Hmmm... ale bandzior jednak zupkę spija ...
Może to jednak mięso ? Jest więcej wołowiny tłustej ... ale idora nadal jest najwięcej a wcześniej jadł. Kurcze nie wiem. Skoro je śniadania to na razie zaczekam (tym bardziej, że "flaka" ma dosyć dużego, może conieco go straci
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-02-02, 15:21
Nie cieszy mnie sytuacja waszych futer, jest to przykre , ale jest mi trochę raźniej...
Już zaczęłam obwiniać siebie, że....to , że tamto i jeszcze owo
Stres, bo.... Pinto jest szczupły 3,5 kg - i to znajda- syjam, który przez pierwsze pół roku swego życia walczył z kocim katarem, obustronnym.
Dwa z moich kotów(Inez-9 lat, Fudżi 3,5) jest reformowalne...., nie tą droga to inną ale zawsze trafie do ich żołądków. Jest coraz lepiej.
Fudżi cały czas próbuje metod Pinty-niejadka, ale po minucie wraca do michy i zostaje ino marchew na dnie.
Lepiej, gorzej, ale jedzą- nigdy nie kombinowałam z FC, czy też innymi specyfikami..., czasem domieszałam zanęcacza, mokrego z torebki ...nazwy nie wymienię
A z Pinto ? Powinnam chyba zacząć pisać pamiętnik pt; Niejadek Pinto i jego żywicielka.
Już nawet w kalendarzu zaznaczam daty kiedy zrobił qpę
A ja zaczynałam od FC, zużyłam pół opakowania, apotem zaryzykowałam i zrobiłam mieszankę w 100% z naturalnymi suplementami i nie zauważyłam szczególnych kaprysów z tego tytułu. Co nie znaczy, że kaprysów nie było w ogóle - oczywiście, że były, ale tak samo jak na jednym tak na drugim. Jak raz zrobiłam mieszankę z kurczakiem, to było 10 podejść do miski, które kończyły się wciąż tak samo - trochę polizała, a potem zakopywała miskę i potrząsała łapką z obrzydzeniem. Nawet ograniczyła trochę swoją aktywność, bo wiadomo - mniej się zmęczy, to mniej będzie musiała zjeść. Strajk trwał parę dni, podczas których jadła dużo mniej niż zwykle, ale trochę jadła. I nagle któregoś dnia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tę samą mieszankę zaczęła jeść jakby to było najlepsze jedzenie pod słońcem. Od tamtej pory kurczak to pyszności. Grymasy na kaczkę i indyka też przerobiłyśmy.
Mirelo, jeśli Twój kot zjada pełen jeden posiłek, a grymasi na pozostałe, które trochę tam liźnie, to ja bym się tym tak bardzo nie martwiła. Bo to znaczy, że mieszanka jest dla niego zjadliwa, chociaż nie tak jakby sobie życzył. Dopóki nie odmówi posiłków zupełnie, to raczej nie ma powodów do większych niepokojów.
I jestem prawie pewna, że skoro je ten jeden posiłek mieszanki z naturalnymi suplementami, to lada dzień przyzwyczai się do nich zupełnie.
_________________ Mam kota na gorącym dachu mojej głowy...
Sprawdza się, że koty po prostu się przyzwyczajają do tego, od czego zaczęły... piszecie o kotach, które nie chcą zrezygnować z FC, ja z kolei na wystawie rozmawiałam z właścicielkami MCO, które zwracały uwagę na działanie w drugą stronę-a jednak dobrze, żeby kot chciał jeść z FC, bo jeżeli np. dajemy kociaka do nowego domu, to można stanąć przed wyborem-właściciel będzie karmił mięsem z FC, ale w ogóle nie będzie karmił surowym mięsem...
swoją drogą, wiecie co, z tą krwią coś musi być... ja nie dodawałam krwi, ale Fortain. i mam wrażenie, że zwłaszcza, jak sypnęłam więcej, kotu coś nie podeszło, zwłaszcza, że mięso z Fortainem bardzo szybko zaczyna mieć dyskusyjny zapach...
U mnie zauwazylam , ze drożdze , spirulina i hemoglobina to delicje - kociaste wrecz pchaja sie do pojemnikow a kiedys Kisiel robila zbójeckie wypady , żeby dobrac sie do sloiczka z drozdzamy.
No ale kazdy kot jest inny .
_________________ Tysiące lat temu czczono koty jako bogów. One nigdy o tym nie zapomniały.
W tych drożdżach pokładam nadzieję.... Sandra obiecała ciut użyczyć :D
Małej całkiem podchodzą te normalne, sparzone, więc może takie sypane tez podejdą
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 29 Gru 2011 Posty: 3447
Wysłany: 2012-02-02, 18:36
KaRottka napisał/a:
Sandra obiecała ciut użyczyć :D
Aby tylko kocisko zaczęło jeść..to zamówimy całe wiadro
Moje dwa normalnie jedzące zlizują drożdże z talerzyka, a Fudżi nawet i suszoną krew wymieszaną z drożdżami polubił. Tak śmiesznie rozciera językiem w pyszczku grudki, bo mu się lepi..
Zachowuje się jak uzależniony.
Wystawiłam worek po drożdżach do wyrzucenia...caluteńki pracowicie umył.
W poprzednim wcieleniu musiał lubić piwo, a potem został abstynentem.. i tylko smaczek mu pozostał bez %%%
zachęcaj dalej....
zobaczymy... dokupię też dla odmiany cielęcinkę, w końcu łagodna... miał być też królik, ale widziałam dziś tak słodkie króliki, że się poddałam (zresztą muszę przyznać, że i cielęta są absolutnie wspaniałe, piękne i przesłodkie )
No u mnie trochę popuściło : od wczoraj zjada swoje porcje :).
Mały OT:
mieliśmy wczoraj niezły ubaw:
Bandzior zaczął skakać na 4 łapach (wiecie, jak się kot czegoś przestraszy to jak na sprężynach skacze). Nie wiedzielismy co się dzieje. Młody sie go tak wystraszył, że wlazł pod tapczan patrzył co tez bandzior wyczynia. Córka za nim chodziła i ciągle komentowała, że coś mu jest, może chory itp ...
Wziełam go na ręce- wszystko oki, ale uciekał przede mną. Minęło conajmniej pół godziny tego dziwnego zachowania, usiadłam z nim i oglądam mu łapki - czy czegoś sobie nie wbił. I co się okazło ? Moje wspaniałe dziecko szaremu futrzakowi założyło szarą gumkę recepturkę na łapkę .
No ja z tą trójką zwariuję kiedyś. Kupiliśmy nowy fotel mam od 5 dni wieczorne walki, tłuką się niemiłosiernie. A po godzinie zasypiają na fotelu wtuleni . Do wariatkowa mnie wywiezą niedługo ;). Co będzie jak za dwa tygodnie nową kanapę przywiozą ??
I jeszcze te strajki głodowe ...
Barfuje od: 02.2010
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 168 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2012-02-03, 11:54
Kiedy Żmij (potomek osobisty, a nie koci) nie jadł, to na luziku czekałam aż mu apetyt wróci, a przy zdrowych kotach, to cuda wianki wyczyniam - uważam, że normalnością tego nazwać nie można
Barfuje od: 02.2010
Udział BARFa: 50-75% Pomogła: 1 raz Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 168 Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2012-02-03, 12:27
E tam po czasie krótszym lub dłuższym sam się prosił i jeszcze poczekać musiał - zresztą przy kotach (zdrowych) też metoda się sprawdza, tylko czasami okazuje się, że to niekoniecznie ja rządzę
A ja kupilam moim kotom piskleta jednodniowe, no i.............sama bede sobie smazyla zaden dziad nie ruszyl , nawet Suraj nie chce. Zauwazylam ze jak zaczol dostawac robione domowe mieszanki to nie za bardzo sa zjadliwe kupne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum