To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFne ABC dla kotów - Temperatura BARFnej mieszanki

Skierka - 2013-10-02, 15:37

Jeszcze raz ja, ale wybaczajcie nowicjuszce! Czytam właśnie o mrożeniu w barfie. Dla mnie praktycznej mrozić w dziennych porcjach. Ale mam inne pytanie. Na jednym forum wyczytałam, żeby nie podawać kotu jedzenia prosto z lodówki. Z drugiej strony forum było dla mnie niewiarygodne, bo jak poczytałam co koty jedzą, to mną wstrząsnęło. Jak rozmrażam mięsko, to wstawiam je do lodówy. Czy mogę na małe porcje wyjmować je i podawać bez ogrzewania? Zresztą Kiera na widok słoika ustawia się pod miską:).
Dziękuję za wsparcie.

gpolomska - 2013-10-02, 15:43

Nie podaje się jedzenia prosto z lodówki - nieważne, czy to BARF, czy karma; powinno mieć temperaturę pokojową - po prostu z pół godziny przed podaniem trzymaj zamknięte, ale poza lodówką - powinno wystarczyć jak już w lodówce rozmroziłaś. O nie podawaniu jedzenia z lodówki trąbią chyba w każdym miejscu. Kocia ofiara nie jest lodowata tylko ma temperaturę powyżej nawet pokojowej (świeżo upolowana oczywiście).

Zresztą dla ludzi jedzenie prosto z lodówki też nie jest zbyt zdrowe - kiedyś w to nie wierzyłam, ale od czasu kiedy stosuję, to skończyły się wieczne przeziębienia i bóle zatok.

Sojuz - 2013-10-02, 17:40

No to przełamiemy lody, gdyż moja kotka ma się świetnie już 1 rok, gdy podaję jej jedzenie prosto z lodówki. Jakoś nie narzeka, czy zje zimne, czy po odstaniu lekko ogrzane, bo ciepłym tego raczej nazwać nie można (maks. 20 stopni). Ani razu nie zachorowała.

Do rzeczy. Czy jedząc jogurty, kefiry też każdy sobie odkłada, aż nabierze temperatury? Czy sałatki warzywne każdy odgrzewa w mikrofali, gdy chce sobie zjeść na kolację? I czy potem wszyscy chorują po Danonkach i sałatkach na zimno?
Chorowanie od zimna to mit. Braki w układzie odpornościowym są przyczyną zachorowania, a nie samo zimno. Udowodniono naukowo to kilka (jak nie kilkanaście) lat temu. Dam też przykład z własnego życia. Musiałem ok. pół godziny spędzić na boso pod koniec zimy, gdyż po roztopach zrobiło się dosłownie bagno na działce. Nie miałem wtedy kaloszy, a butów szkoda (nogi się umyje i już). A że samochód ugrzązł niesamowicie, to trzeba było go wydostać (był potrzebny). Owszem, mocno wyziębione stopy dały o sobie znać, ale jakoś od tego nie zachorowałem. Tak samo nienawidzę(!) spożywać gorących posiłków. Wolę zjeść zimne, co najwyżej letnie (do 40 st. C) danie czy wypić herbatę. Nie wiem, jak ludzie mogą pic/jeść tak gorące rzeczy. M. in. potem się dziwią, że im szkliwo na zębach pęka :roll:

gerda - 2013-10-02, 19:06

Ja np. zimnej kawy czy herbaty nie lubię, nawet w lecie :twisted: ,a jak mi przemarzną nogi (jak Tobie) - to pęcherz na mur wysiądzie i ewentualnie stawy :evil: , ale tu i wiek ma znaczenie :-(
gpolomska - 2013-10-02, 19:40

Sojuz napisał/a:
No to przełamiemy lody, gdyż moja kotka ma się świetnie już 1 rok, gdy podaję jej jedzenie prosto z lodówki. Jakoś nie narzeka, czy zje zimne, czy po odstaniu lekko ogrzane, bo ciepłym tego raczej nazwać nie można (maks. 20 stopni). Ani razu nie zachorowała.

Do rzeczy. Czy jedząc jogurty, kefiry też każdy sobie odkłada, aż nabierze temperatury? Czy sałatki warzywne każdy odgrzewa w mikrofali, gdy chce sobie zjeść na kolację? I czy potem wszyscy chorują po Danonkach i sałatkach na zimno?
Chorowanie od zimna to mit. Braki w układzie odpornościowym są przyczyną zachorowania, a nie samo zimno. Udowodniono naukowo to kilka (jak nie kilkanaście) lat temu. Dam też przykład z własnego życia. Musiałem ok. pół godziny spędzić na boso pod koniec zimy, gdyż po roztopach zrobiło się dosłownie bagno na działce. Nie miałem wtedy kaloszy, a butów szkoda (nogi się umyje i już). A że samochód ugrzązł niesamowicie, to trzeba było go wydostać (był potrzebny). Owszem, mocno wyziębione stopy dały o sobie znać, ale jakoś od tego nie zachorowałem. Tak samo nienawidzę(!) spożywać gorących posiłków. Wolę zjeść zimne, co najwyżej letnie (do 40 st. C) danie czy wypić herbatę. Nie wiem, jak ludzie mogą pic/jeść tak gorące rzeczy. M. in. potem się dziwią, że im szkliwo na zębach pęka :roll:


Magnolia zje zimne (bo zapomnę wyjąć) i następnego dnia kapie z nosa - masz kotka z nieleczonym herpesem, bo go wziąłeś ze schronu po zmarłej osobie, gdzie ulegał samoleczeniu albo miał problem? Bo mój kotek niestety tak ma i zjedzenie zimnego nie wychodzi mu na dobre (następnego dnia leci z nosa i ciężko przełyka jedzenie - ból gardła), choć na zewnątrz o poranku (po śniadanku o 3 w nocy) potrafi przesiedzieć 2-3h i nic - byle zimnego nie zjadł.

Ja mam niestety identycznie. Mit nie mit, ale potwierdzony doświadczalnie. Nie przetrzymuję sałatek - zjadam tylko świeżo przygotowane. Kefiru czy jogurtu nie jem, bo smarkam po nich dalej niż widzę, gdy zimne, a ciepłe niedobre - Danonka nie dotknęłabym nawet za dopłatą. Boso to mogę stać na śniegu - teraz siedzę często przy otwartym na oścież oknie (temp. poniżej 10st. C), bo się Magnolcia za oknem wietrzy i nie życzy sobie zamykania - i nic. Ale cokolwiek zimnego z lodówki (nie wyjętego wcześniej) i leci z nosa. Piję tak gorące rzeczy, że większość ludzi by nie dała rady - nigdy mi szkliwo nie pękało - nawet jak sekundę później poprawiłam czymś prosto z lodówki (co akurat owocowało katarem). Zimno z zewnątrz to nie jest to samo co od wewnątrz. Wielu ani jedno, ani drugie nie zaszkodzi, niemniej jednak ofiary kot zjada nie po przetrzymaniu w lodówce tylko świeże, cieplutkie (czasami jeszcze ruszające się) i skoro dążymy do "zbliżone do natury", to konsekwentnie, a nie pakując w kota mrożonki.

Nie jest wiec tak prosto jak twierdzisz, że każdy może sobie bezkarnie jeść z lodówki i nic. Równie dobrze mogłabym twierdzić, że każdy może pić zimne i poprawiać mocno gorącym bez szkody dla szkliwa, otwierać butelki podhaczając kapsle zębami itd., bo ja mogę i mi nic nie ma. Świetnie.

Argumenty jak obrońców whiskasa - bo mój kot całe życie jadł, dożył prawie 20 lat i nigdy nie chorował, więc whiskas jest dobrym jedzeniem, a dobre karmy czy BARF to wymysł nawiedzonych.

Komanka - 2013-10-02, 20:29

U mnie problem podawania/niepodawania z lodówki rozwiązany jest tak, że kot nauczył się jeść mieszanki ze sporą dolewką wody do miski. Więc po wyciągnięciu jedzenia z lodówki, dolewam chlapkę ciepłej wody albo zimnej + 1-2 łyżki wrzątku i już jest odpowiednia temperatura.
Psu też tak robię (ze 2 łyżki wrzątku na dno miski, żeby popiła ciepłym), bo uważam, że tak lepiej dla żołądka, tym bardziej, że nasza jamniczka je strasznie łapczywie.

Gpolomska, ja też piję napoje gorące rzeczywiście gorące :-D I w pracy potrafię wylać napój i robić nowy, gdy mi ktoś przerwie :evil: Nienawidzę letniej kawy, herbaty, zupy nawet w największe upały. I nie przepadam za napojami z lodówki, nawet latem piję odstane w temp. pokojowej - inaczej problemy z gardłem.

Sojuz, z tymi nogami to też kwestia osobnicza. Jak zmarznę w nogi, od razu łapię przeziębienie, taka moja cecha. I teraz, w taką pogodę, widać, kto w co marznie, bo widuję dziewczyny w balerinkach, ale w płaszczu zimowym :confused: U mnie to nie do pomyślenia, marznę i choruję "od nóg". Nie ma reguły.

Sojuz - 2013-10-02, 21:38

Po prostu każdy jest inny i każdy inaczej dba o swoje potrzeby, co odbija się na zdrowiu, samopoczuciu, itp. Żeby się nie rozdrabniać i nie zaśmiecać tematu ;-)
shana55 - 2013-10-02, 21:49

Dokładnie !! :mrgreen: :kwiatek:
Skierka - 2013-10-02, 22:05

No właśnie, trudne to do rozstrzygnięcia. Ale pomysł z ogrzaniem wodą wydaje się praktyczny w użyciu. Bo jak wyjmuję małą porcję z lodówki, to kot wskoczy wszędzie na dźwięk odkręcanego słoika i je od razu. Spróbuję z wodą. Dzięki za wszystkie posty.
Tufitka - 2013-10-02, 22:34

A jak dokarmia się koty zimą to jakie jedzą, jak trochę postoi na dworze? Zimne.
Ja swoim też daję z lodówki, jak za zimne, to same chwilę poczekają.

klauduska - 2013-10-03, 08:56

Tufitka, robię tak samo. Same wyciągają.. Ostatnio talerze 2 rozwaliły, bo leżało mięso niecałkowicie jeszcze rozmrożone [kilka było lekko podmrożonych jeszcze] na talerzu pod talerzem i tak się chciały dorwać, że zwaliły talerze z blatu :roll:
gpolomska - 2013-10-03, 09:40

Postaw im whiskasa itp. - też się dorwą... czy to dobre dla nich? :twisted: koty na dworze to nawet płyn z glikolem wciągną jak jakaś menda im naleje... korelacja "koty wciągają" z "jest dobre dla kotów" jak jak wyciąganie na podstawie tego, że we wsi X jest dużo bocianów i dużo dzieci wniosku o tym, że bocian przynosi dzieci :lol: nie zawsze występowanie dwóch zjawisk jednocześnie oznacza, że jest między nimi związek przyczynowo-skutkowy :mrgreen:

Sojuz, zgadzam się z Tobą w pełni - jakby każdy organizm był taki sam, to leczenie czegokolwiek byłoby proste (skoro ludzie czy nawet zwierzaki w ramach gatunku mocno się różnią osobowością itd., choć mają taki sam mózg, to jednak taka sama budowa anatomiczna nie gwarantuje identycznej reakcji na pewne rzeczy).

klauduska - 2013-10-03, 10:42

gpolomska, sorry, ale dla mnie podawanie kotu i ludziom non stop ciepłego jest bez sensu. Dlatego właśnie ty czy twoja kotka ciągle chorujecie, jak zjecie coś zimnego, bo organizm nie jest jakkolwiek do tego przyzwyczajony :roll: :roll:
Margot - 2013-10-03, 10:57

Podawanie kotom jedzenia w temperaturze pokojowej (czyli na pewno nie prosto z lodówki) nie jest bez sensu, a wręcz wskazane. Nikt nikogo jednak nie zmusza do stosowania się do tych zaleceń, więc bez sensu to są chyba dalsze przepychanki słowne.
gpolomska - 2013-10-03, 13:45

Margot napisał/a:
Podawanie kotom jedzenia w temperaturze pokojowej (czyli na pewno nie prosto z lodówki) nie jest bez sensu, a wręcz wskazane. Nikt nikogo jednak nie zmusza do stosowania się do tych zaleceń, więc bez sensu to są chyba dalsze przepychanki słowne.

Właśnie, klauduska - w pokojowej. Nigdzie nie pisałam o ciepłym podgrzewanym tylko o wyjętym wcześniej z lodówki (temperatura ciała myszy jest tylko nieco wyższa od pokojowej). Nie chorujemy ciągle - po prostu nie jemy zimnego ;) lekarza mam - nie odwiedzam po nic innego niż jakieś papierki czasami, bo nie choruję (a byłam totalnym zdechlakiem zanim wdrożyłam na sobie medycynę naturalną jakieś 23 lata temu), a antybiotyków nie brałam już bardzo długie lata i na nic się nie szczepię (jak w robocie była epidemia grypy, to ostałam się tylko ja i szef). Zimne prosto z lodówki jest wygodne, ale niekoniecznie lepsze. Poza tym jak pisałam - zimne jedzone a zimne dookoła to dwie różne rzeczy - na zewnątrz jest 6 stopni - mam okno na oścież otwarte, bo Magnolcia biega za okno i z powrotem - rodziców aż otrzepuje z zimna, a ja siedzę w cienkim sweterku i bynajmniej przeziębiona od tego nie będę; przy -20st. zimą też nieraz jeździłam po 2,5h lub dłużej w jedną stronę stojąc po przystankach i chora od tego nie byłam. Wiem, że najlepiej usłyszeć "tak, prosto z lodówki jest super", bo to mniej roboty i nie trzeba wcześniej pomyśleć o wyjęciu jedzenia ;) Wasz wybór - dla mnie możecie wbijać nawet zęby prosto w mrożonkę - Wasze zęby, Wasze zdrowie, Wasza decyzja ;) ja jednak tego nie będę polecać.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group