BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: Sandra
2013-09-20, 21:00
Pamiętnik Perełki
Autor Wiadomość
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1433
Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-07-29, 17:54   Pamiętnik Perełki

Postanowiłem wpisywać tu wydarzenia, które zdarzają się rzadko lub przypadkowo, dotyczące życia Perełki.

Dziś kotka została zaatakowana na własnej ziemi (działce) przez niewykastrowanego kocura (wnoszę po zachowaniu). Wcześniej mówiłem rodzinie, żeby przeganiać koty wałęsające się w pobliżu naszej działki. Sam to robiłem, a to zachowanie ich dziwiło. Może teraz zrozumieją moje obawy.

Przebieg
Kotka została wypuszczona na działkę pod nadzorem (mojej mamy i brata - wyszli sobie do ogródka pogadać, posiedzieć) :!: Na naszą działkę wlazł ten zasrany kot, który od dłuższego czasu nie dawał za wygraną i próbował dostać się na teren posesji. Kotka oczywiście ciepło nie przyjmowała żadnych gości i natychmiast jeżyła się na widok innych kotów, psów. Nadzorcy (że tak nazwę mamę i brata) myśleli, że kocur nie zrobi jej krzywdy, bo podchodził z "przyjacielskimi" intencjami. Kiedy tylko podszedł do kotki (która cały czas burczała i syczała), niespodziewanie zaatakował ją. Rudy $%#*^ został przegoniony, a kotka odniosła rany. Nawet się nie broniła, tylko wypuściła całą zawartość pęcherza na siebie. Oczywiście po incydencie wolałem odczekać chwilę aż się uspokoi, bo burczała wtedy na wszystko co się do niej zbliża.

Opatrunki
Po bliższych oględzinach stwierdziłem śladową obecność krwi w oczodole oraz widoczne zaczerwienienie na nosie. Oczy obejrzałem bardzo dokładnie i nie zauważyłem uszkodzeń. Pewnie to krew to z rany na nosku - pomyślałem.
Upewniając się, że kotkę nic nie boli (obmacałem ją), delikatnie uniosłem z ziemi.
Moja mama zaskoczona, wnerwiona i pod wpływem emocji chciała pozabijać wszystkie obce koty w okolicy. Ja natomiast musiałem zachować zimną krew i zwierzaka umyć z uryny. Na szczęście w domu jest duży zapas sody oczyszczonej (ocet jest skuteczniejszy, ale bardzo podrażnił by jej śluzówki, a trzeba było wypełnić pół miski). Wsypałem dwie torebki na 6l wody, rozmieszałem i siłą włożyłem ją do kąpieli. Gdy już cała była namoczona, dałem jej odpocząć, gdyż wiem jak szybko koty potrafią się przegrzać z powodu tak mocnego stresu. Następnie ponowne przymusowe trzymanie ciałka pod wodą, a potem już płukanie. Teraz siedzi jeszcze w ręczniku pomimo ciepłych dni. Niedługo ją wytrę ile się da i włożę do drapaka (budki), bo tam jest najcieplejsze jej legowisko.

Winowajca
Potencjalnie wiem, który kot ją zaatakował i skąd przyszedł (znam adres właściciela). Jednak nie będę darł kotów z nim, bo i tak mnie nie posłucha. Dlatego z przykrością stwierdzam, że jak następnym razem ten rudzielec wpadnie mi w ręce to nie ręczę za siebie :evil:
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
 
 
Meri 

Barfuje od: 12.08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 07 Lip 2012
Posty: 863
Skąd: Nowy Targ
Wysłany: 2013-07-29, 18:53   

No niezbyt to bezpieczne, bo kto wie czy taki kocur nie będzie czymś zarażonym, zdecydowanie lepiej bedzie pilnować, aby nie miała kontaktów tak bliskich z obcymi kotami.
_________________
 
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2013-07-29, 21:31   

Skuter ;-)
Trudno winić kota, może się chciał zaprzyjaźnić, nie wziął pod uwagę, że nie powinien.
Tez miałam takiego kota chodzącego luzem w sąsiedztwie, który bardzo chciał się z moimi przyjaźnić. Nawet przychodził na próg domu, dostawał porcyjkę jedzenia, musiałam wygłaskać jego też, ale moje sobie nie życzyły tej znajomości i pazury były w ruchu. Dobrze, że nic się żadnemu nie stało. I też się bałam czy czegoś mi nie przywlecze na próg. Już go nie ma doszedł za Tęczowy Most a piękny kot był.
Pilnuj Perełkę, bo faktycznie niebezpieczeństwo istnieje.
 
 
Tufitka 
Ekspert

Barfuje od: 17.02.2013
Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 21 Sty 2013
Posty: 3006
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-29, 21:52   

Sojuz napisał/a:
Potencjalnie wiem, który kot ją zaatakował i skąd przyszedł (znam adres właściciela). Jednak nie będę darł kotów z nim, bo i tak mnie nie posłucha. Dlatego z przykrością stwierdzam, że jak następnym razem ten rudzielec wpadnie mi w ręce to nie ręczę za siebie :evil:

złapać i wykastrować, może się uspokoi (właściciela też - może na myślenie pomoże :twisted: .)
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2013-07-29, 22:15   

Zwłaszcza właściciela :twisted:
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1433
Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-08-06, 20:26   

No niestety, właśnie zdarzył się ten sam incydent, ale wbiła do domu tylko wystraszona (po drodze opróżniając zawartość pęcherza na podłogę, wypoczynek i ścianę), bez obrażeń. To nie był ten sam kot, nawet do niej nie podszedł. Wydaje mi się, że przeżyła swoistą traumę i od tamtej chwili panicznie boi się innych kotów (jak z psami, nie wiem). Wcześniej to nawet rwała się do kontaktów z kotami, ale jest teraz odwrotnie.

Na tą chwilę przestanę ją wypuszczać. Radziła sobie przez pół roku w domu jako kot niewychodzący, więc jakoś to będzie... Dodam, że kotka cały czas będąc na dworze spędza czas wyłącznie na naszej działce. Nie wychodzi poza jej obręb, ponieważ jest uwiązana (faktem jest, że zawsze się zaplącze w jakieś graty, ale tym razem tak nie było - swobodnie wbiegła do domu).
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2013-08-06, 21:54   

Może powinieneś jakoś zabezpieczyć działkę, żeby na jej teren nie mogły się dostać inne koty. Pozatykać dziury, może siatkę dać wyżej, albo zrobić dla Perełki taki azyl gdzie bezpiecznie mogłaby na polu być, typu woliery np. Nie musiałbyś jej uwiązywać ona też by nigdzie nie uciekła. Pomyśl :-) masz dobre pomysły :-D
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1433
Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-08-06, 22:18   

Szczerze mówiąc to mam związane ręce :-? Rodzice się nie zgadzają na jakąkolwiek szopę (wolierę) czy inne cuda na kiju. Podnoszenie ogrodzenia i łatanie w nim dziur jest nieopłacalne. Już lepiej zrobić właśnie wolierę. Proponowałem osiatkować taras (dać moskitierę, żeby robale nie gryzły w lato i można sobie na powietrzu pobyć), ale czekam aż tenże taras wykończą, bo upał nie pozwala pracować (no i materiał nie służy w tej temperaturze). Może coś z tego będzie, ponieważ nie było stanowczego sprzeciwu :-)

Szkoda mi trochę Perełki, ale tak nie może być... Za kilka miesięcy powinno jej przejść, ale takie przeżycia koty pamiętają bardzo długo. Z tymi osikanymi miejscami sobie bardzo dobrze radzę, choć zapach w nich pozostał. Udało mi się zbiegiem okoliczności tak wychować kotkę, że sika wyłącznie do kuwety nawet, jeżeli te osikane miejsca nadal są dla niej wyczuwalne. Ba, po powrocie z działki pierwsze co to do kibelka. Ona na dworze się nie załatwi, musi w swojej kuwecie :-D
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2013-08-06, 22:46   

To może po prostu poświęć jej pół godzinki dziennie i pospaceruj z nią popołudniu lub pod wieczór jak już będzie chłodniej. Kot będzie na polu a Ty spokojny :-D Moje koty na tych upałach nie wychodzą na pole. (U nas temp sięga 35 stopni w cieniu nawet o 18) :-( za to całą noc przy otwartych oknach siedzą i chłodkiem się rozkoszują :mrgreen: bo rano pańcia wszystko pozamyka, żeby gorąc do domu nie wchodził. Straszne te upały.....
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1433
Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-09-16, 20:24   

Ktoś poprosił mnie o napisanie, jak wychowałem kotkę. Ten post może przysporzyć mi wielu kłopotów. Dodam, że nie jestem ekspertem. Opowiem po prostu proces wychowywania Perełki.

Dzień adopcji

Wychowywanie zaczęło się już od pierwszego dnia. Mianowicie nauka korzystania z kuwety. Wprawdzie w schronisku były kuwety, ale nie wiedziałem czy Perełka umie z nich korzystać. Na wybiegu był też piasek, więc równie dobrze mogła tam się wypróżniać. Pierwsza noc była bezsenna dla mnie i Perełki. Od razu wpakowała mi się do łóżka, pierwszej nocy, na nogi. Niestety po pół godzinie zaczęła jęczeć, chyba miała jakieś koszmary, bo wręcz wrzeszczała. Głaskałem ją chwilę i uspokajałem głosem, by po chwili kotka mogła znów zasnąć. I tak z sześć razy w ciągu nocy. O godzinie ok. 5 rano wyszedłem na dwór, żeby zebrać trochę zwykłego piasku. Perełka nie wysikała się już dobre 15 godzin. Wstawiłem jej miskę z piachem, włożyłem do tej miski i nic. Natychmiast wyskoczyła. W ostateczności postanowiłem siłą włożyć ją do krytej kuwety i nie wypuszczać, dopóki się nie wysika. Po kilku próbach wydostania się zrozumiała i opróżniła pęcherz.

Kuweta: część druga

Jeszcze tego samego dnia uczyłem Perełkę korzystania z kuwety. Robiła to od tamtej feralnej chwili bezproblemowo tyle, że bez drzwiczek. Uznałem, że na tego konkretnego kota podziała metoda, która sprawdziła się przy pierwszym sikaniu. Zamontowałem drzwiczki, umieściłem kota i dałem jej tym razem wyjść, żeby zrozumiała, że to są drzwi, można je uchylić aby dostać się do środka lub wyjść. Na następny dzień nauka dobiegła końca.

Drapak: pierwsze starcie

Perełka nie była nauczona korzystania z drapaka. Już przed adopcją zaopatrzyłem się w niezbędne elementy, w tym drapak. Postanowiłem umieścić go w ciągu komunikacyjnym (centrum domu, korytarz przy salonie), żeby kotka miała jak największą styczność z tym dziwnym czymś. Pech chciał, że obok stała kolumna estradowa obłożona mechowatym materiałem. Tymczasowo stał się drapakiem. Podobnie wszystkie dywany i meble w domu. Jednak przy każdej próbie drapania niewłaściwego przedmiotu, Perełka została zbesztana i oddelegowana do drapaka. Potem siłą brałem jej przednie łapy i opierałem o słupek drapaka. Proces nauki trwał około siedem, osiem dni. W międzyczasie coraz rzadziej interesowała się kolumną i dywanami. Twarde i gładkie meble zignorowała już po pierwszej próbie ich drapania.

Drapak: drugie starcie

Gdy już miałem nadzieję, że Perełka nauczyła się korzystać z drapaka, nastało rozczarowanie. Biedna kolumna wciąż stała obok drapaka i sporadycznie była mylona z nim. Postanowiłem więc codziennie o 20cm przesuwać drapak w inne, docelowe miejsce. Nie dość, że drapak był rzadziej (lub wcale) używany, to kolumna stała się główną atrakcją. Po prostu drapak ma stać w tym konkretnym miejscu i żadna siła nie przekona kota do mojej racji. Problem zniknął całkowicie, gdy zaprojektowałem i wykonałem własny, duży drapak. Do dziś dzień stoi w głównym korytarzu, na wprost drzwi wejściowych. Chętnie przesypia w budzie oraz bardzo, ale to bardzo często też korzysta ze słupków. Drapanie stało się nawet jej formą zaproszenia do zabawy lub formą zwrócenia uwagi człowieka.

Ludzie w nocy śpią

Perełka miała skłonności biegania po domu w środku nocy, a przy tym hałasowania (tupania o kafelki podczas galopu). Na początku zamykałem ją w pokoju ze mną. Spała w moim łóżku na nogach, ale nie mogłem się wysypiać. Postanowiłem więc zakupić kojec. Perełka bez specjalnej namowy zaczęła w nim spać, ponieważ miała widok z góry (kojec stoi na najwyższej półce biurka) na cały mój pokój. Po tak spędzonych kilku nocach Perełka ponownie mogła spać tam, gdzie akurat miała kaprys.

W międzyczasie nastąpił przełom w ustaleniu hierarchii. Po kilku wizytach u weterynarza i nieprzyjemnych zabiegach, m.in. czyszczenia uszu ze świerzbowca (odpicowywania kota ze schroniska), kotka zaczęła przeraźliwie się wyrywać, gdy tylko zobaczyła ten stół weterynarza. Starała się odwrócić do mnie i dotknąć mojej twarzy łapą. Na dodatek całymi czarnymi oczami wytrwale na mnie spoglądała. Po prostu błagała żeby jej tego nie robić. Od tej chwili unikała mojego dotyku, starała się nie wchodzić w kontakt wzrokowy. Pomyślałem, że to przejściowe. Po odpicowaniu już kotki i doprowadzeniu jej do zdrowia problem nie ustał. Po kilku dniach uświadomiłem sobie, że przypadkowo kota zdominowałem. Wobec pozostałych domowników Perełka zachowywała się zupełnie inaczej, niż wobec mnie. Ale o tym później...

Wracając do nocnych harców, Perełka czasami zostawała na dłużej przy oknie, gdy my szliśmy już spać, ale nie ważyła się już biegać/hałasować. Co najwyżej można było usłyszeć szmer przekopywanego żwirku i trzaskających drzwiczek kuwety czy naprężony pazurkami strzelający sizal na drapaku. Zachowywała aktywność, łapała owady, ale nie ważyła się już biegać w nocy. Ostatecznie przesypia całą noc gdy dotarło do niej, że w nocy nie ma co liczyć na naszą uwagę. Sam do końca nie wiem, co się stało, ale problem został rozwiązany.

Masz mnie słuchać: jedzenie

Podczas przechodzenia na BARF Perełka początkowo bez większych problemów dała się przekonać do lepszej diety. Jednak po kilku mieszankach zaczęła wybrzydzać. Wpierw pomyślałem, że jej organizm nadrobił straty i niedobory. W chwili adopcji była o ok. 0,5kg lżejsza niż powinna. Żeby mięso się nie marnowało, podawałem jej mniejsze porcje. Jednak to nie pomagało. Ledwie muskała te posiłki. Uznałem za winną tą konkretną mieszankę i część z niej po uschnięciu z powodu "głodówki" kotki lądowała w klozecie. Po zrobieniu następnej z innych rodzajów mięsa następowała poprawa, ale na krótko. Wyszło na to, że Perełka lubi różnorodność i po tygodniu jedzenie tej samej mieszanki staje się monotonne. Niestety nie miałem możliwości logistycznych, aby trzymać dwie różne mieszanki na raz w zamrażalniku. Pozostało mi więc wyzbyć się u kotki wybrzydzania. Za każdym razem schemat reakcji i uczenia zachowania był ten sam. Wzięcie Perełki i przyniesienie jej do talerzyka. Gdy odchodziła, brałem ją ponownie i sadzałem przy jedzeniu, jednak jej główkę nieco pochylałem nad mieszanką. Czasami dało to efekt, czasami uparcie nie jadła. Gdy nadal nie jadła, ostatecznym krokiem było masowanie brzucha. Tu też albo się w końcu przełamała, albo zaporowo trzymała swojego argumentu. Gdy nadal nie zaczęła jeść, dopiero wtedy pozwalałem jej odejść.

Masz mnie słuchać: gryzienie, drapanie

Perełka sama w sobie już nie używała zębów i pazurków w trakcie zabawy czy ugniatania. Jednak gdy trzeba było wykonać jej jakiś zabieg higieniczny (mycie po ubrudzeniu) czy zaaplikować lekarstwo, zaczęła stawiać opór. Wtedy nie wahała się używać arsenału. Od razu z duża pewnością siebie łapałem ją za kark, warczałem i przyciskałem do ziemi. Lekko pomagało, ale nadmierne korzystanie z tej metody spowodowałoby jej nieskuteczność. Drugim argumentem było klepanie po bokach, lekko i gwałtownie. Bardziej skuteczne, ale potęgowało strach. Moim zdaniem najbardziej bezbronną pozycją kota jest leżenie na boku. Dlatego też starałem się utrzymać Perełkę w takiej pozycji. Niestety przez to nabrała masy mięśniowej, jest silna i bardzo szybka. Udowodniła to podczas jednej z wizyt u weterynarza, gdy miała dostać antybiotyk podskórnie. Tak szybko urwała asystentowi kawałek gumowej rękawiczki z ręki, że prawie nikt tego nie zauważył. Na szczęście dłoń była cała, ucierpiała tylko rękawiczka.

Masz mnie słuchać: czynności i miejsca zabronione

Pozostała jeszcze kwestia niedozwolonych miejsc czy zachowań. Z początku drażniło mnie bardzo, gdy Perełka wskakiwała na blat kuchenny. To jest miejsce do przyrządzania jedzenia, a nie spacerowania. Gdy tylko kotka została przyłapana na gorącym uczynku, dostawała ochrzan podniesionym i agresywnym głosem, klapsa w dupę i oddelegowana do kojca, następnie zamykana w pokoju na pół godziny. Czynność tą powtarzałem z 20-30 razy. Częściowo pomogło, ale podczas mojej nieobecności nic nie robiła sobie z tego zakazu. Gdy tylko się zbliżałem, zeskakiwała, ale było już za późno. W obawie przed karą uciekała gdzieś, gdzie moje ręce nie wejdą. Na przykład pod szafkę kuchenną, które mają dość wysokie nóżki. Była siłą wyciągana, ochrzaniona nie więcej, nie mniej i do kojca. Zamierzony efekt został uzyskany dopiero po kilku miesiącach, jednak sporadycznie nadal spaceruje po blatach. Te sporadyczne wypady jestem już w stanie jej wybaczyć. Poza tym, karzę tylko gdy Perełka została złapana na gorącym uczynku. Inaczej nie skojarzy kary z czynnością lub miejscem.

Mowa końcowa

Jest jeszcze wiele rzeczy, które chciałbym napisać, ale są nieadekwatne do wytrzymałości i zrozumienia czytelników. Ostatecznie wszelkie problemy i kary rozwiązuję metodami psychicznymi, czasami fizycznymi. Podzieliłem przewinienia na cztery kategorie:
    - lekkie, czyli wejście w zabronione miejsce, proszenie o rzeczy dla niej szkodliwe (ser, wędliny, kawa, itp.), głośne miauczenie; karane intensywnym tuleniem, mizianiem, kochaniem futerka na wszelkie możliwe sposoby i pozycje przez ok. 1 minutę
    - średnie, czyli ucieczka z domu, za ogrodzenie gdy jest na smyczy (ale takiej szkoleniowej, 50m), zrzucenie przedmiotu (bardzo rzadko, nie jest niezdarna), schowanie się w brudnym miejscu (za sofą, pod łóżkiem, pod szafką, itp.) kończy się głośnym ochrzanem i uziemieniem w budzie w drapaku
    - ciężkie, czyli w sumie tylko podrapanie i ugryzienie do krwi karane jest głośnym krzykiem (mającym na celu wystraszenie), klapsami i groźnym spojrzeniem, a następnie uziemienie w kojcu i zamknięcie drzwi na dwie godziny
    - niewinne, czyli te niewymienione, np. zgubienie zabawki, kulki na smakołyki, przechodzenie przed monitorem/po klawiaturze, itd.

Mogę jeszcze dodać, że mam po prostu twardą rękę, ale uznaję też kompromisy. Czy dobrze wychowałem kotkę? Myślę, że tak. Dla przykładu mogę ją wziąć do swojego łóżka i spać twarzą w twarz, wtuleni w siebie. Potem, gdy zapewne się ruszę podczas snu po prostu Perła śpi obok mnie na łóżku lub w kojcu na biurku. Uważam też, że bardzo ważną rolę w wychowaniu (posłuszeństwo i uległość) miała rehabilitacja po złamaniu dwóch łap. Dzięki temu odzyskała sprawność i może znów wskakiwać na wysokie półki, np. parapety. Obok wychowania i karania bardzo ważna jest komunikacja. Osobiście dość mocno wgryzłem się w język kotów, co pozwoliło mi z większą łatwością dogadać się z Perełką.

Podsumowując, gdyby te metody wychowawcze były niewłaściwe, to albo Perełka bałaby się do mnie zbliżyć, albo stała się apatyczna lub wręcz odwrotnie - agresywna. Co nie ma miejsca. Chętnie o coś mnie prosi (jedzenie, zabawa, smakołyki), mruczy gdy ją miziam. No i nadal pozostaję dominantem.
_________________
Naturalne stało się sztuczne, a prawdę uznano za kłamstwo.
 
 
Iowa 


Barfuje od: 6.12.2011
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 2 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 21 Lis 2011
Posty: 372
Skąd: Lublin
Wysłany: 2013-09-16, 23:22   

O matko :shock:
_________________
...inexplicable catness...
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2013-09-16, 23:57   

Tak się zastanawiam........... czy Ty wychowujesz dziecko czy kota?? a skąd masz takie zachowania wychowawcze?? Wzorowałeś się na kimś/na czymś??
Piszesz
Cytat:
Podsumowując, gdyby te metody wychowawcze były niewłaściwe, to albo Perełka bałaby się do mnie zbliżyć, albo stała się apatyczna lub wręcz odwrotnie - agresywna. Co nie ma miejsca.

Kot nie umie mówić, a może woli się nie odzywać, żeby się na dalszą tresurę nie narazić??
Mam mieszane uczucia do tej metody....... Mam 5-tkę kotów, dwa psy (dzieci dorosłe) i moje zwierzaki zachowują się tak jak Twoja Perełka, ale ja takich metod wychowawczych jak Twoje nie stosuję i nie stosowałam nigdy. Gdzie leży różnica??
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2013-09-17, 09:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Sojuz 
Ekspert


Barfuje od: 09.2012
Pomógł: 10 razy
Wiek: 30
Dołączył: 06 Sie 2012
Posty: 1433
Skąd: Poznań
Wysłany: 2013-09-17, 06:04   

shana55 napisał/a:
czy Ty wychowujesz dziecko czy kota?? a skąd masz takie zachowania wychowawcze?? Wzorowałeś się na kimś/na czymś??

Ad.1. Kota, który ma osobowość złożoną jak jednoroczne dziecko.
Ad.2. Ze środowiska, skopiowane zachowania ludzi i zwierząt. Następnie odfiltrowane instynktownie tak, aby zapewnić mi przetrwanie i wykorzystywanie sytuacji.
Ad.3. Nie.
shana55 napisał/a:
Kot nie umie mówić
Owszem, umie ciałem mówić.
shana55 napisał/a:
Gdzie leży różnica??
W tresurze.

Teraz zagadka:
Dwie osoby w jednej. Bardzo tajemnicze.
Raz rekin, raz człowiek. Zdradzone jak Beatrycze.


Od razu przepraszam moderację, że musieli ze względu na obowiązki to przeczytać.
 
 
Iowa 


Barfuje od: 6.12.2011
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 2 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 21 Lis 2011
Posty: 372
Skąd: Lublin
Wysłany: 2013-09-17, 08:51   

To, co opisujesz, jest przerażające. Jeszcze bardziej przerażający jest fakt, że uważasz się za mądrzejszego i sprytniejszego od innych i myślisz, że to, co robisz, jest przejawem Twojego własnego geniuszu.

[ Komentarz dodany przez: Sandra: 2013-09-17, 10:30 ]
Kolejny Twój post jest ad personam i kwalifikuje się na PW
_________________
...inexplicable catness...
Ostatnio zmieniony przez Sandra 2013-09-17, 09:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
gerda 


Udział BARFa: 75-90%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1576
Skąd: podlaskie
Wysłany: 2013-09-17, 09:16   

Ja myślę, że ta "tresura" wygląda tak źle tylko w opisie, bo często trudno ubrać coś w słowa, a Sojuz bardzo lubi swoją Perełkę i dba o nią (może aż za bardzo :mrgreen: )
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne