To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Medycyna weterynaryjna - Koci katar (herpeswirus, caliciwirus)

aneta - 2011-11-17, 08:41
Temat postu: Koci katar (herpeswirus, caliciwirus)
Najbardziej podstawowe informacje o chorobie: KOCI KATAR
dodane 19.09.2014 przez: dagnes

-----------------------------------------------------------------------------

Mam kociaka na DT, który choruje i choruje. Najpierw była niebotyczna biegunka i jak się już z nią uporaliśmy to przypałętał się koci katar. Antybiotyki nie działały, dostawała coraz silniejsze i skończyło się na tym, że mała dostała convenię. I problemem stał się katar w nosie. Rosa nie może oddychać przez nos - ma go cały zatkany. Znacie sposoby na udrożnienie kociego nosa?

aneta - 2011-11-28, 13:33

Nie wiem jak u innych - u mnie pomogło podawanie leku o nazwie Sinupret. Podawana wcze sniej flegamina nie sprawdziła się .
leniwiec - 2011-11-29, 20:26

Bo flegamina raczej na śluz oskrzelowy działa, na smarki nie za bardzo...

Też mam właśnie malucha z kocim katarem i zatkanym noskiem. Na razie staram się przemywać mordkę zwilżonym wacikiem, delikatnie usuwać glutki patyczkiem higienicznym i nawilżać powietrze w kociej klateczce (w której spędza noc). Oprócz antybiotyku (który siłą rzeczy nie działa na wirusa, tylko na wikłające infekcję bakterie) dzieciak dostaje pastę z L-lizyną (Enisyl-F albo Lysine Kot - hamują namnażanie wirusa) i stymulujący odporność beta glukan (syrop Imunoglukan, 1 ml dziennie). Starszy Kocisz na paście i syropku wyszedł z kociego kataru bez zastrzyków, tylko kropelki z antybiotykiem dostawał przez kilka dni, więc polecam. :)

harpia - 2011-11-29, 20:46

Polecam olejek z drzewa herbacianego :-)
Kilka kropel do wody i na podgrzewacz, fakt, śmierdzi stęchlizną, ale oczyszcza powietrze i pomaga uporać się z chorobami.
Tylko bardzo ważne, przy kotach używać jedynie jako opary, olejek jest trujący gdy kot go zliże (były już skutki śmiertelne bo ktoś wpadł na pomysł tępienia nim... pcheł :evil: )

W takiej postaci używam go od dawna wspomagająco przy zapaleniu oskrzeli, płuc, katarze (moim i zwierzaków).

ulmo - 2014-02-09, 12:47
Temat postu: Koci katar?
Witam, od tygodnia mieszka u mnie Ulmo - rosyjski kocur. Niestety okazało się że hodowca od którego go kupiłem nie był całkiem uczciwy, kota odebrałem już z lekko zasmarkanym nosem (zauważyłem dopiero w domu po jakiejś godzinie od odebrania) kot dodatkowo kichał, a wydzielina z nosa była zielona. Na następny dzień doszła jeszcze brunatna ropa z oczu, nie dużo, ale jednak. Kot był u weterynarza który od razu stwierdził koci katar. Przez pierwsze 2 dni dostawał antybiotyk Synergal i lek przeciwzapalny Tolffinę. Jako że nie pomogło wet zmienił antybiotyk na Unidox który bierze już 5 dzień oraz Gentamycyne 2x dziennie po kropli do oczu . Niestety zbyt wielkiej poprawy nie ma, co prawda nieco mniej leci z oczu oraz nosa, kot jednak ciągle kicha i ma charczący głos gdy miauczy/mruczy - weterynarz stwierdził że infekcja dochodzi do oskrzeli. Sami podajemy dodatkowo kotu beta glukan oraz trillac. Niestety nie bardzo ufam weterynarzowi u którego leczę kota. Chciał abym codziennie chodził z kotem do niego po zastrzyki z antybiotyku zgarniając za każdy 50zł zamiast przepisać tabletki. Dodatkowo przepisał początkowo Synergal, pomimo że podejrzewał chlamydię na która ten antybiotyk nie działa. Wolałbym jednak nie męczyć już kota bieganiem po weterynarzach, szczególnie że nie mam jeszcze żadnego sprawdzonego, a kot im bardziej się stresuje, tym zapewne choruje. Sam KK nie jest jakiś ciężki dla kota, nie licząc lekkiego wypływu z oczu i kichania, bawi się i wcina. Czy warto w takim wypadku przedłużać antybiotyk, skoro jest to nadal młode kocię? Aktualnie ma 15 tygodni, waży ok 1350g - czy to prawidłowa waga dla kocura? Ponadto po pierwszych 2ch dniach gdy kot dostawał zastrzyki zauważyłem łysy placek z prawej strony karku. Nie widać tam za bardzo żadnego zaczerwienienia, jest całkiem płaski, kota nie boli gdy naciskam i się nie powiększa. Jest wielkości złotówki, niestety nie dam sobie ręki uciąć że nie było go już przed odbiorem od hodowcy, ponieważ zupełnie go nie widać pod sierścią. Dosyłam zdjęcie "placka". Czy ktoś wie co to może być? Dzisiaj także zaczeła mu nieco wychodzić sierść (nie wychodzi w okolicach "placka") czy to normalne? Byłbym wdzięczny za jakiekolwiek rady:)

Sojuz - 2014-02-09, 13:09

Hodowca zerejestrowany w FCL? Masz rodowód? Napisz skąd jesteś lub zerknij do przyklejonych tematów z polecanymi wetami w tym dziale.
Zajrzyj też do podobnych tematów, gdzie koty miały podobne objawy.
zapalenie oskrzeli
katar
katar
zapalenie płuc

Poczytaj o naturalnych lekach:
Uncaria tomentosa - vilcacora, koci pazur

Na pewno odezwie się ktoś z większymi kompetencjami i pomoże. :kwiatek:

agal - 2014-02-09, 13:20

Na tej łysej plamce widzę, nic się łuszczy - więc to raczej nie grzyb - ale na wszelki wypadek poszłabym do jakiegoś SPRAWDZONEGO weta. Podpisuję sie pod pytaniem Sojuza - skąd jesteś. To może być odczyn po zimnym zastrzyku. Czy kot był na coś szczepiony w domu hodowcy? Jeśli tak, to czym i ile razy. W jakim wieku był, kiedy do Ciebie trafił?
Jesli kot ma brunatną/zieloną itp. wydzielinę, to znak, że wdały się bakterie i może i chlamydia - antybiotyk jest niezbędny. Potrzebny znający się na rzeczy wet.

Ag.

ulmo - 2014-02-09, 14:04

Kot był szczepiony 2x Nobivac Tricat Trio, 2x odrobaczony i kastrowany. Trafił do mnie tydzień temu czyli w 14 tygodniu, teraz ma 15. Oczywiście rodowód mam, co gorsza kupiłem kota od jednego z najbardziej polecanych/znanych hodowców w Polsce. Ostatnie szczepienie miał w 13 tygodniu. Jestem z Warszawy, niestety nie dysponuje samochodem dlatego staram się wybierać weterynarzy zaraz obok mojego miejsca zamieszkania. Weterynarz ocenił że kot jest w dobrym stanie i KK który ma powinno udać się szybko wyleczyć. Mimo to antybiotyk dużo nie pomaga/ lub oczekuje zbyt szybkich zmian. Ktoś się orientuje jak długie leczenie antybiotykiem powinno przynieść jakąś poprawę? Skórę w wyłysiałym miejscu właśnie nieco "pomęczyłem" palcem, nic nie schodzi.
agal - 2014-02-09, 14:39

Dobra, jesteś z Warszawy - to duzy plus. Zapisujesz się tu: http://www.garncarz.pl/index_garncarz.php Dojeżdżasz tam taksówką. Od weterynarza - tego pierwszego - bierzesz całą historie choroby: kiedy do niego przyszedłeś, z jakimi objawami, ile zapłaciłeś i grzecznie prosisz hodowcę o zwrot kosztów. Czy hodowca też jest z Warszawy? Rozumiem, że podpisałeś umowę kupna? Sprawdź, co masz tam napisane - czy hodowca ponosi odpowiedzialność za chorobę, która pojawi sie w pierwszym tygodniu w nowym domu? Tak czy siak - grzecznie poproś o zwrot kosztów, przedstawiając kopie historii choroby od weterynarza.

Ag.

Lusia - 2014-02-09, 15:24

Polecam ten gabinet o którym pisze agal.
Moja kotka Mashka też ze znanej hodowli kotów rosyjskich (może tej samej co Twoja) :evil: miała podobne objawy i okazało się, że to chlamydia.
Trafiliśmy do dr Garncarza. Jest przeuroczym fachowcem. Nie naciąga na zbędne koszty. Trafiona diagnoza i leczenie. Mashka szybko wyzdrowiała. Gorąco go polecam.
Życzę zdrowia dla ruska. :kwiatek:
PS. Mashka chlamydię złapała w hodowli Ewjatar.

ulmo - 2014-02-09, 16:33

Lusia, nasze koty pochodzą z tej samej hodowli, także myślę że sprawa jasna. Długo trwało leczenie? Poczekam jeszcze parę dni ponieważ jak pisałem nieco się poprawia, z oczu i nosa aż tak nie leci, antybiotyk który kot dostaje jest między innymi na chlamydię. Jeśli się nie poprawi prawdopodobnie skorzystam z linku. Czy udało Ci się wytargować zwrot kosztów z tej hodowli? Ew. możesz podać nazwy leków które dostawała kotka na chlamydię? Odnośnie umowy to oczywiście podpisałem, jednak hodowca zaznacza że w ciągu trzech dni możliwy jest zwrot kota, jeśli jest chory, bądź nabywca leczy na własny kot. Dość sprytne rozwiązanie, szczególnie że kot nie jest rzeczą i człowiek się do niego bardzo szybko przywiązuje.
agal - 2014-02-09, 16:51

ulmo napisał/a:
Odnośnie umowy to oczywiście podpisałem, jednak hodowca zaznacza że w ciągu trzech dni możliwy jest zwrot kota, jeśli jest chory, bądź nabywca leczy na własny kot. Dość sprytne rozwiązanie, szczególnie że kot nie jest rzeczą i człowiek się do niego bardzo szybko przywiązuje.


Wiesz, Ulmo, też mam podobny zapis - z adnotacją, że zwracam koszty, jeśli sposób leczenia zostanie zaakceptowany przez mojego weterynarza. To chroni też hodowcę przed niedouczonymi wetami, którzy chętnie naciągają nowych właścicieli kotów rasowych (oo, kupił rasowca, pewnie sra kasą :/ ) na różne niepotrzebne terapie. A są też i tacy, którzy we wszystkim widzą FIP i już stawiają na kocie krzyżyk.
Sama ostatnio partycypowałam w kosztach leczenia mojego kociaka (choc do jego dolegliwości specjalnie się nie przyznawałam; i być może, gdyby wrócił do mnie na tydzień, wszystko skończyłoby krótszą kuracją, mniejszym stresem i krótszą rekonwalescencją; ale tego oczywiście nie wiem ;) ).
A może postaraj się o opinię weterynarza, że odradził ci oddanie kota, do siedliska zarazy i spróbuj wyciągnąć pieniądze. Możesz zawsze postraszyć donosem do klubu ;) że w tej hodowli jest chlamydia - a to nie jest herpes czy nawet calici. To POWAŻNA sprawa. Tylko - czy zrobiłeś wymaz... Coś, co potwierdzałoby twoje słowa, że to na pewno chalmydia?

Ag.

ulmo - 2014-02-09, 16:54

Niestety weterynarz specjalnie się nie starał w diagnozie, uznał że KK i tyle. Z tego co piszesz rozumiem że chlamydia jest czymś poważniejszym niż KK wywołany herpesem lub calciwirusem?
Tufitka - 2014-02-09, 16:55

ulmo napisał/a:
Odnośnie umowy to oczywiście podpisałem, jednak hodowca zaznacza że w ciągu trzech dni możliwy jest zwrot kota, jeśli jest chory, bądź nabywca leczy na własny kot.
Nie oddawałabym kota, nawet jak jest chory, to nie rzecz to istota żywa. Jak Ty byś się czuł, gdyby Ciebie tak przerzucano z miejsca na miejsce. Zwierzę nie rozumie co się dzieje, może się nabawić jakiś psychicznych urazów i ...nie chcę nawet myśleć co mogliby mu zrobić. Niech płacą za leczenie.
ulmo - 2014-02-09, 17:05

Nie napisałem że oddam kota, tylko że taki zapis jest w umowie. Kota nie oddam, kosztów hodowca prawdopodobnie nie poniesie. Istotne jest tylko teraz dla mnie by wyleczyć kociaka. Mam nadzieję że Lusia jeszcze zajrzy do tego wątku i pamięta nazwy leków, to by znacznie ułatwiło leczenie:) Skoro ten sam hodowca to i pewnie szczep chlamydii ten sam, więc prawdopodobnie to co pomogło kotu Lusi, pomoże i mojemu. Boję się tylko powikłań po antybiotyku u tak młodego kocięta.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group