To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia

Terhie - 2012-02-11, 08:23

leniwiec napisał/a:
Takie początki znajomości są OK? http://www.youtube.com/wa...=3&feature=plcp :lol:


Masz piękne koty! :-)

I tak, piękne początki znajomości. Widzę to jako ustalanie kocich zasad :)
Z całej dyskusji wynika, że moje koty (i ja ;)) jakieś niewydarzone. ;-)

Iowa - 2012-02-11, 08:28

Fajny filmik. Hehe, jak by mi tak koty na początku walczyły (kiedy jeszcze nie wiedziałam jak to wygląda) to bym chyba na zawał zeszła :twisted: Mogę zapytać, jak długo po dokoceniu był kręcony? Żaden z moich kotów nie wdał się nigdy z obcym kotem w taką bójkę na początku znajomości, ani nie walczyły ze sobą. Za to teraz to żaden problem, tyle że moja kotka ucieka od razu, jak zabawa przestaje jej się podobać, a mają jakąś dziwną zasadę, że np. górna półka drapaka to koniec zabawy, więć najczęściej tak to się kończy.
Sandra - 2012-02-11, 09:43

leniwiec napisał/a:
Takie początki znajomości są OK?
Jak najbardziej Ok' :-D
Podobnie walczy Pinto z Fudżi.
Pinto syjam 2,5 krotnie mniejszy, zawsze jest na wierzchu na Fudżi -o mało co syberyjczyku :->
Czasem słyszę "kwiki", ale się nie mieszam...co nie znaczy, że nie kontroluję....
Pinto atakując Inez, odwraca głowę i patrzy na mnie i wystarczy że złapie moje spojrzenie....i....odpuszcza. On wymaga ciągłej uwagi i wszystko zrobi byle się nim zająć. Skojarzył następujące po sobie fakty i umiejętnie je wykorzystuje.
Na początku jak był młody i przeganiał Inez, interweniowałam głosem mówiąc dobitnie Pinto nie !, a teraz wystarczy spojrzenie....Walcząc z Fudżi też często spogląda czy ja patrzę....
Koty to dranie..kochane dranie. :->

leniwiec - 2012-02-11, 16:04

Terhie napisał/a:
Masz piękne koty! :-)

Dziękujemy! :mrgreen: Przekażę. ;-)

Terhie napisał/a:
Z całej dyskusji wynika, że moje koty (i ja ;)) jakieś niewydarzone. ;-)

Nie, na pewno nic takiego nie wynika. :P Z kotami jak z ludźmi - mają różne charaktery i nie każde dwa muszą zaprzyjaźnić się ze sobą na śmierć i życie. Polubią się albo nie, nie mamy na to żadnego wpływu. Ale możemy spróbować tak zorganizować życie, żeby mieszkanie razem było jak najmniej konfliktowe. Nie jestem specem, ale oddzielne kuwety (po jednej na kota + 1), dużo atrakcyjnych miejsc do spania czy jakieś interaktywne zabawki, które zmęczą młodego - to może być dobry początek. :-)

Iowa napisał/a:
Hehe, jak by mi tak koty na początku walczyły (kiedy jeszcze nie wiedziałam jak to wygląda) to bym chyba na zawał zeszła :twisted: Mogę zapytać, jak długo po dokoceniu był kręcony?

Filmik powstał w czwartym dniu po przyniesieniu Elminstera do domu i zarazem w pierwszym, kiedy chłopaki zaczęli bawić się w ten sposób. Bo - słowo daję - to jest zabawa. Kocisz był jeszcze zbyt gwałtowny (wciąż był trochę naburmuszony i dotknięty pojawieniem się obcego kota), a Miniczek wciąż niepewny, jak się zachować i za słaby, żeby się obronić - ale mały sam Kociszka zaczepiał i prowokował te walki. Filmik urywa się w chwili, gdy chłopaki przestają się tarmosić - dosłownie kilka sekund później Miniczek skupił się na szczurach biegających w klatce obok i zupełnie nie reagował na zaczepki Kocisza. Nigdy nie był zastraszony ani prześladowany. To bardzo pewny siebie kotek. :-) Takie brutalne zabawy trwały mniej niż tydzień, z dnia na dzień były coraz łagodniejsze. Teraz to raczej leniwe zapasy. Mały wgryza się w szyję dużego, duży obejmuje go łapą i wylizuje mu uszy. Nie nadaje się to na film akcji. ;-)

Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że moje chłopaki to wciąż niekastrowane podrostki. Sytuacja może się zmienić, kiedy zaczną dojrzewać. Ich relacje to kolejny czynnik, który biorę pod uwagę, kiedy rozważam termin kastracji.

_Jadis_ - 2012-02-11, 22:27

To ja dorzuce tylko jeszcze 5 groszy od siebie. A Propos dokocenia.
Popieram to co pisala Mari - im młodszy rezydent tym łatwiej. ALe.. Uważam tez , że jednym z aspektow majacych znaczenie bedzie płeć kotow... Widze to na swoim przykladzie.

Kiedy Kisiel miala rok przynioslam do domu Zime. Zima miala 2 miesiace. I dokocenie przeprowadzilismy w momencie gdy Kisiel byla juz po rui , byla na tyle dojrzala , ze mogla rozwinac u siebie macierzynskie instynty. I tak wlasnie zrobila . Rozpieszczona wredna nieznosna jedynaczka zaczela opiekowac sie maltka Zima. Dokocenie trwalo 3 tyg. - Ja sie troche balam zeby szybciej je zostawic same sobie.

Za drugim razem pierwotnie chcielismy tez malego kotka i najlepiej kotke (bo kocur znaczy itp). W rezultacie wzielismy kocura i to 7 miesiecznego. (Mial on bardzo duze problemy ze stresem dlatego jestem zdanie zeby brac mozliwie mlodego kota). Kisiel miala 1,5roku Zima 6 miesiecy.

Podejrzewam , ze gdyby pojawila sie 3 kotka moglaby pojawic sie zazdrosc. JEst ocur. Swietnie dogaduje sie z mlodsza Zima. (choc troche to trwalo bo Olek to ragdoll i znacnzie przerasta wielkosciowo dziewczyny , wiec z poczatku baly sie go). Kisiel tez nie wykazuje agresji ani stresu z powodu jego obecnosci, ba nawet go zaczepia troche, choc ona ogolnie jest dosc niesmiala i trzyma sie z boku , wiec jak na nia to i tak duzo. Nadal jest bardzo opiekuncza w stosunku do Zimy. (oczywiscie zdaje sobie sprawe , z enie jestem w stanie przeanalizowac wszystkiego co sie w jej glowce dzieje )

Sytuacja wyglada tak , ze Zima sypia wylizuje sie i bawi i z Kisiel i z Olkiem na zmiane. Kisiel i Olek ew spia kolo siebie. Fakt nie kazdy kot musi sie pokochac z innym . I ja nie bede nacisnac ani starac sie tej milosci w nich wywolac.

WYdaje mi sie , ze jest to w miare naturalne towarzystwo dla nich i zdrowe. Bo na swiecie nie istnieje tylko jedna plec . Dlatego jesli moge sie wypowiedziec ja na miejscu Terhie nie bralabym drugiego kocura ... Wydaje mi sie , ze miedzy samcami tak czy owak pojawiac sie moge pierotne instynkty walki o terytorium itp. Ale to tylko moje zdanie.A co sie stalo to sie nie odstanie. ;-)

Moje koty nie rywalizuja o jedzenie. Dostaja jesc w jednym czasie, zjadaja wszystko , nikt nikomu nie zabiera, a nawet jesli ktorej ktoremus zaglada do miski to nie ma miedzy nimi walk i ani zagladajacy ani wlasciciel miski nie robi z tego problemu.
Jesli chodzi o kontakt ze mna albo tz, to najczesciej konczy sie na tym , ze na kanapie lezy Zima, potem siedze ja,po srodku lezy olek , potem siedzi Tz a na jego kolanach pojawia sie Kisiel.
Moglabym powiedziec wrecz , ze moje koty stowrzyly takie nienaturalne stado , albo gang.

Razem buszuja w poszukiwaniu jedzenia (gdzie Olek stoi na czatach , Kisiel nadzoruje obserwujac z krzesla a Zima kradnie jedzenie, potem cala trojka ucieka z kuchni i bunkruja sie gdzies w ciemnym kacie po olei zajadajac tym co "upoluja" ..Oczywiscie w tym stadzie panuje hierarchia. I kazdy stara sie trzymac objetej pozycji.
Potrafia nawet bawic sie wspolnie jedna zabawka .

Ponadto sadze, ze nie da sie wyeliminowac calego stresu jakie nasze koty przezywaja. I pokusilabym sie moze nawet o stwierdzenie , ze nie powinnismy . Stres ma tez wg mnie troche zdrowego dziania. PObudza do dzialania, mobilizuje. W naturalnym srodowisku koty tez na pewno narazone sa na dzialanie stresu kiedy np musza walczyc o jedzenie bo ktos chce im odebrac zwierzyne. (taki przyklad pierwszy z rzedu).

Podsumowujac jestem zdania , ze moze istniec korzystne dokocenie. NAwet w ilosci powyzej 2 kotow. (choc zdaje sobie spraw , ze moje koty w ogole sa dziwne i moga nie byc dobrym i miarodajnym przykladem;p)

Mari - 2012-02-12, 09:25

Ustalmy jedno - dokocenie nie zawsze spełni nasze oczekiwania. Prze pewien moment miałam w domu tymczasiątka (5 kocurków i jedna koteczka) i trzech rezydentów (wszyscy w wieku powyżej roku). Blusik-przyjaciel wszystkich oczywiście wszystkie kociaki zaadoptował, Aramis bezproblemowo je przyjął, a Fiona omijała wielkim łukiem i goniła, kiedy zbliżały się do niej. Kociaki znalazły nowe domki, Blusik rozpaczał, a Fiona odetchnęła, chociaż co dziwne wszystkie koty zachowywały się jakby były w żałobie. Prawie natychmiast pojawiła się na tymczas jedna koteczka i co? Fiona oszalała na jej punkcie. Smarkata jeździła na Fionie wierzchem (przypominam, ze w poprzednim "rzucie" też była koteczka). Po odejściu małej Fiona się pochorowała i wet stwierdził, że on nie wie skąd się to wzieło, że musi mieć to podłoże psychosomatyczne. Upłynął rok (Fiona już dochowała się kociąt) i w domu pojawił się Gal (3 miesiące). Blusik zachowanie jak zwykle - jest maluch do opieki, Aramis "jest to jest, mnie nie przeszkadza", Fiona bez zachwytu. No i miałam w domu dwie pary kotów Aramis-Fiona i Blusik-Gal, które stawały się zgranym stadem w sytuacji wg nich niebezpiecznej. Po 5 miesiącach pojawiła się Iśka (4,5 miesiąca). Blusik przeżył szok - mała zapałała do niego potworną nienawiścią, a miłością do Fiony, która na nią patrzeć nie mogła i pokazała, że wcale nie jest taką łagodną koteczką. Aramis miał stosunek "jak zwykle". Smarkata przez następne miesiące tak sterroryzowała Blusika, a jednocześnie zagarnęła dla siebie Gala, że w końcu z płaczem musiałam go oddać koleżance (kot nareszcie odetchnął).
Sytuacja na dzień dzisiejszy - Fiona i Aramis gonią Iśkę równo. Przez trzy miesiące kiedy Florka wyjechała do kawalera, wręcz polowały na nią. Od paru dni od powrotu Florki sytuacja uległa znaczącej poprawie, chociaż Florka potrafi własnej matce "dać z liścia", czego wcześniej nie robiła. Mogę powiedzieć, że mam ze trzy razy więcej spokoju niż wcześniej.
Specjalnie się rozpisałam, bo wszystkie moje koty są ragdollami (Blusik nie był) i chyba jest widocznym jak różne mają charaktery. Biorąc następnego kociaka sprawdziłabym jak kot reaguje na inne (znajomi z kotami?). Wiem, że "moje" kociaki z jednego miotu potrafią różnie reagować na inne - Felek wpadł w zachwyt, ale tylko na punkcie Gabrysi-Glusia gonił równo, trzy kociaki, które poszły do nowych domków z psami lub kotami zaadoptowały się bezproblemowo, ale jeden z kociaków (niedługo dwuletni kastrat) u weterynarza warczeniem reaguje na każdego kota znajdującego się w pobliżu. Sądzimy, że jakiekolwiek dokocenie mogłoby się kiepsko skończyć, więc po co to robić? Chyba nikt nie będzie nim uszczęśliwiony?
Podsumowując - przemyślmy poważnie decyzję o dokoceniu. Weźmy pod uwagę, że niekoniecznie musi być sielanka. Różnica płci nie gwarantuje sukcesu - koty Aishy, czy moje Blusik-Iśka. Obserwujmy naszego rezydenta i nie uszczęśliwiajmy go na siłę.

_Jadis_ - 2012-02-12, 11:35

No to podsumowujac.

Kazdy kot jest inny, kazda sytuacja jest inna, i kazde dokocenie jest inne. Nie ma zlotego srodka , zeby ocenic czy na pewno sie uda a kazdy wlasciciel zna na tyle swojego pupila by moc ocenic co bedzie dla niego dobre jesli tylko troche nad tym pomysli a nie bedzie robil nic pod wplywem impulsu.

Z pewnoscia dyskusja jaka tu sie wywiazala pomoze przyszlym dokacajacym sie w podjeciu dezycji. ;]

OLGA - 2012-02-13, 08:07

_Jadis_ napisał/a:

Z pewnoscia dyskusja jaka tu sie wywiazala pomoze przyszlym dokacajacym sie w podjeciu dezycji. ;]


Oj zdecydowanie nie pomogła :) Dowiedziałam się dużo ważnych rzeczy, podjęcie decyzji będzie ciężkie. Mam namieszane w głowie i boję się troszkę dokacać Maurycka, bo on ma już ponad 1,5 roku.

Sandra - 2012-02-13, 09:35

OLGA napisał/a:
Mój Maurycy zdecydowanie nie jest ani znudzony, ani smutny, no i nie przesypia całych dni. Nie skacze też po mnie w nocy (tylko podgryza wieczorem pod kołdrą). Ale owszem lubi zrzucać przedmioty ze stołu, chodzi za mną krok w krok domagając się uwagi, no i ma apetyt. Ale nie widzę w nim jakichś objawów depresyjnych czy nerwicowych.
Ma zdecydowanie więcej energii niż kiedyś, potrzebuje więcej zabawy i uwagi. Objawy agresji wiążę raczej z próbami zwrócenia na siebie uwagi i nieumiejętnego zachęcania do zabawy.


Doskonale odczytujesz jego zachowania, również Ty instynktownie czujesz, że ludzkie towarzystwo to już za mało dla Maurycego. Wygląda na to, że potrzebuje rozładować energię w inny sposób aniżeli tylko zabawy z dwunogami. Przecież my nie potrafimy tak szybko i zwinnie uciekać, tak wspaniale chronić upolowana zabawkę/myszkę przed drugim drapieżnikiem lub tez tak wgryzać się w jego futerko dla zabawy :-?
Ja nie spróbujesz to się nie dowiesz :->
A poza tym liczy się również to, ze Ty dojrzałaś do drugiego kota :->

Iowa - 2012-02-13, 11:11

OLGA napisał/a:

Oj zdecydowanie nie pomogła :) Dowiedziałam się dużo ważnych rzeczy, podjęcie decyzji będzie ciężkie. Mam namieszane w głowie i boję się troszkę dokacać Maurycka, bo on ma już ponad 1,5 roku.


Jeśli się boisz, to, jak już ktoś zaproponował, zostań domem tymczasowym. Jeśli koty się dogadają, masz problem z głowy ;-) , a jak nie, to i tak przechowasz jakiegoś biedaka w oczekiwaniu na najlepszy domek dla niego. Ja w ten sposób dostałam moją kotkę. Planowaliśmy dokocić się kocurkiem, takim w wieku Higgsa (miał wtedy rok), ale zadzwoniła do mnie Kasia z Fundacji Felis, że ktoś znalazł małą niebieską kotkę, a ona nie ma jej gdzie trzymać. I tak zostaliśmy domem tymczasowym, na jakieś pół godziny 8-) .

OLGA - 2012-02-13, 11:23

Muszę się doszkolić na temat domu tymczasowego. Ja sama potem muszę szukać właścicieli, jeśli się nie zdecyduję, żeby kociak został z nami?
Iowa - 2012-02-13, 11:51

Jeśli współpracujesz z fundacją, to niekoniecznie. Wszystko zależy od sytuacji i umowy z tym, kto Ci daje kota na tymczas.

Edit: Tymczas to bardzo dobry sposób na opornych TŻ-tów - kot nie jest na stałe, więc brak zobowiązań i nie trzeba podejmować wiążących decyzji, a potem i tak kota nie oddadzą i jeszcze powiedzą, że to ich pomysł był 8-)

hipoteza - 2012-02-13, 14:57

A mnie ta dyskusja trochę jednak pomogła. Postanowiłam, że przestanę mieć wyrzuty sumienia, że Zuzia jest sama, bo ja nie umiem namówić TŻ na drugiego kota... i przestanę go namawiać. Z tego co mówicie wyciągnęłam dla siebie jedną ważną informację, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane i, że mój kot może wcale nie potrzebować dodatkowego "szczęścia" w postaci kociego towarzysza. Widziałam jak reaguje na inne koty i zdecydowanie nie jest to miłość. Długo myślałam, że może ją unieszczęśliwiam tym, że żyje z dala od innych kotów. Ale jak zderzyłam jej różne zachowania z wypowiedziami dagnes i nie tylko, to doszłam do wniosku, że dobrze jest jak jest. Myślę że wprowadzając do domu drugiego kota mogłabym jest sprawić wielką przykrość.
_Jadis_ - 2012-02-13, 15:26

Olga - jeśli chcesz zostać domem tymczasowym poszuaj u siebie w mieście schoniska, lub jakiegos wolontariatu badz fundacji typu TOZ. Napisz do nich i oniCi juz powiedza co i jak , a jak nie , to na pewnie bedzie jakas ich strona internetowa - tam tez mozesz znalezc duzo info. DT to siwrtna sprawa - zaluje , ze u mnie jednak nie wyszlo ... Ale tak jak dzewczyny pisaly , pomagasz kotu to raz, dwa masz okazje zobaczyc jak Maurycy bedzie sie zachowywal a 3 tz ma okazje zonbaczyc jak to bedzie z 2 kotem .

Musisz tylko zadbeac o zdrowie kociaka i bezpieczenstwo Mauryca ale to juz kwestie do douczenia wczesniej co i jak.

Kotu takimu domu nowego szuka zazwyczja fundacja ale jesli bedziesz chciala mozes zim pomoc i sama tez wystawiac ogloszenia. Zazwyczaj czas przebywania takiego kociaka to od kilku dni to kilku tyg. (Kilka tyg moze = 2-3 miesiace np).

Bedzie to na pewno nowosc dla Mauryca i stre ale pamietajmy , ze dokocenie tez byloby stresem . A taki DT to przynajmniej rozwiazanie tymczasowe jak sie nie uda i Mauryc nie polubi nowego kociaka to i tak go oddasz.. Powodzenia;)

Iowa - 2012-02-13, 15:34

Hipoteza, szkoda, że taką decyzję podjęłaś, tym bardziej, że Twoja kotka jest jeszcze młoda i są duże szanse powodzenia.
Poszerzając argumentację: na forum miau.pl jest bardzo dużo informacji o dokacaniu (przykładowe linki z kociego ABC, jeśli wszyscy już widzieli, będzie dla potomności)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=6346
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=26842
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=44532

Edit: W Lublinie działa, wspomniana przeze mnie wcześniej, Fundacja Felis http://fundacjafelis.org/ i Schronisko dla Zwierząt http://schronisko-zwierzaki.lublin.pl/



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group