To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Idziemy na spacer z kotem

Terhie - 2011-10-19, 12:49
Temat postu: Idziemy na spacer z kotem
Koty zwykle dzielimy na wychodzące i niewychodzące.
Ale jest jeszcze "szara strefa" kotów spacerowych ;-)

Jestem ciągle na etapie oswajania moich tygrysków z obrożą, więc nieprędko wyjdziemy gdzieś, jednak interesuje mnie, czy, jak często i jak bardzo odrobaczacie i szczepicie takie koty z szarej strefy. Na pewno ktoś tu ma takie smyczowe doświadczenia. :)

[ Komentarz dodany przez: dagnes: 2015-03-08, 21:28 ]
Zmieniłam tytuł

iceangel - 2011-10-19, 22:26

cała moja 8 jest nauczona chodzenia na smyczy. Nie wychodzę jedynie z Gigi ze względów zdrowotnych, z resztą chadzamy na spacerki.

Odrobaczanie co 6 miesięcy spot-onem, szczepienie co roku na komplet Purevaxem, bez wścieklizny, koty są pod stałym nadzorem, więc dopóki do Polski nie trafi porządna szczepionka przeciwko wściekliźnie daję sobie spokój. Obowiązkowo Frontline co miesiąc, kleszcze są obecnie problemem przez cały rok ze względu na dosyć łagodne zimy.

Jeśli chodzi o same spacery warto unikać terenów spacerowych psów ze względu na ryzyko złapania pasożyta oraz oczywiste niebezpieczeństwo związane z lekkomyślnymi właścicielami psów. Trzeba liczyć się z faktem iż kot na smyczy to sensacja, ludzie będą podchodzić i zaczepiać kota, szczególnie dzieci.

Ze sprzętu polecam szelki Rogz, z zapięciem, które pęknie, jeśli kot o coś się zaczepi. Po przeczytaniu historii kota, który zerwał się na spacerze a potem został znaleziony z wrośniętymi w skórę szelkami i drugą z kotem, którego właściciele znaleźli zawieszonego na szelkach na gałęzi wolę na zimne dmuchać. Na początek zwykła smycz, nie rozwijana, aby nauczyć kota i siebie jak ma odbywać się spacer i czego można się po pupilu spodziewać. Smycz jest dosyć niebezpieczna, sprawny kot potrafi wywinąć się nawet z szelek, budowa kociej głowy ułatwia wysunięcie się z obroży.

We Wrocławiu koty są mile widziane w parkach (w przeciwieństwie do psów) nawet w tych strzeżonych nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi. Dobrze zabrać ze sobą wodę i smakołyki, chusteczki nawilżane dla niemowląt lub po prostu mokrą szmatkę w woreczki, w razie gdyby kotencji przydarzyło się wdepnięcie w coś paskudnego. Na pierwsze spacery dalej od domu dobrze jest zabierać plecak/transporter/torbę, by zamknąć bezpiecznie kota na czas drogi, gdyby zdenerwował się czymś lub przestraszył. Plus oczywiście woreczki na kupsko, niektóre koty namiętnie załatwiają się na dworze.


Powodzenia! :)

kiczulka - 2012-01-17, 22:17

Zima przyszła i temat spacerów ucichł. Ciekawa jestem czy wychodzicie zimą? My tak, choćby na kilka minut, spacer musi jednak być. Ostatnio nie codziennie, ale tak co dwa lub trzy dni.
Wiem, że mogę narazić się na trzęsienie ziemi nad moją głową, ale co tam. Mój Bronio jest jedynym znanym mi kotem białaczkowym, który regularnie codziennie wychodzi na spacery. Blisko, bo do ogródków przed blok (mamy sporą zieleń, bo to stare osiedle i przestrzenna zabudowa). Na dalsze spacery nie chodzimy, bo on jest strachulec, choć ciekawski. Nie wiem co by mógł zrobić, jeśli się przestraszy, dlatego zawsze ma otwarte okno (to parter i raz wypiął mi się z szelek). Od wiosny do jesieni wychodzi codziennie. Wychodził przed diagnozą i postanowiliśmy wspólnie z naszą wet, że to skoro to ma wpływ na jakość jego życia, to dalej wychodził będzie.
Nie wiem czy dobrze robię, ale go nie odrobaczam. Za to badam kupę raz w miesiącu (choć tym razem trochę to zawaliłam). Kot nigdy nie miał problemów z robakami, a nasza wet twierdzi, że szkoda obciążać organizm chemią, to w końcu trucizna a on i tak ma swoje kłopoty.
Na kleszcze i pchły dostaje regularnie co 4 tygodnie Fiprex.

dagnes - 2012-01-18, 20:04

kiczulka napisał/a:
Ciekawa jestem czy wychodzicie zimą?

Ja nie wychodzę, ale kot owszem :mrgreen: .
(tzn. wychodzę, tylko że nie razem z kotem)
Nie podarowałby mi, nawet jak jest minus 2-3 stopnie i dupka przymarza mu do trawy.
Mam ten komfort, że futro wychodzi do ogrodu (ogrodzonego), a ja mogę go obserwować przez szybę, grzejąc swoją d.... przy kominku ;-) .

Myślę, że dobrze iż wychodzisz z twoim kotem. Na pewno zwiększasz mu tym komfort życia i rozładowujesz stres, co zwłaszcza w przypadku chorych kotów ma ogromne znaczenie (wiadomo, że stres obniża odporność). Jeśli kot jest cały czas pod twoją opieką i na smyczy, to nie grożą mu jakieś nadmierne niebezpieczeństwa. Też bym nie rezygnowała ze spacerów na twoim miejscu.

Fajnie, że nie faszerujesz futra odrobaczaczami! Pomyślałabym jeszcze nad rezygnacją tego Fiprexu na rzecz ziołowych preparatów, stosowanych wyłącznie latem. I tak twój kot ma małe szanse na złapanie czegokolwiek, jeśli nie puszczasz go samego do lasu czy na łąki lub w chaszcze, a zimą to już w ogóle.

kiczulka - 2012-01-21, 18:05

Fajnie, że ktoś myśli podobnie.
dagnes napisał/a:
kiczulka napisał/a:
Ciekawa jestem czy wychodzicie zimą?

Ja nie wychodzę, ale kot owszem :mrgreen: .
(tzn. wychodzę, tylko że nie razem z kotem)

:mrgreen: Cudne :lol:

Myślisz, że taki ziołowy wystarczy?
Mam starą drewnianą podłogę (lat 50) ze szparami. Odkurzam i myję, dechy są zdrowe, ale co jest pod nimi, tego nie wiem. Nigdy pcheł w domu nie było, ale to jeden z argumentów za całorocznym Fiprexem.

dagnes - 2012-03-18, 20:32

Drewniana podłoga nie byłaby dla mnie argumentem za stałym używaniem Fiprexu.
Nie wierzę, by w mytej i odkurzanej podłodze w mieszkaniu, w którym od bardzo dawna nie było zapchlonych zwierząt, mieszkały latami pchły. Rozumiem twoje obawy, ale biorąc pod uwagę bilans ryzyka i korzyści, moim zdaniem przeważa ryzyko związane z ciągłym stosowaniem chemii.

Maryna - 2013-11-12, 09:34

scarletmara spacerujecie bez smyczy ? Koty wracają do Ciebie bez problemu na zawołanie ?
Dziwię się bo Mai'q jak się czegoś wystraszy, to tylko smycz go powstrzymuje przed ucieczką w siną dal...

[ Komentarz dodany przez: Sandra: 2013-11-12, 18:06 ]
posty przeniesiono z wątku Najciekawsze zdjęcia naszych zwierząt ze względu na tematykę

scarletmara - 2013-11-12, 13:53

To był dopiero ich drugi spacerek. Póki co czują się naprawdę bezpieczne tylko przy mnie i w samochodzie, więc jeśli cokolwiek jest nie tak to "uciekają" do mnie albo do samochodu a nie w siną dal :)
Zresztą spacerki na razie polegają na wywiezieniu kotów w prawie kompletnie bezludne miejsce żeby nie miały się czego przestraszyć i gdzie jak okiem sięgnąć rozciąga się połacie niskiej trawki. Te krzaczki, które są na fotkach to tylko taka kępka na trawiastym dywanie :-P Jeśli się bardziej rozzuchwalą w przyszłości to je nawet od tej kępki odciągnę i wyprowadzę na sam środek trawiastego oceanu żeby nie miały gdzie zwiać.

Na tej wycieczce to ja się raczej bałam, że mi wlezą pod samochód i nie będą chciały stamtąd w ogóle wyjść. Na szczęście łatwo było je spod samochodu wywabić i nie było problemu.

klauduska - 2013-11-12, 15:57

scarletmara, dla mnie to jest jak z zabezpieczeniami balkonu "nigdy w życiu nic się nie stało, to po co zabezpieczać". Przeleci ptak i po kocie. I w jednym, i w drugim przypadku. Zaginione psy/koty nie biorą się z powietrza, tylko właśnie z tego, że czegoś się przestraszą i popędzą przed siebie. Możesz się naprawdę bardzo zdziwić jak przerażony zwierzak różnie potrafi zareagować.
scarletmara - 2013-11-12, 17:41

klauduska - sorki ale ludzie miewają też koty wychodzące. Tzn. chodzące sobie gdzie, jak i kiedy chcą i co ? ich zachowanie też jest nieodpowiedzialne bo nie trzymają kota w domu i nie wyprowadzają na smyczy ? Wypuszczam maluchy w kontrolowane, najbezpieczniejsze możliwe środowisko dużo bezpieczniejsze niż ma większość "wychodzących" kotów. Nie porównuj tego proszę do braku zabezpieczania balkonu.
Argument że coś się może stać (zawsze, wszędzie i każdemu coś się może stać) nie jest moim zdaniem powodem do trzymania żywych stworzeń pod kloszem (czy to ludzi czy zwierząt). Moim zadaniem jako "rodzica" jest jedynie ograniczanie tego ryzyka do minimum a nie przywiązywanie kota do kaloryfera.

Maryna - 2013-11-12, 22:49

Ale kot wychodzący to zupełnie inna bajka - on zna teren, kryjówki i drogi ucieczki, wie jak się poruszać po bliższej i dalszej okolicy, bo to w końcu jego "terytorium".
scarletmara zapytałam, bo na serio myślałam, ze Twoje koty przychodzą na zawołanie :-D
My jeździmy do lasu od prawie dwóch lat, chodzimy tą samą ścieżką, mimo to chyba bym nie puściła Mai'qa luzem...
Ale ja histeryczka jestem i to z tych z bujną wyobraźnią ;-)

klauduska - 2013-11-13, 09:02

scarletmara, ja uważam, że wypuszczanie niekontrolowane kota jest złe i tyle. Szczególnie jak kot kompletnie nie zna okolicy. Nikt ci nie mówi, że masz kota przywiązywać do kaloryfera. Ograniczeniem ryzyka jest właśnie wyprowadzenie kota na smyczy, którego ty nie stosujesz, właściwie bez żadnego konkretnie powodu oprócz "trzymania kota pod kloszem".

Maryna napisał/a:
Ale ja histeryczka jestem i to z tych z bujną wyobraźnią

To, że pilnujesz swojego zwierzaka i ograniczasz do MINIMUM ryzyko np ucieczki, absolutnie NIE jest przykładem bycia histeryczką. I przy zwierzętach trzeba mieć bujną wyobraźnię, aby zapobiec jakiemukolwiek nieszczęściu, bo to my-właściciele jesteśmy za nie odpowiedzialni.

Ines - 2013-11-13, 11:57

Scarletmara koty i tak mają obróżki, więc może sprawdziłoby się u Ciebie wyprowadzanie ich na smyczy automatycznej?



Wtedy koty i mogłyby eksplorować otoczenie, i byłyby bezpieczne. A Tobie nie dość że byłoby wygodnie, to i mogłabyś też cieszyć się spacerem nie siedząc ciągle jak na szpilkach w obawie, czy się czasem nie przydarzy im niespodziewanie jakaś zła przygoda :kwiatek:

dagnes - 2013-11-13, 12:35

Pewnie się teraz narażę niektórym ;-) , ale ja z kolei uważam, że wyprowadzanie kota na smyczy jest o wiele niebezpieczniejsze niż spacery bez smyczy (oczywiście kota trzeba do tego stopniowo przyzwyczajać i nauczyć, a naukę najlepiej zacząć już w młodości).

W razie wielkiego niebezpieczeństwa, jakim niewątpliwie jest np. atak wolno biegającego psa (a takich nie brakuje nigdzie), smycz staje się dla kota więzieniem uniemożliwiającym ucieczkę choćby na drzewo. Człowiek w takiej sytuacji kotu nie pomoże, co najwyżej sam może zostać pokąsany. Często zdarza się, że w panice puszcza smycz, a kot uciekając ma utrudnione zadanie, bo albo smycz zaplącze się w chaszcze i ostatecznie i tak futro ląduje w paszczy psa, albo smycz zwyczajnie spowalnia i utrudnia ucieczkę, zwłaszcza smycz rozwijana z "rączką", co kończy się tragicznie.
Smycz w sytuacji zagrożenia życia kota, a także w sytuacji gdy kot wpadnie w panikę najczęściej go pogrąży. Widziałam mnóstwo kotów, które bez problemu umykały psom na drzewo, murek, czy cokolwiek wyżej położonego, a nawet uciekając do domu, ale nie widziałam ani jednego kota, który zostałby uratowany przez człowieka dzięki uwiązaniu go na smyczy.

Miałam kiedyś kotkę, Kropkę, mojego pierwszego kota w samodzielnym, dorosłym życiu. Kropka była od małego przyzwyczajana do wycieczek samochodem w różne miejsca - na biwak, weekendowy wypad do górskiej chatki, na leśną polanę itp. Była najbardziej szczęśliwym kotem, gdy otwierały się drzwi samochodu, a ona mogła pognać na jakieś drzewo czy w chaszcze. Wracała na zawołanie i sama dbała o swoje bezpieczeństwo. Gdy tylko zbliżał się ktoś obcy, obojętnie czy z psem, czy sam człowiek, to uciekała albo na drzewo, albo do auta, albo do domku, w zależności od sytuacji. Gdy niebezpieczeństwo mijało schodziła niespiesznie z drzewa i dalej zajmowała się swoimi ważnymi sprawami ;-) .

Mój obecny kot, Pedro, należy do panikarzy i tym bardziej nie wyobrażam sobie uwiązania go na smyczy. Kiedyś chciałam go nauczyć, tak na wszelki wypadek. Miałam smycz rozwijaną i założyłam mu ją w domu, przy pozamykanych drzwiach. Nagle tak się zerwał i zaczął szarpać, że wyrwał mi z ręki rączkę smyczy i zaczął uciekać w panice po całym domu. A ciężka rączka smyczy oczywiście "zaczęła go gonić", bębniąc i obijając się o ściany, podłogi i meble. To była masakra. Zanim udało mi się go złapać, kot był wykończony, chyba krótko przed zawałem. Wyobraziłam sobie taką akcję poza domem i już nigdy nie ubrałam Pedra w smycz.

Ines - 2013-11-13, 13:06

Dagnes, nie przemawiają do mnie Twoje argumenty. Jeśli mielibyśmy przyjąć Twoje rozumowanie, to również małe psy powinno się wyprowadzać bez smyczy, bo gdyby trafił się agresywny duży pies, to smycz temu małemu albo spowolni ucieczkę, albo opiekun próbując uratować psa, zostanie pokąsany.

Ja osobiście wolę zostać pokąsana przez obcego psa w obronie mojego kota, niż pozwolić mu uciec, zgubić się w obcym miejscu i być może nigdy nie odnaleźć, zwłaszcza wyprowadzając Ragdolla, który ze względu na specyfikę rasy (ufność w stosunku do obcych, niezdolność do agresji i znikome umiejętności obrony) nie ma wielkich szans na przeżycie.

Piszesz także przede wszystkim o kotach, które nie zostały nauczone, jak poprawnie spacerować na smyczy. Moje koty są uczone tego od małego i tak jak wszystkiego, uczyłyśmy się tego małymi kroczkami, a każda w swoim tempie. Sam etap ubierania szelek do karmienia i zabaw trwał dosyć długo - żeby zaakceptowały szelki jako coś naturalnego i miłego. I tak powoli do przodu.

Tula już pięknie spaceruje przy nodze i tak wyprowadzam ją na spacer każdej nocy wokół domu. Podobnie w wolne dni w czasie wyjazdów do parku. W czasie każdego spaceru spotykamy co najmniej jednego puszczonego wolno psa (a jeden to jest to dobry i niestety rzadki wynik). Nie jestem już w stanie nawet obliczyć, ile razy miało miejsce spotkanie mnie i mojego kota na smyczy z rzucającym się w naszą stronę psem, ale na pewno były to dziesiątki razy i nigdy nie miał miejsca żaden z przytoczonych przez Ciebie scenariuszy, a smycz nie stanowiła w tych sytuacjach dla mojego kota żadnego zagrożenia, za to mi pozwalała na szybkie wzięcie kota na ręce, żeby uniemożliwić psu bezpośredni atak na Tulę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group