To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARF dla psów chorych i szczególnej troski - BARF w chorobach nerek

ciocia_mlotek - 2013-03-01, 22:26

Margot, zdaje się, że Dagnes gdzieś pisała straszliwe potworności o Alusalu o skutkach ubocznych itd.
Margot - 2013-03-01, 22:53

Co do Alusalu, to prawda jest taka, że żaden lek nie jest obojętny dla zdrowia, dlatego trzeba stosować go pod kontrolą i wyważyć ryzyko/korzyści vs. szkody. Natomiast, jeżeli w jonogramie wychodzi wysoki fosfor i wapń, to żaden wyłapywacz na bazie wapnia (a Ipakitine do nich należy) nie powinien być stosowany, bo przyniesie to więcej szkody niż pożytku (u psa Cherryszelmy jeszcze ujdzie, bo po kroplówkch poziom wapnia został obniżony, bo wapń się wypłukuje i spada). Wiele razy na forum pisałyśmy z dagnes, że nadmiar wapnia w połączeniu z wysokim fosforem prowadzi do dalszych zniszczeń w nerkach (w wątkach nerkowych, w wątku " dlaczego nie ma idealnej karmy dla kota" i pewnie jeszcze w wielu innych).

Wracając jeszcze do Alusalu, to ja kiedyś czytałam, że szkody przynosi jego bardzo długie stosowanie, na przestrzeni bardzo wielu (nastu/kilkudziesięciu) lat u ludzi. Koty i psy aż tak długo nie żyją. Na miau.pl jest para, która swojej kotce ze względu na wysoki bardzo poziom fosforu we krwi, aplikowała ponad dwie tabletki Alusalu dziennie (jest to dawka znacznie ponad normę, biorąc jeszcze pod uwagę wagę ich kotki i zalecenia nefrologów), a od momentu diagnozy kotka żyje już 6 lat z PNN i ma się całkiem nieźle, mimo, że w momencie diagnozy startowała z wysokimi wynikami nerkowymi. Po prostu w przypadu ich kotki większym ryzykiem byłoby pozwolenie, aby fosfor pozostał na zbyt wysokim, przyspieszającym progres PNN poziomie, niż aplikacja tak dużej dawki Alusalu. A badania (również cytowane gdzieś na forum przez dagnes) wykazały, że czas przeżycia zwierząt z wyższym niż zalecany dla chorych osobników poziomem fosforu we krwi jest znacznie niższy niż u tych, u których udaje się poziom tego jonu trzymać w ryzach (w obniżonym przedziale norm).

ciocia_mlotek - 2013-03-01, 23:04

Oczywiście, masz rację, że lepiej podać lek jeśli ma pomóc niż nie podać go (tak w skrócie bardzo dużym). Dużo też da się zrobić dietą, może da sie dawki leków zmniejszyć przy odpowiedniej.
Trzymam kciuki za sunię.

Margot - 2013-03-01, 23:13

Dietą na pewno da się wiele poprawić (choć przy PNN zwykle tez do czasu, bo przy zaawansowanej chorobie sama dieta już nie wystarczy), zwłaszcza jeśli jest właściwie dobrana (do aktualnych wyników badań). Ja np. aktualnie u swoich kotów nie stosuję żadnych leków, w tym aptecznych/weterynaryjnych preparatów wyłapujących fosfor. Jedynie pod kontrolą pozwalam sobie w barfie dawać ciut wyższe proporcje wapnia (w postaci naturalnego węglanu ze skorupek) do fosforu i modyfikuję dawkę soli utrzymując proporcje K:Na na poziomie dla nerkowców, czyli 2,1:1.
Cherryszelma - 2013-03-02, 11:05

Sunia dziękuje!

Jest jeszcze jeden lek, który MUSZĘ zdobyć. AZODYL, mam już namiary na sklep on line w Stanach, bo zamawianie przez pośrednika polskiego to dla mnie cena zaporowa.

Ale zanim dotrze do mnie, to może ktoś ma? Nie zużył bo zwierzak wyzdrowiał? Będę wdzięczna za jakiekolwiek ilości - oczywiście do kupienia :-D

Margot - 2013-03-02, 12:12

Możesz spróbować się dowiedzieć w lecznicy, w której przyjmuje dr Neska (ona sprowadza), do której strony link Ci wczoraj podałam (www.nerkiwet.com).

Może na dogomanii (nie wiem jak jest zorganizowane forum) ktoś ma na zbyciu.
Warto tez zajrzeć na miau.pl do cześci "Koty nerkowe i cukrzycowe", tu czasem ktoś deklaruje chęć sprzedaży bo już niepotrzebny. Ja załączam Ci link do indeksu wątków nerkowych na miau.pl, gdzie znajdziesz z kolei kilka linków do informacji o Azodylu (w części leki), może się przydadzą (n.in o zasadach transporu, kupna, etc)

http://forum.miau.pl/view...p?f=36&t=137673

Na miu.pl, niektóre osoby z powodzeniem stosowały u kotów polskie zamienniki Azodylu, np. Quatrum (chyba jednak już niedostępny w sprzedaży, jak zrozumiałam) i jeszcze jakiś (musze odszukać bo nie pamiętam dokładnie, Probiolaq??? czy jakoś tak, jak znajdę info, to podeślę). Może warto byłoby pogadać z wetem jako o tymczasowym rozwiązaniu.

Cherryszelma - 2013-03-02, 14:44

Na prawdę BARDZO WAM DZIĘKUJĘ za pomoc! :love:

Jest nadzieja, ze w przyszłym tygodniu ktoś mi go przywiezie, ale to nie jest pewne na razie.
Wiem, że transport jest szczególny, bo chodzi o temperaturę w jakiej się go przewozi.

Popytam na Dodomanii.

dagnes - 2013-03-02, 21:40

ciocia_mlotek napisał/a:
Margot, zdaje się, że Dagnes gdzieś pisała straszliwe potworności o Alusalu o skutkach ubocznych itd

Pisała, że Alusal to nie cukierki tylko lek i ostrzegała by nie podawać go bez uzasadnionej potrzeby, bo każdy lek ma skutki uboczne (osoba, której to pisałam dawała go psu z bardzo niskim poziomem fosforu we krwi oraz w celu wiązania fosforu z kości podawanych psu do jedzenia):
http://www.barfnyswiat.or...php?p=4906#4906

Sihaya - 2013-03-11, 09:36

Cherryszelma napisał/a:
Sunia dziękuje!

Jest jeszcze jeden lek, który MUSZĘ zdobyć. AZODYL, mam już namiary na sklep on line w Stanach, bo zamawianie przez pośrednika polskiego to dla mnie cena zaporowa.

Ale zanim dotrze do mnie, to może ktoś ma? Nie zużył bo zwierzak wyzdrowiał? Będę wdzięczna za jakiekolwiek ilości - oczywiście do kupienia :-D


Tutaj ktoś z Krakowa oferuje azodyl do sprzedaży: http://www.gumtree.pl/cp-...z-usa-456910509
Moim zdaniem działanie azodylu jest na tyle słabe i niepewne, że nie warto sobie nim głowy zawracać. Uważam, że znacznie lepszym rozwiązaniem jest zastosowanie kompleksowej terapii oczyszczającej organizm z toksyn mocznikowych niż liczenie na to, że jakieś cudowne bakterie rozłożą toksyny na poziomie jelita cieńkiego. Ile z tych bakterii tak naprawdę przetrwa pasaż przez żołądek i dwunastnicę do jelita? I jak długo te bakterie będą zachwowywały swoją aktywność przetrzymywane (chociażby w trakcie transportu) w temperaturze bliskiej pokojowej. Producent nie podaje takiej informacji, brak jest rzetelnych badań w tym zakresie, co obarcza produkt małą wiarygodnością. Poza tym w trakcie terapii PNN zarówno u ludzi, psów i kotów istotne jest "wyciąganie" już krążących toksyn mocznikowych także z krwiobiegu a nie jedynie zatrzymywanie ich na poziomie jelit. Temu zadaniu są w stanie sprostać silne sorbenty. Kiedy poziom mocznika przekracza 125 mg/dl zwierzę zaczyna się czuć naprawdę źle, organizm jest struty i osłabiony. Polecam kompleksową terapię odtruwającą Enterosgel + Polisorb. Enterosgel dostępny jest u nas w kraju, Polisorb tylko u naszych wschodnich sąsiadów.

Znam tylko kilka psów i kilka kotów, u których w terapii PNN zastosowano Azodyl. Niestety nie uzyskano oczekiwanych efektów.

Cherryszelma - 2013-03-11, 10:49

Dzięki za info.

Azodyl mam już kupiony, czeka w lodówce na transport bezpośredni z USA. Jest kupiony specjalny pojemnik, żeby zapewnić odpowiednią temperaturę.

Ostatni wynik Szelmy był 187 mg/dl, ale ona nie czuje się źle. Nikt kto patrzy na nia z boku i nie wie, nie powiedziałby, że ona może być chora. Dlatego wielkim szokiem były wyniki badań krwi.

Może ktoś z Was miał podobny przypadek? Że mimo takiego mocznika pies lub kot był w pełni sił i nie wykazywał cech choroby?

Co do tych innych leków, to pogadam z lekarzem, na razie i tak czekam na wynik biopsji, mam nadzieję,że rozjaśni sprawę.

PS A jakie objawy złego samopoczucia były u Was?

Sihaya - 2013-03-11, 11:14

Cherryszelmo, kiedy leczyłam swoją koteczkę z PNN, często na kroplówkach u weterynarza towarzyszył nam ONek, po raz pierwszy trafił w kiepskim stanie z mocznikiem w surowicy na poziomie ponad 500 mg/dl. Pies był apatyczny i nie chciał jeść, dużo mniej pił i bardzo mało siusiał. Wcześniej nie wykazywał, zdaniem właściciela, żadnych objawów towarzyszących chorobie.Udało mu się zbić wtedy ten mocznik do 250 mg/dl i poczuł się wyraźnie lepiej. Psy miewają różne objawy i różne samopoczucie przy mocznicy, czasem wzrost poziomu mocznika o te 10 czy 20% może nie dawać żadnych zmian w samopoczuciu. Niemniej jednak przy takim wzroście trzeba już bić na alarm i robić wszystko aby nie było gorzej. Przy mocznicy intoksykacja organizmu jest bardzo silna, to najbardziej wykańcza nerki.

Jeśli możesz, skontaktuj się z labem i poproś aby nie pozbywali się preparatów histopatologicznych, tak na wszelki wypadek. Zawsze będzie można przyjrzeć się im pod mikroskopem ponownie jeśli będzie taka potrzeba.

Cherryszelma - 2013-03-11, 11:17

A moja Szelma je. I dużo pije - za dużo.....

Ale ogólnie jest wesoła, chodzi chętnie na spacery. Dlatego jest to dla mnie tak zastanawiające. Może ona ma to od urodzenia i organizm się przyzwyczaił?

Margot - 2013-03-11, 11:26

Z tą skutecznością Azodylu, to bardzo indywidualna sprawa. Czytałam o doswiadczeniach opiekunów kotów, u których przyczynił się do znacznego obniżenia poziomu mocznika. Inni podkreślali, że mocznik rzeczywiście po jego zastosowaniu spadł, ale trudno określić czy rzeczywiście była to zasługa Azodylu, a nie np. jednoczesnych regularnych kroplówek, jeszcze inni wspominali, że stosowanie Azodylu ich chorym pupilom nic nie dało.

Rok temu, jak rozmawiałam o Azodylu z dr Neską (ja wtedy nie miałam i tak potrzeby stosowania go, ale ona zasugerowała, że w razie czego dzięki istnieniu Azodylu nie będę się musiała w przyszłości martwić o wysoki mocznik u swoich kotów), o moich watpliwościach co do sensu stosowania go, bo czytałam, że wielu zwierzętom w ogóle nie pomógł, to powiedziała, że jej doświadczenia z Azodylem u jej pacjentów są zdecydowanie pozytywne. Z rozmów z Panią dr ( a także czytając wpisy opiekunów nerkowych kotów, którzy do Pani dr trafili), wywnioskowałam, że nie jest ona zwolenniczką zalewania zwierzaków kroplówkami, ani intensywnego dopajania (w tych wcześniejszych etapach PNN i tu ma trochę racji, moim zdaniem), za to jest za dietą niskobiałkową (karmami typu renal lub dla seniorów, również z obniżonym fosforem i w tym za karmami suchymi, bo są bardziej kaloryczne niż mokre, z czym już kompletnie się nie zgadzam). Zatem wychodzi na to, że u jej pacjentów spektakularny efekt obniżania mocznika musi być osiągany albo dzieki Azodylowi albo dzieki karmom renal.

U moich nerkowych kotów, tylko jeden jedyny raz wystąpiła sytuacja, że mocznik był powyżej normy (na poziomie 118mg/dl u starszego nerkowca). Po kocie absolutnie nie było widać, że coś jest z nim nie tak, wet się zachwycał jego wyglądem i kondycją (to było przed badaniem krwi, które później potwierdziło problem z nerkami). Ale mój kot był wtedy trochę odwodniony (karmiłam go jeszcze suchym i po woli wprowadzałam barfa). Po tym badaniu krwi nagle i zdecydowanie odstawiłam chrupki. Zaczęłam zwracać uwagę na nawodnienie, podopajałam go strzykawką i mocznik ładnie spadł. Do dzisiaj jest w normie (prawie dwa lata), ale kot dostaje tylko mokre jedzenie (barfa z dolewką wody + awaryjnie puszki).

Cherryszelma - 2013-03-13, 22:27

Wyniki mojej Szelmy już są:

http://askowewilki.weebly.com/blog-szelminki.html

Margot - 2013-03-17, 18:18

Cherryszelmo,
W nawiązaniu do tematu zainicjowanego w Twoim wątku powitalnym http://www.barfnyswiat.or...r=asc&start=30, a dotyczącym sposobu żywienia zwierząt takich jak psy, koty czy fretki z chorymi nerkami, w związku z tym, że akurat mam pod opieką zwierzęta (całkiem młode) chore na przewlekłą niewydolność nerek, chciałam się z Tobą podzielić moimi przemyśleniami i doświadczeniami w temacie diety. Wybacz, że będę pisała o kotach, ale psa nigdy nie miałam. Myślę, że jest jednak tak wiele podobieństw jeżeli chodzi o ogólne zasady i wytyczne dotyczące leczenia i żywienia, że to akurat nie powinno mieć w tym miejscu znaczenia.

Od razu zaznaczę, że nie mam zamiaru przekonywać Cię do konkretnego sposobu żywienia Twojego ukochanego psa, bo sama też nie uległabym namowom innych bez uprzedniego zapoznania się z „za” i „ przeciw” dotyczących konkretnej diety. Na pewno jednak chciałabym Cię namówić do poszukiwań wiedzy na własna rękę, o której wspomniała dagnes (i to nie tylko na temat diety, ale również i leczenia, dodatkowy mały fakultecik z nefrologii zawsze nam się przyda), bo tylko tak będziesz dochodzić do ciekawych wniosków i będziesz mogła najlepiej zaopiekować się chorym psem (samo zdanie się na choćby i najlepszego weta niestety tego nie zastąpi, tu równie ważna jest świadomość i zaangażowanie opiekuna, o ile nie ważniejsze, bo to on przebywa z chorym zwierzakiem na co dzień i ma okazję zaobserwować co jest dla niego najlepsze). Dlatego szukaj informacji gdzie się da (jako anglistce polecałabym Ci poszukiwania informacji na temat prowadzenia nerkowych psów również na zagranicznych forach, z polskich podejrzewam, że dogomania jest takim odpowiednikiem miau.pl i tam być może też ludzie dzielą się doświadczeniami, a studiowanie przypadków konkretnych zwierząt chorych na PNN, może być naprawdę ciekawą, choć niestety nierzadko bardzo smutną lekturą).

Nawiązując do samej diety, to ja od momentu diagnozy PNN u swoich kotów (w nadchodzącym kwietniu, mam nadzieję, będziemy obchodzić szczęśliwie drugą rocznicę) zdecydowałam się na 100% diety mokrej (skoro ta jest najlepsza dla zdrowych zwierząt, to tym bardziej dla chorych na choroby układu moczowego), w tym 90-100% barfa zmodyfikowanego do potrzeb kotów cierpiących na to schorzenie. Dla mnie było to o tyle łatwiejsze, że byłam stosunkowo świeżo po lekturze wątków barfnych wtedy jeszcze na forum Chatula (zanim zostały przeniesione na oddzielne forum, na którym się znajdujemy), a że czytałam wtedy wszystko uważnie i namiętnie, to i tematy diet dla chorych kotów przy okazji przerobiłam (intuicja?). Miałam też już za sobą pierwsze doświadczenia z barfem, bo od mniej więcej trzech miesięcy stopniowo przechodziłam z moim stadkiem na tę dietę.

Po badaniach krwi, w których wyszła u pierwszego z kotów podwyższona kreatynina, a przed dalszą diagnostyką przeczytałam i przeanalizowałam wiele wątków dla nerkowców na forum miau.pl, aby dowiedzieć się jak sobie radzą opiekunowie w kwestii chociażby diety, czy stosują się do powszechnych zaleceń co do karm typu renal, jak stosowana dieta wpływa na wyniki, ale przede wszystkim samopoczucie ich zwierzaków, jakość ich życia. Ponieważ materiał był obszerny i obejmował wpisy z ostatnich ok. 9-lat zaczęłam od wątków wtedy najbardziej aktualnych z lat 2009 - 2011r, gdzie zdecydowanie przeważały wpisy poddające w wątpliwość sens stosowania diet weterynaryjnych (choć uczciwie przyznam, że były też osoby, które były takiemu systemowi karmienia wierne). Argumenty, które padały przeciwko diecie typu renal podkreślały duże osłabienie zwierząt, szybsze wpadanie w anemię, niedożywienie, niechęć kotów do tych karm, jako do wyjątkowo niesmacznych. Wiele osób, które zbyt szybko musiały pożegnać się ze swoimi pupilami pisały wprost, że stosowanie tych karm było błędem, bo odebrało ich zwierzętom siłę do walki z chorobą, a duże kwoty wydawane na te karmy lepiej było przeznaczyć na pełniejszą diagnostykę, regularniejsze badania, lepszej jakości karmy bytowe lub świeże mięso. Na słynnym anglojęzycznym blogu Helen poświęconym tematyce prowadzenia nerkowych kotów (www.felinecrf.org), wśród spisanych „success stories”, jest wiele takich, w których opiekunowie przyznają wprost, że ich koty nie tolerowały diet typu renal, więc Ci kupowali im zwykłe bytowe karmy, bądź przygotowywali im domowe jedzenie (niekoniecznie barfa, ale diety oparte na przykład na mięsie zwykle gotowanym). I są tam prawdziwie szczęśliwe historie, które pokazują, że koty z ta chorobą zdiagnozowaną we wcześniejszych stadiach nie muszą umierać po max. 3-4 latach walki chorobą (bo tyle zwykle dają czasu lekarze wet. w Polsce), ale mogą z nią przy sprzyjających okolicznościach i mądrym prowadzeniu pożyć nawet lat kilkanaście (choć to rzadsze przypadki).

Czytając wątki na miau.pl, rzeczywiście w wielu przypadkach, gdzie opiekunowie decydowali się na karmy nerkowe, same parametry nerkowe we krwi ich kotów często poprawiały się. Zwłaszcza w tych pierwszych fazach choroby. Spadał mocznik i obniżała się kreatynina oraz poziom fosforu. Tylko, że jak już zacytowała Bianka4, leczy się zwierzę a nie wyniki. I choć niższy poziom kreatyniny sugeruje lepszą prace nerek, to jednak nie oznacza automatycznie dłuższego życia zwierzaka, ani jego lepszego samopoczucia, niż u takiego, który w tym samym czasie ma wyniki gorsze, bo długofalowa kondycja, samopoczucie i długość życia zależą jeszcze od wielu innych czynników, a dieta dodająca sił jest jednym z nich. Nie pamiętam teraz gdzie, czy u nas na forum (dagnes), czy ktoś właśnie na miau.pl cytował wyniki badań mówiące o tym, że długość życia kotów chorujących na PNN i będących na karmach typu renal, nie była wcale dłuższa niż w przypadku kotów na diecie wysokobiałkowej z dodatkiem wyłapywaczy fosforu. Za to jakość życia i samopoczucie tej drugiej grupy było znacznie lepsze w całym okresie zmagania się z chorobą. Osoby na co dzień żyjące w Stanach i Kanadzie, czy nawet w sąsiednich Niemczech, a zarejestrowane na forum miau, niejednokrotnie wyrażały swoje zdziwienie, jak krótko żyją w Polsce zwierzęta z PNN, jak szybko wdraża się u nich karmy nerkowe, inwazyjne płukanie co jakiś czas, leki moczopędne i inne bez sensownego uzasadnienia i pełnej szerokiej diagnostyki.

Co do zdania lekarzy w kwestii diety dla nerkowców ja tez nie spotkałam takiego, który na dzień dobry powiedziałby mi, że dieta barf, jest odpowiednia dla nerkowców. Ale każdy przyznał się, że nie ma pojęcia na czym dokładnie polegają zasady barfa (o takim dla nerkowców nie wspominając). Nigdy tez żaden nie próbował mi wybić z głowy barfa, wszyscy z którymi miałam kontakt od diagnozy zaakceptowali u nas ten rodzaj diety (nie mieli wyjścia). Jeden (akurat chirurg) przyznał, że uważa, że najlepsza dieta dla zwierzaka, to taka która po prostu mu służy i on nie ma nic przeciwko. Inni wysłuchali moich argumentów i chyba uznali, że nie ma sensu mnie przekonywać i że wiem co robię. Nauczyłam się dopasowywać/korygować parametry diety (barfa) do aktualnych wyników badań i jak do tej pory to się sprawdza. Koty nie zażywają żadnych leków, chociaż zaraz po diagnozie dostałam listę kilku które chciano mi zaproponować. Po co i dlaczego, nie wiem, bo były zbędne w naszym przypadku, ale wielu lekarzy wet. niestety ma utarte schematy postępowania w chorobach nerek i każdemu pacjentowi proponują taki „zestaw obowiązkowy”, a że przyniesie on więcej szkód niż pożytku, to dowie się tylko ten kto będzie wnikał.

Po blisko dwóch latach od diagnozy moje koty mają kreatyninę niewiele powyżej normy lub na granicy normy, na poziomie z okresu diagnozy, a nawet ciut niższą, mocznik w normie, jonogram w normie, w tym ładny poziom fosforu na poziomie pożądanym u nerkowców, mimo przebywania na diecie czysto mięsnej (niższy niż w momencie diagnozy, gdzie wtedy nie byliśmy jeszcze na 100% barfie tylko na diecie komercyjnej i częściowym barfie).
Kiedyś, parę miesięcy po diagnozie jedna z lek. wet. zaproponowała mi, abym spróbowała sobie porównać wyniki po przejściu na jakiś czas na dietę weterynaryjną. Tylko , że ja nie widziałam takiej potrzeby, bo po co, skoro koty czuły się świetnie, a wyniki w pewnym momencie spadły im nawet do poziomu super zdrowych kotów (bliżej dolnej niż górnej granicy normy) i utrzymywały się na takim poziomie przez wiele miesięcy.

Nie wiem oczywiście jak długo uda mi się utrzymać moje koty w dobrej kondycji, na ustabilizowanym poziomie we wcześniejszych fazach PNN. Mam wiele pokory wobec tej choroby, bo zbyt wiele naczytałam się historii zwierząt, u których następował nagły zwrot i które odchodziły zbyt szybko. Boję się jej i nie potrafię uwolnić się od myśli, że jest z nami, choć na razie jakby jej nie było (bo jeszcze nic złego w końcu się nie dzieje, nie ma dokuczliwych objawów, a główna uciążliwość to regularne badania i nerwy z tym związane oraz większa precyzja w komponowaniu diety i codzienne czasochłonne dopajanie). Staram się jednak szukać rozwiązań najlepszych i konkretnie dopasowanych do moich zwierząt i sposobów, aby jak najdłużej oszukiwać chorobę, bo wygrać z nią niestety się nie da. Postawiłam na dietę barf, ale podchodzę do niej (tak sądzę) dosyć profesjonalnie, odpowiedzialnie i rzetelnie. Wyliczam sobie dokładnie (tu pomaga mi kalkulator brafowy dostępny na forum, ale dodatkowo robię przeliczenia na piechotę) parametry barfa tak, aby pilnować istotnych parametrów w diecie nerkowców, nigdy nie przekarmiam kotów, ale z drugiej strony zawsze pilnuję, aby każdy zjadł swoją pełną porcję (jak trzeba to karmię łyżeczką). Staram się tez pilnować bilansu wodnego (dosłownie na kartce zapisuję ile zwierzaki wypiły wody w karmie i dodatkowo ze strzykawki, którą dopajam). Zwracam uwagę jak często i jak obficie sikają, jak często załatwiają potrzebę grubszą, bo to wszystko ma znaczenie i może pozwolić mi szybciej wychwycić niepokojącą zmianę w zachowaniu, która może świadczyć o pogorszeniu stanu zdrowia. I chociaż mam świadomość, że najgorsze dopiero przed nami, to staram się to najgorsze odwlec w czasie jak najdłużej, w czym mam nadzieję, choć trochę pomoże mi zbliżona do naturalnej dieta.

Co do samych karm specjalistycznych przeznaczonych dla chorych na nerki zwierząt i barfa zmodyfikowanego do ich potrzeb, jest wbrew pozorom wiele podobieństw i jedna zasadnicza różnica. W przypadku barfa obniżamy dokładnie te same parametry (bądź niektóre podwyższamy), które obniżają w produkowanych przez siebie karmach ich producenci. Z tych najbardziej akcentowanych przez lek.wet. i producentów karm, tak samo dbamy m.in. o niższą dzienną dawkę fosforu i sodu, ciut obniżoną dawkę białka i odpowiednio wyższą kaloryczność posiłków (trochę inaczej ustawiamy proporcje biako/tłuszcz), zwiększoną dawkę wielonienasyconych kwasów z grupy omega3. Ta zasadnicza różnica, to doskonale wiesz, jest taka, że barf jako dieta dużo bardziej odpowiadająca naturalnym potrzebom żywieniowym zwierząt, takich jak psy i koty, pozwala na skonsumowanie im mniejszej dawki pokarmu, w postaci dużo bardziej dla nich przyswajalnej, bo nieprzetworzonej i w ten sposób też mniej obciążającej ich organy. Poza tym warto jeszcze podkreślić, że w karmach nerkowych bardzo często składnikiem jest białko pochodzenia roślinnego, które, też musi być strawione, a powstałe w wyniku jego matabolizmu produkty wydalone przez nerki tak samo jak w przypadku białka zwierzęcego.

Aby zilustrować Ci przykładem jak bardzo nie warto ufać samym nazwom karm i ich rzekomo wspaniałemu i zbawiennemu wpływowi na poprawę zdrowia, tylko wgłębiać się w ich składy, chciałam Ci podać przykład mokrej karmy bytowej dla zdrowych kotów o nazwie Terra Faelis wersja kurczak lub indyk, która ma np. niższy poziom fosforu i zbliżony poziom białka, do tego jaki występuje w specjalistycznych mokrych karmach nerkowych dla kotów firm/marek Animonda Nieren, Kattovit Low Protein czy Beaphar Nieren (dane wszystkich karm są dostępne na stronach zooplusa, zwłaszcza na stronach niemieckich i angielskich sklepu, niestety strona polska pod tym względem kuleje). Biorąc pod uwagę dawkowanie zalecane przez producentów wszystkich tych karm, to karmę Terra Faelis prędzej można by nazwać bardziej odpowiednią dla nerkowych kotów (gdyby miała jeszcze niższy poziom sodu), bo to nią się żywiąc, a nie żadną z wymienionych trzech nerkowych, kot przyswoi summa summarum mniej fosforu i mniej więcej tyle samo białka (zresztą dużo bardziej jakościowego w porównaniu z tym jakie zawierają wspomniane trzy wyżej karmy).



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group