To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFna dieta drapieżnika - Barf a psychika (ludzka)

Wilga - 2013-11-25, 09:16
Temat postu: Barf a psychika (ludzka)
Jakiś czas temu miał na odchowaniu małoletniego freciaka (tchórza). Zbilansowanie diety dla takiego młodego stworzenia jest trudne a jest szczególnie istotne. W pewnym momęcie było podejrzenia że ma osteo. Nie potwierdziły się - dzięki znajomej hodowczyni dieta była ok. Jednak wtedy zaczęłam się zastanawiać nad bardziej barfowym barfem. Mianowicie wyczaiłam gościa który sprzedaje całe zamrożone myszy, szczury i oseski. Jednak tu psychika zaczęła mi kwiczeć. Planował wrzucić taką mysz do maszynki, zamknąć oczy i nacisnąć przycisk.

Na szczęście nie było to koniecznie ale teraz tak mnie zaciekawiło. Czy wy też macie takie opory? Czy to mija po jakimś czasie?

Jazgata - 2013-11-25, 09:51

Moje zycie jako barfera ewoluuje. Kiedys bym nie pomyslala ze bede zamawiac mieso z ubojni ,dawac konine , mozdzki ,czy lebki jagniece. Ale z czasem do roznych rzeczy da sie przyzwyczaic i przestajesz sie zastanawiac nad tym tylko robisz to automatycznie.
ciocia_mlotek - 2013-11-25, 11:35

Mi by było szkoda wrzucac do maszynki. Wolałabym podać całe.
Co do psychiki. Kiedy podawałam Tazowi pierwszego całego królika (takiego jeszcze w futerku) to wolałam odwrócić głowę. Jakoś niespecjalnie ten widok był przyjemny. Ale już przy kolejnym przyglądałam się, nie tyle z przyjemnością co z ciekawością. Jak na film przyrodniczy. Drapieżnik pożerający ofiarę.
Ja się szybko "wyleczyłam" z "rozróżniania" sklepowego mięsa od całego zwierzęcia. Póki żyje jest słodkim uroczym zwierzątkiem. Po śmierci jest pokarmem. Przestałam w nich widzieć słodkie króliczki czy jagniątka - tym były za życia. Takie jest moje podejście i nie mam żadnych oporów w karmieniu psiska całymi zwierzakami czy fragmentami bardzo przypominającymi o tym, że to było zwierze a nie tylko mięsko.
Ja myślę, że to jest kwestia jakiejś wewnętrznej formy "wrażliwości" ale i przyzwyczajenia też. Nie mówię o znieczulicy, bo to nie tak. Mi jest nadal szkoda jak widzę, że owieczka chora, albo kiedy farmer przyjeżdża po młode do ubojni. Ale taka kolej rzeczy

Wilga - 2013-11-25, 12:00

Z tuszką królika czy nutrii jak jest oskórowane nie mam problemów, cała ryba też nie ma problemu ale futerko, oczy...
No ale skoro idzie się do tego przyzwyczaić to może się jeszcze przemogę.

_Jadis_ - 2013-11-25, 12:12

TO może ja też się wypowiem.
U mnie właściwie cały czas toczy się wewnętrzna bitwa.

Raz , że jeszcze kilka lat temu byłam wegetarianką (zaczęłam jeść mięso jeszcze przed rozpoczęciem barfowania - nie miało to nic wspólnego , ale nie jadlam go głownie dlatego, że było mi szkoda zwierząt) Teraz każdego miesiąca, każdego tygodnia bije się we mnie radość jak udaje mi się znaleźć super podroby, świeżutkie mięsko co raz to nowe rodzaje, cieszę się jak dziecko z głupich skrzydeł gęsich ..a potem za jakiś czas jest takie BUM bo wiem, że żeby mnie zadowolić jakieś zwierze oddało swoje życie.

Ktoś powie , że to naturalne , że drapieżniki polują i zjadają inne zweirzęta. SPko ja to rozumiem ale to nie zmienia faktu, że kocham wszystkie zwierzęta i jest mi smutno.

A żeby było śmieszniej jako osoba z rodziny myśliwskiej (gdzie myślistwo przechodziło z dziadka na ojca i tak dalej, mam to we krwi) nigdy nie miałam prawie żadnych probpem ów z krojeniem i porcjowaniem mięsa (a zdarzało się, zę już w wieku 13 lat ojciec częstował mniewątrobą,k tórą trzeba było pokroić dla psa - miodzio :-P ). I gdyby nie to, zę niestety ale kobiet myśliwych jest mało, i akurat u mnie w rodzinie są duże opory w tym kierunku to pewnie sama zapisałabym się do koła. Zapytacie dlaczego , skoro kocham zwierzęta? Bo to dla ich dobra. Zabija się nie dla przyjemności ale z konieczności, żeby np starczyło pokarmu dla wszystkich.

I tak sobie żyję barferka rozdarta na dwoje... normalnie jak rozdwojenie jaźni albo dwoistość kobiecej natury :lol: nie jest łatwo ;)

Co do myszek w całości wszystko to kwestia psychiki i przyzwyczajenia, takiego znieczulenia... Ale ja mimo wszystko jakoś nigdy nie brałam tego pod uwagę.

Meri - 2013-11-25, 12:14

Ja zdecydowanie nie mam już problemu...

Miałam na początku, zwłaszcza z całą tuszką królika, w ogóle nie lubiłam kroić mięsa, ale dzisiaj to sama radość, podałabym kotu każdy gatunek mięsa, który by się napatoczył i był dla niego jadalny. :twisted: Podawałam już mrożone kurczęta, mój kot niestety nie potrafił zjeść, ale zabawę miał przednią, jednak gdyby tylko jadł to z całą pewnością bym mu podawała bez jakichkolwiek odczuć negatywnych.

Nina_Brzeg - 2013-11-25, 12:37

Dla mnie samo krojenie mięsa było problemem. A to przecież tylko kawałki mięsa, w żaden sposób nie przypominające zwierzęcia. Teraz już nie jest to problem. Nie przeszkadza mi też zapach surowego mięsa.
Ale opory mam nadal. Choć pomału przełamuję się w kwestii cielęciny i innych 'zabitych dzieci'.
Jednocześnie wiem np, że mój kot nie dostanie koniny. To nawet nie wchodzi w grę.

Cały czas myślę o gryzoniach. To zwierzęta bardzo mi bliskie, od 7 lat w moim domu mieszka gromada szczurów. Ale nie wykluczam, że za jakiś czas spróbuję z mysimi mrożonkami (tzn kupiłabym zamrożone myszy ze sprawdzonej, humanitarnej hodowli).

Snedronningen - 2013-11-25, 13:07

Mnie z podobnych problemów dużo wcześniej wyleczyły koty, które polowały same.
Jednak moja wrażliwość pozostała tam, gdzie być powinna. Wciąż boli mnie cierpienie zwierzat a jak widzę jak kto psa źle zwierzaka traktuje to reaguję.

_Jadis_ - 2013-11-25, 13:08

No właśnie u nas konina też nigdy nie zawita ;)
Nina_Brzeg - 2013-11-25, 14:13

_Jadis_ napisał/a:
No właśnie u nas konina też nigdy nie zawita ;)

U mnie to co najmniej dziwne, można by powiedzieć. Mój dziadek był pierwszym i przez lata najlepszym 'producentem' koniny w mieście :roll:
Dla mnie konie stoją na równi z psami i kotami. Od lat z przerażeniem patrzę na to, że PL jest jednym z największych producentów koniny w całej Europie.

_Jadis_ - 2013-11-25, 15:47

Wow, no to rzeczywiście. Ja kocham konie. Niestety po obejrzeniu dokumentów jak konie są transportowane do rzeźni np we Włoszech (nie mówie , ze musi tak być w PL ale mimo wszystko) obiecałam sobie, że nieprzyłoże nigdy ręki do produkcji i sprzedaży akurat tego miesa.

Poza tym to tak jak piszesz Nina, gdybym podała np serce końskie to tak jakbym podała kocie ;/ Nie mogłabym...

ciocia_mlotek - 2013-11-25, 16:23

Obawiam się, że gdybyście obejrzały "produkcję" jakiegokolwiek mięsa na masową skalę to wszystko wygląda tak samo. Transport zwierząt do rzeźni to jest masakra. Pakuje się ile wlezie. Ja się naoglądałam tirów wypełnionych owcami - piętrowo. Kierowca ma przerwę na obiad a one tam stoją na parkingu i beczą.
Ja nie patrzę na gatunek. Ale staram się w miarę możliwości kupować mięso ze źródeł lokalnych, gdzie wiem, że zwierzaki jako tako żyły (akurat tu u mnie fantastycznie bo na wypasie) i nie miały daleko do rzeźni. Najchętniejsza jestem dziczyźnie pod względem moralnym.

_Jadis_ - 2013-11-25, 16:33

JA nie mówię, że to nie wygląda podobnie..chodzi o to, że świń jakąś wyjątkową sympatią nie darzę a z końmi miałam do czynienia od dziecka. No i oczywiście nie widziałam filmów z innych ubojni - i nie chcę widzieć ;) Dlatego mogę inne mięso kupować i gdzieś tam wewnętrznie okłamywać się , że jestem zgodna ze swoim sumieniem (przynajmniej trochę)
ciocia_mlotek - 2013-11-25, 16:40

Rozumiem.
Ja od zawsze chciałam miec świnke miniaturową jako towarzysza :-)

Nina_Brzeg - 2013-11-25, 16:57

Dla mnie po prostu koń to przede wszystkim towarzysz, nie pokarm.
Krowy strasznie lubię (marzy mi się swoja własna, prywatna krowa) i sama nie jem. Ale mój kot je uwielbia... jeść. Nie mam u siebie dostępu do wszystkich super mięs więc nie mogę wybrzydzać. Zwłaszcza, że wiadomo jak to jest z kotami - trudno trafić w ich wybredny gust :roll:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group