BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
"Na początku był głód" prof. Marek Konarzewski
Autor Wiadomość
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4837
Wysłany: 2011-12-05, 18:31   "Na początku był głód" prof. Marek Konarzewski

"Na początku był głód" prof. Marek Konarzewski
Państwowy Instytut Wydawniczy, wydanie I, 2005

W zalewie rynku księgarskiego tysiącami miernych, powielających stereotypy i mity poradników żywieniowych, prezentujących poglądy ich autorów zamiast wiedzę oraz publikacji promujących różne "diety cud", można czasem, choć niezwykle rzadko, znaleźć prawdziwą perełkę. Aby nie zaginęła w tej massmediowo-poradnikowej papce bzdur wypisywanych na temat odżywiania, chciałabym zwrócić również Waszą uwagę na niepozornie wyglądającą pozycję książkową profesora Marka Konarzewskiego "Na początku był głód".

Ponieważ trudno jest czasem dogłębnie zrozumieć potrzebę właściwego gatunkowo odżywiania naszych domowych drapieżników, a ograniczona ilość badań naukowych nad fizjologią odżywiania zwierząt domowych w procesie ewolucji i udomowienia uniemożliwia zwykle "podanie na tacy" licznym sceptykom BARFa gotowych dowodów naukowych na słuszność tej idei żywienia, warto jest sięgnąć do pewnej uniwersalnej wiedzy o biologicznym przystosowaniu się organizmów do określonych rodzajów żywności oraz skutków zmian diety na przestrzeni setek tysięcy, a nawet milionów lat.

Wiem także, że często BARF staje się przyczynkiem do rozmyślań nad własną dietą oraz poszukiwań lepszego, zdrowszego modelu żywienia dla dwunożnych. Dlatego, polecając niniejszą książkę, rozpoczynam jednocześnie pewnien cykl rekomendacji, którymi będę starała się pokazać Wam wartościowe lektury, moim zdaniem warte przeczytania przez wszystkich, którzy chcieliby wyrobić sobie jakiś własny, szerszy pogląd na kwestie dietetyczne oraz dowiedzieć się więcej o tym, w jaki sposób to, co jemy zamienia się w komórki budujące nasze ciała, jak je niszczy lub naprawia, jak leczy lub zabija.
Wiedza ta, w dużej mierze będąca uniwersalną wiedzą o odżywianiu ssaków, biologii i ewolucji może być z powodzeniem wykorzystana do lepszego zrozumienia idei BARFa.

Książka profesora Marka Konarzewskiego, napisana językiem bardzo przystępnym, ciekawie, a jednocześnie z zachowaniem wszelkich reguł wymaganych dla pozycji popularno-naukowej wypełnia moim zdaniem ogromną lukę pomiędzy potocznym rozumieniem zagadnień dietetycznych, pełnym powielanych mitów, półprawd lub zwykłych kłamstw, a zamkniętym światem nauki z jej niezrozumiałymi podręcznikami i badaniami naukowymi, których rezultaty są dla przeciętnego człowieka niedostępne. Profesor Konarzewski, biolog-ewolucjonista, spogląda na zmiany jakie zaszły w diecie człowieka na przestrzeni milionów lat, analizując setki prac naukowych i wyników badań publikowanych w najbardziej prestiżowych czasopismach naukowych. Przekłada to, co wyczytał na język zrozumiały dla każdego laika, w dodatku w taki sposób, że książkę czyta się jednym tchem, jak najbardziej intrygującą powieść detektywistyczną.

Historia ewolucji rodzaju ludzkiego liczy około 7 milionów lat. Jak odnieść do tego okresu czasu promowane od 30-50 lat zasady odżywiania? Co jedli najdalsi i nieco bliżsi przodkowie homo sapiens? Jak to możliwe, że badanie cyklu życia oraz DNA tasiemców pasożytujących w układzie pokarmowym człowieka może powiedzieć nam bardzo wiele o tym, czym żywili się pra-ludzie "zaledwie" kilkaset tysięcy lat temu? Jaki wpływ na rozwój najbardziej ekstrawaganckiego narządu, jakim w Naturze jest wielki ludzki mózg, miało to co jedli przodkowie człowieka i on sam? Dlaczego setki tysięcy lat temu przedstawiciele gatunku homo nie cierpieli na choroby zwyrodnieniowe kości i stawów? Czy ludożercy istnieli tylko w przygodowych filmach i książkach? Dlaczego wielkość mózgu człowieka od niedawna stopniowo zmniejsza się, osiągając dziś rozmiar o ok. 10% mniejszy od mózgu homo sapiens 10 tysięcy lat temu, skoro do tamtego czasu ten mózg stale się zwiększał? Czy współczesny człowiek staje się coraz zdrowszy, czy jednak coraz bardziej chory? Dlaczego pijemy alkohol? Czym są choroby cywilizacyjne i skąd się biorą? Dlaczego nawet dość długie głodowanie oraz niedojadanie leczy i przedłuża życie zamiast zabijać? I wreszcie - kim jesteśmy? Potomkami łowców, padlinożerców czy wegetarian?

Na te oraz setki innych pytań stara się odpowiedzieć autor książki. Niewątpliwą zaletą tej publikacji jest przyjęcie przez profesora Konarzewskiego roli "naukowego świadka" wydarzeń pisanych przez historię, bez wdawania się w ideologiczne, polityczne, kulturowe czy światopoglądowe przepychanki z różnymi teoriami, jednak omawiając także przeciwwstawne teorie i poddając je wnikliwej ocenie. Pomimo kilku wad, o których napiszę dalej, jest to moim zdaniem lektura obowiązkowa dla osoby rozpoczynającej poszukiwania swojej drogi w świecie diet, dla siebie oraz swojego zwierzyńca. Może stać się pierwszą z wielu publikacji prowadzących do odkrywania tajemniczego świata fizjologii żywienia, który leży obecnie głęboko zakopany pod zwałami kolorowych czasopism oraz "dobrych rad" udzielanych przez gwiazdy telewizji.

Z książki "Na początku był głód" dowiemy się także paru ciekawostek dotyczących naszych domowych drapieżników. Czego konkretnie? Tego nie zdradzę - trzeba przeczytać książkę ;-) .

Publikacja ta, ze względu na przyjętą przez autora metodologię zbierania materiałów (wyłącznie publikacje z najbardziej prestiżowych wydawnictw naukowych), ma pewne ograniczenia informacyjne, które jednak dla osoby początkującej czy całkowitego laika będą prawdopodobnie niezauważalne. Pewne tematy z pogranicza biochemii nie zostały potraktowane należycie, co mnie osobiście mocno rzuciło się w oczy, ale w związku z tym, że autor nie jest biochemikiem, można przymknąć oko na kilka błędów w tym temacie. Nie wzięto również pod uwagę wielu ciekawych odkryć naukowych i hipotez, które nie były publikowane w tych najlepszych czasopismach, a jedynie w tych nieco gorszych. Jednak książka ta powinna być, w moim odczuciu, jedynie wstępem, zachętą do dalszych, własnych poszukiwań wiedzy.

Ponieważ "Na początku był głód" został napisany w 2004 roku, zawiera stan wiedzy naukowej do tego czasu. Niestety, nie uwzględnia najnowszych odkryć np. w dziedzinie badań nad cholesterolem oraz przyczynami miażdżycy, prezentując nieco przestarzały pogląd, choć i tak dobrze obnaża kulisy tworzenia aktualnie obowiązujących oficjalnych zaleceń dietetycznych, nie mających potwierdzenia w badaniach naukowych. Ale to tylko jeden aspekt z setek poruszanych w książce problemów i osoby zainteresowane z łatwością dotrą do najnowszych prac w tym zakresie.

Gorąco zachęcam do lektury tej bardzo ciekawej pozycji oraz do późniejszego podzielenia się w tym wątku swoimi refleksjami.

Na stronie wydawnictwa można przeczytać dwa krótkie fragmenty, oczywiście te najmniej ciekawe ;-) , z książki profesora Konarzewskiego:
http://www.piw.pl/fragmenty/glod.htm

--------------------------------------------------------------------
Profesor Marek Konarzewski jest kierownikiem Zakładu Ekologii Zwierząt w Instytucie Biologii Uniwersytetu w Białymstoku oraz pracownikiem Zakładu Badania Ssaków PAN w Białowieży. W latach 1991-1993 był stypendystą Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, gdzie pracował z zespole badawczym wybitnego amerykańskiego biologa Jareda M. Diamonda.
Jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół zagadnień z pogranicza ekologii ewolucyjnej i fizjologii ptaków i ssaków. Jest autorem lub współautorem kilkudziesięciu publikacji naukowych, licznych artykułów popularnonaukowych oraz tłumaczenia wyróżnionej nagrodą Pulitzera książki Jareda M. Diamonda "Strzelby, zarazki, maszyny" (wyd. pol. 2000).
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
Bianka 4 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 12/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1067
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-06, 00:05   

Bardzo chciałabym to przeczytać, tylko gdzie to zdobyć? Wszędzie widzę informację "niedostępne" :-(
 
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4837
Wysłany: 2011-12-06, 00:46   

Nakład książki jest już najprawdopodobniej wyczerpany :-( .
Trzeba szukać po antykwariatach, na allegro, może jakieś mniejsze księgarenki jeszcze będą miały.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
adorin 

Barfuje od: VIII.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączył: 08 Lis 2011
Posty: 25
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-14, 12:46   

Wow, czyli paleo!

No to ja zacytuję info o moim świeżym koniku, ___odpowiedniku___ BARF dla ludzi, czyli diecie paleo.


Najpierw przeczytałem to:
http://merlin.pl/Paleo-di...t/1,936321.html

Potem zajrzałem na stronę Robba www.robbwolf.com
Szczególnie spodobały mi się tam Testimonials, oraz trzy skrótowe opracowania z Tools


Potem przeczytałem to - lekarz, od którego Robb dowiedział się o paleo, i z którym współpracuje:
http://merlin.pl/Dieta-pa...t/1,915782.html

Potem zajrzałem też na stronę samego doktora:
http://www.thepaleodiet.com/


Nb. badania w tym kierunku trwają już od od lat 20 zeszłego wieku, w szczególności były prowadzone także przez dr Price, dentystę. Też doszedł do bardzo ciekawych wniosków.

W skrócie:
- zrezygnujcie z wszelkiego mącznego żarcia, chleb, makarony, kasze - won,
- zrezygnujcie z rafinowanej przetworzonej żywności - cukier, soki słodzone itp, ograniczcie sól prawie do zera, suszone owoce,
- jedzcie więcej ryb morskich,
- jedzcie mięso zwierząt nieżywionych zbożem, soją, kukurydzą itp paszami,
- im bardziej surowe jecie, tym lepiej (hardkory jadają wątróbkę na surowo) - warzywa, jajka itp,
- organiczcie owoce do 100g dziennie,
- nie ograniczajcie mięsa! nie ograniczajcie warzyw! nie ograniczajcie możliwie dobrych olejów!

Pozdrawiam homoBARFerów !

PS. Konarzewskiego znalazłem tu:
http://www.ksiazki-histor...D=76333&katID=1
_________________
Syberjany - Lidi i Totek, razem 8kg-12'11 (7,2kg-11'11) kota
 
 
gerda 


Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1576
Skąd: podlaskie
Wysłany: 2011-12-14, 16:56   

A co to za życie! :evil: Katorga! :evil: Bez czekoladki i dobrego ciastka! :hair:
 
 
adorin 

Barfuje od: VIII.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączył: 08 Lis 2011
Posty: 25
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-14, 18:14   

Dr.Lorain wyróżnia trzy poziomy tego sposobu jedzenia:
III – easy – dla cieniasów – w ciągu 2 tygodni można trzy posiłki zjeść (w miarę dowolne),
II – medium – dla średniaków – 2 posiłki dowolne na 2 tygodnie,
I – hard – dla ultrasów – 1 posiłek dowolny na 2 tygodnie.
_________________
Syberjany - Lidi i Totek, razem 8kg-12'11 (7,2kg-11'11) kota
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4837
Wysłany: 2011-12-14, 19:11   

Adorin, fajnie że znalazłeś miejsce gdzie można jeszcze nabyć książkę :-) .
Może przynajmniej kilku osobom jeszcze się uda.

A koncepcja Paleo Diet jest dość bliska mojemu sercu :mrgreen: .
Trzeba jednak potraktować ją wielostronnie i korzystać z różnych źródeł wiedzy, gdyż jedno nie zawsze wie wszystko, a czasem może się mylić.
Faktem jest jednak, że dr Loren Cordain należy do czołówki naukowców badających ludzkie zwyczaje dietetyczne na przestrzeni ewolucji. Na jego badania powołuje się również w kilku miejscach prof. Konarzewski w swojej książce.
Dr Cordain zrobił także wiele dobrego w zakresie szerzenia wiedzy o swoich odkryciach, popularyzując ją wśród społeczeństwa i nie zamykając się jedynie w ścisłym świecie nauki.
Na swojej stronie publikuje wyniki wszystkich badań naukowych, które robił wraz z zespołem badawczym przez ostatnie 14 lat. Jest to zbiór naprawdę cennej wiedzy, pochodzącej nie od jakiegoś pismaka z kolorowego czasopisma lecz wprost z samego centrum badań naukowych. Polecam je wszystkim zaintersowanym:
http://thepaleodiet.com/published-research

O Westonie Price i jego bardzo ważnych badaniach wspominałam już w wątku o chorobach jamy ustnej:
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=252
polecając jednocześnie przeczytanie całości jego pracy naukowej Nutrition and Physical Degeneration. W tym miejscu polecę ją jeszcze raz, gdyż także wnosi jakieś ogniwo do całości sprawy, będąc jednocześnie naprawdę interesującą:
http://journeytoforever.o...e/pricetoc.html

O innych ciekawych źródłach będę jeszcze pisała ;-) .

Gerdo, to nie żadna katorga tylko sama przyjemność :-) . Każdy jednak ma wolny wybór odnośnie sposobu własnego odżywiania, może także wybrać pomiędzy chwilową przyjemnością dla podniebienia (choć to raczej zaspokajanie swego uzależnienia) a zdrowiem. Jednak uważam, że aby móc dokonać naprawdę świadomego wyboru tego, co chce się jeść, należy znać fakty naukowe i ewentualnie później dobrowolnie postępować wbrew nim. Ponadto, po jakimś czasie niejedzenia rzeczy szkodliwych, można się na własnej skórze przekonać jak bardzo one szkodzą gdy zje się je raz. Złe samopoczucie i różne niemiłe objawy po ich zjedzeniu skutecznie odstraszają od pokusy na słodkie conieco i wiele innych rzeczy, więc mówienie o pozbawianiu się przyjemności z jedzenia czekoladek i ciastek mija się nieco z prawdą. Dla mnie to żadna przyjemność czuć się źle po zjedzeniu ciasta. Za to z wielką przyjemnością i ze smakiem zjadam potrawy, które nie szkodzą ;-) . I mam z takiego życia naprawdę dużo przyjemności, bo jem dokładnie to, co mi najbardziej smakuje :mrgreen: .
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
Bianka 4 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 12/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1067
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-14, 23:22   

adorin napisał/a:
- im bardziej surowe jecie, tym lepiej (hardkory jadają wątróbkę na surowo)

W Japonii miałam okazję spróbować surowej wątróbki cielęcej. Niestety nie wiem czym była polana (na pewno był w tym dobry sos sojowy). To było naprawdę pyszne - delikatne, mięciutkie, pozbawione specyficznego zapachu, który wydziela się przy smażeniu. Jadłam też pierś z kurczaka leciutko podsmażoną na zewnątrz a w środku zupełnie surową - marzenie. U nas niestety nie mogę się odważyć na przyrządzenie tych potraw, bo nie dowierzam świeżości produktów :-(
 
 
 
gerda 


Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1576
Skąd: podlaskie
Wysłany: 2011-12-14, 23:29   

Bardzo to wszystko fajnie-przyznam,jeszcze się nie "wczytałam" w przepisy,ale wygląda na to,że powinno się jeść wołowinę,baraninę,królika(jedzą trawę nie kukurydzę itp)To -i ryby są bardzo drogie(pomijam,że niekiedy trudno dostępne)Powiem wprost- to mi wygląda na dietę dla bogatych i mieszkających w dużych miastach. Większość ludzi ma dostęp do wyrobów wieprzowych,kurczak.Przykre,ale prawdziwe. :evil:
 
 
adorin 

Barfuje od: VIII.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączył: 08 Lis 2011
Posty: 25
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-15, 00:57   

1.
Zbierz paragony miesięczne za słodycze, chleby, mąki, kasze, cukierki, cukier, pasteryzowane mleko, itp itd. Zobacz, o ile więcej dobrego mięsa możesz dzieki temu kupić.

Aha, i nie wspominam o siłowniach na chudnięcie, kosmetykach na trądzik, ..., no i lekarstwach, na zaleczanie skutków złego jedzenia.

2.
Fakt, nawet Lordain w swojej książce przyznaje, że dieta ta leży poza zakresem finansowym większości świata, i że gdyby nie skrobie i mąki, głodowałyby rzesze ludzi.
Ale to nie zmienia wartości tej diety dla mnie, dla Dagnes, dla Ciebie osobiście.
W takim stopniu, w jakim tylko Cię na nią stać.

3.
Na swoją własną potrzebę stworzyłem takie stopniowanie:
- jeśli możesz mąki, kasze i chleby zamienić na warzywa, zrób to w takim stopniu, w jakim tylko się da, ale pewnie nalezy przedkładać przemysłowe warzywa nad przetwory mączne,
- jeśli te warzywa mogą być dobrej jakości, wybieraj je zamiast tych o jakości gorszej,
- jeśli możesz, jedz mięso chude, a co najmniej możliwie pozbawione tłuszczu, jeśli jest to mięso przemysłowe, karmione kukurydzą czy tp,
- jeśli możesz jeść dobre mieso, albo dzikie, rób to zamiast jeść mięso przemysłowo karmione kukurydzą, soją itp, paszami,
- jeśli możesz, jedz dobre tłuszcze z wartościowych olejów (oliwki), nie smaż na oleju, a juz zwłaszcza na głębokim tłuszczu,
- o rezygnacji z cukru, mleka z kartonu, pasteryzowanej śmietanki, ograniczeniu soli itp - w ogóle nie wspominam, bo tu nie ma czego zastępować (nb.zastanawiam się, czy tak naprawdę w BARF jest potrzebna sól - myszy żyją niesolone:)

Pamiętaj, że Ty żyjesz za więcej niż 2$/miesiąc, czy nawet 2$/dzień.
I nie ma powodu się dlatego samemu umartwiać, że świat nie jest idealny, moralny, i sprawiedliwy.

Chcesz coś zmienić, raczej zagłosuj w wyborach na ludzi, którzy nie będą odbierać Ci 75% zarobionych pieniędzy poprzez podatki (a od przyszłego roku VAT 24%).

PS. Hint: alternatywą NIE JEST PiS:)

PS2. Jeśli chodzi o to czy Cię stać, jest też druga strona medalu:
Hodowcy karmią bydło często najpierw trawą, sianem. Ale podobno w ostatnim okresie przed ubojem skarmiają kukurydzę, żboża, soję - żeby zwierzątku się utyło, bo przeciez sprzedają kilogramy. Wtedy właśnie dobre dotychczasowe tłuszcze, w niezbyt dużej ilości, zamieniają się na złe (z wielką przewagą Omega6), dochodzi koniecznośc antybiotyków itp, co podnosi koszt chowu, a rzeźnik albo Ty potem i tak ten pracowicie utuczony tłuszcz okrawasz:)
Więc de facto i tak płacisz więcej, bo na końcu dostajesz mniej mięsa.
Jakoś by TEN łańcuch przerwać:)

K.
_________________
Syberjany - Lidi i Totek, razem 8kg-12'11 (7,2kg-11'11) kota
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4837
Wysłany: 2011-12-15, 14:46   

Adorin, widzę że zgłębiłeś Paleo Diet wg. dr Cordaina i jesteś na dobrej drodze :-) .
Pamiętaj jednak, że dr Cordain (nie ujmując mu oczywiście ogromnych zasług w sprawach fundamentalnych) to jeszcze nie wszystko, to nie 100% układanki 8-) .

Myślę, że pewnie za jakiś czas będzie potrzeba założenia w Hyde Parku wątku o BARFie dla ludzi i cieszę się bardzo, bo widzę że będziesz tam aktywnym uczestnikiem :-D . W miarę posiadania czasu będę tu wrzucać różne ciekawe materiały, linki i moje recenzje wybranych publikacji, może z czasem coś się nam tu ciekawego urodzi....

adorin napisał/a:
Lordain

:shock: :lol:

adorin napisał/a:
jedz dobre tłuszcze z wartościowych olejów (oliwki),

Oleje nie są paleo. Oleje są neolityczne. Szukaj w innych źródłach 8-) .

adorin napisał/a:
czy tak naprawdę w BARF jest potrzebna sól - myszy żyją niesolone:)

Soli używa się bardzo niewiele, dokładnie tyle ile znajduje się w płynach ustrojowych zjadanych zwierząt. W takiej ilości sól jest niezbędna, a jej całkowity brak, również u ludzi, prowadzi do rozstroju zdrowia, większego niż nadmiar soli.


gerda napisał/a:
to mi wygląda na dietę dla bogatych i mieszkających w dużych miastach

To nie do końca tak, co wyjaśnił już trochę adorin. Ja dodam moje 3 grosze z nieco innego punktu widzenia.

Nie mieszkam w dużym mieście, moje miasteczko to w normach cywilizacyjnych wręcz mieścina (10 tys. mieszkańców) i choć mam do tej większej cywilizacji "rzut beretem" to jednak na poszukiwania dobrego jedzenia udaję się w zupełnie innym kierunku. Właśnie dlatego, że nie mieszkam w centrum cywilizacji, mam większe możliwości zaopatrywania się w dobre produkty. Jednak mieszkanie na wsi czy w małej miejscowości też nie jest koniecznym warunkiem, bo znam ludzi np. z centrum Warszawy, którzy także potrafią sobie wszystko załatwić.

Moim zdaniem tak naprawdę jest to wyłącznie kwestia wyboru priorytetów życiowych oraz zorganizowania sobie życia pod te priorytety. Wówczas nie ma mowy o tym, że trzeba posiadać wolne parę milionów $ aby tak się żywić.

W dobre mięso zaopatruję się nie w "wielkim mieście" tylko we wsi, której trudno jest szukać na mapach, i w której nie ma nawet zasięgu dla telefonów komórkowych. Kupuję tam mięso i podroby zwierząt żywionych naturalnie (free-range oraz grass-fed) bezpośrednio od rolników, jeżdże tam i widzę jak chowane są te zwierzęta i co jedzą. Płacę mniej lub porównywalnie jak za przemysłowe mięso, które kupowałabym w supermarkecie. Mają tam też oczywiście jajka od "szczęśliwych kur" i inne dobra ;-) . Z dodatkowych atrakcji, to mam sąsiada, który jest myśliwym oraz kolegę z własnymi pszczołami, od którego biorę surowy, świeży miód. Są też gospodarstwa, gdzie można kupić "za grosze" świeże niepasteryzowane mleko i pić kwaśne, co czasem, choć rzadko czynię oraz masło z niepasteryzowanego mleka, które nie ma nic wspólnego z masłem w kostkach leżącym na sklepowych półkach.

Chodzę na spacery i przy okazji zbieram mnóstwo dzikich owoców, wzgardzanych przez "ucywilizowanych" ludzi, wolących kupić w sklepie chemiczne owoce, w których nie ma niczego oprócz chemii oraz cukru. Wokół mojego małego osiedla jest mnóstwo dzikich jabłoni, grusz, śliw, a nawet na odkrytych przeze mnie jakiś czas temu terenach byłych ogródków działkowych rosną sobie zapomniane od kilkudziesięciu lat brzoskwinie, wiśnie, czereśnie. Powiem tylko, że smak, aromat i zapach tych owoców jest nieziemski, choć na pewno nie wygrałyby konkursu piękności organizowanego przez skupy rolne. Wszystko leży i prosi się o zbieranie, a nikt nie chce bo w sklepach są ładniejsze.
Kilkaset metrów od mojego domu zaczynają się lasy, w których rosną przepyszne jagody, poziomki, maliny i jeżyny. Nikt ich nie chce bo pewnie są "zakażone bakteriami i robakami", więc lepiej kupić takie pryskane chemią. Skoro nikt nie chce, to ja korzystam 8-) .
Wszędzie wokół mnie rozciągają się winnice, jednak ja mam swoje ulubione miejsca, gdzie rosną dzikie lub zdziczałe winorośla. Grona są o wiele mniejsze niż w winnicach, ale festiwal smaków nieporównywalny. Nie mówiąc już o braku chemii oraz zawartości witamin i minerałów. Można zbierać też owoce dzikiej róży i wiele innych darów natury, na których opisanie potrzebowałabym pewnie kilka stron wątku. Bo przecież są jeszcze dzikie orzechy, a także "polowania" na marchewkę, szparagi i inne ciekawostki na polach, o których opowieść zostawię sobie na inną okazję ;-) .

Jabłka i gruszki można przechowywać w skrzynkach w garażu aż do wiosny, a inne owoce można suszyć na słońcu lub mrozić.

Zamiast, wzorem sąsiadów, posadzić przed domem piękne trawy pampasowe, ja zrobiłam sobie warzywniak i zielnik. Mam własne warzywa, które oprócz ziemi, słońca i wody dostają ode mnie jedynie kompost. "Znawcy" z sąsiedztwa byli oglądać i doradzać, mówiąc że mogę zapomnieć o pomidorach bez folii i oprysków, a papryka na pewno nie ma szans. Później chodzili i oglądali z niedowierzaniem moje wysokie na 1,5 metra krzaki oraz zbierane do wiader pomidory, papryki, cebule, kalafiory, pory, rzodkiewki i inne. Niektórzy dostali ode mnie w prezencie brudną sałatę i potem przestali już komentować 8-) . Przychodząc do mnie w gości dostają np. herbatę z moich własnych świeżych liści mięty latem, zimą z suszonych i dopytują jak to zrobić żeby też mieć ;-) .

Z tyłu domu, zamiast wygłaskanego trawnika wyglądającego jak boisko, mam inne "ciekawe" roślinki ;-) . Z tych ciekawszych, to uprawiam dwie odmiany figowców, których owoce smakiem powalają z nóg, całoroczne truskawki, z których ostatnie jedliśmy na początku grudnia, borówki, maliny, parę bardzo niepopularnych drzewek owocowych oraz trochę roślin egzotycznych, o których na razie pisać nie będę bo zostanę uznana za wariata ;-) .
To wszystko oczywiście w wielkim skrócie, bo i wątek nieodpowiedni i czasu za mało.

Więc stwierdzenie gerdy o tym, że to dieta dla bogatych, mieszkających w wielkich miastach jest wg. mnie daleko odbiegające od rzeczywistości. Zwłaszcza, że produkty mięsno-nabiałowe mogę kupić taniej niż w sklepie, a dużą część warzyw i owoców mam za darmo. Do tego jako bonus jeszcze świeże prowincjonalne powietrze.


adorin napisał/a:
(...) dieta ta leży poza zakresem finansowym większości świata, i że gdyby nie skrobie i mąki, głodowałyby rzesze ludzi.

Niestety, jest to bardzo poważny problem społeczno-etyczny, z którego zdaję sobie sprawę.
Porusza go również prof. Konarzewski w książce, która jest przedmiotem niniejszego wątku (to tak dla przypomnienia ;-) ).
Dzięki zastosowaniu rolnictwa i przerzuceniu się w dużej mierze na pokarmy wcześniej ludziom nie znane, ludzkość osiągnęła swój niebywały sukces cywilizacyjny, mierzony przede wszystkim tempem przyrostu populacji. Jednak to, co umożliwiło tak ogromny przyrost (nie)naturalny, również zabija ludzi, będąc powodem plagi wielu chorób cywilizacyjnych oraz głodu na większości terenów tzw. III Świata. Bez zboża nie byłoby teraz tylu ludzi na Ziemi, a tak ogromna liczba ludzi nie może być wyżywiona dzisiaj bez zboża. To jak kwadratura koła i problem, który musi zostać rozwiązany, jeśli cywilizacja ma przetrwać na tej planecie. W jakim kształcie - to jest właśnie uzależnione od decyzji w tej materii. Dlatego wydaje się, że bardzo głęboko moralnie uzasadniona jest wręcz siłowa promocja tzw. oficjalnej piramidy żywieniowej, której podstawą są zboża i cukier, wbrew biologii i wbrew temu co mówią naukowcy, ale za to zgodnie z zasadami poprawności politycznej. Czy to moralne uzasadnienie faktycznie jest moralne, można polemizować.

Z punktu widzenia istnienia i rozwoju cywilizacji nie ma potrzeby intensywnego zwiększania populacji, a każdy tzw. przyrost naturalny jest naprawdę całkowicie nienaturalny, bo wbrew naturze (służy głównie politykom do ratowania bankrutujących budżetów państw). Zachowanie równowagi ekosystemów wymaga braku powiększania się populacji jakiegokolwiek gatunku, będącego jego częścią. Ludzie jednak przestali chcieć być częścią ekosystemu Ziemi i uznali, że są jej właścicielami, a to z kolei prowadzi do daleko idących negatywnych skutków dla nich samych, które współcześnie objawiają się w całej swej okrutności. Jednak każdy, kto publicznie odważy się podjąć ten niepolityczny temat, zostaje natychmiast napiętnowany jako uczestnik spiskowej teorii depopulacji ludzkości, gdyż poprawność polityczna nie pozwala głosić poglądu, iż zwyczajnie mamy na Ziemi za dużo ludzi. To jest oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej problemu, który zbyt często jest dyskutowany z zacietrzewieniem przez wiele osób, bez głębszego zastanowienia oraz wiedzy o faktach.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
adorin 

Barfuje od: VIII.2011
Udział BARFa: 90-100%
Dołączył: 08 Lis 2011
Posty: 25
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-15, 14:57   

A dzis kupuje ligawe na tatara (tansza niz poledwica) i jaja zerowki. Cebulka czeka w domu!
_________________
Syberjany - Lidi i Totek, razem 8kg-12'11 (7,2kg-11'11) kota
 
 
gerda 


Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1576
Skąd: podlaskie
Wysłany: 2011-12-15, 19:58   

Bardzo cieszę się, że jest nadzieja na powstanie Barfa dla Dużych :mrgreen: ,bo jak widać- moje kocisko jak na razie :evil: - jest lepiej żywione niż ja! :hair: (Ja też robię tatara z ligawy,ale jem z cebulką i-chlebem)
 
 
dagnes 
Administrator


Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 4837
Wysłany: 2011-12-16, 20:18   

adorin napisał/a:
kupuje ligawe na tatara (tansza niz poledwica)

gerda napisał/a:
Ja też robię tatara z ligawy

Ligawa to taka podróba polędwicy ;-) .
Niestety jej cena jest wyższa moim zdaniem niż jakość. Nadaje się na tatara, tak samo jak wiele innych mięs, wcale nie trzeba kupować polędwicy lub tej "fałszywej polędwicy". Są inne kawałki, bardziej kruche, mniej ścięgniste i tańsze, co nie znaczy że gorsze na tatara, bo czasem nawet lepsze.

A jedliście tatara z koniny? :food:

gerda napisał/a:
robię tatara z ligawy,ale jem z cebulką i-chlebem

Chleb jest zbędny 8-) .
Poza tym, mięso bez chleba dużo lepiej się trawi.


Wrócę jeszcze na chwilę do paleo, bo parę rzeczy mi umknęło.

adorin napisał/a:
nalezy przedkładać przemysłowe warzywa nad przetwory mączne

Zgadza się. Tak samo należy przedkładać przemysłowe mięso nad ekologiczne mąki, chleby, makarony czy kasze. Nie mówiąc już o cukrze.

adorin napisał/a:
jeśli możesz, jedz mięso chude, a co najmniej możliwie pozbawione tłuszczu

To akurat największy błąd jaki popełnia L. Cordain w swoich zaleceniach. Tkwi w nim pomimo wielu dyskusji, sprzeciwu biochemików i faktów antropologicznych. Od naukowca tej klasy należałoby oczekiwać większej dbałości o zgodność z nauką w innych dziedzinach niż jego własna. Niestety jego książki są pełne niedorzeczności na temat tłuszczu i cholesterolu, pomimo że świat poszedł już dawno do przodu, łącznie z następcami doktora, którzy wprawdzie powołują się na korzenie u Cordaina, ale idą znacznie dalej od niego i są bardziej w zgodzie z faktami naukowymi. Już Robb Wolf, "uczeń" Cordaina, którego nadmieniałeś, idzie chyba kroczek dalej niż on, choć niewiele, jest także tylko jednym z wielu ogniw, które mogą ułożyć się w pełny łańcuch, dopiero gdy połączy się je wszystkie razem.

Niestety, prof. Konarzewski w swojej książce również powiela o tłuszczu to, co napisał Cordain, bazując na kilku jego publikacjach. Za to przedstawia o wiele więcej faktów i informacji niż Cordain, jego książka jest o wiele bogatsza, szersza, daje większą perspektywę oraz pokazuje również inne punkty widzenia oraz teorie. Idzie bardziej w głąb historii, a także dalej w przyszłość.

Jednak czytając każdą pozycję należy próbowac oddzielać ziarno od plew i przesiewać jej treść przez pryzmat własnej wiedzy. Każda książka popularno-naukowa, jak również stricte naukowe publikacje powiększają zasób naszej wiedzy i wnoszą coś nowego. Ale opieranie się tylko na jednej, wybranej, zawsze będzie prowadziło w jakiś ślepy zaułek. Tak właśnie jest w przypadku Lorena Cordaina, którego naprawdę warto przeczytać, ale nie warto postępować dokładnie wg. jego zaleceń.

Adorin, to właśnie jedna z rzeczy, które miałam na myśli pisząc Ci, że Cordain to nie 100% układanki. Jest tego więcej, ale to już nie na ten wątek.

Chciałabym jeszcze tylko zaznaczyć, że ilość miejsca jakie poświęciłam w poprzednim poście na opisanie kwestii moich warzyw i owoców jest odwrotnie proporcjonalna do ilości jakie jem ;-) . To, że o mięsie było u mnie tak mało nie znaczy, że w porównaniu z warzywami i owocami je się go mniej. Wręcz przeciwnie. Warzywa i owoce są jakby dodatkiem, a mięso to nie tylko mięso oczywiście ;-) . W związku z tym, nie chciałabym aby powstało wrażenie, że trzeba "zdobyć" ogromne ilości zdrowych warzyw i owoców. Ponieważ nie potrzeba ich wiele w diecie, dlatego obciążenie budżetu domowego zakupami w sklepach BIO jest niewielkie, jeśli nie prowadzi się własnej mini-produkcji rolnej, jak ja lub nie uprawia się zbieractwa. A zbieractwo i mini-produkcja są naprawdę mini.
_________________
Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
 
 
gerda 


Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1576
Skąd: podlaskie
Wysłany: 2011-12-16, 21:09   

No dobrze-mało owoców,niewiele warzyw,bez chleba i kaszy,o słodyczach nie wolno nawet wspomnieć :evil: ,tylko trochę mięska! Będę głodować!! :hair: Co jecie na śniadanie?(mam nadzieję,że takie coś istnieje) :food:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne