Szczęściara. Magnolka z wiekiem coraz bardziej nienawidzi samochodu - teraz przy próbie wpakowania do transportera potrafi się zesikać samą podróż też coraz gorzej (zianie i takie tam). Kiedyś było dużo lepiej (nawet do Poznania jechała i w czasie postoju jadła).
trinity
Barfuje od: 6.09.2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 29 Lip 2014 Posty: 147 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-01-06, 22:31
situnia napisał/a:
Ja bym się bała kota puszczać luzem po samochodzie Wypadek i po kocie, nie mówiąc o tym, że wypadek może być spowodowany przez kota
Nie jest tak, że kot chodzi całkiem sam po samochodzie gdzie chce.
Podstawa do oczywiście porządny transporter, przypięty pasami na tylnym siedzeniu.
Oprócz tego mamy też szelki przypinane do pasów.
Jeśli pozwalamy kotu wyjść to jest przypięty i oczywiście tylko na dobrej drodze, z dala od kierowcy. Jeśli pędzimy autostradą 140km/h to siedzi w transporterze.
Ale ma możliwość wyjścia chociażby z racji na konieczność skorzystania z kuwety, która jest za tylnym siedzeniem.
Barfuje od: 2008
Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 23 razy Dołączyła: 13 Wrz 2011 Posty: 4841
Wysłany: 2015-01-07, 17:24
My też wszędzie jeździmy z Pedrem (znaczy na urlopy), zawsze siedzi w transporterze przypiętym pasami na tylnym siedzeniu, a wychodzi z niego jedynie na postojach i spaceruje po aucie. Nigdy nie zdarzyło się by zechciał cokolwiek zjeść w czasie podróży. Raz, gdy podróż trwała wyjątkowo długo, wcisnęłam mu do pysia parę kęsów, inaczej nie było szans by ruszył (stres). Natomiast zawsze mam ze sobą strzykawkę i na każdym postoju dopajam go wodą. Kuweta też jeździ zawsze za tylnym siedzeniem (może do niej wejść przez otwór w oparciu tylnego siedzenia), ale nigdy nie chciał skorzystać (czasem na postoju posiedzi sobie w niej ale nic nie zrobi).
trinity napisał/a:
Podróż powinna zająć nam około 6-7 godzin, ale przy obecnych warunkach śnieżnych i wiadomej sytuacji na zakopiance może zejść się nawet 10.
Ender na pewno w samochodzie nie będzie chciał jeść puszek, już tego próbowaliśmy. Natomiast chrupki wchłonie w każdej ilości i w każdych okolicznościach.
Czy lepiej nakarmić go przed wyjściem i potem przegłodzić przez czas podróży? Czy lepiej ( gdyby podróż przedłużała się ) podać chrupki? - mam applaws dla kociaków.
Raz zdarzyło mi się podróżować z dwoma kociętami z Polski do Holandii (kociaki miały po 4-5 miesięcy). Nie wiem ile nam to zajęło dokładnie ale raczej nie krótko (z Katowic pociągiem do Warszawy, potem samolotem do Amsterdamu, a z Amsterdamu kolejnym pociągiem do Rotterdamu). Wiadomo, że transfery, odprawy na lotnisku i takie tam trwały sporo. Kociaki były razem w jednym transporterze i przetrwały podróż zupełnie bez jedzenia (nic nie chciały wziąć do pyszczków). Natychmiast po przyjeździe do domu zrobiły swoje w kuwecie i rzuciły się na jedzenie. Nic im nie było. Tak więc moim zdaniem spokojnie można zdrowe koty (także kociaki) przewozić nawet przez kilkanaście godzin bez jedzenia. Warto natomiast próbować dopajać futrzaki jeśli podróż się przedłuża.
_________________ Aby dotrzeć do źródła, musisz iść pod prąd
Barfuje od: 18.10.2013
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 14 Paź 2013 Posty: 813 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-01-07, 20:34
Moje też jeżdżą w transporterze przypiętym pasami. I również jeżdżą z nami wszędzie. Zazwyczaj nie jeździmy na tyle daleko, żeby trzeba było je karmić w drodze. Natomiast mi zdarzyło się jechać 3 razy na wystawę pociągiem (nawet z przesiadkami). Wtedy kotka jadła BARF albo w pociągu, albo po dojechaniu na wystawę w klatce wystawowej. Załatwia się też na wystawie, choć wiem, że niektóre koty maja z tym problem i czekają na powrót do domu. W ogóle moje koty gdzie nie jesteśmy to jedzą i wchodzą do kuwety się załatwić, chociażby stała na środku pokoju
_________________
To jak traktujesz koty decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
trinity
Barfuje od: 6.09.2014
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 29 Lip 2014 Posty: 147 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-01-10, 22:40
dagnes napisał/a:
Tak więc moim zdaniem spokojnie można zdrowe koty (także kociaki) przewozić nawet przez kilkanaście godzin bez jedzenia. Warto natomiast próbować dopajać futrzaki jeśli podróż się przedłuża.
Ender przeżył podróż bez jedzenia. Ostatecznie zdecydowałam nie podawać chrupek. Podróż trwała 7 godzin, więc dał radę.
Potem 2 dni po powrocie odrabiał zaległości chyba, bo jadł o 50% więcej niż zazwyczaj.
Muszę jednak przemyśleć jakoś problem dopajania przed letnim urlopem, gdy będzie gorąco. Zupełnie nie umiem podawać mu czegokolwiek strzykawką. Wszelkie próby kończą się fiaskiem.
Muszę potrenować, bo w ogóle wcześniej nie dostrzegałam tego problemu.
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2015-01-12, 10:35
Mój mąż też nie umie podawać nic strzykawką, więc on macza co chwilę kotom łapkę w wodzie, żeby tą wodę sobie zlizały. Nie ma porównania między takim mini dopajaniem a strzykawką, ale zawsze lepsze to, niż nic.
Barfuje od: 12.12.13r
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 7 razy Wiek: 35 Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 2660 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2015-04-29, 19:12
Czy próbował ktoś może wekowania (tyndalizacji) mięsa zalanego rosołem w słoiczkach i dodawania potem osobno suplementów? wiadomo, że niestety przy wekowaniu mięso się ugotuje, więc w zasadzie będzie to gotowany barf, ale tak sobie dumam, że może to być fajne rozwiązanie na niedługie wyjazdy.
Z tym wekowaniem to brzmi ciekawie :) bo wekowane i w lodówce może stać dłuższy czas i mogła bym kilka słoiczków schować do piwnicy na wszelki wypadek... I stało by jak kiełbasiane albo pasztet od mamy czy babci...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum