To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Profesjonalna petsitterka z wieloletnim doświadczeniem ???

Snedronningen - 2014-07-12, 18:22

isabelle30, dzieci nie mam ale wiem, że nie zostawia się rocznego dziecka na podłodze z porozrzucanymi dookoła niego klockami lego.
Osoba, która ogłasza się profesjonalistą nie sprawdza - w kawalerce składającej się z pokoju i kuchni - czy wszystkie koty żyją. To jest ewidentnie jej wina. Nie zrobiła tego celowo, ale to jej wina.
Porównywanie mnie do tej sytuacji też nie jest odpowiednie. Bo ja nie wyjeżdżam. Tu była sytuacja podbramkowa, bo jechała na pogrzeb. Ja bym powiedziała wprost, że nie mam takiej możliwości, ale to głównie dlatego, że ja nie mam możliwości zostawienia moich zwierząt nikomu pod opieką. Nawet profesjonalną. Ba! zostawienie pod opieką rodziny nie wchodzi nawet w grę.
Ona zrobiła to co uważała za najlepsze. Zostawiła pod opieką profesjonalnej petsitterki, która pracuje z kotami problemowymi. Ja, gdyby mi ktoś psa pod opieką zostawił to z czystej własnej ciekawości (pomimo, iż miałabym tylko karmić i wyprowadzać) patrzyłabym na jego zachowania.

Nina_Brzeg - 2014-07-12, 18:27

Ale czym niebezpiecznym jest zostawienie pralki otwartej? Kot sam nie jest w stanie jej zamknąć, choćby bardzo chciał. W życiu bym nie pomyślała, że znanej i polecanej profesjonalistce przyjdzie na myśl zamknięcie pralki bez sprawdzenia zawartości!
isabelle30 - 2014-07-12, 18:45

Nina Brzeg - no własnie widzisz jakie to niesie niebezpieczeństwo... szczególnie, że pralka stała w szczególnym miejscu.
Wróćmy do sytuacji mojej koleżanki... czy dwulatek jest w stanie otworzyć przyssane drzwi do lodówki? I wleźć do niej i sie zamknąć... wielu odpowie Nie. Jak widać - potrafi.
Ja po prostu nue jestem w stanie zaufać nikomu. Ani rodzinie, ani obcym. Zredukowałam wyjazdy bez psa do zera. Nie ma. Szefowi powiedziałam - a psa i dziecko przywiążę do kaloryfera? Czy mogę ich zabrać ze sobą? I skończyły się głupie propozycje.
Po prostu są sytuacje kiedy się nie da wyjechac - nawet na pogrzeb bliskiej osoby. I koniec.
Nie zrozumcie mnie źle... ja nie bronię petsiterki. Bo ... miała pewne obowiązki i zawaliła ewidentnie. Natomiast nie wieszałabym na niej "kotów" bo nikt nie jest w stanie przewidzieć każdej sytuacji.
Prawdopodobnie ona sama sto razy zadawała sobie pytanie jak to się stało, kiedy te drzwiczki domknęła.. pradopodobnie ona sama odcierpiała już swoje. Kazdy kto ma uczucia, sumienie i co tam jeszcze po zabiciu zwierza czuje koszmarny ból.... wiem jak się czuł mój ojciec gdy zabił psa jadąc samochodem. Miał wybór - albo my na czołówkę z TIRem, albo ten pies. Na drodze szybkiego ruchu przy prędkości 100km/h. To nie był wybór.
Wiele razy opiekowałam się zdalnie kotem teściowej. Kotka była dzika. Nie tolerowała nikogo i zawsze głęboko schowana. Gdy zbliżałam się do kanapy - słychać było tylko złowrogie warczenie i fuczenie. Nawet mi do głowy nie przyszło schylać się tam i zaglądać narażając twarz. Po prostu staiałam miskę i sobie szłam. Mąż wieczorem szedł drugi raz i sprzątał kuwetę. I już. Ale teściowa ma ten sam defekt co ja. Nie wiem czy nie bardziej rozwinięty... bo nawet deska sedesowa zamknięta zawsze, żadnych sznurków przy oknach czy klamkach. Nic co może spowodować tragedię.

Meri - 2014-07-12, 19:08

Coś strasznego...

Dlatego ja prawie w ogóle nigdzie nie wyjeżdżam, boję się nawet pod okiem rodziny zostawić kota. To co się stało rzecz jasna jest moim zdaniem winą opiekunki, zachowała się nieprofesjonalnie, że przed opuszczeniem mieszkania nie sprawdzała ile jest naprawdę kotów. Rozumiem również niesamowity żal ze strony właścicielki, pewnych rzeczy nie da się przewidzieć, chociaż mogła tego oczekiwać od profesjonalisty.

Bianka 4 - 2014-07-12, 19:24

Ja jestem w szoku i nie wiem co o tym myśleć... wszyscy znamy już wersję Dominiki, a ja chciałabym też poznać wersję Julii... Niestety Julia niedawno wyjechała na urlop więc bronić się nie może i pewnie nawet nie wie co się teraz dzieje. Tak się składa, że znam obie. Dominikę bardzo słabo, Julię lepiej. Tak, sama nie raz polecałam Julię bo jest świetną zoopsycholożką, głównie właśnie kociarą.
Ja mam kotkę widmo, kiedy przychodzi ktoś obcy nawet ja nie jestem w stanie jej znaleźć... koty mają swoje sposoby, żeby się dematerializować....
Natomiast ja, jako opiekun kotów, mam manię zamykania wszystkiego gdzie mogłyby wejść... szafa, pralka, kibelek... I często bardzo się dziwię jak widzę w domu kociarzy podniesioną deskę klozetową :shock: . Moja ciotka, która ma koty od 30 lat, ledwo odratowała swojego kota, który spał w suszarce i nie zauważyła go kiedy ją włączała.... Nikogo nie mam zamiaru bronić ani oskarżać bo tak naprawdę nie wiem co tam się stało...

scarletmara - 2014-07-12, 19:26

Ja też nie wieszałabym na petsitterce psów na podstawie tego jednego jednostronnego opisu wydarzeń. No bo w sumie skąd wiemy ile w tym prawdy ? Niemniej jednak nie wyobrażam sobie jak gdyby nigdy nic wrócić do pracy petsitter po takim wydarzeniu. Bo jakkolwiek wydarzenia by nie wyglądały naprawdę to chyba jednak efekt końcowy był taki jak w opisie czyli mimo wszystko jako opiekunka była winna zaniedbania i powinna się czuć winna a to czy właścicielka dołożyła wszelkich starań ze swojej strony to już zupełnie inna bajka.
Ja się tak do końca może nawet nie dziwię że taka sytuacja mogła mieć miejsce (co nie znaczy że powinna) bo to jednak była tej kobiety praca a w pracy popada się w rutynę z czasem, więc jej staż w tym wypadku zamiast na korzyść to raczej na jej niekorzyść zadziałał.

Snedronningen - 2014-07-12, 19:49

isabelle30 napisał/a:
Wróćmy do sytuacji mojej koleżanki... czy dwulatek jest w stanie otworzyć przyssane drzwi do lodówki? I wleźć do niej i sie zamknąć... wielu odpowie Nie. Jak widać - potrafi.
Ale koleżanka nie poszła sobie na kilka godzin z założeniem, że on gdzieś tam na pewno jest i nic mu się nie stało tylko poszła szukać wszędzie gdzie się dało.
isabelle30 napisał/a:
Nie tolerowała nikogo i zawsze głęboko schowana. Gdy zbliżałam się do kanapy - słychać było tylko złowrogie warczenie i fuczenie. Nawet mi do głowy nie przyszło schylać się tam i zaglądać narażając twarz. Po prostu staiałam miskę i sobie szłam.
ale wiedziałaś, że tam jest.
I to jest główny zarzut do tej osoby, że nie sprawdziła, czy są wszystkie koty.

zenia - 2014-07-12, 19:52

Meri napisał/a:
Coś strasznego...

Dlatego ja prawie w ogóle nigdzie nie wyjeżdżam, boję się nawet pod okiem rodziny zostawić kota. To co się stało rzecz jasna jest moim zdaniem winą opiekunki, zachowała się nieprofesjonalnie, że przed opuszczeniem mieszkania nie sprawdzała ile jest naprawdę kotów. Rozumiem również niesamowity żal ze strony właścicielki, pewnych rzeczy nie da się przewidzieć, chociaż mogła tego oczekiwać od profesjonalisty.



żal :shock:

to można umrzeć z rozpaczy
szlag by mnie trafił
profesjonalista powinien mieć oczy dookoła głowy

Nina_Brzeg - 2014-07-12, 19:54

Snedronningen napisał/a:
isabelle30 napisał/a:
Nie tolerowała nikogo i zawsze głęboko schowana. Gdy zbliżałam się do kanapy - słychać było tylko złowrogie warczenie i fuczenie. Nawet mi do głowy nie przyszło schylać się tam i zaglądać narażając twarz. Po prostu staiałam miskę i sobie szłam.
ale wiedziałaś, że tam jest.
I to jest główny zarzut do tej osoby, że nie sprawdziła, czy są wszystkie koty.

Zwłaszcza, że to malutkie mieszkanko!
Nie dziwiłabym się, gdyby ktoś obcy nie mógł znaleźć kotów w moim 140metrowym mieszkaniu. Tutaj jest tyle miejsc gdzie kot może się schować, że trudno o wszystkich pomyśleć. Ale nigdy nie było sytuacji, że kota nie znalazłam. Szukałam tak długo aż w końcu się znalazł. Zazwyczaj w miejscu, które odkryłam totalnie przypadkiem.

gpolomska - 2014-07-12, 19:59

1,5 doby nie wiedzieć, gdzie są zwierzaki powierzone pod opiekę? Nie ma na to wytłumaczenia. Fakt, wersja jednej strony... koty jednak nie żyją (dwa) i to przez coś, co można było spokojnie przewidzieć mając jakąś tam wiedzę o kotach (niekonieczne nawet specjalistyczną). A to, że koty pchają się na ubrania opiekuna (a szczególnie jak go nie ma w pobliżu i są niepewne), to wie chyba każdy kto miał kota choć krótki czas i trochę się nimi zainteresował a nie tylko rzuca żarcie do michy jak więzienna obsługa osadzonym.
Ines - 2014-07-12, 21:23

isabelle30, ja nigdy nie zamykam pralki, chyba że jej drzwi mi w czymś przeszkadzają. Moje koty nigdy w życiu nie weszły do pralki - te koty o których mowa jak wynika z opisu też, ale to nie o to chodzi. Pralka nie jest potworem czyhającym na życie kotów, nie połknie ich i nie wypierze sama. Koty nie są w stanie same jej zamknąć - nieraz widziałam jak przebiegają przez moją wąską łazienkę uderzając w w stojące im na drodze drzwiczki i nigdy nie były nawet blisko zamknięcia. Nie byłyby też w stanie jej włączyć - ja mam naprawdę zdolne, lubiące kombinować koty (jeden z nich spłukuje sobie wodę w klozecie z nudów), ale jestem pewna, że włączenie pralki przez koty jest niemożliwe. Pralka staje się dla kotów niebezpieczna tylko i wyłącznie wtedy, gdy sprawuje nad nimi pieczę nieodpowiedzialny człowiek. A tutaj ich opiekunka zrobiła wszystko, by pod jej nieobecność zajmował się kotami ktoś, kto zna się na rzeczy.

Nie zastawiam na kota śmiertelnej pułapki za każdym razem, gdy wychodzę z domu - zostawiam tam zwykły, niegroźny domowy sprzęt. Gdy ma się opiekować moimi kotami moja koleżanka, kociara, nawet się nie zastanawiam czy zostawić pralkę zamkniętą czy otwartą, bo wiem, że po pierwsze ona znajdzie moje koty choćby rozpłynęły się w powietrzu zanim wyjdzie, a po drugie gdyby w jakimś celu miała tą pralkę zamknąć, to zajrzy, czy kota nie ma w środku. Nie wie, że moje do pralki nie wchodzą. Wie, że ogólnie koty tam wchodzą. Bo zna się na kotach.

Jedna z moich kotek lubi niepostrzeżenie wskakiwać do lodówki, gdy coś z niej wyciągamy. Wyciągasz porcję barfa, odwracasz się puszczając drzwi lodówki żeby się zamknęły - a ona hyc, przemyka przez szczelinę zamykających się drzwi. Ja już wiem, jakby zginęła pod opieką kogoś na tyle nieodpowiedzialnego, kto wychodząc nie zainteresowałby się tym, że kot nagle zniknął.

A co do sytuacji z dzieckiem i lodówką - różnica jest taka, że ta matka zauważyła, że dziecka nie ma i go szukała. To, że życie dziecka było zagrożone - to był nieszczęśliwy wypadek. Te koty nie miały cienia szansy na przeżycie, bo nikt nie zainteresował się ich zniknięciem i nikt ich nie szukał. To było rażące zaniedbanie.

isabelle30 - 2014-07-12, 21:48

Mam bujną wyobraźnie...
Sytuacja pierwsza:
Wchodzi opiekunka. Koty się chowają. Przechodzi po malutkim mieszkanku - sprawdza i liczy. Są wsztskie. Jest ok. Siedzą ukryte w typowych miejscach. Cała praca zajmuje jej, nie wiem.. pół godziny? Sprząta kuwety. Nakłada jedzenie, leje świeżą wodę. Skoro 30 minut temu były a drzwi i okna są pozamykane - to teraz też są... przecież nie przeszły przez ściany.
Ale ...
1. Po wysprzataniu kuwet zachciało jej się siusiu. Potem poszła do kuchni szykować żarcie.
jedzenie jest szykowane na blacie. Pod blatem stoi pralka. Nie jest najnowsza, ma lekko działający zamek przy drziczkach. Nie było jej w tej kuchni parę minut - ile czasu sika kobieta? Pracując rękami na blacie, opiera się bezwiednie o pralke kolanami (bardzo często wyłączam zmywarkę biodrem siegajac do szafki)
Wystarczy ile czasu aby koty wskoczyły do pralki? 30 sekund, 40? z jaką prędkością koty potrafią sie przemieszczać?
Przecież 30 minut temu były wszystkie... czy ma sprawdzac co minutę w ciągu 30 minut swojej obecności? To paranoja...
Wychodzi.
Przychodzi nastepnego dnia. Koty pochowane. Poprzedniego dnia dowiedziała się gdzie bywają... do tego włascicielka jej opowiedziała o miejscach... zaglada w tem miejsca - są ciasne i ciemne. wydaje je się że widzi 2 ogony. A to nie były ogony tylko ogon i noga... w drugim miejscu słyszy parchanie... czyli wszystko jest ok. Nie zauważa - bo kto by nie u siebie zauważył że wczoraj przyszła i drzwiczki były otarte a dziś są zamkniete.
Wszystko jest ok...
Obraz drugi...
Pierwszego dnia było wsio ok. Koty jednak zestresowane. Siedzą same w domu. Do tego jakiś obcy przyszedł. Wynikła jakaś spinka. Niemożliwe? Dlaczego? Dwa młodziaki uciekają do dziury... tzreci je goni i odbija się z impetem o drzwiczki. zamek lekko łapie. Reszta jak poprzednio.
Obraz trzeci...
Opiekunka ma ukryte tendencje do znęcania się. zajrzała pod kanapę, dostała pazurem po ręku wiec wywlokła winnych i zamknęła w pralce. Celowo - niech się nauczą. I poszła...

Która możliwość jest najbardziej prawdopodobna?
Moim zdaniem ten trzeci obraz całkiem tu nie pasuje a własnie o to próbuje się oskarżyć tą kobietę...

Zwierzęta potrafią... Brutus w wieku 7 mcy odkręcił gaz w kuchence - dwa kurki. Gdy matka przyszła wyjść z nim na spacer w ciągu dnia - cud boski ze nie zapaliła papierosa zanim poczuła dziwny zapach...
Jak to zrobił?
Po tym incydencie jestem w stanie uwierzyć we wszystko
zaczęłam zakręcać główny zawór gazu rano przed wyjściem do pracy...

vesela krava - 2014-07-12, 22:32

Odkad mam koty mam lekka schizofrenie, wszystko sprawdzam dwa razy przed wyjsciem, licze koty, wylaczam wszystkie listwy, deska klozetowa jest zawsze zamknieta, jak mialam dzikie kociaki, to nigdy nie zostawialam uchylonego okna gdy wychodzilam, mimo, ze lato. Mysle, ze miec zwierzeta to nawet gorzej niz dzieci. Z pralka jest o tyle dobrze, ze jest zamykana od gory, zawsze jest zamknieta, bo wyobrazam sobie jak kot do niej wpada, zaczyna krecic bebnem a ten sie zacina...
Mysle, ze trudno nam tu oceniac, kto jest odpowiedzialny, pewnie nie znamy wszystkich faktow, ale jak to zazwyczaj w zyciu bywa, pewnie byl to nieszczesliwy zbieg wielu elementow.

Ines - 2014-07-12, 22:37

isabelle30 napisał/a:
Wchodzi opiekunka. Koty się chowają. Przechodzi po malutkim mieszkanku - sprawdza i liczy. Są wsztskie.


Ale Ty Isabelle czytałaś cały post osoby, która straciła koty? Bo z jej relacji wynika jasno, że petsitterka nie sprawdzała i nie liczyła, założyła, że koty się schowały i to jej wystarczyło, nie szukała ich.

I nie chodzi o to, żeby co pięć minut sprawdzać, czy są wszystkie koty. Chodzi o to, żeby po zakończeniu związanych z opieką nad zwierzętami czynności sprawdzić, czy zwierzę się gdzieś nie wślizgnęło/wyślizgnęło/zamknęło czy cokolwiek innego, przed wyjściem z mieszkania. Jak się zajmuje zwierzętami to wykonuje się mnóstwo obocznych czynności - otwiera i zamyka szafki, sprzęty takie jak lodówka, czasem się wietrzy mieszkanie, czasem kilka razy otwiera i zamyka drzwi, można przez przypadek zamknąć pralkę czy jak się pójdzie siusiu to zapomnieć zamknąć klozet. Ale jak się jest odpowiedzialnym człowiekiem, to przed wyjściem się to wszystko sprawdza, czy się czegoś nie zostawiło nie tak jak trzeba, albo któregoś ze zwierząt nie wypuściło lub gdzieś nie zamknęło. Zwłaszcza, jeśli się bierze za to pieniądze i gwarantuje się, że opieka będzie profesjonalna. Ja nie jestem zoopsychologiem a przy wylęknionych kotach spędzam 10x więcej czasu, bo wiem, że takie koty w stresie potrafią wpaść na naprawdę głupie pomysły i błędnie ocenić potencjalne zagrożenie - ale ja od tego jestem, żeby myśleć wtedy za nie i upewnić się, czy ze strachu nie wpakowały się w jakieś głupie, niebezpieczne miejsce. To niestety wymaga czasu, ale jak się zobowiązuje do opieki nad zwierzęciem, to zobowiązuję się ten czas poświęcić. Tak samo gdy my wyjeżdżaliśmy, gdy był u nas Mefisto - przychodziła sprawdzić czy wszystko z nim ok osoba, której bał się śmiertelnie (robiła mu zastrzyki i trzymała przy amputacji ogona) i gdy wchodziła do mieszkania, rozpływał się w powietrzu. Ona siedziała tak długo, aż do niej wyszedł, żeby upewnić się, czy wszystko z nim ok.

Nie można opiekować się kotem nie widząc go, czy zaglądając pod kanapę i widząc w ciemności ogon czy łapę! Koty przywiązane do swojego opiekuna pod jego nieobecność wskutek stresu mogą się rozchorować. Mogą się rozchorować bez związku z tym - tak po prostu. Może zdarzyć się niefortunny wypadek i kot może np złamać łapę spadając skądś. W silnym stresie koty normalnie żyjące w zgodzie mogą przekierować na siebie wzajemnie agresję wywołaną niekomfortową sytuacją, pokłócić się i pobić, zadając sobie wzajemnie obrażenia, które trzeba opatrzyć. Kota trzeba zobaczyć, żeby się upewnić, czy nie ma objawów złego samopoczucia, nie wystarczy mistyczna świadomość, że kot gdzieś jest, żeby to sprawdzić.

Nie oceniam tej pani za przypadkowe włączenie pralki, bo to był nieszczęśliwy wypadek. Tylko że tragicznych skutków tego wypadku można było moim zdaniem uniknąć, gdyby opieka nad zwierzętami była naprawdę profesjonalna i nie doszło do pewnych oczywistych zaniedbań.

Snedronningen - 2014-07-12, 22:38

Nie wiem gdzie się ją o to próbuje oskarżyć, ale nie tu. Tu zarzuca jej się, że wychodząc nie sprawdziła, gdzie są koty.
Hipotetycznie: wchodzę i są wszystkie, bo sprawdziłam, że są. Po pół godzinie zbieram się do wyjścia, ale przed tym sprawdzam, czy wiem, gdzie są koty i czy są wszystko i co widzę? Kot zatrzasną się pod prysznicem i w szalonej próbie ucieczki włączył wodę. Kot został uratowany przed straszliwą śmiercią, bo sprawdziłam przed wyjściem gdzie jest. To jest to, co jej się zarzuca tu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group