po 5 mcach) nie traktuje tamtego domu jako swojego. Jak zaczęli mocniej strzelać po 23 to łaził i piszczał...a potem o północy jak zaczął się szał to władował się maleńki misiek na kolanka eks małża i przesiedział tam całe 20 minut (dla przypomnienia - waga ciężka -40kg), rozpłaszczając tym eksa na płasko. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
W domu po prostu leży sobie przy mnie bez paniki...

Evva - 2013-01-02, 19:41

Ja to w ogóle mam jakiegoś dziwnego psa, bo mój uwielbia fajerwerki :lol: Domaga się wypuszczenia do ogrodu lub na balkon, siada, patrzy w niebo i podziwia :lol: Na spacerze jak coś strzeli nawet bardzo blisko to zero reakcji, jak strzelają petardami to oczywiście też zatrzymuje się i ogląda ;-)
isabelle30 - 2013-01-02, 19:48

I przy mnie Brutus zachowuje się właśnie normalnie. Reaguje ciekawością chyba że mu cos blisko tyłka strzeli. Teraz mam trochę stracha że mu takie zachowanie zostanie...on wogóle się inaczej zachowuje tam....staje się powoli postrachem Bemowa. W zeszłym tygodniu przetrzepał ostro tyłek jakiemuś seterowi irlandzkiemu. Podobno aż kłaki fruwały póki seter nie padł na plecy i tak nie został. Ile mnie pracy czeka to ....jak sobie pomyślę to mi włosy dęba na głowie stają.
Evva - 2013-01-02, 19:56

No niestety, one doskonale wiedzą z kim sobie mogą na co pozwolić... Duffel ma kilku wrogów w okolicy, jak jest ze mną na spacerze, to poburczy na nich pod nosem, zjeży się i tyle, a jak wychodzi czasami z moim dziadkiem i ich zobaczy to mało mu smyczy z ręki nie wyrwie...bo niestety wie, że dziadek na takie zachowanie nie zareaguje :-?

Współczuję tego, że tyle pracy włożonej w Brutusa i teraz wiele rzeczy trzeba będzie w zasadzie od nowa zacząć... :-(

harpia - 2013-06-10, 20:26

Podniosę.

Szukam skutecznego sposobu na uspokojenie psa, przerażonego burzą.
Moja przyjaciółka ma psa, sporego husky, Tenor jest z adopcji po przejściach, jednym z tych przejść było rzucenie w niego hukowym, pies o mało nie zszedł na zawał, od tego czasu reaguje potężną paniką i stresem na wszelkie wybuchy, a najbardziej na grzmoty. Nie reaguje na standardowe środki uspokajające nawet w większych dawkach niż zalecane normalnie, weci rozkładają ręce bo nie mają pomysłów a pies przy każdej burzy chce się zabić w piwnicy :-(
Może macie jakieś sprawdzone metody, leki, cokolwiek :-(

Sojuz - 2013-06-10, 21:23

Jeżeli pies wtedy nie jest agresywny, to mi się wydaje, że terapia będzie trudna, ale nie niemożliwa. Niech właścicielka w trakcie stresującej sytuacji (sylwester, burza, itp.) po prostu przytuli tego psa. Ona musi wtedy "wyłączyć emocje", żeby pies mógł się powoli wyciszyć. Najlepiej, żeby wtedy pozwoliła mu spać w łóżku, albo się poświęciła i spędziła z nim trudne chwile na podłodze, sofie, gdzie psu jest najwygodniej. Trzeba mu poświęcić o wiele więcej czasu, niż dotychczas. Sukces tej terapii będzie zależeć także od samej właścicielki i jej samozaparcia. Pies to zauważy i sam zacznie przejmować inicjatywę.

Wiem, że ktoś pomyśli "A co ty wiesz o psach, skoro żadnego nigdy nie miałeś?" Ano, jakby to ująć, nie zatraciłem zdolności rozmawiania na poziomie niewerbalnym. Inaczej - rozumiem zwierzęta (głównie ssaki). Parę przykładów:
- zupełnie obce mi koty zwabiłem do siebie, używając prostych sztuczek;
- gryzonie (chomiki, koszatniczki które kiedyś miałem) wystraszone, wzięte na ręce tylko przeze mnie się uspokajały - specyficznie je obejmowałem dłońmi;
- bezpański pies jedynie raz pogłaskany przez kilka dni (na noc) nie odstępował od mojego okna;
- wszystkie psy mojej rodziny wolą przebywać ze mną, niż ze swoimi właścicielami (w czasie wizyty)

W pewnym sensie uważam ten fenomen za zwyczajny. Bo przecież każdy to potrafi, co nie? Ja po prostu sugeruję nieinwazyjną metodę leczenia. ;-)

isabelle30 - 2013-06-10, 21:40

Sojuz - psa nie wolno przytulać w takich sytuacjach - robiąc to nagradzamy jego strach, jego zachowanie i problem utrwalamy. W lekkich przypadkach patrzymy w sufit i gwiżdżemy sobie - całą sprawa nas nie dotyczy a wokół nie dzieje się nic co by było niepokojącego.
Jedyne co mozemy to rzeczywiście usiąść sobie obok psa na podłodze i sobie czytać gazetę - niech sam przylezie i się przytuli.
Natomiast w sytuacji opisanej - tu trzeba odwrażliwić psa. On przeżył horror bo mu wybuchło pod łapami - takiemu draniowi wsadziłabym petardę w gacie...
Odwrażliwianie jest długie i trudne i może nie straczyć życia psa na niego. Nagrywa się wystrzały na płytę a potem odtwarza się psu powoli, od bardzo cichego - ledwo słyszalnego barując czyli karmimy psa z ręki wtedy gdy puszczamy dźwiek i chwalimy jedzeniem za brak strachu. Miesiącami podkręcamy moc dźwięku...aż się uda Sylwestra spędzić w miarę normalnie...

Sojuz - 2013-06-10, 21:43

isabelle30, zapamiętam :kwiatek:
Dieselka - 2013-06-10, 22:15

można też wprowadzić klatkę kennelową albo jakieś inne "schronienie"

Nauka kennelówki też trochę zajmuje. dajemy tam wszystkie zabawki, smakołyki i uczymy że cokolwiek by się nie działo, to to miejsce jest oazą spokoju i bezpieczeństwa. Można taką klatkę kocem nakryć dla lepszego wyciszenia i efektu "nory".

Ogólnie niech to będzie psie królestwo.
Oczywiście nigdy psa do wejścia do niej nie zmuszamy ani nie wyciągamy

Jak widzimy że burza idzie to psu smakołyka (sam fakt gryzienia i memłania działa na psa uspokajająco. Dlatego psy niszczą - taka samonagradzająca się aktywność). Wsadzamy psa do klatki, puszczamy muzykę dosyć głośno i robimy za mistrza ZEN promieniując opanowaniem i pewnością siebie. Absolutnie żadnego rozczulania się nad psem. On musi wiedzieć że panujemy nad sprawą i sytuacja jest najnormalniejsza na świecie. Skro przewodnik się nie boi tzn. że nie ma się czym stresować. Jak zaczniemy ochować i achować to pokażemy że coś jednak jest nie tak. A pies przecież nie będzie wiedział o co kaman (tak samo jest jak ludzie pocieszają "biednego pieska" zostawiając go samego w domu. A później nie mają do czego wracać bo dali psu sygnał że coś jest nie tak i nakręcili jego lęk)

Można też pozasłaniać okna, żeby nie błyskało

No i zgadzam się że warunkowanie pozytywne jest dobre i trzeba zacząć wcześniej.

Możecie do tej całej akcji z płytą dołożyć np jakieś ćwiczenia. Np. uwarunkować na klikera. niech wystrzały sobie tam bzyczą w tle (na tyle ciche żeby nie stresować) a my w 100% skupiamy uwagę psa na nas. Szybciej się wtedy przyzwyczai, że nie ma co zwracać uwagi na pierdoły - właściciel ważniejszy. Ja tak np oduczałam psów agresji na spacerach (a malamuty schroniskowe są w tym mistrzami :) ). tzn. może nie klikerem ale zasada ta sama

harpia - 2013-06-10, 22:44

Przekaże jej pomysł z płytką i dźwiękami, niech próbuje.
Tenor może nieświadomie zrobić krzywdę sobie i każdemu w około gdy się boi, to potężny i duży pies, łagodny do ludzi, ale po zachowaniu widać, że był uczony szczucia na inne zwierzęta, ma jobla na widok sarny a za kotem jest w stanie wejść na drzewo.

Pies na czas burzy jest zamykany w piwnicy (to bardziej garaż pod domem), ma tam swój kąt, ale nijak nie da się go uspokoić, o smaczkach czy skupieniu mowy nie ma, pies się wyłącza i nie reaguje na nic.

Dieselka - 2013-06-10, 23:00

nie reaguje bo poziom stresu jest zbyt duży.

To jest absolutna panika i absolutnie żaden bodziec do niego nie dotrze. Jego mózg wtedy zupełnie inaczej funkcjonuje i on fizycznie nie jest w stanie odebrać żadnych sygnałów ani skupić się na czymś innym. Pic polega na tym żeby przesunąć granicę przechodzenia psa w tryb reaktywny.

Co do tej piwnicy to zasadnicze pytanie - czy pies ma tam stały dostęp?
no i czy on jest nauczony tego że to jest fajne miejsce?

Poza tym ja bym proponowała jednak zrobić "norę". Pomieszczenie w piwnicy jest duże - nie ma poczucia ukrycia się przed niebezpieczeństwem i "intymności"

A to że jobla dostaje na widok saren.... wiesz co... jak znaczną część psów oduczysz polowania na kota, tak na sarne to są naprawdę jednostkowe przypadki. I wychowanie czy prowadzenie nie ma tu nic do rzeczy. To jest rasa pierwotna - niezbyt zmieniona przez człowieka. Ja uważam że wyuczyć można praktycznie wszystkiego ale to jest instynkt silniejszy niż wychowanie. Prędzej zaufam psu przy suce z cieczką, niż północniakow i z dziką zwierzyną.

Tufitka - 2013-06-11, 08:02

Mój pies też "od zawsze" boi się burzy, wystrzałów (nie tylko w sylwestra), gwałtownych deszczy też. Jeszcze burzy nie słychać a po zachowaniu psa wiem, że idzie. Chodzi zdenerwowana po mieszkaniu, zieje aż jej z jęzora ślina kapie, ogon pod siebie, próbuje się gdzieś schować, wcisnąć. Zamykam wtedy okna, aby jak najmniej tych niedobrych odgłosów docierało do psa. Nie uspokajam psa, bo to jeszcze ja nakręca, po prostu zachowuję się tak jak zawsze.
Kiedyś próbowałam dawać mu (kolega weterynarz aplikował) jakieś psie uspokajacze. Wet zdziwiony, że przy tej dawce co dostała już by spała a ona nic, nadal chodziła zdenerwowana. Dałam spokój. Ten egzemplarz tak ma i już. Ludzie też miewają różne strachy i nie zawsze terapia ich wyzwoli z tych terapii.

harpia - 2013-06-11, 10:18

Do piwnicy ma stały dostęp, ma tam swoją samotnię gdzie w upalne dni przesiaduje z własnej woli, sam znika do środka gdy się boi, z tą różnicą, że zamykane są drzwi by wytłumić grzmoty i puszczane jest radio oraz zapalane światło (wieczorem) by nie widział błyskawic.
Razem z nim jest jeszcze jeden haszczor, Gaja w ogóle nie reaguje strachem na grzmoty, idzie sobie pod okienko pooglądać atrakcje.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group