BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Wegańskie karmy dla naszych mięsożerców
Autor Wiadomość
Skipper 
Ekspert


Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 31 Sie 2012
Posty: 2808
Wysłany: 2014-07-13, 13:36   

No i widzisz, znalazłaś doskonały argument - trzeba powiedzieć, że kot na karmie wegańskiej po jakimś czasie przestaje mruczeć, a jeszcze jak powiesz, że znasz bardzo dużo takich przypadków... :twisted:
_________________
Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... :mrgreen: (Zhuangzi 庄子)
 
 
isabelle30 
Ekspert

Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 19 Sty 2012
Posty: 2612
Wysłany: 2014-07-13, 14:00   

Dieselko... jakoś nie rozumiem w tym momencie Twojej wypowiedzi.., oraz jej tonu...

Pisząc to co napisałam odniosłam się do następującego fragmentu wypowiedzi Gpolomskiej:
"Dodam taki jeden szczegół, który wynika nie tylko z posiadania herpesa w oczach przez Magnolcię, ale i przeze mnie. LIZYNA. Sama jej odpowiednia ilość to za mało, żeby utrudniać życie wirusowi - ważne jest, aby była jej przewaga nad argininą (lizynę musimy dostarczać, argininę organizm potrafi montować sam).

Tutaj jest lista produktów spożywczych z podanymi proporcjami lizyny do argininy. Jak
widać, gł. zwierzęce produkty mają stosunek pomagający "herpesowcom" w walce z wirusem; zboża i orzechy to masakra - nie tylko proporcjonalnie, ale też w zawartości na 100g, które trzeba by czymś zrównoważyć. Zaczęłam więc szukać, jak weganie sobie radzą z tym - otóż jedynym wyjściem jest solidna suplementacja lizyny (tak jak kotom na super karmach też ją podają, bo inaczej wiecznie herpes atakuje). Magnolia odkąd jest na BARF, to objawów herpesa nie ma - bez podawania czegokolwiek dodatkowo.

Jeśli wiec ktoś mi mówi, że dieta bez produktów jest dobra dla mnie (lub jeszcze gorzej - dla mojego drapieżnika), to mu gratuluje szczęścia, że z herpesem się nie spotkał, bo właśnie dieta pełna zbóż i orzechów (a bez tego ciężko by było zrobić pełnowartościową odpowiednio zasobną w składniki dietę wegańską) jest dla takiej osoby czymś mocno nierozsądnym. A tak przy okazji: szacuje się, że 50-80% osób jest nosicielem herpesa, tylko zwykle organizm umie się przed nim obronić (przynajmniej do czasu). Owszem, można się posiłkować lizyną w dużych ilościach z suplementów i stosować dietę wegańską, tylko co to za zdrowe odżywianie, które bez suplementów sprawia, że wirusy sobie mogą szaleć ile chcą? "

Jakoś nie widzę powodu aby to co napisała - wyssała sobie z palca. raczej sytuacja życiowa - a raczej problemy zdrowotne kota, z którymi musiała sie zmierzyć zmusiły ją do uczciwego i solidnego zgłębienia tematu... Fajnie, że podzieliła się tym z nami.

Na tle tego co ona odkryła w swoim naukowym śledztwie - moja wypowiedź jest raczej sensowna i to Twoje argumenty sa z koziej d.., wzięte :mrgreen:
 
 
Dieselka 


Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39
Dołączyła: 29 Gru 2012
Posty: 1350
Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-07-13, 14:05   

czytałam jej post :)
nawet nie raz, bo już ta dyskusja była w dziale o wegetarianizmie ludzi :)
odniosłam się tylko do twojego postu.
_________________
Paulinka i Dieselek
 
 
Snedronningen 
Ekspert

Barfuje od: 06/2013
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 03 Cze 2013
Posty: 2811
Wysłany: 2014-07-13, 14:29   

gpolomska, dla mnie w tym stwierdzeniu było jasne, że poruszamy się w obrębię diety dostosowanej do gatunku.
Nie ważne jak bardzo sprecyzujesz swoją myśl, jeżeli ktoś ma inną wizję to i tak owa myśl będzie stanowiła dla niego potwierdzenie tego co uważa.

isabelle30, znam wegan, którzy jedyne doświadczenie z opryszczką jakie mieli to komentarz w moją stronę "jezu, wyglądasz jakby Cie ktoś pobił".
 
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2014-07-13, 14:40   

situnia napisał/a:
No ale też i białka roślinne nie są takie same jak białka zwierzęce. I w związku z tym inaczej się trawią... (te roślinne gorzej oczywiście)

Dieselka napisał/a:
Wszystkie aminokwasy można znaleźć w roślinach (oczywiście rozbijemy się jeszcze o kwestię przyswajalności, bo po to wyewoluowały gatunki, żeby były jakieś różnice w organizmach)

Muszę trochę poprostować. Nie chodzi ani o inne trawienie białek roślinnych, ani o ich inną (gorszą) przyswajalność. O trawieniu napiszę na końcu (z trawieniem wiąże się też przyswajalność), natomiast faktyczne znaczenie przy prównywaniu białek roślinnych ze zwierzęcymi ma ich wartość biologiczna, będąca pochodną stopnia ich zgodności (w zakresie składu aminokwasowego) z białkiem osobnika je spożywającego. Ponieważ najważniejszą funkcją białek pokarmowych jest ich funkcja budulcowa (mają służyć do budowy oraz odnowy tkanek i narządów), to też niezmiernie istotne jest, by ich skład był możliwie bliski temu, jaki potrzebuje dany osobnik. Oczywiście wiadomo, że żadne zwierzę, w tym człowiek, nie buduje własnych białek bezpośrednio z tych zjedzonych, tylko najpierw są one rozbijane w układzie trawiennym na pojedyncze aminokwasy i/lub grupy aminokwasów i dopiero z nich organizm syntetyzuje od nowa takie białko, jakiego potrzebuje. Aby zsyntetyzować własne białko, dany osobnik musi zatem zjeść pokarm, w którym znajdują się wszystkie potrzebne do tego aminokwasy. I tu dochodzimy do sedna problemu, którego wielu nie zauważa, nie chce zauważać lub nie potrafi zrozumieć i odpowiednio zinterpretować. Jest nim biologiczny fakt, że koty i psy (ludzie również) nie są w stanie magazynować pojedynczych aminokwasów. Konsekwencją tego prostego faktu jest to, że aby zsyntetyzować dane białko, konieczne jest dostarczanie organizmowi w jednym czasie wszystkich potrzebnych do jego syntezy aminokwasów w odpowiednich ilościach i wzajemnych proporcjach. Po zjedzeniu białka o nieodpowiednim składzie (wystarczy, że zabraknie w danym momencie jednego aminokwasu lub będzie go za mało) synteza własnego białka nie nastąpi, ponieważ nie istnieje magazyn, z którego organizm mógłby wziąć sobie brakujący aminokwas. Ponieważ dostrczony mix nieodpowiednio dobranych aminokwasów nie ma możliwości by poczekać aż osobnik zje coś, co zawiera brakujący składnik, to aminokwasy te zostają spalone (wykorzystane do produkcji energii). W rezultacie pojawia się niedobór białek budulcowych.
Często słyszy się lub czyta, że wystarczy po prostu jeść więcej białek roślinnych, by wykorzystać z nich to, co potrzeba (jako pochodna panującego powszechnie poglądu o tzw. gorszej przyswajalności czy strawności tych białek). Jest to założenie błędne, gdyż w 2 kg fasoli nie będzie innych proporcji aminokwasów niż w 1 kg fasoli i zawsze zabraknie tego samego. Można próbować zjadać mix wszelkich dostępnych białek roślinnych w jednym posiłku z nadzieją, że proporcje aminokwasów jakoś się wtedy wyrównają. Jest to rozwiązanie nie tylko technicznie trudne do wykonania bez użycia laboratorium, ale i nieskuteczne z tego prostego powodu, że białka roślinne, bez dodania do nich wyekstrachowanych aminokwasów nigdy nie będą miały takiego samego składu jak zwierzęce. Nie wystarczy rzucić hasła, że wszystkie aminokwasy znajdują się w roślinach i na tej podstawie wierzyć, że jest dobrze, tylko warto prześledzić tabele składu aminokwasowego i samemu porównać wartość biologiczną poszczególnych białek. Obojętnie ile razy ktoś powtórzy, że w roślinach są wszystkie aminokwasy, nie zmieni tym faktów biologicznych.

O ile ludzie są w stanie w dużym stopniu oszczędzać własne białka, ograniczając do minium obrót metaboliczny aminokwasami tkankowymi (zwłaszcza na diecie wysokowęglowodanowej), o tyle koty nie są w stanie dokonać tej sztuki i stale degradują ogromną ilość białek, spalając je w celu pozyskania energii (nie potafią także, jak ludzie, wyłączyć procesu glukoneogenezy czyli zamiany aminokwasów na glukozę). Koty nie potrafią zatrzymać procesu spalania białek nawet wtedy, gdy w ich diecie wystąpi poważny niedobór. Wówczas po prostu szybciej degradują własne tkanki i spalają własne aminokwasy będące ich budulcem. Pod tym względem psy są nieco bardziej podobne do ludzi i potrafią lepiej niż koty oszczędzać własne białka podczas niedoborowej diety.

W tym miejscu może się pojawić kolejny argument o wartości białek roślinnych, mówiący że roślinożercy budują zwierzęce (własne) białko wyłącznie ze zjadanych roślin. I tu mamy kolejne zakłamanie oparte na niewiedzy. Pisałam już w innym temacie i tłumaczyłam, że ściśli roślinożercy nie budują swych białek z roślin tylko ze strawionych mikroorganizmów (czyli z białek jak najbardziej zwierzęcych) bytujących w ich przewodach pokarmowych oraz z produktów ich metabolizmu. Taka np. krowa zjada wprawdzie trawę ale się nią nie żywi, ponieważ zjedzona trawa jest pokarmem dla mikrobów zasiedlających jej przedżołądki i dzięki temu rozmnażających się do takiej ilości, że mogą następnie stanowić białkowe pożywienie tej krowy (wcześniej dostarczając jej tłuszczów wytworzonych z celulozy), trawione jak każde białko u ssaków w żołądku właściwym czyli trawieńcu, w którym warunki są podobne do tych, jakie panują w żołądku psa czy kota. Nie jest więc nawet prawdą to, że najściślejsi roślinożercy potrafią wytworzyć białka zwierzęce bezpośrednio z białek roślinnych, bo to robią dla nich mikroorganizmy. A że u takich zwierząt jak pies i kot (człowiek też) bakterie bytują dopiero w końcowym odcinku przewodu pokarmowego, natomiast trawienie białek i wchłanianie aminokwasów odbywa się wyżej, to nie można podejrzewać tych mikrobów o wspieranie umiejętności syntezy białek zwierzęcych z roślinnych u naszych domowych drapieżników.

Oczywiście nie jest tak, że 100% białka roślinnego jest "tracona" czyli spalana, bo jakaś tam część (w zależności od rośliny) jest w stanie posłużyć do budowy białek, tyle że nigdy nie jest to wystarczająca ilość np. dla kotów.

Aby sprawę jeszcze bardziej skomplikować dodam, że nie wystrczy też jedynie dostarczyć w pożywieniu 100% zgodnych biologicznie białek, by zsyntetyzować własne białko. W reakcjach syntezy biorą bowiem udział inne, także niebiałkowe substancje, które warunkują zajście danych reakcji syntezy. Są to różnego rodzaju enzymy, koenzymy i kofaktory, których rolę w różnych reakcja spełniają m.in. niektóre minerały i/lub witaminy. I tu też mamy warunek - wszystkie muszą być obecne w momencie syntezy białka. Typowym przykładem, omawianym już na Forum, jest synteza kolagenu, która nie zajdzie bez jednoczesnej obecności w miejscu syntezy odpowiedniej ilości lizyny, proliny, żelaza i witaminy C. Ten aspekt jest oczywiście o wiele obszerniejszy niż ilość informacji, jakie jestem tu w stanie zmieścić.

Całą powyższą wiedzę o syntezie białek zaczerpnęłam z podręczników do biochemii dla studentów medycyny i przełożyłam na język bardziej zrozumiały dla ogółu. Niestety studenci nie czytają tych podręczników ze zrozumieniem tylko uczą się na pamięć wzorów biochemicznych by zdać egzamin. Jakie są tego skutki - widać wokół.

Strawność i przyswajalność białek to natomiast zupełnie inny temat. Strawność to % białka, którą dany układ pokarmowy jest w stanie rozłożyć na czynniki pierwsze. I problemem nie jest białko roślinne samo w sobie, bo ono podlega takim samym reakcjom chemicznym pod wpływem enzymów jak białko zwierzęce, lecz problemem jest to, co temu białku zawsze towarzyszy - mianowicie skrobia. Ponieważ produkty roślinne zawierające dużo (relatywnie) białka zawierają jednocześnie dużo skrobii, to problemem staje się ich mieszanka, która jest trudna do strawienia. Skrobia ogranicza już w żołądku działaność enzymom trawiennym, podwyższając pH oraz utrudnia im dostęp do łańcuchów białkowych. Ten sam problem mają oczywiście zjadacze "typowych" posiłków jak mięso z ryżem, kotlet z ziemniakami czy chleb z szynką ale w przypadku białkowych posiłków ściśle roślinnych sprawa nieco bardziej się jeszcze komplikuje, gdyż białko w roślinach jest bardzo mocno przemieszane ze skrobią i nawet dokładnie żując mięso z ziemniakami nie da się wytworzyć tak homogenicznej struktury białkowo-węglowodanowej jak np. w fasoli. Nie wszystkie zatem łańcuchy białkowe w roślinach poddadzą się trawieniu, co jest właśnie przyczyną tej obniżonej ich strawności. Takie nie w pełni strawione białko nie może być następnie wchłonięte w jelitach ponieważ jego cząsteczki są zbyt duże, a tylko pojedyncze aminokwasy oraz ich krótkie łańcuchy przechodzą przez ścianki jelita cienkiego. Dodatkowo wchłanianie aminokwasów ogranicza duża ilość błonnika (celulozy), która często towarzyszy roślinnym posiłkom białkowym. To wszystko stanowi więc o niższej przyswajalności białek roślinnych (przyswajalność to właśnie wchałanialność, czyli % z tego co się zje, który dostaje się do krwiobiegu). To samo dotyczy oczywiście białek zwierzęcych jedzonych łącznie ze skrobią i/lub dużą ilością błonnika, co jest zjawiskiem dziś powszechnym, zarówno przy karmieniu kotów i psów, jak i w żywieniu ludzi. Jest to więc kolejna zmienna, którą należy uwzględnić przy próbie oceny dobrego/złego działania jakiejś diety. Ponieważ organizmy ssaków są układami nieliniowymi z wieloma takimi (oraz bardziej skomplikowanymi) zmiennymi, to zawsze niezmiernie irytuje mnie gdy ktoś próbuje przypisywać jakiejś jednej, wyizolowanej okoliczności sprawstwo całego zła lub całego dobra. Celują w tym zwłaszcza dietolodzy, i ci ludzcy i ci zwierzęcy, nie bacząc na fakt iż najtęższe matematyczne głowy nie są sobie w stanie poradzić z rozwiązaniem najprostszych nawet układów nieliniowych. Oni ogłaszają natomiast światu, że rozwiązali wielce skomplikowany układ nieliniowy z tysiącami zmiennych, którym jest organizm danego ssaka. Takie prawdy objawione stają się poźniej prawdami absolutnymi m.in. dla nieświadomych uczestników forów internetowych.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
vesela krava 
Ekspert


Barfuje od: 10/2013
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 08 Gru 2011
Posty: 952
Skąd: Francja
Wysłany: 2014-07-13, 16:35   

Dagnes, czy to znaczy ze weganska karma z odpowiednio wyizolowanymi bialkami roslinnymi w polaczeniu z odpowiednim bilansem niezbednych aminokwasow, prawidlowym stosunkiem bialako/tluszcz/weglowodany moze byc dobra? :mrgreen: Albo przynajmniej nie bedzie gorsza np. o wysokoweglowodanewej karmy "miesnej" typu RC?
 
 
situnia 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 18.10.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 14 Paź 2013
Posty: 813
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-07-13, 18:20   

A ile by taka karma kosztowala? Podejrzewam że niemało... Nie opłacałoby się producentom...
_________________

To jak traktujesz koty decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2014-07-13, 18:30   

Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie zawartość w karmie potrzebnych aminokwasów oraz ich wzajemne proporcje, to karma skonstruowana w laboratorium z wyizolowanych aminokwasów mogłaby by być biologicznie odpowiednia dla kota. Ale tylko pod tym względem, a to nie wszystko czego potrzeba, ponieważ mięso nie składa się wyłącznie z aminokwasów. Do mięsa przynależą także witaminy i minerały, których nie da się, póki co, zsyntetyzować w laboratorium w takiej postaci jaką mają w naturalnym pokarmie. Nie ma także możliwości by zsyntetyzować w laboratorium wszystkie potrzebne kotom kwasy tłuszczowe ze związków pochodzących wyłącznie z roślin.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
vesela krava 
Ekspert


Barfuje od: 10/2013
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 08 Gru 2011
Posty: 952
Skąd: Francja
Wysłany: 2014-07-13, 18:40   

Te kwasy tluszczowe sa bardzo przekonywujace, to jest skladnik, ktorego nie da sie zastapic (chyba ze ktos wpadnie na uzycie oleju kokosowego :lol: ).
A moze bysmy sie odniesli do jakiejs konkretnej karmy i ktos by sie pokusil o pozbawiona emocji analize? :-) Np tej z linku situni: http://greenplanet24.pl/i...oduct&id_lang=1
 
 
Dieselka 


Barfuje od: maj 2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 39
Dołączyła: 29 Gru 2012
Posty: 1350
Skąd: prawie Wrocław
Wysłany: 2014-07-13, 20:27   

mój post o weganizmie gdzieś wcięło ale trudno. Nie chce mi się pisać od nowa. Nie mam potrzeby nikogo przekonywać :)

Ale!

Dopiero teraz wczytałam się w opis tej karmy. Wcześniej tylko zerkałam i skład czytałam :P

Spożywanie mięsa może prowokować u kotów problemy skóry, żołądka i jelit oraz nadpobudliwość.
Dla mnie ten tekst mówi wszystko. Widać że "FAHOFCY" tworzyli ten produkt. Ewolucja przez tysiące lat tworzyła absolutnego drapieżnika i mięsożercę ale widać że głupia jest. Spece z Ami przechytrzyli naturę :D

Czyli nawet nie sugerują, że będą się starali naśladować naturalny pokarm kotów. Oni po prostu odkrywają kota na nowo :roll:
_________________
Paulinka i Dieselek
 
 
Bianka 4 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 12/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1067
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-07-13, 21:14   

A to nie tutaj wcięło Twój post? http://www.barfnyswiat.or...p?p=72968#72968
_________________
Mieszkałem z kilkoma mistrzami Zen. Wszyscy byli kotami - Eckhart Tolle
 
 
 
89ola 

Barfuje od: 05.02.2013
Wiek: 35
Dołączyła: 10 Lut 2013
Posty: 192
Skąd: Gorzów Wlkp
Wysłany: 2014-07-13, 21:14   

znawcą nie jestem ale jak na super karmę coś duże dawkowanie.... no i wegetarianizm zawsze kojarzył mi się z różnorodnością, warzywami i owocami. w składzie tej karmie tego nie widzę: główne składniki to kukurydza, ryż i groch (reszta to dodatki). jaki wegetarianin na tym by pociągnął?
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2014-07-14, 12:58   

scarletmara napisał/a:
Tak mi się coś wydaje, że żeby przekonać albo chociaż próbować przekonać wegan, którzy żywią swoje zwierzęta wegańsko to nie naukowe dowody są potrzebne. Skoro nie były im potrzebne naukowe do tego żeby się przekonać do karmy wegańskiej (wystarczyły zapewnienia osób trzecich, że wszystko jest OK) to i do tego żeby nią przestać karmić też chyba nie pomogą naukowe dowody.

Poczytałam sobie jakich to argumentów używają weganie karmiący koty wege, by móc użyć tych samych metod ;-) . No i powiem, że nie przypuszczałam iż jest aż tak źle :roll: . Argument o tym, że w tradycyjnych karmach znajduje się i tak tylko 4% produktów zwierzęcych już skomentowałam, więc wiemy że bazuje na zwykłym kłamstwie. My jednak kłamstwa używać nie będziemy, by przekonywać wegan do karmienia ich kotów mięsem.

Kolejne argumenty wprawiły mnie w jeszcze większe zdumienie. Przeczytałam, że karmy mięsne są nienaturalne, bo kot w naturze nie poluje na krowy, owce czy kury. Stosując więc ten sam sposób argumentacji, do wegan powinno przemówić to, że kot w naturze nie poluje na kukurydzę, groszek, ryż, ziemniaki i olej rzepakowy, które stanowią podstawę składów wegańskich karm. Czy właściciele wegańskich kotów czują się przekonani?

Zwolennicy wegańskich karm argumentują dalej, że nasze domowe zwierzaki nie mają już niczego wspólnego z dzikimi kotami, ich przodkami, bo są udomowione i niezdolne do życia w naturalnych warunkach, w tym do takiego jedzenia jak ich przodkowie. Dlatego wegańskie jedzenie jest lepiej dopasowane do aktualnego stylu życia kotów i zdrowsze niż karmy skonstruowane przez przemysł z tuszek zwierzęcych. Przyznam, że nie jestem w stanie wymyśleć argumentu dorównującego stylem tym bzdurom. A ten styl życia powalił mnie na łopatki. Jestem jednak przekonana, że któraś z tutejszych mądrych głów spłodzi coś równie nienaukowego, co uświadomi weganom, że koty nie czytają ich wegańskich materiałów propagandowych, w związku z czym nie wiedzą o tym, że jedzenie mięsa jest teraz demode. Nie uczęszczają też na kursy savoir-vivre’u i dlatego nie mają pojęcia, że nowoczesny styl ich życia wymaga od nich rozsmakowania się w kukurydzy. Myślę, że kolejnym etapem dostosowywania kotów do tej nowoczesności powinno być nauczenie ich jedzenia nożem i widelcem. A po jedzeniu wycieranie pyszczków serwetkami, bo oblizywanie się też nie należy już do dobrego tonu.

Dalej czytam, że w tradycyjnych karmach znajdują się odpady z przemysłu mięsnego, które są niezdrowe. Dlatego karmy wegańskie są lepsze, bo nie ma w nich odpadów tylko same świeże i zdrowe roślinki. Nie będziemy przekonywać zwolenników wegańskich kotów, że w dobrych karmach żadnych odpadów nie ma, bo i tak nie uwierzą, nawet jak zobaczą skład czarno na białym. Zapytajmy ich zatem, co jest głównym składnikiem ich zdrowych wegańskich chrupek. Ktoś chciał analizować karmę AMI Cat, do której link podała situnia. Spójrzmy: http://greenplanet24.pl/i...oduct&id_lang=1
Na pierwszym miejscu mamy gluten kukurydziany, który jest podstawowym i największym ilościowo składnikiem karmy. Jest to odpad z przemysłu spożywczego powstający przy produkcji skrobii kukurydzianej i oleju kukurydzianego. Ponieważ jest on izolowany za pomocą dwutlenku siarki, nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Czy wypada życzyć wegańskim kotom smacznego...?
Nie używajmy natomiast pod żadnym pozorem argumentu, że gluten kukurydziany zawiera za mało lizyny i tryptofanu w stosunku do kocich potrzeb i w relacji do innych aminokwasów. To ich nie przekona.

Kolejnym koronnym argumentem za karmieniem kotów wege jest to, że ludzie mogą być wege i im to służy. Nie możemy wdawać się w niepoprawne politycznie dyskusje o weganizmie ludzi, bo to ślepy zaułek, postarajmy się zatem dowiedzieć jak bardzo podobny jest kot do człowieka. Moim zdaniem bardzo, wystarczy spojrzeć w lustro. Ja jak chcę, to nawet mruczeć potrafię. Jeśli to przekonuje wegan do wyboru wegańskiej karmy dla kota, to nie mam kontrargumentów.

Padł też argument o tym, że koty żywione karmami mięsnymi wcale mniej nie polują i nie zabijają mniej myszy niż koty karmione wege. Problemem jest to, że mięsożerne (w domu) koty nie zjadają tych, które zabiją a wegańskie zjadają. Fajne. Prawdziwy weganin polujący i zjadający myszy - taką pokrętną logikę argumentów trudno jest naśladować. Ale spróbujmy. Rozumiem, że weganie karmiący swe koty wege mają problem z myszami w swoich mieszkaniach i po to trzymają koty, by te załatwiały im ten problem, nie zostawiając przy tym śladów. Myślę, że należało by im zasugerować, by przestali w ogóle dawać swym kotom jeść, znaczy - nie dawali im tych wegańskich chrupek, to wtedy ich koty będą jeszcze bardziej wege, bo będą zabijały jeszcze więcej myszy i jeszcze więcej tych myszy zjadały.

Jeden argument wprawił mnie natomiast w prawdziwe osłupienie. Przeczytałam, że żywienie kotów i psów mięsem to wyłącznie ideologia i nie ma żadnych racjonalnych podstaw. Natomiast pokarm wegański dostarcza im wszystkich potrzebnych substancji odżywczych i dlatego jest optymalny. No i zonk. Okazuje się, że nasze pra-psy i pra-koty musiały stworzyć wysoko rozwiniętą intelektualnie cywilizację filozofów. Ci filozofowie wydumali sobie, że z ideologicznego punktu widzenia najlepiej będzie jeśli zaczną polować na inne zwierzęta i je zjadać. Początkowo robili to pewnie z wielkim obrzydzeniem ale jakoś przywykli przez setki tysięcy lat, aż w końcu zapomnieli kim byli na początku, bo jedzenie mięsa wyzwala przecież najniższe instynkty, powoduje zanik mózgu i z osobnika cywilizowanego robi barbarzyńcę. Jednym słowem nasze zwierzaki cofnęły się w rozwoju, a teraz weganie postanowili je uratować i przywrócić im ich pierwotną cywilizację intelektualną. No tak, aby zmierzyć się z taką argumentacją trzeba chyba zapytać się jej twórców, kto był na tyle uprzejmy by kilkaset tysięcy lat temu produkować naszym pra-psom i pra-kotom pyszne kukurydziane chrupki. Ludzie nie, bo wtedy jeszcze mieszkali w jaskiniach i wymachiwali patykami. Więc musieli to być kosmici. Zatem zgódźmy się, by karmić nasze zwierzaki wege-karmami pod warunkiem, że nasi adwersarze udowodnią istnienie sojuszu kotów i psów z kosmitami we wczesnym paleolicie.

Dalej było już nieco śmieszniej. Okazało się, że kot pewnej weganki żywiony przez nią od dawna karmą Ami Cat ma się świetnie, a ona sama jest w zgodzie ze swoją wegańską etyką, bo nie przyczynia się do zabijania innych zwierząt. Kot ten jest okazem zdrowia i aktywności, a większość czasu spędza w ogrodzie.... u sąsiadów, którzy regularnie dają mu mięsną karmę z puszek oraz mięso pozostałe z ich obiadów. Rozumiem zatem, że ten kot cieszy się tak świetnym zdrowiem dlatego, że oprócz tego niezdrowego mięsa u sąsiadów dostaje od swojej właścicielki kukurydziane kulki. Magiczne kulki oczywiście. Co by się zatem stało, gdyby kot nie dostawał mięsa od sąsiadów? Pewnie byłby jeszcze zdrowszy... No ale nie można być zdrowszym gdy już jest się najzdrowszym. No więc co? Hurra, wiem! Mięso podawane przez sąsiadów nie szkodzi kotu. Mamy wreszcie prawdziwy argument!

Potem okazało się, że po nitce możemy dojść do bardzo ciekawego kłębka. Odezwali się inni karmiący koty wege pisząc, że ich koty jedzą te wspaniałe wege-karmy w domu, a jak mają ochotę na mięso, to idą sobie same zapolować na myszy lub ptaki. I właśnie na tym polega koci weganizm, by koty od ludzi dostawały wyłącznie roślinki, a na mięso same polowały. Na niemieckim forum dowiedziałam się, że takie właśnie zalecenia znajdują się w książce "Vegetarische Hunde- und Katzenernährung" von James A. Peden (niemieckie tłumaczenie amerykańskiej publikacji "Vegetarian Cats & Dogs" James A. Peden), będącej biblią psiego i kociego weganizmu. Autor pisze w niej, że żywienie kotów wege nie jest proste ale możliwe pod warunkiem, że mają one wolny wybieg z domu i mogą same polować. Wówczas wegańskie karmy podawane im przez człowieka są dla nich najzdrowsze na świecie.

Tym nieco poważniejszym akcentem zakończę moje odrobinę sarkastyczne wywody, zachęcając jednocześnie wegan do uważnego czytania przynajmniej tych lektur, które są wydawane po wegańskiej linii politycznej.

Nie wiem niestety co mają zrobić weganie mieszkający z kotami na 10. piętrze w bloku. Ale myślę, że ten jedyny problem powinni rozwiązać sami.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
isabelle30 
Ekspert

Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 19 Sty 2012
Posty: 2612
Wysłany: 2014-07-14, 13:04   

Nie mogę sie powstrzymać...
czy mogłabys w skrócie oświecić nas co w tej książce piszą na temat wege psów? One też mają sobie iść upolować mięsko? :faja:
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2014-07-14, 13:15   

Nie wiem dokładnie, co tam piszą o psach bo nie czytałam. O kotach wiem z relacji wegan na niemieckim forum, gdzie dyskusja rozpoczęła się od pytania o doświadczenia z karmą Ami Cat i dotyczyła praktycznie wyłącznie wege-kotów. Podejrzewam, że argumentacja odnośnie psów jest nieco inna, bo gdzie niegdzie piszą, że pies nie jest mięsożercą ani drapieżnikiem. Pewnie dlatego, że budowa jego kończyn nie pozwoliła mu na skonstruowanie dzidy umożliwiającej polowanie 8-) .
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne