To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFna dieta drapieżnika - Barf a psychika (ludzka)

Sojuz - 2014-02-10, 17:53

Ja nie mogę... Tyle ważnych kwestii poruszono w tym wątku, a Wy się kłócicie o nazewnictwo :shock:
ciocia_mlotek - 2014-02-10, 18:00

motyleqq, ja się tylko lekko czepiam słówek. tak półżartem.
Wg mnie po prostu jeśli wyroby tradycyjnie mięsne a robione po wegetaariańsku są nazywane tak samo to łatwiej się pogubić. Masz racje w sklepie będzie opisane. Ale idąc w gości do kogoś, nie wiedząc, że dana osoba jest wege (bo przeciez nie musze tego wiedzieć) wolałabym najpierw wiedzieć, że taki pasztet nie jest "prawdziwy"
Z resztą szczerze mówiąc ja z kolei nie bardzo rozumiem dlaczego osoby wege wzbraniają się przed własnym nazewnictwem. Ja bym wolała mieć nową nazwę, odcinającą się od produktu oryginalnie mięsnego. Coś na zasadzie: zamiast kopiować kuchnię "tradycyjną" tworzyć swoją własną
Tylko proszę nie odczytuj tego przypadkiem jako atak. To są luźne spostrzeżenia i ten fragment dyskusji traktuję z dużym przymrużeniem oka. Przeciez nie jest to jakaś niezwykle ważna sprawa

motyleqq - 2014-02-10, 18:10

no właśnie, to nie jest ważna sprawa, dla mnie też nie, więc nie mam potrzeby wymyślać nowej nazwy ;-) dla mnie to jest pasztet. tak samo jak producenci smakowitej nazwali smalcem roślinny twór, który ostatnio pojawił się w sprzedaży... bo wygląda, pachnie i smakuje jak smalec, a na dodatek wege nie jest docelową grupą producenta
ja celowo nie informuję ludzi co jedzą :mrgreen: po to właśnie, by mogli się zdziwić i by mogli się przekonać, że wegańska wersja ich ukochanego dania jest tak samo smaczna. niestety nie mam ku temu zbyt wielu okazji, bo ludzie wiedzą, że jeśli coś zrobiłam, to na pewno jest wegańskie ;-) akurat przy tamtym pasztecie nie było mnie, tzn dałam pasztety mamie i ona je podała na stół swoim gościom... mimo, że nikt, w tym ona, na imprezie nie był wege, to dla nikogo nie był problemem brak informacji o pochodzeniu pasztetu :-P

Tilia - 2014-02-10, 18:27

Mnie jest wszystko jedno, jak się dana potrawa nazywa, byle zawierała co ma zawierać (oraz nie zawierała tego, czego jeść nie chcę) i do tego jakoś smakowała. Nadawanie "tradycyjnych" nazw po prostu upraszcza sprawę - jeśli dana potrawa nie ma w oryginale prostej i łatwej do zapamiętania nazwy (jak np. tofu) to po co tworzyć nowomowę? "Zwisy męskie ozdobne" już były, i jak wiadomo raczej się nie przyjęły. Zapiekanka jest zapiekanką obojętnie z czego się ją przyrządza, to dlaczego nie ma tak być z tym nieszczęsnym pasztetem? Albo kotletem? Nie robiło się u Was w domu kotletów np. jajecznych?

Żeby nie było - za mięsem nie tęsknię, bo już jako dziecko przesiadywałam godzinami przed znienawidzonym kotlecikiem i chowałam po kątach szynkę, także argument "tęsknoty za smakiem" mnie nie dotyczy. A z resztą, jak komuś sprawi to frajdę, to może mi to zarzucić :-> na zdrowie.

ciocia_mlotek - 2014-02-10, 18:38

Widzisz motylku dla mnie info o pochodzeniu byloby ważne bo np nie jadam w ogóle i absolutnie soi. I gdyby ktoś mi podał "pasztet" a potem poinformował mnie, że był sojowy to byłabym zła. Dla mnie to by była sytuacja identyczna z podaniem osobie wege "bezmięsnego" posiłku ale z kostką rosołową czy sosikiem
motyleqq - 2014-02-10, 18:43

ciociu, jakby kiedyś coś, to moje pasztety nie bywają sojowe, możesz śmiało u mnie zjeść :lol:
tylko też myślę, że jeśli czegoś nie jemy, to warto o tym poinformować gospodarza. ja rozmawiam z ludźmi, mówię, czego nie jem, by nie podali mi tego. nie ma problemu, by ktoś też mi powiedział, że nie je soi, czy że jest na coś uczulony, prawda?

ciocia_mlotek - 2014-02-10, 18:47

Nie no jasne, że można po prostu powiedzieć
Ale powiedz, tak szczerze, gdybyś np na imprezie ze szwedzkim bufetem zobaczyła typowo sałatkowo wyglądającą sałatkę, która smakowałaby jak jakaśtam saładka a potem okazałoby się, że zastałą zrobiona z mięsa to nie byłoby głupio? No bo przeciez sałatka jaka jest każdy widzi :lol:

Snedronningen - 2014-02-10, 18:52

ciocia_mlotek napisał/a:
Tu u nas kury na myszy polują. Nie żartuję
ale to jest normalne u kur. One tak robią.
isabelle30 - 2014-02-10, 18:53

A ja właśnie dostałam spam od sklepu wege... i tam widzę ser wegański parmezan. I sobie aż z ciekawości zobaczyłam co to.
http://www.evergreen.pl/p...owy-p-2360.html
I teraz pytanie - ser jest z mleka.... jakiegokolwiek. To coś jest z czegoś co nazywane jest mlekiem sojowym a mlekiej nie jest w żadnym razie. Czyli mamy podwójne mydlenie oczu - nieistniejące coś takiego jak mleko sojowe plus ser z czegoś co nie istnieje...
Paranoja.

motyleqq - 2014-02-10, 18:54

wygląda jak ser, smakuje jak ser, jest serem :mrgreen: nie ma o czym rozmawiać. a to że mleko jest wyciśnięte z ziarenek, nie znaczy, że nie mogę go sobie nazywać mlekiem... używam je tam, gdzie normalnie użyłabym mleka, więc...
ciocia_mlotek - 2014-02-10, 18:54

czy nazwa parmezan nie jest przypadkiem zastrzerzona dla bardzo konkretnego produktu/gatunku sera?
isabelle30 - 2014-02-10, 18:58

Motylku -moja córka przez rok nie mogłą jeść nic z krowy. alternatywą było mleko sojowe. Kupiłam raz - przeczytałam skład i wywaliłam bez otwierania kartonu. Tam nie było czegoś wyciśnietego z ziarenek. Tam była długa lista przeróżnych emulgatorów i E oraz jakieś coś z soi - nie sok.
motyleqq - 2014-02-10, 19:00

Iza, wybrałaś co wybrałaś. ja takiego mleka nie kupuję ;) można też robić samemu, zero problemu, chociaż ja sojowego w domu nie robię, bo wtedy mi nie smakuje. ale np domowe z nerkowców :love: i zero E
dagnes - 2014-02-10, 19:16

To ja jeszcze raz zabawię się w domorosłego psychoanalityka 8-) .

Sojuz napisał/a:
Ja nie mogę... Tyle ważnych kwestii poruszono w tym wątku, a Wy się kłócicie o nazewnictwo :shock:

Dzięki skupieniu się dyskusji na jedynym fragmencie mojego posta, który nie był na poważnie, można skierować jej tory na tzw. temat zastępczy i nie mówić o istocie problemu. Wszystko po to, by poprzez przemilczenie uczynić temat niewidzialnym i z jednej strony móc z "czystym sumieniem" niczego nie zmieniać w swoim życiu, a z drugiej strony sprawić wrażenie, że zabierając głos dodało się coś ważnego do tematu. To tak trochę jak w polityce ;-) .

Taki obrót spraw jest dla mnie ważną informacją zwrotną. Pokazuje, że dotknęłam bolesnej prawdy, o której wielu nie chce myśleć ani wiedzieć, bo to mogłoby zburzyć ich poukładany świat i światopogląd, w którym zawsze stoją po tej "dobrej i moralnej" stronie lub działają na rzecz "ratowania" zwierząt/świata/ludzi/środowiska.
Mam tego świadomość i dlatego mój przekaz kierowany jest do określonego target market ;-) .

Sandra - 2014-02-10, 19:17

Sojuz napisał/a:
Ja nie mogę... Tyle ważnych kwestii poruszono w tym wątku, a Wy się kłócicie o nazewnictwo :shock:

Tak Sojuz....tak to juz, że najważniejsze umknęło, a skupiono sie na pier.....ach :mrgreen:
Dagnes wybacz, ze przytoczę tylko dwa cytaty...może odwrócę trendy tej wymiany zdań :-P

dagnes napisał/a:
W całym tym sporze światopoglądowym dyskutantom umykają sprawy fundamentalne, co prowadzi do ślepego zaułka nierozwiązywalnego dylematu i obstawania przy swoim zdaniu każdej ze stron. Uważam, że spór jest całkowicie bezprzedmiotowy, bo zarówno mięsożercy jak i weganie, świadomie bądź nie, przyczyniają się do śmierci i cierpienia zwierząt, tych hodowlanych i tych dzikich. Problemem jest system i to z nim należy walczyć (wspólnie!), a nie wszczynać wojny międzyludzkie o to, kto jest bardziej czy mniej moralny. Taki konflikt pomiędzy weganami a mięsożercami jest na rękę rządzącym tym systemem (i przez nich jest celowo podsycany), bo ludzka energia i złość kieruje się wtedy przeciwko innym ludziom, zamiast przeciwko systemowi i jego władcom. Obie strony konfliktu - weganie i mięsożercy - są ofiarami systemu (choć nie raz bywają przekonani iż są jego beneficjentami), różnią się między sobą jedynie wielkością szkód jakich doznają.



dagnes napisał/a:
Co chciałam przekazać w tych swoich wywodach? Ano to, że my - ludzie, chcą czy nie chcąc, jesteśmy elementem ekosystemu, który mamy możliwość uratować bądź całkiem zniszczyć. Weganizm nie jest sposobem uratowania świata przed zagładą ekologiczną lecz może się do niej mocno przyczynić, jeśli nie zaczniemy wspólnie działać na rzecz ochrony zasobów Ziemi. Wspólne działania na rzecz likwidacji wielkoobszarowego, przemysłowego rolnictwa monokulturowego oraz przemysłowego chowu zwierząt rzeźnych, przeciwko żywności GMO oraz stosowaniu w uprawach pestycydów i herbicydów przyniosłyby więcej dobrego niż nawoływanie do jedzenia sojowych kulek zamiast kotleta. Kulek, których produkcja wymagała zabicia wielu braci mniejszych, ssaków, płazów, gadów i owadów, zatruła glebę i rzeki i wyrządziła wiele innych szkód ekosystemowi. Przecież można uprawiać ziemię i hodować zwierzęta w harmonii z przyrodą i nie niszcząc naszej planety - obie te dziedziny uzupełniają się i jednocześnie są dla siebie wzajemnie niezbędne. Słyszał ktoś o permakulturze?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group