BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
BARF dla ludzi?
Autor Wiadomość
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1432
Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-02-26, 08:53   

Chciałbym jeszcze uzupełnić swoją wypowiedź w związku z nowym nabytkiem intelektualnym :-P

dr Rath (w nawiązaniu do jego książki) zaleca wysokie spożywanie wit. C, jednak ja się z tym nie zgadzam. W toku ewolucji ludzie być może zatracili częściowo (nie całkowicie jak to piszą pismaki) zdolność syntezy wit. C w organizmie, ale na pewno posiadamy bardzo wydajne mechanizmy recyklingu tejże witaminy. Innym istotnym faktem jest, że wysokie spożycie węglowodanów upośledza wiele szlaków metabolicznych i procesów chemicznych, w tym recykling i syntezę wit. C.

Do kompletu chciałbym zacytować swój post z wcześniejszych stron tego wątku:
Sojuz napisał/a:
Chyba dobiłem się swoimi umiejętnościami szukania i łączenia informacji :confused: Czyżby gen odpowiedzialny za syntezę aktywnej proteiny enzymowej GLO w ludzkiej wątrobie został "uszkodzony", a raczej zmutował w drodze ewolucji, bo witamina C stała się mało dostępna? :shock:
Czyżby jej funkcję przejęły witaminy A, E oraz kwasy tłuszczowe Omega-3, które Innuici spożywali w dużych ilościach? Wszystkie te witaminy łączy jedna cecha biochemiczna - są przeciwutleniaczami, a ich niedobory dają podobne wręcz objawy.


No, tak, człowiek uczy się całe życie, ale błędne wysuwanie wniosków i wynoszenie z tego lekcji nie jest powodem do wstydu. :mrgreen: Wspomniani Innuici faktycznie nie jedzą zbyt dużo produktów roślinnych (jeżeli w ogóle spożywają), jednak niektóre analizy chemiczne produktów zwierzęcych są według mnie niekompletne lub nieaktualne. Większość wit. C w organizmie zawarta jest we krwi (a także w wątrobie i mózgu), która jest omijana szerokim łukiem. Ponadto ulega szybkiej oksydacji, co może wykluczać ją z analiz (jako obecną). Głównym pożywieniem Innuitów są foki, jednak polują także na lwy morskie, wieloryby, ryby. W dodatku piją ich krew - zwierzęce źródło wit. C, żelaza i wielu mikroskładników. Wg badań z 1970r. u Innuitów zauważono powiększoną wątrobę, która przetwarzała białka na ciała ketonowe (paliwo), oraz w związku z tym stwierdzono podwyższony poziom mocznika we krwi.
Domniemanie mocznik częściowo pełni rolę wit. C - antyoksydacyjną, choć jest w miarę szybko usuwany z krwi przez nerki. Polecam do przeczytania "Paradoks Innuitów" (po angielsku - postaram się wkrótce przetłumaczyć i wrzucić tu ten tekst). Wg mnie obserwacja sposobu życia Innuitów pozwala znacząco przybliżyć obraz ludzi z epoki paleolitu.
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
Ostatnio zmieniony przez dagnes 2014-03-13, 07:29, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
zenia 
BARFny Hodowca


Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011
Posty: 1134
Wysłany: 2014-02-26, 14:15   

Sojuz napisał/a:
Chciałbym jeszcze uzupełnić ........życia Innuitów pozwala znacząco przybliżyć obraz ludzi z epoki paleolitu.


ale wydaje mi się że juz w obecnych czasach innuici zaczęli bardzo niezdrowo odżywiac się :food:
_________________
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1432
Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-02-26, 14:53   

Masz rację, jednak "starzy" Innuici próbują mówić "młodym", że południowe (cywilizowane) jedzenie jest okropnie niezdrowe, więc ci "młodzi" powinni pozostać przy tradycji. Tu się zgodzę, że Innuitów jako tako niedługo już nie będzie :-(

EDIT: czy może ktoś poprawić mi zdanie: Wg badań z 1970r. we krwi Innuitów zauważono powiększoną wątrobę...

Poprawione :-)
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
Ostatnio zmieniony przez dagnes 2014-03-13, 07:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1432
Skąd: Poznań
Wysłany: 2014-03-01, 14:24   

Artykuł pochodzi ze strony discovermagazine.com, napisany w 2004 roku.

Komentarz: ten artykuł uważam za cenny, a jego fragmenty powinny być przytaczane osobom, które mają wątpliwości co do diety typu Paleo, Raw Paleo i BARF. Ponadto tekst źródłowy zawiera wiele skrótów myślowych i ciężko było mi go tłumaczyć tak, żeby zdania nie były wyrwane z kontekstu. Pierwszy raz zdarzyło mi się tłumaczyć tak enigmatyczny tekst :confused:
NA CZERWONO zakreśliłem te fragmenty, które są niezgodne z prawdą.
NA NIEBIESKO poprawiłem je. NA FIOLETOWO wstawiłem dopowiedzenia, aby rozwiać wątpliwości i sprecyzować ogólniki.



Innuicki paradoks
Jak ludzie, którzy zajadają się tłuszczem i rzadko widują warzywa mogą być zdrowsi niż my?

Patricia Cochran, Innuitka z północno-wschodniej Alaski, mówi o rodzimej żywności z jej dzieciństwa: "Mieliśmy praktyczne podejście do sposobu życia. Dosłownie za drzwiami było jedzenie. Polowaliśmy i żerowaliśmy na Półwyspie Seward i wzdłuż Morza Beringa".

"W naszym pożywieniu znalazły się foki i lwy morskie, ssaki morskie żyjące w zimnych wodach, które mają dużo tłuszczu. Używaliśmy oleju z fok do gotowania i jako sosu do jedzenia. Mieliśmy [na talerzu] łosie, karibu i renifery. Polowaliśmy na kaczki, gęsi i małe ptaki lądowe, takie jak przepiórki zwane ptarmigan. Łowiliśmy kraby i wiele ryb: łososia, ryby łososiowate, tomcody, szczupaki, golce. Nasze ryby gotowaliśmy, suszyliśmy, wędziliśmy i mroziliśmy. Jedliśmy cienkie, surowe, zamrożone plasterki ryb łososiowatych. Starsi lubili "stinkfish", czyli ryby pochowane w szczelnych torbach i pojemnikach, zakopane w tundrze i zostawione do fermentacji. Uwielbiali też fermentowane płetwy fok."

Rodzina Cochrany otrzymywała również transporty mięsa wielorybów od krewnych mieszkających dalej na północ, w pobliżu Barrow. [Wieloryb] bieługa był jednym z ulubionych; surowy "muktuk", który jest skórą wieloryba z przynależnym tłuszczem, jednak [Patricia] tego nie lubiła. "To przypominało mi żucie opony", powiedziała, "ale dla większości jest to podstawowy posiłek". W czasie krótkich dni polarnych rodzina szukała korzonek i zieleni: dzikich jagód, bażyn czarnych, łososio-malin [jeżyna z gatunku Rubus spectabilis], będące rarytasami dla dzieciaków, zwłaszcza gdy jej ciotki mieszały jeżyny z bitym tłuszczem, który to specjał nazywał się "akutuq" - potocznie "eskimoskie lody".

Teraz Cochran kieruje Komisją Rdzennej Nauki Alaski (Alaska Native Science Commission), która promuje badania nad rodzimymi kulturami i problemami zdrowotnymi i środowiskowymi, które ich dotykają. [Patricia] pracuje przy komputerze w [budynku] tej komisji w Anchorage, tętniącego życiem miasta, oferujące potrawy od Taco Bell do kuchni francuskiej. Ale w domu Cochran trzyma zamrażarkę wypełnioną rybami, fokami, morsami, reniferami i wielorybim mięsem, wysyłanym przez rodzinę z północy, a ona i jej mąż łowią ryby i zbierają jagody - "co czasem jest wyzwaniem w Anchorage", dodaje śmiejąc się. "Jem pół na pół", wyjaśnia, pół tradycyjnej [innuickiej] kuchni, pół amerykańskiej.

Nikt już, nawet mieszkańcy najdalej wysuniętych na północ wiosek na Ziemi nie stosuje całkowicie tradycyjnej, północnej diety. Nawet grupy znane nam jako Eskimosi - które obejmują Inuków i Jupików z Alaski, kanadyjskich Eskimosów i Inuwialutów, Eskimosów z Grenlandii i Jupików z Syberii - w całym swoim obecnym życiu mieli kilka zmian w diecie niż ich przodkowie przez tysiące lat. Im bardziej ludzie żyją bliżej miast tym większy mają dostęp do sklepów i płatnych miejsc pracy, więc tym bardziej prawdopodobne jest, że są oni na diecie wysoko przetworzonej. I ta westernizacja, przynajmniej na kontynencie północnoamerykańskim, przynosi przetworzoną żywność i tanie węglowodany - Crisco, Tang, sodę, ciasteczka, frytki, pizzę, frytki. "Młodzi i zurbanizowani", mówi Harriet Kühnlein, dyrektor Centrum ds. Żywienia ludności autochtonicznej i Środowiska na Uniwersytecie McGill w Montrealu, "żywią się coraz częściej fast foodem". Tak bardzo, że cukrzyca typu II, otyłość i inne choroby zachodnich cywilizacji stają się narastającą tam przyczyną obaw.

Dziś, gdy książki o dietach będące na liście bestsellerów przez co nikt nie wydaje się być pewnym co jeść aby zachować zdrowie, jest zaskakujące jak Eskimosi dobrze sobie radzą na diecie złożonej z wysokiej ilości białka i wysokiej zawartości tłuszczu. Kształtowana przez temperatury polodowcowe krajobrazy, surowe i długotrwałe zimy, tradycyjna dieta Eskimosów w małej części składała się z pokarmu roślinnego, produktów rolnych lub mlecznych, i była niezwykle uboga w węglowodany. Przeważnie ludzie żywili się tym co złapali i złowili. Mieszkańcy paśli karibu na śródlądowej roślinności tundry: mchach, porostach i roślinach niestrawnych dla ludzkich żołądków (jednakże wstępnie strawiona zawartość żołądków karibu była elementem diety). Mieszkańcy nabrzeży eksploatowali morza. Głównym wyzwaniem było uniknięcie śmierci głodowej pod koniec zimy, jeżeli główne źródła pożywienia wyczerpywały się lub mięso było zbyt chude.

Taki sposób żywienia się znacząco przyćmiewa "zbilansowane" diety, na których większość z nas wyrastała, oparte głównie na zbożach, owocach, warzywach, mięsie, jaj i nabiale, których proporcjonalność opieramy na konwencjonalnej piramidzie żywieniowej. Jak taka dieta może być odpowiednia? Jak ludzie dają sobie radę na diecie zawierającej tak niewiele zwierzęcych tłuszczy i białek?

"Jak dieta północnych ludów pokazuje", mówi Harold Draper, biochemik i ekspert w [dziedzinie] diety Eskimosów, "nie jest istotny rodzaj pokarmu, ale ich wartość odżywcza. I ludzie mogą uzyskać te wartości odżywcze z różnych źródeł, także tych otwierających oczy"[? - na prawdę długo gdybałem co autor miał na myśli... Zdanie prawdopodobnie wyrwane z kontekstu całości wywiadu i wstawione "o, tak"].

Można by, na przykład, wyobrazić sobie duże niedobory witamin z diety składającej się prawie wyłącznie z owoców i warzyw. Co dostarcza witaminę A, kluczową dla oczu i kości? Czerpiemy dużo [tej witaminy] z kolorowych pokarmów roślinnych, dokładniej barwiących prekursorów roślinnych zwanych karotenoidami. Jednakże witamina A, będąca rozpuszczalna w tłuszczach, jest obecna w dużych ilościach w rybach i ssakach morskich żyjących w zimnych wodach, oraz w wątrobie w której są przetwarzane tłuszcze. Te dietetyczne składniki zawierają także witaminę D, kolejną rozpuszczalną w tłuszczach [witaminę] potrzebną dla kości. Z drugiej strony, ci z nas żyjący w klimatach umiarkowanym i tropikalnym zazwyczaj tworzą wit. D pośrednio przez wystawienie skóry na działanie promieni słonecznych - co jest prawie wykluczone w nocy polarnej - oraz przez spożywanie wzmacnianego mleka krowiego, do którego rdzenni mieszkańcy ludności północnej praktycznie nie mieli dostępu aż do ostatnich lat - i często nie tolerują takiego jedzenia.

Co do witaminy C, jej źródło w diecie Eskimosów długo było tajemnicą. Większość zwierząt może samodzielnie wytwarzać wit. C (kwas askorbinowy), w wątrobie, jednak ludzie stanowią wyjątek, razem z naczelnymi i nielicznymi stworzeniami, takimi jak: świnki morskie, świnie i nietoperze.
[Akurat... Ktoś sobie zrobił takie bzdurne badanie i wieścił, że człowiek nie może wytwarzać sobie wit. C. Ażeby biedny człowiek nie był smutny i samotny, to dodano jeszcze kilka "pokrewnych genetycznie" gatunków, żeby bardziej uwiarygodnić to kłamstwo. Człowiek nie może produkować wit. C bo nie ma z czego. Jak jemy, za przeproszeniem, syf, to czego się spodziewać? Zdrowia?]

Jeżeli nie spożyjemy [czy wyprodukujemy] jej wystarczająco dużo, wystąpią objawy szkorbutu - makabrycznej choroby tkanki łącznej. W Stanach Zjednoczonych już dziś możemy uzyskać pokaźne ilości [tej witaminy] z soku pomarańczowego, owoców cytrusowych i świeżych warzyw. Ale wit. C z czasem się utlenia; ciężką sprawą było zapewnienie tej witaminy dla XVIII i XIX wiecznych podróżników polarnych. Szkorbut - bóle stawów, gnijące dziąsła, nieszczelne naczynia krwionośne, zwyrodnienia fizyczne i psychiczne nękały europejskie i amerykańskie ekspedycje nawet w XX wieku. Jednakże ludzie żyjący w rejonie Arktyki, żywiący się świeżymi rybami i mięsem byli wolni od tej choroby.

Będąc pod wrażeniem, odkrywca Vilhjalmur Stefansson przyjął dietę Eskimosów na pięć lat w okresie dwóch arktycznych wypraw, które poprowadził między 1908 a 1918 rokiem. "Ważną rzeczą jest aby znaleźć swój środek przeciw szkorbutowi tam gdzie jesteś", pisał. "Zażywaj go na bieżąco". W 1928 roku, aby przekonać sceptyków, on i jego młody kolega spędzili rok na amerykańskiej diecie pod nadzorem lekarza w szpitalu Bellevue w Nowym Jorku. oboje jedli steki, kotlety, podroby takie jak mózg i wątroba, drób, ryby i tłuszcz z apetytem. "Jeśli masz trochę świeżego mięsa w diecie każdego dnia i nie poddasz intensywnej obróbce cieplnej", oświadczył tryumfalnie Stefansson, "będzie wystarczająco dużo witaminy C tylko z tego mięsa, aby zapobiec wystąpieniu szkorbutu".

"W rzeczywistości wystarczy ledwie 10mg dziennie wit. C aby zapobiec szkorbutowi", mówi Karen Fediuk, konsultant dietetyk i były student Harriet Kühnlein, która zadała mu pracę magisterską na temat witaminy C (to znacznie mniej niż w USA zalecane codziennie dawki od 75 do 90 mg - 75mg dla kobiet, 90mg dla mężczyzn). Rodzima żywność [eskimoskich ludów] z łatwością dostarcza profilaktycznej dawki 10mg wit. C, zwłaszcza gdy w menu są - najlepiej surowe - zwierzęce organy. Fediuk porównał zawartość witaminy C w 100-gramowych (3,55 uncji) próbkach żywności spożywanych przez Innutki żyjące w Arktyce Kanadyjskiej w badaniach opublikowanych w 2002 roku, przeprowadzonych razem z Kühnlein: surowa wątroba karibu dostarcza blisko 24mg, mózg foki ok. 15mg, surowe algi więcej niż 28mg. Jeszcze wyższe ilości stwierdzono w skórze wiolorybów i muktuk.

Jak można wywnioskować z antyszkorbutowej roli, witamina C jest niezbędna do syntezy tkanki łącznej, włącznie ze skórą. "Gdziekolwiek produkowany jest kolagen, można się tam spodziewać także witaminy C", mówi Kühnlein. Gróboskórny, żylasty i bogaty w kolagen [kolagen to tak złożone i charakterystyczne białko, że nie jest wchłaniane ani przez skórę, ani przez jelita, więc co z tego że jest bogaty w kolagen, jak zostanie w całości wydalony], surowy maktuk może dostarczyć niesamowitej ilości 36mg [wit. C] w 100g kawałku, w odniesieniu do badań Fediuka. "Summa summarum, [muktuk] jest tak samo dobry [pod względem zawartości wit. C] jak sok pomarańczowy", powiedziała. Zauważa też, że tradycyjne sposoby konserwowania żywności, jak zamrażanie mięsa i ryb, a także częste spożywanie ich na surowo chroni witaminę C, która łatwo ulega wygotowaniu i zniszczeniu w procesie obróbki żywności.

Diety łowców-zbieraczy, jak te zjadane przez tych północnych grup i innych tradycyjnych diet w oparciu o koczownictwo, pasterstwo i rolnictwo na własne potrzeby są uznawane za przestarzałe metody stylu życia. Niektóre z tych planów odżywiania mogą się wydawać dziwne - dieta oparta na mleku, mięsie i krwi wśród pasterzy Afryki Wschodniej, entuzjazm jedzenia bulw przez Quechua żyjących w Wysokich Andach, czy wreszcie monodieta oparta na orzechach mongogo stosowana przez południowe, afrykańskie plemię Kung! - które to zdały się adaptować do lokalnych nisz ekologicznych. Żaden człowiek, prawdopodobnie, nie mógł zostać zmuszony do adaptacji "otoczki żywieniowej" bardziej niż [lud] mieszkający w arktycznych miejscach na Ziemi. Niezwykła charakterystyka daleko-północnych diet zaprowadziła Loren Cordain, profesorkę żywienia ewolucyjnego w Colorado State University w Fort Collins, do intrygujących wniosków.

Cztery lata temu Cordain przeglądała zawartość makroskładników odżywczych (białek, węglowodanów, tłuszczów) w dietach 229 grup zbieracko-łowieckich wymienionych w serii artykułów w czasopismach znanych jako Atlas Etnograficzny. Są to jedne z najstarszych diet umożliwiających przetrwanie. Na ogół myśliwi i zbieracze jedzą więcej białka zwierzęcego niż my w naszej standardowej diecie zachodniej, uzależnienionej od rolnictwa i węglowodanów pochodzących z ziaren i roślin skrobiowych. Najniższą w węglowodany, a najbogatszą w połączenie białek i tłuszczy jest dieta "Daleko-Północniaków", w której jedzą głównie ryby i ledwie kilka roślin. "Równie uderzające jest to", mówi Cordain, "że te mięsno-rybne posiłki charakteryzują się naturalnym "białkowym limitem". Białka stanowią nie więcej niż 35-40 procent energii z konsumowanego pożywienia, co sugeruje jej że człowiek może strawić białka każdego rodzaju.

Owy limit, uważa Cordain, może być nałożony z powodu metody pozyskiwania energii przez ludzki organizm. Najszybszym i najprostszym sposobem pozyskania energii jest konwersja węglowodanów do glukozy, podstawowego paliwa naszego organizmu.
[Nie. Naszym podstawowym paliwem jest związek o nazwie ATP. Gdyby ktoś chciał wgłębić się w cykl Krebsa - cykl oddychania komórkowego dowiedziałby się, że najwięcej tego związku w jednym cyklu otrzymuje się z tłuszczy. Tak więc pożądanym paliwem przez ludzki (i nie tylko) organizm są tłuszcze.]
Ale jeśli organizm wyczerpie rezerwy węglowodanów może spalać tłuszcze, lub jeśli jest to konieczne - spalać białka. Zawiłemu procesowi konwersji białek na glukozę nadano nazwę glukoneogenezy. Ma on miejsce w wątrobie, używa oszałamiająco dużo enzymów, wytwarza azotowe produkty uboczne [amoniak], który przetwarzane są na mocznik i wychwytywane [z krwi] przez nerki. "Na prawdziwie tradycyjnej [innuickiej] diecie", mówi Draper, powołując się na własne badania z 1970r., "Ludzie Arktyki mieli mnóstwo protein ale mało węglowodanów [w diecie], więc [ich wątroby] często wykonywały proces glukoneogenezy. Nie tylko ich wątroby były większe aby poradzić sobie z dodatkową pracą, niż u innych ludzi, ale także ilość wydalanego moczu była większa z powodu większej produkcji mocznika. Niemniej, zdaje się, że ludzka wątroba ma swoje granice: zbyt dużo białka w diecie może prowadzić do uszkodzenia systemu filtrowania tego narządu, zatrucia białkowego - nudności, biegunki, wymiotów, zniszczenia [organu] i śmierci."

"Cokolwiek jest przyczyną tego metabolicznego zespołu", mówi John Speth, archeolog z Uniwersytetu w Michigan Muzeum Antropologii, "wiele dowodów wskazuje, że przez wieki myśliwi unikali ekscesów białek, odrzucając zwierzęta ubogie w tłuszcze nawet gdy brakowało żywności." Wcześni pionierzy i traperzy Ameryki Północnej zauważyli podobne nieszczęście, czasem określane jako "króliczy głód", ponieważ mięso królicze jest notorycznie chude. Zmuszeni do jedzenia mięsa z niedoborem tłuszczu ludzie będą jeść aż umrą. Białko nie może być jedynym źródłem energii dla człowieka, podsumowuje Cordain. Każdy opierający się na mięsnej diecie ubogiej w węglowodany musi spożywać także tłuszcze.

Stefansson także doszedł do podobnych wniosków, żyjąc wśród Miedzianych Eskimosów. Wspomniał on jak on i jego towarzysze zachorowali po tygodniach spożywania "karibu tak chudego, że niewiele tłuszczu było za gałkami ocznymi czy w szpiku". Później zgodził się powtórzyć nieszczęsne doświadczenie w szpitalu Bellevue, dla nauki, i przez jakiś czas nic nie jadł oprócz odtłuszczonego mięsa. "Objawy kliniczne, które wystąpiły w szpitalu przez niekompletną mięsną dietę (chude mięso bez tłuszczu) były dokładnie takie same jak w Arktyce... Gorączka, złe samopoczucie", napisał. Został wyleczony przy pomocy tłuszczy, ale "znacznie stracił na wadze". Do końca roku Stefansson ani się ważył usuwać tłuste kawałki z jego kotletów i steków. "Normalna dieta mięsna nie jest dietą wysokobiałkową", stwierdził. "Na prawdę nasi przodkowie 3/4 energii czerpali z tłuszczy" (Tłuszcz ma ponad dwukrotnie większą kaloryczność niż białka czy węglowodany, ale jest to nadal dużo smalcu. Typowa amerykańska dieta dostarcza ok. 35 procent energii z tłuszczu).

Stefansson zrzucił 10 funtów na jego mięsno-tłuszczowym modelu żywienia i zaznaczył wyszczuplający aspekt tej diety, więc nie jest dziwne, że był on umieszczany na plakatach przedstawiających zmarłego [wychudzonego] chłopca [żywiącego się] na diecie Atkinsa. Dyskusja o diecie Atkinsa w dzisiejszych czasach nie może być pomijana. Nawet niektórzy badacze udzielający wywiadu w tym artykule nie sprzeczają się co do innuickiego sposobu żywienia znanym jako "oryginalny Atkins". "Na pierwszy rzut oka na poziomie makroskładników te dwie diety wyglądają podobnie", twierdzi Samuel Klein, naukowiec dietetyki na Uniwersytecie Washington w St Louis, który zajmuje się badaniami nad tym, jak dieta Atkinsa wychodzi naprzeciw konwencjonalnym sposobom na zrzucenie wagi. Podobnie jak dieta Innuitów, dieta Atkinsa jest uboga w węglowodany, a bogata w tłuszcze. Ale wielu badaczy podkreśla, w tym Klein, że istnieją głębokie różnice między dwoma dietami, począwszy od rodzajów spożywanego mięsa i tłuszczu.

"Tłuszcze zostały zdemonizowane w Stanach Zjednoczonych", mówi Eric Dewailly, profesor medycyny prewencyjnej Uniwersytetu Laval w Quebec. Jednak nie wszystkie tłuszcze są sobie równe. To leży w paradoksie serca - czy Innuickim Paradoksie, jak kto woli. "W wioskach Nunavik w północnym Quebec, osoby powyżej 40-stki otrzymują prawie połowę swoich kalorii z rodzimej żywności", mówi Dewailly, "i nie umierają na zawał serca przy prawie takich samych racjach [żywnościowych] jak inni Kanadyjczycy i Amerykanie. U nich śmiertelność z powodu zawału serca jest o połowę mniejsza od naszej.", twierdzi. Jak na kogoś kto szuka zależności między dietą a zdrowiem układu krążenia zdaje się być zaintrygowany [innuickim] fenomenem. Ponieważ tradycyjna innuicka dieta jest bardzo prosta, łatwiej jest wykonywać nań badania niż na słynnej, zdrowo-sercowej diecie śródziemnomorskiej, obfitującą w warzywa, owoce, ziarna, zioła, przyprawy, oliwę z oliwek i czerwone wino.

Zasadnicza różnica w typowej diecie Eskimosów Nunavik jest to, że ponad 50 procent kalorii w ich natywnej żywności pochodzi z tłuszczy. Znacznie ważniejsze jest to, że tłuszcze te pochodzą od dzikich zwierząt. Zwierzęta gospodarskie, które napychane są rolnymi ziarnami (węglowodanami), [w mięsie] mają wiele nasyconych kwasów tłuszczów. Duża część z naszej przetworzonej żywności także zawiera te tłuszcze, lub tłuszcze "trans", takie jak rafinowane oleje roślinne czy tłuszcze piekarskie zawarte w słodkich wypiekach i przekąskach. "Wiele paczkowanej żywności w marketach zawiera tłuszcze [trans]. Tak samo jak komercyjne, francuskie frytki.", dodaje Dewailly.

Tłuszcze trans są [w głównej mierze, to także obrabiane termicznie tłuszcze zwierzęce] wielonienasyconymi olejami roślinnymi tak przekształconymi, aby zachowały postać stałą w temperaturze pokojowej. Producenci uzyskali ten efekt poprzez proces zwany uwodornieniem - czyli dodanie atomów wodoru do łańcucha [kwasu tłuszczowego], co w wyniku skręca ich strukturę molekularną. Słowa Dewailly'ego sprawiają, że owe skręcenie brzmi mniej jak transformacja chemiczna, a bardziej jak spaczenie, co jest aktem sabotażu zdrowia publicznego: "te tłuszcze wytwarzane przez człowieka są niebezpieczne, nawet gorsze dla serca niż tłuszcze nasycone". One nie tylko obniżają poziom lipoprotein o wysokiej gęstości (HDL - "dobry" cholesterol) ale także podnoszą poziom [lipoprotein] o niskiej gęstości (LDL - "zły" cholesterol) i [poziom] trójglicerydów. [Nie ma czegoś takiego jak dobry i zły cholesterol. Obei te substancje są niezbędne do życia, ale muszą zachować odpowiednie proporcje] W związku z tym, tłuszcze trans często są przyczyną zawałów serca, ponieważ prowadzą one do gromadzenia się złogów tłuszczy w ścianach tętnic.

Dzikie zwierzęta które żyją wolno i jedzą pokarmy dla nich odpowiednie mają tłuszcz o wiele bardziej zdrowy. W tym tłuszczu jest mniej kwasów tłuszczowych nasyconych, a więcej ich jednonienasyconych postaci (jak oliwa z oliwek) [konkretniej, zachowana jest równowaga między nasyconymi a nienasyconymi kwasami tłuszczowymi]. Co więcej, zimno-wodne ryby i ssaki morskie są stosunkowo bogate w wielonienasycone kwasy tłuszczowe zwane kwasami tłuszczowymi n-3 czy kwasami Omega-3. Te tłuszcze wydają się korzystnie działać na serce i układ krążenia. Ale tłuszcze wielonienasycone w diecie większości Amerykanów to kwasy tłuszczowe Omega-6 pochodzące z olejów roślinnych. Dla przeciwagi, tran wielorybi składa się z 70% jednonienasyconych kwasów tłuszczowych i blisko 30% to kwasy Omega-3, mówi Dewailly.

Kwasy Omega-3 wyraźnie przyczyniają się do obniżania poziomu HDL, trójglicerydów, i zapobiegania krzepnięciu krwi (etnografowie zaznaczają że Eskimosi mają skłonność do krwawienia z nosa). Te kwasy tłuszczowe są uważane za chroniące serce z zaburzeniami rytmu przed nagłym zatrzymaniem akcji serca. I jak "naturalna aspiryna", dodaje Dewailly, Omega-3 hamuje procesy zapalne, które odgrywają rolę w miażdżycy, zapalenia stawów, cukrzycy i innych tak zwanych chorób cywilizacyjnych.

Możesz być jednak pewien, że wielbiciele diety Atkinsa nie zajadają się fokami i wielorybim tranem. Oprócz upośledzonego zmysłu smaku, handel [mięsa zwierząt morskich] jest mocno ograniczony w Ameryce w związku z Ustawą o Ochronie Ssaków Morskich, mówi Bruce Holub, biochemik żywności w dziale ludzkiej biologii i nauk żywieniowych na Uniwersytecie Guelph w Ontario.

"W głębi kraju Stanów Zjednoczonych prawdopodobne jest że mieszkańcy nie jedzą na wzór diety Eskimosów", mówi Gary Foster, dyrektor kliniczny wagi i zaburzeń odżywiania, programu na Pennsylvanii w szkole medycznej. Foster, który określa się jako szerzej patrzącego na dietę Atkinsa, mówi, że martwi się jeżeli ludzie widzą w tej diecie zielone światło do jedzenia wszystkiego: masła i bekonu - kwasów nasyconych - których chcą [jeść]. Tuż przed pojawiającymi się plotkami o tym, że Atkins miał problemy z [nad]wagą i sercem, a kiedy umarł, jego przedstawiciele tłumaczyli że tłuszcze nasycone nie powinny stanowić więcej niż 20% kalorii w diecie. To wydawało się oczywiste, wycofanie się z pierwotnej konwencji nie-liczenia-kalorii wobec boczku i masła, która zachęcała wielbicieli [tłustych dań], zwłaszcza zjadaczy żeberek. Co więcej, 20% kalorii z kwasów nasyconych to dwukrotna wartość zalecanej ilości przez większość dietetyków. Jeszcze przed szałem na żeberka, czytelników niedawnego wydania Nowej Rewolucyjnej Diety dr Atkinsa wzywano do zażywania tabletek z kwasami Omega-3 w celu ochrony serca [przed zawałem]. "Gdyby się bliżej przyjrzeć", mówi ironicznie Holub, "można zauważyć, że wiele popularnych diet w USA po cichu dodała Omega-3 w postaci olejów z ryb lub nasion lnu [zamkniętych] w kapsułkach, jako suplementy".

Nie trzeba dodawać, że "dieta" w jej dzisiejszym znaczeniu nie jest dietą dla Innuitów. Dieta to cena jaką płacimy za zbyt mało ruchu i spożywanie masowo produkowanej żywności. Północne diety były sposobem na życie w miejscach zbyt zimnych do uprawiania roli, gdzie żywność upolowana, złowiona czy zebrana nie mogła być brana jako pewnik. Służyła one jedynie do przetrwania.

Nie jest powiedziane, że Innuici byli grubi: życie [tam] aby przetrwać wymaga ciężkiej pracy fizycznej. I nic w tym dziwnego, że tubylcy starają się w dzisiejszych czasach zachować tradycyjne jadło, tak bardzo jak to tylko możliwe, co pomaga im odgrodzić się od zachorowań na cukrzycę typu II czy chorób serca. Niestety nie ma miejsca na Ziemi gdzie by nie zawitał postęp cywilizacyjny. Dobrze mający się łańcuch pokarmowy Innuitów jest zagrożony przez globalne ocieplenie, zagospodarowanie terenu i przemysłowe zanieczyszczenia w wodzie morskiej. "Jestem pragmatyczką", mówi Cochran, której organizacja jest zaangażowana w monitorowanie zanieczyszczeń i propagowanie informacji o niebezpiecznej żywności do rdzennych wiosek. "Nie mamy wpływu na globalne ocieplenie. Ale możemy, na przykład, oczyścić obiekty militarne na Alasce lub zapobiec wycieku ołowiu z kabli komunikacyjnych położonych w rejonach tarł ryb. Możemy pomóc społeczności w odpowiednim dobieraniu jedzenia. Młoda kobieta w wieku rozrodczym może wybrać aby nie jeść pewnych podrobów które gromadzą toksyny. Jako jednostki mamy kilka możliwości. No i jedzenie łososia czy foki jest nadal lepszym wyborem niż branie czegoś przetworzonego, naładowanego chemią ze sklepowej półki".

Nie często w naszym industrialnym świecie słyszymy jak ktoś tak poufale mówi o "naszych" zwierzętach hodowlanych. Nie rozmawiamy o "naszych świniach", "naszych krowach". Straciliśmy istotę uczucia, jaką jest poczucie pokrewieństwa z jedzeniem. "Jesteśmy uczeni myśleć schematycznie", mówi Cochran. "W naszej kulturze więź między ludźmi a zwierzętami, roślinami, ziemią na której żyją i powietrzem który dzielą jest zakorzeniona w nas od urodzenia".

"Szczerze, nie jesteś w stanie oddzielić sposobu w którym pozyskujemy żywność od stylu naszego życia. To jak zdobywamy jedzenie jest nierozerwalne z naszą kulturą. Tak właśnie przekazujemy nasze wartości i wiedzę młodym pokoleniom. Gdy wychodzisz na polowanie ze swoimi ciotkami i wujami, uczysz się zapachów powietrza, zwracania uwagi na wiatr, rozumienia ruchów lodowców, poznawania terytorium. Dowiadujesz się gdzie zdobyć jaką roślinę i zwierzynę".

"To także część twojego rozwoju osobowości. Dzielisz się jedzeniem ze społecznością. Okazujesz szacunek starszym pozwalając im pierwszym zarzucić wędkę. Dziękujesz upolowanym zwierzętom, których [odżywcze ciało] pozwala utrzymać Cię przy życiu. Masz więc wszystkie aktywności fizyczne, poprzez zdobywanie pożywienia, kontakty społeczne poprzez dzielenie i sporządzanie jedzenia, a także dzielenia się duchowymi aspektami tych czynności. Z pewnością nie otrzymasz tego wszystkiego kupując paczkowane jedzenie w sklepie".

"Dlatego niektórzy z nas, tu w Anchorage, pracują aby chronić ich dobytek, to co jest nasze, aby inni dalej mogli wieźć tradycyjne życie", dodaje. "Bo jeśli nie będziemy dbać o nasze źródła pożywienia, nie będzie go dla nas w przyszłości. A jeśli stracimy to [konkretnego typu] jedzenie, stracimy to, kim jesteśmy. Słowo "Innuk" oznacza "prawdziwych ludzi". Tym właśnie jesteśmy", mówi Cochran.
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
 
 
bura4 

Barfuje od: 1998
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 18 Lip 2012
Posty: 327
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2014-03-12, 22:06   

Surowe serce jagnięce jest świetne, najlepsze sa te kawałeczki z około serduchowym tłuszczykiem :D Ale wątróbka tak średnio, jakaś żylasta była, konsystencja nie ta. Wątróbka smakuje tak jak ta smażona, tylko jest miękka a serducho trochę takie mulaste było. Czyżby następny krok to picie krwi i kradzież psiej mieszanki??? :lol:
 
 
Sandra 
Ekspert

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 29 Gru 2011
Posty: 3447
Wysłany: 2014-03-12, 22:10   

Jadłaś na surowo ? Tak po prostu jak nasze pupile ?
  Zaproszone osoby: 2
 
bura4 

Barfuje od: 1998
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 18 Lip 2012
Posty: 327
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2014-03-12, 22:11   

E, no nie tak po prostu! Pokrojone w cienkie paseczki i skropione sokiem z limonki plus odrobina soli himalajskiej.
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4838
Wysłany: 2014-03-13, 07:48   

bura4, jestem pod wrażeniem :-D . To się nazywa prawdziwa BARFna kobieta!
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
olivkah 

Dołączyła: 05 Mar 2014
Posty: 179
Wysłany: 2014-03-13, 09:37   

>Niezwykła charakterystyka daleko-północnych diet zaprowadziła Loren Cordain, profesorkę żywienia ewolucyjnego w Colorado State University w Fort Collins, do intrygujących wniosków.

Dla kobiet ta dieta chyba nie jest zbyt dobra, zobaczcie sobie, jak ta Loren Cordain teraz wygląda:
Loren Cordain

(bez urazy Sojuz ;-)
 
 
Sandra 
Ekspert

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 29 Gru 2011
Posty: 3447
Wysłany: 2014-03-13, 09:54   

olivkah napisał/a:
jak ta Loren Cordain teraz wygląda:
Loren Cordain

Myślę, ze ONA zawsze tak wyglądał :mrgreen:
  Zaproszone osoby: 2
 
zenia 
BARFny Hodowca


Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011
Posty: 1134
Wysłany: 2014-03-13, 22:08   

ło matko,nie chce tak wygladać :faja:
_________________
 
 
dreamie 


Barfuje od: 01.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 06 Gru 2013
Posty: 62
Wysłany: 2014-03-16, 17:15   

No i stało się. Naczytałam się wątków z tego działu, poklikałam w linki podawane przez dagnes (dołączam do klubu wyznawców i proponuję założenie kościoła Dagnes Potfór Anty-Spaghetti, albo coś w ten deseń :kwiatek: ) i wyciągnęłam wnioski.
Ja - wegetarianka z 15-letnim stażem, uzależniona od węglowodanów przechodzę na dietę paleo (w miarę możliwości raw). Z pewnymi ale: mięsa zwierzęcego jednak nie, z przyczyn ideologicznych. Przetestuję na sobie (bo wujek google w kwestii hasła "vegetarian raw paleo" nie ma wiele do powiedzenia) wszelkie tłuste ryby, bo je akceptuję z konieczności, owoce morza (dziś zżarłam krewetki na surowo - pycha!), jaja i zobaczymy co się stanie.
Jeśli moje podejrzenia się sprawdzą, to na diecie niskocukrowej i bezglutenowej w czerwcu nie będę się dusić katarem siennym spowodowanym pyłkami, liczę też na poprawę wyglądu skóry i na zrzucenie paru kilo.

Z powodu nadmiaru wiedzy, mój świat przewrócił się do góry nogami trzykrotnie w ciągu ostatnich kilku lat:
-najpierw zostałam oświecona przez Mądrych Ludzi w kwestii prawidłowego, naturalnego żywienia moich koni - przestawiłam je na dietę całkowicie bezcukrową (niespodzianka!) bez owsa, trawy w pełnym słońcu, chleba, za to z niskocukrowym żarciem dostępnym przez całą dobę;
-później dowiedziałam się, że charcica Pchełka najlepiej będzie funkcjonować na BARFie - wprowadziłam w życie w 100%;
-no i wreszcie, jak już całe obejście odżywia się naturalnie i fizjologicznie, wzięłam się za siebie.

Ciekawe co będzie dalej... Dzięki za to forum!
 
 
Ines 
BARFny Hodowca
Ekspert


Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Wiek: 34
Dołączyła: 23 Sty 2013
Posty: 2660
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2014-03-16, 17:21   

Wyjdzie Ci to na zdrowie... ja na stricte paleo wytrzymałam zaledwie kilka tygodni, ale nigdy nie czułam się lepiej, niż wtedy. Musze się wziąć za siebie i wrócić do tej diety (jest mi trudno, bo sabotuje mnie mąż).
_________________
Instrukcja obsługi Kalkulatora
  Zaproszone osoby: 187
 
Sandra 
Ekspert

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 29 Gru 2011
Posty: 3447
Wysłany: 2014-03-16, 19:30   

dreamie napisał/a:
proponuję założenie kościoła Dagnes Potfór Anty-Spaghetti, albo coś w ten deseń :kwiatek:

Jestem w tym kościele już czas jakiś i ciągle nie mogę sobie poradzić z oderwaniem węgli od d...y.
Nie.... żeby powodem była jakaś nadmierna tusza mego ciała, ale te przywiązania do mącznych, typu chlebuś nie pozwalają.
Ciągle za uszami mam jak wyrzut sumienia...przestań wreszcie raz na zawsze, jeść to co z mąki...
Grzeszę sporadycznie ale grzeszę i grzeszyć pewno będę, ale dzięki Dagnes jem świadomie.
  Zaproszone osoby: 2
 
bura4 

Barfuje od: 1998
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 18 Lip 2012
Posty: 327
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2014-03-16, 19:52   

Ja tylko coś dodam, tez jako wyznawca... Po skonsumowaniu na surowo wątróbek i serduch nie czułam głodu dłuuuuugo, jakieś kilkanaście godzin... A następne żarcie było z rozsądku, bo było mi słabo i nie wiedziałam co mi dolega. Ale głodna WCALE nie byłam. Dziś na śniadanie śledziki solone przez noc w mleku moczone, plus odrobina oleju lnianego i cebulka i tyle. No i obiadu nie dałam rady wciągnąć, a takie pyszne sobie nagotowałam... :shock:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne