BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Niezdiagnozowana choroba układu nerwowego u kota
Autor Wiadomość
kashucha 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 25 Lis 2014
Posty: 209
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-03, 07:39   Niezdiagnozowana choroba układu nerwowego u kota

Witajcie,
zacznę od tego, że moja kotka Lawenda ma nieco ponad 8 miesięcy i jest moim pierwszym kotem, stąd moje doświadczenie jest nikłe.

Problem zaczął się niewinnie od tego, że kotka przestała wskakiwać na krzesła, łóżka, itd. przyczajała się do skoku ale z niego rezygnowała. Początkowo stawiała przednie łapki na np fotelu, teraz nawet tego nie robi. Później zaczęła dziwnie chodzić, na lekko sztywnych jakby delikatnie rozkraczonych tylnych łapach, zarzucając trochę dupką. Obmacałam ją, i wydawało mi się, że może ją trochę boli łapka tylna, podkurczała ją trochę i była niezadowolona z obmacywania. Później okazało się, że to brzuszek ją boli. Dziwaczność chodu się pogłębiła, przy gotyku brzucha gotowa była syczeć na mnie, co jej się nie zdarza, chwytała mnie za rękę ząbkami. Trudno jej było drapać drapak, przy jedzeniu tylne łapki jej się rozjeżdżały, nie mogła utrzymać równowagi, żeby się podrapać tylną łapką za uchem albo ją wylizać, w ogóle mniej czasu i uwagi poświęcała higienie.
No i tak 30 kwietnia pojechałam z nią do weta, do przychodni polecanej przez znajomych, którzy leczyli tam psa na raka. (Elbląg, Luks i spółka).
Pierwszy wet jaki nam się tam trafił zbagatelizował fakt, że kot nie wskakuje na przedmioty, radził się z tego cieszyć o.O Zmierzył temperaturkę, ponoć była lekko podwyższona (później się okazało, że normalna, albo przynajmniej tak wpisał do komputera).
Po obmacaniu kotka i wysłuchaniu naszych opowieści stwierdził, że to prawie na pewno syndrom urologiczny, mówił, że kot pewnie do końca życia będzie na odpowiedniej diecie, żeby się nie wytrącały kryształy albo cośtam. kazał przywieźć mocz do badania. Dał sterydowy i niesterydowy przeciwzapalny zastrzyk, ogółem trzy zastrzyki, z czego jeden nie wiem czym był, później się okazało, że przeciwbólowy.
Ja zasugerowałam badanie krwi, bo kot nigdy nie mial robione, a skoro już tam byłam to czemu nie, może coś by to podpowiedziało.
Wet powiedział, że nie ma sensu u tak młodego kotka ale się uparłam. Poczekał na kolegę, który kotka przytrzymywał i pobrał krew, bardzo sprawnie i szybko mu to poszło, kot nie protestował. Wyniki w normie. Wet wykluczył przyczyny neurologiczne.
Pojechaliśmy do domu, uzbrojeni w strzykawkę z poleceniem złapania moczu. Mialam nasypać odrobinkę żwirku do kuwety gdzieś w rogu i liczyć, że kot się na to nabierze i załatwi na prawie goły plastik. i tak się stało :p No ale teraz wiem, że najlepiej łapać mocz bezpośrednio z kota, jak sobie właśnie leci. ja zebrałam z kuwety, a wcześniej jej nawet nie wyparzyłam, nie wpadłam na to. Ponadto schowałam ten mocz do lodówki i dopiero po paru godzinach pojechaliśmy z nim do weta, a jak się okazuje mocz jest przydatny do badania tylko kilka godzin.
Kotu się pogorszyło w tym czasie, ciężko jej było wejść do kuwety, tylne łapki jej przy tym przeszkadzały, a jak się przypadkiem przewróciła na bok próbując się wylizać, to miauczała i syczała z bólu. Ból sprawiał jej najlżejszy dotyk w tylnej połowie ciała, nawet głaskanie.
Tak więc oprócz moczu zabrałam też kota do weta, bo byłam już bardzo poważnie zmartwiona.
Tym razem trafił nam się inny wet. Od progu zapytał czemu nie zawieźliśmy moczu do laboratorium przy szpitalu (ludzkim), bo u nich tylko cztery parametry można określić. No ale wziął mocz i po krótkiej walce z urządzeniem zbadał go. Wyszło ph nieco podwyższone (6,5) i leukocyty (500). Ale są dwa ale. Pierwsze ale jest takie, że mocz leżał kilka godzin w lodówce,a drugie, że to aparat na paski, więc się podobno nie nadaje do określania liczby leukocytów w moczu kota. wet uczulił, że wyniki moczu nie są poprawne i trzeba by go zawieźć do ww labu na poszerzone badanie ale później stwierdził, że to nie jest takie konieczne. Obmacał kota, zapytał czym karmię (nie suchą) i czy odkłaczam (w swej głupocie nie odkłaczam, bo nie było najmniejszych symptomów zakłaczenia). W końcu zrobiliśmy RTG. A na nim wyszło, że kot ma gazy i masy kałowe w jednym miejscu w jelicie. Wet pokazał mi zdjęcie RTG, znacznie mnie to uspokoiło, lepiej walczyć z wrogiem, którego się widziało na własne oczy.
Położył kota na boku (kot bardzo syczał, bo go ta pozycja boli) i zrobił lewatywę. z kota prawie nic poza wodą nie wypłynęło.
Wet zlecił zakup laktulozy i wysłał do domu. Pytał też czy mam gruszkę do lewatywy i żeby jeszcze kotu zrobić. a i jeszcze kazał dawać gerberki z kurczakiem bez warzyw. Kupiłam w drodze powrotnej duphalac z laktulozą. Zaaplikowałam kotu 2ml. kot się załatwił na rzadko, wydalając przy tym gazy. Generalnie niewiele tego urobku :(
na noc podałam jeszcze jedną dawkę duphalacu, była jeszcze jedna malutka kupa, na wpół rzadka. generalnie dość ciemna.
następnego dnia było trochę lepiej, kot nieco mniej pokracznie chodził, mógł się umyć, a nawet położyć w miarę normalnie. Brzuch nadal tkliwy. I tak po wypróżnieniu nieco lepiej, normalniej chodzi a potem wraca do tego samego. Pech chciał, że teraz długi weekend :/ apteki całodobowej nie ma w moim mieście, dyżury do 22 ledwie. pojechałam rano 1 maja kupić parafinę ale wszystko było zamknięte, dawałam więc tylko duphalac, nie za dużą dawkę, nie za często (3 razy na dobę po 2-2,4ml), a 2 maja kupiłam parafinę, łącznie przez cały dzien podałam raz 2ml, raz 2,4ml, raz 4ml i aż do nocy ta parafina z kota nie wychodziła). w międzyczasie była mała kupka, trzy dosyć suche bobki. przy takiej ilości środka rozluźniającego kupę i gerberkopodobnej diecie, złożonej z gotowanego kurczaka zmiksowanego z gotowaną marchewką i niedużą ilością ryżu, kupy powinno być więcej i dużo luźniejszej.
Nie wiem już co robić. Kotek się męczy, nie może przybrać wygodnej pozycji do spania. Apetyt ma więcej niż dobry, nie jest apatyczna, osowiała, poza dziwnym chodem i bolesnością brzucha wszystko wydaje się w porządku. na RTG pęcherz był ledwo zaznaczony, więc ten drugi wet powiedział, że to nie to. Zostaje jakaś masa w jelitach. Skoro wet określił, że to są gazy i masy kałowe a nie tylko jedna zwarta masa to ja już nie wiem.... Myślę o zakłaczeniu, może to kula włosowa, skoro kot się nie odkłaczał. dziś rano moja mama wzięła kota na chwilę do ogrodu, a pierwsze co Lawenda zrobiła to było skubanie trawki, co też mogłoby sugerować zakłaczenie.
Co robić? mieliście takie sytuacje ze swoimi kotkami? szczególnie ten dziwny chód i bolesność brzuszka, niemożność przybrania dowolnej pozycji wydają mi się charakterystyczne. Do weta mam 30 km (na stałe mieszkam w Poznaniu ale teraz jestem w domu rodziców niedaleko Elbląga), nie chcę tam jeździć co 5 minut jak to kwestia przytkania. Chciałabym spróbować jakoś to u kotka rozwiązać sposobami naturalnymi, boję się, że wet zasugeruje rozwiązanie chirurgiczne, a tego za wszelką cenę chciałabym uniknąć. Kota i kuwetę obserwuję uważnie.
podawać jeszcze parafinę? Ile? boję się przesadzić, czytałam, że upośledza ona wchłanianie. duphalac działa rozmiękczająco na kupę ale jeśli to kula włosowa to czy on coś pomoże? Dawać kotu jeść czy może głodówka byłaby wskazana?
wszelkie rady i sugestie mile widziane.

[ten post umieściłam również na miau.pl, potrzebuję wszelkiej możliwej rady]

[ Komentarz dodany przez: Sojuz: 2015-05-24, 11:15 ]
Zmiana tematu na odpowiedni do zdiagnozowanej jednostki chorobowej
Ostatnio zmieniony przez dagnes 2015-06-13, 23:14, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
gerda 


Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1576
Skąd: podlaskie
Wysłany: 2015-05-03, 18:06   

Nie piszesz, czy kotka jest wysterylizowana - może to jakieś komplikacje związane z układem rozrodczym dają te bóle ?
 
 
Silvena 
Ekspert


Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 18 Kwi 2013
Posty: 1216
Skąd: UK
Wysłany: 2015-05-03, 20:38   

Czy laktulozę podałaś z dodatkową wodą? Jeśli nie to warto kota napoić lepiej.

Mi wet kiedyś polecał dawać parafinę 5ml rano i wieczorem do czasu aż kot się wypróżni. Jednak ja nie jestem zwolennikiem parafiny...
Po takiej dawce laktulozy i parafiny to moim zdaniem z kota powinno cieknąć...

Marchewki i ryżu akurat bym nie dawała, to jest ponoć polecane przy biegunkach...
Możesz dać z jedzeniem (i dodatkową wodą jeśli kot akceptuje takie zupki) pół łyżeczki zmielonego siemienia lnianego albo colonu C.
U moich kotów świetnie też działa 5ml soku z surowego buraka.

I oczywiście zrób kotu lewatywę z laktulozą.

Poczytaj ten temat, zwłaszcza posty Dzaruny. Jej kot miał silne zaparcia i robiła kotu lewatywę, powinna być instrukcja jak to zrobić :-)
 
 
 
kashucha 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 25 Lis 2014
Posty: 209
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-03, 22:29   

Dzięki Silvena, poczytam topic o lewatywie.

buraka surowego nie mam ale siemię jak najbardziej. już dwa razy dawałam kotu po małej łyżeczce, świeżo starte w moździerzu, wymieszane z łyżeczką jogurtu naturalnego.
co dawać zatem kotu, jeśli nie kurczaka z ryżem i marchewką?
czytałam gdzieś, że laktulozę warto "poprzeć" dodatkową wodą, dlatego dopajam kota strzykawką.
była rzadka kupa dziś, nieduża. zaczynam się chwiać w przeświadczeniu, że to kula włosowa, bo kupa by wyszła a kula nie? jak ją skłonić do opuszczenia mojego kota? :roll:

Ta lewatywa z laktulozą... strasznie kleisty ten syrop, miałabym go zmieszanego z wodą wtłaczać kotu tyłem? Podchodzę do lewatywy jak pies do jeża, nie mam takiego wężyka jakiego wet używał, nie wiem jak to zrobić. dokształcę się rano w podanym wyżej wątku.

Gerda, kotka nie była sterylizowana, jeszcze. z półtora miesiąca temu miała pierwszą rujkę.
kicia sobie śpi, może już mniej ją boli.
Byle do jutra, wrócić do Poznania i udać się do dobrego weta z zapleczem na porządne USG. Chcę koniecznie zobaczyć co to to kurczę jest w tej mojej biednej kici.
Nie daję jej już dziś nic na noc do jedzenia, jedynie siemię z jogurtem. Waham się czy podać parafinę, może jeszcze spróbuję, może jakiś włochacz będzie na mnie czekać w kuwecie rano :mrgreen: ale to za pół godziny, niech trochę przetrawi to siemię.
_________________
– Chciałem powiedzieć (…) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
*Terry Pratchett, "Czarodzicielstwo"
 
 
Silvena 
Ekspert


Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 18 Kwi 2013
Posty: 1216
Skąd: UK
Wysłany: 2015-05-04, 08:10   

A czym karnisz kota na codzień? Ja w takich sytuacjach czesto mieszam barfa z odrobiną dobrej puszki. Ale u mnie koty przy zakłaczeniu mają mniejszy apetyt.
Mam kotkę, która ma skłonności do zjadania części zabawek, w takich sytuacjach posiłkuje sie tez pastą na kłaka bezo-pet. Ale ona ma żołądek ze stali, daje jej sporo pasty, a qpal i tak jest czesto dopiero na następny dzień i w ogole nie widać, ze dostała jakąś pastę... (A koty ponoć nie trawią olejów roślinnych ;-) )
Generalnie polecałbym normalne, odpowiednio tluste, jedzenie. Gerberki sa prawie bez tłuszczu. Moim zdaniem to jest dobre przy biegunce.

Poza tym to raczej nie jest zwykle zaparcie, kotka ma gazy i ją boli brzuszek, ja bym nie kombinowała zbyt dużo na własną rękę, poszłabym do dobrego weta zrobic dokładniejsze badania.
Nie wiem, moze to jakaś niestrawności i stad te gazy? Cos kotce w jedzeniu nie służy?

Jak ta kula do tej pory nie wyszła sama, to nie wiem czy wyjdzie :-(
 
 
 
Tufitka 
Ekspert

Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 21 Sty 2013
Posty: 3006
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-04, 08:13   

kashucha napisał/a:
ale siemię jak najbardziej. już dwa razy dawałam kotu po małej łyżeczce, świeżo starte w moździerzu, wymieszane z łyżeczką jogurtu naturalnego.
musisz zrobić zawiesinę z siemienia i gluta dawać. Nie z jogurtem. Całe nasiona gotujesz na małym ogniu w wodzie (nie za dużo) aż zrobi się zawiesina i tę zawiesinę strzykawką do pysia dajesz.
_________________
„Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.”
George Bernard Shaw
 
 
Laidee 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 09 Paź 2014
Posty: 180
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-04, 10:49   

kashucha, nie obraź się proszę za to, co teraz napiszę, ale mam nieodparte wrażenie, że za wszelką cenę starasz się wyleczyć kota na własną rękę domowymi metodami, że próbujesz wszystkiego, co popadnie, w każdej ilości. Obawiam się, że to kotu na dobre nie wyjdzie. Leczenie domowe ma sens wtedy, gdy wiesz co robisz. A mam wrażenie, że działasz trochę na ślepo.

Trochę z innej beczki, ale muszę to napisać. Masz niewysterylizowaną kotkę po pierwszej rujce. Na miau napisałaś, że dalej wybierasz weta. Tymczasem kotka w każdym momencie może wejść w kolejną rujkę, a już pierwsza rujka drastycznie zwiększa ryzyko raka listwy mlecznej czy ropomacicza, o kolejnych rujkach nie wspomnę. Nie wiem, czego się boisz. Potencjalnej interwencji chirurgicznej i komplikacji? Rozumiem, że ingerencja w ciało kotki to poważna kwestia, ale np. guzy na listwie mlecznej to już operacja dużo bardziej ryzykowna niż "zwykła" sterylka. Lepiej zaingerować wcześniej i w mniejszym zakresie niż potem operować pół kota z marnymi szansami na wyleczenie.

Rozumiem też, że to obawa przed interwencją chirurgiczną każe Ci próbować wszystkiego, ale mam prośbę. Uspokój się. Wiem, że to łatwo napisać, ale myślę, że Twój spokój jest w tej sytuacji potrzebny. Wrzucanie w kota tony środków przeczyszczających może wyjałowić kotu jelita i pogorszyć sprawę zamiast polepszyć. W momencie, gdy kot może być mocno przytkany, co nie byłoby niczym dziwnym, skoro jest wiosna i okres wymiany futra, dodatkowe nadmierne chemiczne podrażnianie jelit nie jest wskazane. Czasem lepiej jeździć co 5 minut do weta, nawet w przypadku przytkania, niż eksperymentować na kocie na własną rękę. Czasem lepiej otworzyć kota, gdy jest taka konieczność, wyjąć "zakłaczacz" i zaszyć, niż zwlekać, a potem wycinać kotu pół jelita, bo zacznie się martwica. Może wyolbrzymiam, ale musisz sobie zdać sprawę z tego, że nie zawsze domowe metody wyleczą każdą kocią przypadłość. Może Twój strach jest silny, ale weź pod uwagę, że koty są mistrzami w ukrywaniu bólu. Jeżeli po kocie widać, że go boli, to zapewniam Cię, że musi to być naprawdę silny ból.

Wracając jednak do tematu, objawy, które podałaś, pasują zarówno do mocnego zakłaczenia, jak i ropomacicza czy choroby nerek albo perforacji jelita, choć większość z tych rzeczy wyszłaby najprawdopodobniej w badaniach krwi. Bez USG można postawić pewnie jeszcze wiele diagnoz. RTG nie pokaże wszystkiego. Zgadzam się z Silveną, że to może być coś więcej niż zwykłe zaparcie.

Przy kocie masz zakaz głodówek. Głodówka, nawet krótka, może doprowadzić do nieodwracalnego uszkodzenia (stłuszczenia) wątroby. Kot musi jeść. To pierwsze przykazanie dla każdego właściciela kota.

Jeżeli kotka jest zatkana, nie dawaj jej ryżu. Ryż, jak każde zboże, wchłania tonę wody i utwardza urobek. Może i dopajasz kotkę, ale nic to nie da, jeżeli dajesz ryż. Poza tym ryż trawi się dłużej niż mięso, więc niepotrzebnie obciąża jelita. Nawet na biegunkę ryż nie jest dobry, bo zamiast szybko przelecieć przez kota i dać jelitom czas na regenerację, zalega w przewodzie pokarmowym stanowiąc pożywkę dla bakterii.

Również nie jestem zwolennikiem parafiny. To produkt ropopochodny, na dłuższą metę zakleja kosmki jelitowe. W przypadku zaparć u kotki stosuj w przyszłości raczej sok z buraka. Buraka znajdziesz w każdym spożywczym. Ścierasz na tarce, wyciskasz przez szmatkę i masz sok. ALE. Wszystko zależy od tego, co kot w tych jelitach ma. Ja bym nie szalała już teraz ze środkami przeczyszczającymi. I tak kotka dostała ich już gigantyczną ilość.

Odstaw jogurt. Nie wiesz, co kot ma w jelitach. Jeżeli większy problem to wpływanie jogurtem na florę bakteryjną to kiepski pomysł. Siemię tylko w postaci gluta, jeżeli już. Zadziała osłonowo na jelita, ale to nie jest przepis na kurację długoterminową, bo glutowa osłonka również upośledza wchłanianie, ale przynajmniej - w przeciwieństwie do parafiny - jest naturalna i daje jelitom jakąś ochronę.

Na razie nie dawałabym jednak niczego. USG u weta na cito. A na przyszłość w okresach linienia polecam dotłuszczanie karmy, posypkę z ColonC ew. gluta z siemienia. Jak kotka wydobrzeje, przy okazji rutynowej wizyty u weta poproś, aby wet nauczył Cię, jak wymacywać kotu jelita i sprawdzać, czy są puste, czy coś się przytkało.

I jeszcze jedna rada - jeżeli wet w pierwszym odruchu wwala w kota jakikolwiek steryd bez żadnych badań to możesz od razu puścić wiąchę pod jego adresem i zabrać kota gdzie indziej.
 
 
Tufitka 
Ekspert

Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 21 Sty 2013
Posty: 3006
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-04, 11:55   

kashucha napisał/a:
Gerda, kotka nie była sterylizowana, jeszcze. z półtora miesiąca temu miała pierwszą rujkę.
na Twoim miejscu wysterylizowałabym kotkę. Kotka się nie męczy, masz pewność, że się przypadkiem (jak ucieknie) z kocurem nie "zakoci". I tak dużo kociąt jest na świecie, które nie znajdują domów. Mam trzy kotki i wszystkie są wysterylizowane. Nic im się nie dzieje, nie męczą się rują, nie wycieńczają. One nie mają takiej świadomości jak ludzie, nie myślą: "ooo, co to nie mam rujki? Co ten człowiek mi zrobił?". Dzięki sterylizacji są spokojne, nie mają napadów nastroju. Jedzą mięso, karmy bez zbóż i nie tyją. Nie daję im "jedynie słusznych, karm polecanych przez weterynarzy". Wet uczony jest w leczeniu, nie karmieniu zwierząt. I nie trzeba czekać ze sterylizacją na pierwszą ruję, to mit powtarzany na szczęście już przez coraz mniejszą ilość wetów.
W tym wątku masz wykaz polecanych wetów http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=4380
_________________
„Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.”
George Bernard Shaw
 
 
kashucha 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 25 Lis 2014
Posty: 209
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-05, 05:18   sterylka

Tufitka, ja naprawdę wiem, że sterylka jest konieczna u absolutnie wszystkich kotów i kotek nieprzeznaczonych do hodowli, nie trzeba mi tego pisać :)
Nie wierzę w żadne zabobony związane z koniecznością wystąpienia pierwszej rui przed sterylizacją czy broń Boże obowiązku okocenia się kotki najpierw.
Boję się zaufać weterynarzom, to jedyny powód dla którego nie wysterylizowałam jeszcze kotki.

A jak się udaje karmię BARFem, tylko ostatnio ciągle jakieś przygody, włącznie z zatruciem mięsem, nam w tym przeszkadzały. Moja kicia nigdy nie była na karmach zbożowych, doskonale rozumiem, że kot to nie krowa, tylko tygrys :)
Niedawno kupiłam trochę mięsa u rzeźnika i po przyjściu do domu okazało się ono lekko mrożone! No już ręce opadają z tym mięsem, pół biedy jak się jest u siebie, można iść do polecanych mięsnych ale co z wyjazdami? Zabrałam raz mieszankę do rodziców, wydaje mi się, że coś się w niej zepsuło po drodze (mimo, że jeszcze wtedy było zimno). I znów kot bez prawidłowego żarcia, na mięsie. I przez te przygody nie udało mi się podtuczyć kota, bo co zaczyna iść w dobrym kierunku to coś się dzieje, tak jak teraz, przytyła 100g w ciągu tygodnia i zdarzyło się to przytkanie.

A co do sedna sprawy czyli kłopotów zdrowotnych mojej kici. Wczoraj w samochodzie z Gdańska do Poznania zrobiła do swej przenośnej misko-kuwety wielkiego koopala, po którym znaaacznie jej ulżyło, mogłam ją wziąć normalnie na ręce, mogła przybrać każdą pozycję, a w domu mogłam obmacać jej brzuszek, troszkę ją tylko bolało po bokach, brzuch przy tylnych łapkach z obu stron. Moim zdaniem wciąż się nie odetkała albo to coś innego. Dałam na noc parafinę. Rano znów było odrobinkę gorzej, dostała nieco mięsa z indyka i poleciała na kuwetę. Znów spora kupka :) tak więc drożność jest.



Laidee, no właśnie, chciałam kota spróbować odetkać domowymi sposobami, tyle czytałam o różnych skutecznych spodobach stosowanych na forum tym i na miau, że chciałam dać temu szansę, głównie z powodu braku dobrego weta. nie podobało mi się, że kotka dostała z miejsca trzy zastrzyki ale jestem dupa wołowa i dałam wetowi je jej podać zamiast go opier papier i spadać stamtąd. wiem jakie są skutki uboczne stosowania parafiny, liczylam, że szybko zadziała i pojawi się ten zatykacz w kuwecie ale nic z tego, w pierwszej kupie nic nie było, w drugiej bardzo nieduże ilości kłaków.

Wybrałam weta w Poznaniu (Pawła Botko), do niego się wybiorę i nie wyjdę z gabinetu póki się nie dowiem o co chodzi. Chodziłam dwa razy na Zbąszyńską, do jednej z polecanych na miau przychodni ale kontakt z jedną z wetek zraził mnie do nich, obawiam się, że tak jak ten pierwszy wet w Elblągu mogliby nie postawić poprawnej diagnozy a kota czymś nafaszerować tak "na wszelki wypadek". W dodatku na Zbąszyńskiej pani weterynarz uważa, że kotu mokrą karmę można dawać jako przysmaczek, może raz w tygodniu... nie wspominałam nawet, że karmię mięsem, bo by padła.
Dlatego wolę poczekać na wizytę u weta, o którym piszą, że jest naprawdę dobry, rozsądny i nie wciska kitu.
Kotka nadal ma bardzo dobry apetyt, zero apatii czy innych złych objawów poza bolesnością brzuszka przy dotyku w jednym miejscu. Dlatego nie panikuję i jestem skłonna nawet poczekać jeden dzień jeśli dziś nie będzie miejsc u Botko (za wcześnie by dzwonić, z rejestracji internetowej wynika, że dwa najbliższe dni są zajęte ale może ona nie działa, bo nie udało mi się zarejestrować). W razie czego w mniej niż minutkę mogę się znaleźć na Zbąszyńskiej, jestem cały czas w domu, mam kotkę pod ścisłą obserwacją.
Chciałabym trafić wreszcie w dobre ręce prawdziwego lekarza weterynarii.

wiem, działam na oślep. Nie wiedziałam nawet, że kot nie może być na głodówce. Na szczęście nie był. |jogurt niedobry w takiej sytuacji, ok, też nie wiedziałam, z każdą chwilą się uczę i stosuję do Waszych wskazówek.
czytałam wczoraj jak obmacać kota w celu wykrycia kupy i sików, koniecznie muszę się tego nauczyć i poproszę o to weta przy wizycie. porozmawiam też z nim o sterylce, wiem, że to ważne, naprawdę, tylko taka ze mnie bojąca dupa wołowa.
 
 
zenia 
BARFny Hodowca


Udział BARFa: 25-50%
Dołączyła: 22 Wrz 2011
Posty: 1134
Wysłany: 2015-05-05, 09:35   

a biodra,albo coś w kręgosłupie?
nerki same w sobie?
_________________
 
 
kashucha 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 25 Lis 2014
Posty: 209
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-05, 11:02   

Zenia, ciężko mi stwierdzić, bo wczoraj przy obmacywaniu tylnych kończyn kot nie protestował, kręgosłup też macałam, kładłam kota na pleckach i było ok, a dziś już protestuje przy macaniu prawej tylnej łapy (przed chwilą macałam). Sama nie wiem co o tym sądzić, poproszę o bardzo dokładne badanie palpacyjne u weta, żeby dokładnie stwierdzić gdzie boli. Wczoraj decydowała się na wspinaczkę na kanapę, zamiast wskakiwać dosłownie się wdrapywała, dziś już nie chciała, musiałam ją na jej prośbę podsadzić, więc po wczorajszej recesji dziś już jest gorzej, choć lepiej niż przedwczoraj.

Wet nie odbiera żadnego telefonu, mimo, że na stronie godziny otwarcia są od 8 do 11 i od 16 do 20. Zostawiłam mu wiadomość z prośbą o kontakt. poczekam jeszcze godzinę-dwie i po ponownej nieudanej próbie umówię się do jednego z wetów polecanych przez Sojuza.

Długo to już trwa. Kotek się męczy. Jeśli w badaniu obrazowym wyjdzie, że coś siedzi w jelitach, a wet uzna operację za jedyne wyjście, zgodzę się z miejsca.

Nerki to już bardziej skomplikowana sprawa. taki młodziutki kotek miałby mieć problemy z nerkami mimo niekarmienia chrupkami? Kot pije, sika w normie, mam nadzieję, że nie w tym organie leży problem :cry: . Nawet jeśli wyjdzie w badaniu, że chodzi o zaczopowanie, poproszę o rozszerzone badanie moczu, bo tamto pierwsze było niemiarodajne. Krew też badać, jeśli to podstawowe badanie wyszło ok? Wet mówił, że u tak młodego kota nie ma to sensu ale wiadomo, że oni czasem straszne herezje prawią i mylą się o wiele za często.

A właśnie, skoro już rozmawiam z Wami, może polecicie mi jakieś kompendium wiedzy o zdrowiu kota, najlepiej w formie internetowej lub ebooka, może być forum czy temat na forum. zależy mi na tym, by móc własnym rozumem ogarniać to co mówi weterynarz, wiedzieć na co się zgadzać a na co nie, co pozornie niewinnego może mieć negatywne skutki, jak np. ta głodówka, którą chciałam na jeden dzień zaordynować kotu, myśląc, że może to ulży organizmowi, nie będą się jelita dopychać ani energia na trawienie się nie zmarnuje... wydawało mi się, że trochę logiki w tym jest ale nie w przypadku kota :->
 
 
Silvena 
Ekspert


Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 18 Kwi 2013
Posty: 1216
Skąd: UK
Wysłany: 2015-05-05, 11:21   

Już nie przesadzajcie, że jeden dzień głodówki kotu krzywdę zrobi. Do kastracji często zalecają 15h głodówki, a po zabiegu też trzeba czasami odczekać z jedzeniem. Zmiany w wątrobie robią się po 3 dniach głodówki.

Mi kot kiedyś kulał na jedną łapkę po nospie w zastrzyku.... Został zmacany w gabinecie dokładnie, chyba z pół godziny i jak na złość u weta było dobrze, a wracał do domu to kulał. Dostał jakieś przeciwzapalne objawowo i przeszło. Więc może problem leży tutaj? Pisałaś, że dostał na dzień dobry jakieś 3 zastrzyki.

Masz kotkę z dłuższym włosem, powinnaś jej dodwać jakiś błonnik i wyczesywać ją porządnie w okresie linienia. Polecam oryginalny furminator, działa lepiej niż podróba z allegro :-)
 
 
 
kashucha 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 25 Lis 2014
Posty: 209
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-05, 12:12   

Silvena, kotka krzywo chodziła przed zastrzykiem z nospą.
czeszę ją często i z przyjemnością, jak pamiętam to codziennie, w praktyce średnio wychodzi to pewnie co drugi dzień, metalowym grzebieniem dwustronnym z szerzej i gęściej rozstawionymi ząbkami. Czy ten furminator jest rzeczywiście taki genialny?

Te trzy zastrzyki to były sterydowe i niesterydowe leki przeciwzapalne oraz coś przeciwbólowego, a wieczorem tego dnia (30 kwietnia) dostała również nospę w zastrzyku.
 
 
Silvena 
Ekspert


Barfuje od: 28.04.2013
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 18 Kwi 2013
Posty: 1216
Skąd: UK
Wysłany: 2015-05-05, 13:04   

Tak działa furminator:

Fena nie lubi się czesać, więc to pewnie tylko połowa, która normalnie by z niej wyszła. Ma bardzo bujne futro.
W okresie linienia wyczesuję co kilka dni. Normalnie to raz na tydzień albo rzadziej.
Na co dzień przeczesuję też grzebieniem metalowym, na nim też sporo zostaje, ale w porównianiu do furminatora to prawie nic.
Furminator wyczesuje martwy podszerstek, te kłaki muszą z kota wyjść prędzej czy później.


kashucha kotka ledwie chodziła, bo miała gazy i była przytkana, ale może teraz to jest skutek podawania tych zastrzyków. Ot taka możliwość, mimo wszystko musisz z nią iść do weta i przebadać, bo przez internet nikt diagnozy nie postawi, a kotka się męczy już kilka dni :-(

Sprawdziłąm co Hymen wtedy na tą bolącą łapkę dostawał - Loxicom.
 
 
 
kashucha 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 2014
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 25 Lis 2014
Posty: 209
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-05, 16:45   

Silvena, niezłe pokłosie z tego furminatora :) Obejrzałam sobie na yt filmik o działaniu tego urządzenia, bo nie byłam pewna czy aby nie jest on na prąd i nie wydaje strasznych mojemu kotu dźwięków :-P
Kupię coś takiego, czemu nie. Może sierść nie będzie fruwać nad talerzami z jedzeniem.

dr z Arki Noego nie odbierał, więc umówiona jestem u dr Edyty Karakliumis, od razu na USG, bo zaczyna mi się roić w głowie, że to może to ropomacicze.
Dopiszę do wątku o wetach w Poznaniu jakie są moje odczucia po wizycie, jakie koszty i podejście. A tu, mam nadzieję, napiszę wreszcie jaka diagnoza.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne