one w wiekszości maja takie żyłeczki białe
nie może byc za chudy taki kawałek,zelówka
taki z siatke lepszy podobnież ,jak masełko sie kroi Maciejka - 2012-11-04, 13:25
zenia napisał/a:
nie pytam ich przed wyjściem do sklepu co im dzis kupic
A ja wiem bez pytania.
Zamówiły by polędwicę wędzoną. Raczej nie z powodu jej wartosci odżywczych Maciejka - 2012-11-04, 19:27 Przyznam się że z mieszanymi uczuciami czytam o jedzeniu surowego mięcha, chociaż watróbkę i polędwicę wołową uznaję tylko krwiste (i w środku, i "ociekające" krwią ).
Tak więc jakieś resztki drapieżnika we mnie tkwią. Moje obawy są innej natury - to mięsko nie jest pozyskane z własnego, ani nawet zaprzyjaźnionego gospodarstwa; są to na ogół produkty "przemysłowe". Niby badane, ale przechodzą przez wiele miejsc i wiele rąk.
Obróbka termiczna eliminuje wiele z tym związanych zagrożeń.
Nie jestem kucharzem z zamiłowania, ale obijało mi się o uszy, że obecnie preferuje się (wśród znawców) obróbkę cieplną niskotemperaturową właśnie po to, aby nie niszczyć smaku mięsa (a pewnie i jego wartości odżywczych).
Zgadzam się, że "sezonowanie" w warunkach miejskich prawie niewykonalne.
Choć z dziecięcych lat głębokiego PRL-u pamiętam w okresach przedświątecznych zające wiszące za oknami i "kruszejące".
Ale lubię eksperymenty, więc jak trafię na jakieś mięsko z pewnego źródła to pewnie spróbuję jak smakuje na surowo .AniaR - 2012-11-04, 20:21 A ja przyznaje sie bez bicia - nie dalam rady na surowo. No nie dalam rady. Moze za jakis czas. Czesc zakupionego miecha upieklam, czesc bedzie dla kotow i psa.
A jesli chodzi o mieso "przemyslowe" to na surowo wogole nie wchodzi w gre. Za duzo to mieso przechodzi "uzdatniania" i przez wiele rak. Sandra - 2012-11-04, 21:16
Maciejka napisał/a:
.........ale obijało mi się o uszy, że obecnie preferuje się (wśród znawców) obróbkę cieplną niskotemperaturową właśnie po to, aby nie niszczyć smaku mięsa (a pewnie i jego wartości odżywczych).
Jestem ciekawa techniki zimnej plazmy, bo pewnie o tym myślisz ?
Może dagnes przełoży nam to wszystko z polskiego na nasze , bo temat jest "gorący".
zenia napisał/a:
sandra
naprawde sezonujesz??
napisz jak wyszlo
Oglądałam steki wczoraj-to był 4-ty dzień, przełożyłam je na drugą stronę.
Kolor się zmienia, zapach nie trąci niczym złym. Jeszcze potrzymam trochę.
Miejsce jest chłodne, wilgotne i przewiewne (to podkreślał rzeźnik).Sandra - 2012-11-06, 21:10
zenia napisał/a:
napisz jak wyszlo
Dzisiaj, po 7-miu dniach sezonowania został zjedzony stek/antrykot; gruby na 2,5 cm o wadze 0,5 kg.
Pierwsze rzuciły się Futra z jakąś dziką atawistyczną żądzą.
Zeżarły zewnętrzne boki/okrawki, które trochę mocniej podeschły. To coś niesamowitego jak drapieżnika rajcuje zapach skruszałego wołu.
Roznieciłam ogień, rozgrzałam żeliwną patelnię grillową. Stek posmarowałam z jednej strony stopionym sadłem gęsim i na b. krótko jedną i drugą stronę przypiekłam, tak aby tylko się ryfle zaznaczyły. Wiem, że wtedy robi się trucizna, ale nie można cały czas odżywiać się zbyt zdrowo, bo się człowiek jeszcze rozchoruje.
Wczoraj były steki z polędwicy, ale zdecydowanie lepszy był ten dzisiejszy antrykot.
Z moich "eksperiansów" wynika, że lepsze do sezonowania jest mięso mniej szlachetne.
Ale na surowo póki co go nie zjem. zenia - 2012-11-07, 07:34
no antrykot jak najbardziej sie nadaje
podobno taki stek musi byc dośc grubawy
własnie co najmniej 2,5-3 cm
ja miałam rostbef
dzis sie rozgladne za kawałkiem krowy i potrzymam troche dłużejzenia - 2012-11-10, 07:26 ostatnio zakupiłam masło klarowane
smażę jak juz smażę tylko na nim
ogromna różnica
najbardziej mi to odpowiada,po oleju kokosowym i smalcuSandra - 2012-11-10, 10:38
zenia napisał/a:
najbardziej mi to odpowiada,po oleju kokosowym i smalcu
Mam podobną kolejność
Wytop sobie jeszcze sadło z gęsi, będziesz zachwycona. Konsystencja, zapach, kolor....
(bardzo wolniutko aby płomień był ledwo, ledwo...)
Stopniowo odkrywałam, że każdy z tych tłuszczów nadaje się lepiej lub gorzej do określonych potraw. Ale to juz są indywidualne preferencje i każdy je sam odkrywa Maciejka - 2012-11-12, 01:52
Sandra napisał/a:
Roznieciłam ogień, rozgrzałam żeliwną patelnię grillową. Stek posmarowałam z jednej strony stopionym sadłem gęsim i na b. krótko jedną i drugą stronę przypiekłam, tak aby tylko się ryfle zaznaczyły
Mniam....
Tak apetycznie to opisujesz, że zrobiłam się głodna, a nie mam żadnej krowy na podorędziu
Uwielbiam takie dania - podpieczone z zewnątrz i surowe w środku.zenia - 2012-11-14, 12:16 za ze zgroza zaczęłam myślec o świetach
co zjeśc a czego nie
kiedy w domu to nie będzie problem
to w domu mamy na wigilii nie ma odwrotu
nie zjem -będzie obraza i gadanie
a kuchnia mamy pozostawia wiele do życzenia niestety jeśli chodzi o naturalność Sojuz - 2012-11-14, 12:47
zenia napisał/a:
za ze zgroza zaczęłam myślec o świetach
co zjeśc a czego nie
kiedy w domu to nie będzie problem
to w domu mamy na wigilii nie ma odwrotu
nie zjem -będzie obraza i gadanie
a kuchnia mamy pozostawia wiele do życzenia niestety jeśli chodzi o naturalność
Jeżeli trzymać się tradycji, wystarczy spróbować, czytaj, musnąć, 12 potraw i nie ma do czego się przyczepić Raz na jakiś czas niestety trzeba przeboleć, żeby nikogo nie urazić Gdyby regularnie odżywiać się jak większość ludzi, to wtedy można było by się martwić A tak możesz wsunąć co chcesz.
Jako przykład dam siebie i swoją kotkę: x-zylion razy tłumaczyłem, że ja odpowiadam za żywienie Perełki. Niestety wszyscy sypią jej karmę, nie wiem w jakich ilościach a potem dziwota, czemu kot przytył. Na razie to ona rośnie, ale... Tata z kolei kupuje pierwsze z brzegu mokre karmy w marketach i też nie wytłumaczysz, że to jest świństwo Bo kotek biedny, nie je mięska...
Po prostu nie przegadasz Trzeba coś tam zeżreć, bo jesteś sama i tam po prostu Cię zjedzą zenia - 2012-11-14, 14:32 no tak
ale mi tak sie w głowie juz przewróciło że nie przełknę "trucizny " dagnes - 2012-11-14, 14:56 Zeniu, ja myslę że to nie aż taki problem. Zawsze możesz powiedzieć, że dany produkt bardzo Ci szkodzi i nie możesz go jeść. U mnie to wygląda tak - wszyscy znajomi i rodzina zostali poinformowani, że nie jadam zbóż bo mam po nich poważne problemy jelitowe i po zjedzeniu nawet niewielkiej ilości choruję przez kilka dni. To wyeliminowało większość niezdrowych pokarmów, których już nie muszę jeść u nich tylko dlatego by ich nie urazić. Jeśli jesteś kimś ważnym dla swoich krewnych i znajomych, to zapewniam Cię, że z troski o Twoje zdrowie nie będą Ci podawać ani zmuszać Cię do jedzenia produktów zawierających zboża. Do tego możesz dodać, że się odchudzasz i stosujesz dietę bez cukru lub, że lekarz wykrył u Ciebie nieco podwyższony poziom glukozy we krwi i teraz musisz unikać cukru jak ognia by nie zachorować na cukrzycę. No i problem z głowy. Można jeszcze, jeśli ktoś odrzuci z diety również produkty mleczne, powiedzieć, że ma się nietolerancję laktozy (a że nietolerancje pokarmowe takie jak glutenu i laktozy zwykle idą w parze to wyjaśnienie jest prawdopodobne). Zapewniam Cię, że ci którzy Cię szanują będą przygotowywać specjalnie dla Ciebie potrawy bezzbożowe i bezcukrowe.
Wiem z doświadczenia własnego i innych, że wdawanie się w ideologiczne dyskusje o tym dlaczego nie jem jakichś pokarmów jest bez sensu, bo tylko zrobi ze mnie dziwaczkę lub wariatkę w ich oczach, a także będą na siłę mnie przekonywać, że jestem w błędzie i nie przestaną tego robić nigdy. Chyba, że ktoś z nich sam wykaże inicjatywę i prawdziwe zainteresowanie moją dietą, wówczas mogę zacząć z nim na ten temat rozmawiać i podrzucić mu tzochę rzeczy do przeczytania. Inaczej się nie da, przynajmniej z moich obserwacji tak wynika.
Wyeliminowanie konieczności jedzenia "w gościach" zbóż i cukru w zasadzie rozwiązuje nam problem, bo całą resztę da się jakoś przełkąć (choć niektóre rzeczy wyłącznie w niewielkich ilościach), o ile mamy oczywiście do czynienia z potrawami przygotowanymi przez gospodynię a nie np. kupnymi wędlinami.