BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
BARF dla ludzi?
Autor Wiadomość
ciocia_mlotek 
Ekspert


Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 01 Sie 2012
Posty: 4452
Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2013-09-15, 16:21   

A tam cukiernie. ja od jakiegoś czasu robię to w domu. Wypieki z mąki kokosowej lub migdałowej. I nawet czekoladę sobie sama robię :)
Wiem dokładnie co jest w moich słodyczkach itd, a żeby było śmiesznie wcale nie jest to specjalnie czasochłonne
_________________
Taz i Cu sith na surowo
 
 
gpolomska 
Admin techniczny

Barfuje od: gpolomska
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 07 Sty 2013
Posty: 1740
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 2013-09-15, 17:10   

Moja mama też robi mi taką piekarnię+mleczarnię+cukiernię+inne i później wszystko kusi... przy czym jedynie za jedzenie pieczywa szybko przychodzi kara u mnie (nietolerancja glutenu) - do godziny mam śpiki do ziemi (ale po kilku przechodzi; bezpieczna to jest kromka chleba albo jedno ciasteczko na dobę). Ale za to paszetety (mięso + wątróbka + tłuszcz + przyprawy), pieczone mięsa na zimno i takie tam - mniam! Aczkolwiek... ja tam jakoś wolę co się da na surowo (chyba tylko buraki wolę gotowane), bo inaczej mi to jakieś takie suche (normalnie wysmażonej wątróbki czy mocno upieczonego mięsa nie umiem - rośnie mi to normalnie); kiedyś rodzice się śmiali, że na noc to chyba będą się zamykać na mocne zamki, bo którejś nocy to i ich zjem :P teraz to wędlin gotowych już nie kupujemy, bo nikt nie chce (niedobre :evil: ). Brat (mieszka w UK, gdzie jedzą jak jedzą) to się śmieje, że tylko prąd odciąć, ubrać nas w jutowe worki i do wehikułu czasu :P no cóż... ale przynajmniej u nas zużycie leków jest bliskie zera (a rodzice oboje na rentach z tytułu chorób zawodowych), a u niego wiecznie ktoś chory: on, jego kobieta albo któryś z dzieciaków; ale jak mu się gada, to "jedzenie nie ma znaczenia - wymyślacie sobie" :evil: :hair: a później na wakacje dzieciaki do babci i "mamo, bo ty jakoś ich umiesz podleczyć bez lekarzy".

Jakoś mieszanki Magnolki mi bardziej się podobają niż gotowe wędlinki :P zresztą jak jej robię mieszankę, to najpierw wszystko obwącham i skosztuje :D
Ostatnio zmieniony przez gpolomska 2013-09-15, 17:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
zenia 
BARFny Hodowca


Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011
Posty: 1134
Wysłany: 2013-09-15, 17:11   

no ja tez staram się sama do kawy dodatki robic
ta naleśniki z banana i jajka
lub ciasto z owocami
juz jak mam gzreszyc to niech to bez chemii będzie i sztucznych jajek czy sztucznego tworzywa mącznego
dziś kupilam migdały mielone
bede próbowac zamiast mąki do ciasta takiego niby kruchego
tylko nie wiem jak to zrobisz
wertuję net
 
 
gpolomska 
Admin techniczny

Barfuje od: gpolomska
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 07 Sty 2013
Posty: 1740
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 2013-09-15, 17:16   

Ciasto kruche z migdałów - mniam! Mama też z netu jakiś przepis na to wytargała i dobre było. Tylko lepiej sama pomiel - lepszy aromat niż jak leżą już pomielone. A naleśniki z banana i jajka fajnie brzmią :D podzielisz się przepisem?
 
 
ciocia_mlotek 
Ekspert


Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 01 Sie 2012
Posty: 4452
Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2013-09-15, 17:18   

Mąkę migdałową możesz używać jak zwykłą. Ja jeszcze kokosowej używam. Tylko jeszcze nie udało mi się zmielić wystarczająco dobrze, żeby kawałków nie było. Bo ja nawet tych mąk nie kupuję tylko robie takie rzeczy z całych orzechów.
Swoją drogą - rewelacyjne są masła orzechowe. Namoczyć na noc, zdjąć skórki, wysuszyć w piekarniku (albo tak jak ja na kozie hahaha) i po prostu wrzucić w robot kuchenny. W zależności od mocy robota można mieć pyszne masełko już w 5-10minut. Jest świetne np do ciasta "biszkoptowego" robionego z którejś z wymienionych mąk
Ja migdałowego używam też do robienia czekolady. Super dodatek smakowy a jednocześnie dodaje fakturki (bo mój robot za nic na gładziutko nie zrobi)

W ogóle orzechy i robot kuchenny są moimi przyjaciółmi :faja:
_________________
Taz i Cu sith na surowo
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2013-09-16, 12:16   

gpolomska napisał/a:
Rzeczywiście 0 jest najbardziej popularne i dla nich dieta ma być a'la paleolityczna; ale na drugim miejscu ze znaczącym udziałem i nie tak znacząco mniejszym niż 0 jest grupa A stworzona - wg dr d'Adamo - do diety wegetariańskiej.

Nieco uściślę, by nie było niedomówień. Wprawdzie pisałam już o tym w poście linkowanym przez ciocię_mlotek, ale niech będzie i tu.
Dieta wegetariańska dla grupy krwi A wg. d'Adamo zakłada zakaz spożywania pszenicy oraz produktów mlecznych, natomiast zamiast mięsa zaleca ryby i owoce morza. Pod taką dietą też mogłabym się podpisać, nie widzę niczego złego w jedzeniu głównie ryb i owoców morza, zamiast mięsa ssaków, przy wykluczeniu mlecznych i pszenicy - taka dieta to i tak wielka ulga dla schorowanych organizmów chlebojadów i mlekopijców. I teraz mamy 45% - dieta na kształt paleo (grupa O) oraz 40% - dieta bliska paleo (grupa A) czyli 85% ludzi, stosując dietę d'Adamo odżywia się prawidłowo i doznaje poprawy zdrowia. I jak inaczej zapewnić sobie sukces diety? ;-)
Pomijam już całą otoczkę teoretyczną i brednie na temat pochodzenia grup krwi.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
ciocia_mlotek 
Ekspert


Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 01 Sie 2012
Posty: 4452
Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2013-09-16, 13:33   

Swoją drogą generalnie wychodzi na to, że mam prawie najrzadszą krew na świecie :mrgreen: (bo Rh mam dodatnie)
_________________
Taz i Cu sith na surowo
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2013-09-16, 14:48   

dagnes napisał/a:
Sojuz napisał/a:
Zacznę może od witaminy C. Potrzebujemy jej dość sporo, bo ponad 1g na dobę, dla dorosłej osoby. Ale skoro prawidłowa piramida żywieniowa, czyli góra 20% warzyw i owoców, nakazuje wręcz spożycie większej ilości mięsa niż roślin, to jak mamy zdobywać tyle witaminy C? W zwierzętach nie ma jej dużo.

Należy mocno zastanowić się zatem, jak to możliwe, że Inuici przeżyli tyle pokoleń, w zdrowiu, bez najmniejszych objawów niedoboru witaminy C, jedząc pożywienie praktycznie w 100% pochodzenia zwierzęcego.
Sprawa może nie jest prosta, ale współczesna wiedza naukowa pozwala dociekliwym znaleźć odpowiedź na to pytanie, w dodatku taką odpowiedź, która nie nosi znamion szamanizmu a także, co ważne, nie posądza Inuitów o posiadanie cech kosmitów, ani nawet o to, że zmutowali. W odpowiedzi tej nie ma również miejsca na sugestię jakoby Inuici byli jakimś paradoksem, czy też wyjątkiem. No i jak mają się twoje rozważania o witaminie C do naszych przodków, którzy przetrwali okresy zlodowaceń, trwające dziesiątki tysięcy lat? Jak myślisz, ile owoców jedli?
Jako że wiedza podana na talerzu nie wnika ani głęboko, ani trwale, zachęcam do samodzielnych jej poszukiwań ;-) .

Sojuz napisał/a:
Czyżby gen odpowiedzialny za syntezę aktywnej proteiny enzymowej GLO w ludzkiej wątrobie został "uszkodzony", a raczej zmutował w drodze ewolucji, bo witamina C stała się mało dostępna? :shock:
Czyżby jej funkcję przejęły witaminy A, E oraz kwasy tłuszczowe Omega-3, które Innuici spożywali w dużych ilościach?

dagnes napisał/a:
Sojuz, do tej witaminy C jeszcze wrócę.

No więc wracam :-) .
Niestety, Sojuz poszedłeś nie w tym kierunku, co trzeba.
Zarówno oficjalna medycyna, jak i większość znachorów stoją na stanowisku, że mutacja genu odpowiedzialnego za wewnętrzną syntezę witaminy C u gatunku człowiekowatych była błędem Natury, który spowodował, że jesteśmy upośledzeni i skazani na suplementację witaminy C lub pogodzenie się z chorobami wynikającymi z jej niedoboru.
Jakże niedorzeczna jest to koncepcja mogą jedynie uświadomić sobie ci, dla których nieobce są zagadnienia z zakresu biologii ewolucyjnej, w tym doboru naturalnego. Nie jest znany żaden gatunek zwierząt na Ziemi, który byłby obciążony wadą genetyczną prowadzącą wszystkich jego przedstawicieli do chorób degeneracyjnych. Nie ma na naszej planecie naturalnie powstałych gatunków, które mają takie wady, gdyż w drodze selekcji naturalnej osobniki nimi obciążone musiały być skutecznie eliminowane przez ewolucję. Dlaczego zatem człowiek miałby być wyjątkiem? I w dodatku z taką poważną wadą rozwinął się w gatunek, który zawładnął całą planetą? Toż to absurd.

Wiadomo już dziś, że człowiek żadnej wady nie posiada, a utrata umiejętności wewnetrznej syntezy witaminy C była dokładnie takim samym etapem na drodze naszej ewolucji jak utrata ogona. Sprawa jest już dawno zbadana naukowo, choć popularna medycyna gazetowa milczy na ten temat jak zaklęta, nie opłaca się o tym pisać również producentom suplementów witaminowych, ani dietologom, którzy muszą jakoś uzasadnić jedzenie tych kilogramów owoców dzień w dzień.

Gdyby człowiek posiadał wadę genetyczną polegającą na nieumiejętności syntezy witaminy C z glukozy, to nie przeżyłby ani epok lodowcowych, ani okresów głodu. Nie mieliby żadnych szans również Innuici. Tymczasem wszystkim się udało przeżyć i to wcale nie wskutek działania kosmitów tudzież innych sił nieczystych.

Problem z witaminą C pojawia się wtedy, gdy człowiek przechodzi ze swojej naturalnej diety łowiecko-zbierackiej na dietę rolniczo-przemysłową, a podstawą jego pożywienia stają się zboża, cukier i przetwory owocowe. Zaraz wyjaśnię dlaczego.

Witamina C, czyli kwas askorbinowy pełni w organizmie m.in. rolę przeciwutleniacza, co oznacza ni mniej ni więcej to, że sama musi się utlenić, np. poddać działaniu tzw. wolnych rodników tlenowych po to, by chronić komórki przed tym zabójczym procesem. U większości zwierząt taki utleniony kwas askorbinowy, nazywany kwasem dehydroaskorbinowym (w skrócie DHA) traktowany jest jak odpad i wydalany. Dlatego ich organizmy muszą codziennie produkować (syntetyzować z glukozy) ogromne ilości nowej witaminy C, poświęcając na to mnóstwo energii i substratów, które trzeba dostarczyć z pożywieniem.
Organizmy naczelnych, w tym człowieka, są pod tym względem o wiele bardziej wydajne, gdyż wykształciły niezwykle sprawny mechanizm recyklingu zużytej witaminy C (kwasu dehydroaskorbinowego - DHA). Zamiast produkować go wciąż od nowa, wyposażyły jedne ze swych najliczniejszych i najbardziej rozsianych po organizmie komórek - erytrocyty (krwinki czerwone) - w umiejętność redukowania DHA z powrotem do aktywnej formy - do witaminy C. Na powierzchni erytrocyta znajduje się transporter białkowy o nazwie Glut1 (Glucose transporter, type 1), który umożliwia przejście zużytej witaminy C (DHA) do wnętrza komórki, gdzie następuje jej redukcja (odzysk), a następnie zwrotny transport na zewnątrz, do organizmu.

Białko Glut1, i stąd jego nazwa, było początkowo uznawane jedynie za transporter glukozy zanim okazało się, że pełni podwójną rolę. Przenosi do wnętrza erytrocytów zarówno glukozę jak i DHA. I teraz może nieco mniej będzie dziwił fakt, że u cukrojadów, których krew zalewana jest glukozą, spada wydajność recyklingu witaminy C. Transportery Glut1 są zmuszane u tych ludzi do przenoszenia nadmiernej ilości glukozy kosztem DHA, do czego przyczynia się wysoki poziom insuliny, za której przyczyną glukoza jest "siłowo" wciskana do komórek.

Kolejnym problemem jest przejście większości ludzi na dietę prawie całkowicie obrobioną termicznie oraz odrzucenie z menu dzikich owoców. Witamina C, jakby na złość współczesnym piewcom na cześć termicznego niszczenia każdej żywności, jako pierwsza i w największym stopniu ulega utracie w wysokiej temperaturze. Wbrew pozorom w surowym mięsie i organach znajduje się sporo witaminy C, ilość całkowicie wystarczająca dla takich np. Innuitów czy innych ludów oraz człowieka epoki paleo. Najwięcej witaminy C jest w nadnerczach, które zawsze były zjadane przez ludzi "pierwotnych" jako pierwsze, wraz z sercem, wątrobą i mózgiem. Resztę dostarczały im dzikie owoce, takie jak owoce róży, berberysu itp. Ci ludzie nie potrzebowali jedzenia kilogramów owoców dziennie, bo posiadali sprawny mechanizm recyklingu DHA, żywiąc się niskowęglowodanowo, a dodatkowo te dzikie owoce zawierały ogromne ilości witaminy C i wystarczyło zjeść ich garść raz na jakiś czas (100g surowych, świeżych owoców dzikiej róży zawiera do 3500 mg witaminy C, co przy marnych 50 mg, jakie zawiera szeroko promowana cytryna jest niezwykłą ilością).

Dziś przeciętny "zjadacz chleba" nie jada w zasadzie niczego surowego, bo nawet owoce zastępuje "sokami" z kartoników, w których można jedynie znaleźć, oprócz cukru, syntetyczną witaminę C (kwas DL-askorbinowy, dodany w procesie produkcji, po pasteryzacji by uzupełnić utraconą naturalna witaminę), słabo wchłanialną i szkodliwą. Oprócz "zabijania mięsa na śmierć" na patelni, grillu itp. nie jada się podrobów (zwłaszcza surowych), warzywa muszą być ugotowane, a owoce najlepiej smakują ze słoika w postaci dżemów, musów, przecierów. No, czasem zje jakieś jabłko ze sklepu, napompowane wodą z cukrem. Więc ile zjada taki osobnik witaminy C? Nawet nie tyle, ile zaleca "oficjalna" medycyna. Nie dziwi więc epidemia chorób wieńcowych, zawałów, zwapnień tętnic, raka, chorób i zwyrodnień układu ruchu. Przy czym do samej profilaktyki szkorbutu, czyli ostatniego stadium niedoboru witaminy C, wystarczy zaledwie 20-30 mg dziennie. Tyle być może zjadają ludzie Zachodu. Dlatego potrzebują suplementacji.

Jednak odżywiając się prawidłowo, niskowęglowodanowo, z dużym udziałem surowych produktów, potrzebujemy witaminy C całkiem niewiele, być może nawet ten zalecany powszechnie 1 mg na kg wagi ciała by wystarczył. Problemem jest, kto się dziś odżywia właściwie.

Jak już słusznie zauważył i zbadał m.in. dr Rath, choroby cywilizacyjne serca, układu krwionośnego oraz rak biorą się z niedoborów substancji odżywczych, gdzie niedobór witaminy C odgrywa pierwszoplanową rolę. Dlatego, gdy mamy już chore organizmy, suplementacja dużymi dawkami kwasu L-askorbinowego może przynieść poprawę zdrowia, o ile nie jest za późno. Jednak bez profilaktyki, przez którą rozumiem tu eliminację nadmiarów węglowodanów w diecie, umożliwiającą sprawny recykling witaminy C, oraz dietę bogatą przynajmniej w dzikie owoce zawierające mało cukru i dużo witaminy C, a najlepiej i w surowe produkty zwierzęce, jesteśmy ostatecznie skazani na wymarcie, o ile nie powstanie z nas nowy gatunek w drodze masowych mutacji ;-) .

Ciekwostką są też niedawne odkrycia badaczy raka, w których ujawniono pewne mutacje komórek rakowych właśnie w obrębie genów kodujących Glut1, umożliwiające im przeżycie w skrajnych warunkach, które zabijają zdrowe komórki. Ale to już inna historia....

O recyklingu witaminy C i transporterze Glut1 można poczytać np. tutaj:
http://www.isom.eu/pdf/08...llDehydroAA.pdf
tu w skrócie:
http://www.eurekalert.org...p-hhm031408.php

To tyle w dzisiejszym odcinku, obiecuję wkrótce więcej rewelacji :mrgreen: .

By już dłużej nie zanudzać, dodam jeszcze tylko, że w moim ogrodzie znalazło się miejsce dla dzikiej róży. Wybrałam taką, która rodzi wyjątkowo duże owoce :food: :

_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1432
Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-09-16, 15:19   

Czuję się taki zagubiony :-(
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
 
 
gpolomska 
Admin techniczny

Barfuje od: gpolomska
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 07 Sty 2013
Posty: 1740
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 2013-09-16, 17:44   

dagnes napisał/a:
jak inaczej zapewnić sobie sukces diety? ;-)
Pomijam już całą otoczkę teoretyczną i brednie na temat pochodzenia grup krwi.

Zapomniałaś o grupie B (mojej) - zalecane jajka, dziczyzna, baranina, okazyjnie wołowina i indyk, a zbóż można wcale, ale jak się lubi, to do szklanki dziennie ;) tylko produkty mleczne (zalecany kefir) trochę psują.

Tak swoją drogą, to w każdej diecie jest nieco marketingu itp. - pół biedy jak ostatecznie wychodzi ludziom na zdrowie, gorzej jak dobrze wychodzi tylko na tym twórca (patrz chrupki kukurydziane dla kotów).


Odnośnie witaminy C - czytałam kiedyś (dawno i w czymś drukowanym), że przyjmowanie syntetycznej witaminy C prowadzi do tego, że organizm zaczyna więcej jej potrzebować i po odstawieniu jest problem (uzasadnienia nie pamiętam). Co do naturalnych źródeł - kiedyś jesienną porą w tv dziennikarz chciał załatwić lekarza sugerującego zjadanie witaminy C z naturalnych produktów a nie syntetycznej mówiąc, że nie każdego stać na cytrusy - w tym momencie lekarz się tylko zaśmiał i powiedział, że na trochę kiszonej kapusty bogatej w witaminę C chyba jednak ludzi stać; mina dziennikarza - bezcenna.

Co do tych mutacji - niestabilność grupy krwi AB sugeruje, że jednak mocno się zmieniamy cały czas (ewolucja próbuję nadążyć za "mądrymi" pomysłami ludzi). Aż strach myśleć, gdzie to wszystko zmierza (z racji prędkości ewolucji chyba tego nie zobaczymy). Badania na szczurach odnośnie mutacji wywoływanych GMO wykazywały, że w 2 pokoleniu (wnuki karmionych GMO) już była masakra. Ostatnio byki - mutanty. Nie wiadomo już, co jeść (najlepiej byłoby mieć pole/łąkę w ekologicznie czystym rejonie plus kawałek lasu i być samowystarczalnym - tylko nie każdy może). Jeszcze inna ciekawostka, którą niedawno czytałam, to że dużo tak zalecanych przeciwutleniaczy (w tym wit. C) utrudnia walkę z rakiem, bo właśnie wtedy wolne rodniki są potrzebne (też źródła nie pamiętam). Normalnie zgłupieć można od tego wszystkiego.


Idę się pocieszyć mięskiem (krwistym). Mniam!
 
 
Sandra 
Ekspert

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 29 Gru 2011
Posty: 3447
Wysłany: 2013-09-17, 09:43   

Od jakiegoś czasu zaczynam rozumieć sentencją Emila Zoli
"Nad­miar wie­dzy jest równie szkod­li­wy, jak jej brak"
  Zaproszone osoby: 2
 
gpolomska 
Admin techniczny

Barfuje od: gpolomska
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 07 Sty 2013
Posty: 1740
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 2013-09-17, 10:24   

A na końcu i tak "wiem, że nic nie wiem" ;)
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2013-09-17, 17:22   

Komentarz do tego postu:
http://www.barfnyswiat.or...p?p=34025#34025

Sleeping napisał/a:
nie jesteśmy psami, którym owoce i warzywa trzeba przeciskać przez sokowirówkę

Przecież psom nie trzeba niczego przeciskać. Doskonale radzą sobie same przy pomocy zębów. W naturze zjadają owoce w całości, natomiast warzywa to już ludzki wymysł i dodatek do ich diety.
Choć niektórzy uważają (patrz: wątek obok), że ludziom jednak trzeba przeciskać owoce i warzywa przez sokowirówkę ;-) .

Sleeping napisał/a:
a słyszałeś kiedyś o tym, że do trawienia białka potrzebne są węglowodany?

Ja nie słyszałam. Słyszałam natomiast, że metabolizm (tlenowy) tłuszczu wymaga obecności glukozy, która jednak nie musi bezwzględnie pochodzić ze zjedzonych węglowodanów. Było już o tym na Forum.

Sleeping napisał/a:
produkty roślinne nie powinny stanowić dodatku do diety człowieka, tylko powinny być jego podstawą - a to dlatego, że właśnie z węglowodanów nasz organizm powinien czerpać energię.

Bardzo proszę o wyczerpujące wyjaśnienie tego twierdzenia oraz poparcie go dowodami naukowymi :-) .
Na tym Forum staramy się nie powtarzać wymysłów pismaków oraz nie powielać mitów, lecz szukamy wiedzy.
Wiarę w niczym nie poparte slogany odrzucamy.
Wygłoszenie powyższej tezy musi zostać poparte argumentami - tak stanowi §4 punkt 4 Regulaminu Forum:

§4 4. W pisanych na Forum postach, Użytkownicy powinni podpierać swoje opinie argumentami. Niedopuszczalne jest przedstawianie nie podlegających dyskusji stanowisk bez podparcia ich dowodem.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
Sleeping 

Barfuje od: 2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 22 Sie 2013
Posty: 52
Skąd: Kraków
Wysłany: 2013-09-19, 23:22   

czego konkretnie mam dowodzić? skoro czołowe instytuty zajmujące się żywieniem człowieka równo obstają przy proporcjach diety 60W-25T-15B (z odchyłami +/- 5%) dla osób zdrowych to o czym tu prawić? chodzi o to czerpanie energii? może źle się wyraziłam, może powinnam napisać, że to głównie z węglowodanów organizm człowieka powinien czerpać energię? przepraszam, ale naprawdę nie wiem o co Ci chodzi...
 
 
ciocia_mlotek 
Ekspert


Barfuje od: 25.07.12
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 01 Sie 2012
Posty: 4452
Skąd: góry Szkocji
Wysłany: 2013-09-19, 23:33   

Czołowe instytuty zajmujące się produkcją psich i kocich karm też równo obstają, że nasze mięsożerne zwierzęta powinny być żywione suchymi bobkami, w których większość energii pochodzi z węglowodanów :lol: Teraz pytanie o czym to świadczy?

A w jaki konkretnie sposób węglowodany są niezbędne do trawienia białek? Jakieś źródło?
_________________
Taz i Cu sith na surowo
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne