bura4
Barfuje od: 1998
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 18 Lip 2012 Posty: 327 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2015-05-01, 18:31
Nasza nowa pani weterynarz po odkryciu niedoborów u pudla owszem poradziła, żeby popróbować karmy ale po półotra miesiąca gdy zobaczyła, że nie jest dobrze w uszach (choć tragedii nie ma) zasugerowała sama nie tyle szukanie innej suchej ale powrót na barf plus suplementowanie.
Barfuje od: 28.07.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 9 razy Dołączyła: 21 Lip 2014 Posty: 1292
Wysłany: 2015-05-09, 19:54
Nie dziwota. Tego weta widziałam ostatnio na zdjęciu w ulotkach kauflanda, gdzie wypowiadał się o tym dlaczego sucha karma jest najlepsza dla zwierzów. Ale nie pamiętam czy było o kotach i Whiskasie, czy psach i Pedigee. Chyba o kotach, ale jedna ryba.
Kupiony po prostu.
Ehhh też napiszę o swoich przejściach z vetem jako, że dziś właśnie stoczyłam dyskusję na temat BARFa. Wybrałam się ze swoją kicią na odrobaczanie i przy temacie wagi (przed ustaleniem dawki leku) wetka zapytała co obecnie kicia jada. No i się posypało niemałe kazanie. A dlaczego surowe? A czy wiem, że to NIE JEST NATURALNY sposób żywienia kota?(!) Czy wiem, że mięso nie dostarcza potrzebnych mikroelementów? A co zrobię jak w wieku ośmiu lat kot zachoruje na nerki, bo każdy kot w tym wieku przechodzi SUK? (!) A wtedy to już tylko sucha karma.... Nie żartuję. Pewnie kiwacie głowami z niedowierzaniem ale ja te pytania teraz niemalże zacytowałam :/ Ale spokojnie, odbijałam argumenty jak piłeczkę. Wyjaśniłam kwestię suplementacji, wspomniałam, że mam teraz możliwość przemycić większe ilości wody więc może jak los będzie łaskawy to ten SUK nie jest jednak przeznaczeniem :D A! Zapomniałabym o najlepszym! Ostatni argument pani dr: "A wie pani o tym, że na te wszystkie przepisy, przygotowania trzeba mieć dużo czasu?" Hmmm no tak się składa, że mam :)
Kurcze, ludzie drodzy. Wyszłam z jakimś dziwnym, nieuzasadnionym poczuciem winy z tego gabinetu. Tak ogólnie lubiłam tam chodzić, nie był do tej pory większych kłopotów. Sterylka bez zastrzeżeń, jak był mały problem koty z sikaniem na łóżko to chyba pół godziny wetka mi poświęciła przy okazji sprawdzania krwi i moczu, a tu takie hece :( Najgorsze jest to zasianie ziarna niepewności. Nie w kwestii idei diety tylko tego, że może nie podołam, zawalę coś i rzeczywiście pogorszę zamiast poprawić. Ja się stale uczę, czytam. Forum znam już prawie na wyrywki. Kalkulator hula u mnie jak ta lala więc mam nadzieję, że jednak dam radę.
Wybaczcie to wypracowanie ale musiałam zrzucić to brzemię z serca. Niechże mnie ktoś łaskawy wesprze
Nie martw się - takie gadki strzela większość wetów (nawet tych ogólnie dobrych - o dietetyce niestety zwykle nie mają pojęcia a ich wiedza kończy się na lekturze ulotek koncernów produkujących karmy). Kumpela też słyszała ciągle takie kazania - aż się okazało, że kot, który 7 lat miał wiecznie problemy z pęcherzem (nadmiar struwitów) po roku miał książkowe wyniki i zero problemów z pęcherzem, drugi "wątrobowiec" nagle to samo... no i wetka zmiękła pytając kumpelę, na czym BARF polega. Inni idą w zaparte pomimo tego, co widzą. Jak to z ludźmi - jedni myślą, a drudzy wierzą tylko reklamie i kolorowym pisemkom. A wątpliwości ma każdy - wybierając karmę też byś je miała, czy wybierasz tak naprawdę najlepszą.
Dlatego powiem szczerze, że pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu to hyc na forum i przeczytałam większość tego wątku. Może to zabrzmi egoistycznie ale trochę mnie podniosło na duchu to, że większość z Was, nawet ci mega doświadczeni Barferzy (sic) słuchają takich kazań od swoich wetów. Ale jest właśnie tak jak mówisz, cały sęk w tym aby używać mózgu a nie ślepo wierzyć reklamom i tym pięknym, kolorowym plakatom z hasającymi szczeniaczkami i słodziutkimi kociakami Lżej mi! Dzięki. I muszę mocniej uwierzyć w siebie w temacie barfa
przytoolanka [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-12, 08:54
Agnieszkasko,
Mam dokładnie takie same odczucia jak Ty. Przedwczoraj wetka zrobiła mi totalny mętlik w głowie i nie wiem teraz komu zaufać. Czytam forum i tu wszyscy wspierają, ale i tam mam tą świadomość, że weterynarz ma zawsze większą wiedzę niż ja, a wiadomo, że upór nie jest wart zdrowia ukochanego zwierzęcia. Rozmowa z weterynarzem pozbawiła mnie kompletnie wiary we własne siły. Bo wiadomo, że "białko w moczu to zasługa barfa"... I nie wiem jak mam teraz działać - opiekę nad kotem powierzyłam swojemu mężowi, ja wycofałam się zupełnie. Żal, smutek i strach. Wycofanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum