BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Bezdomne zwierzęta
Autor Wiadomość
maix 
Ekspert


Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 299
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-10, 01:02   Bezdomne zwierzęta

Nie wiem, czy to dobre miejsce na taki temat, ale potrzebuję porad doświadczonych osób, które przygarnęły do domu koty bezdomne lub ze schroniska.
Mam w domu wydelikaconą ekipę 4 sztuk kotów rasowych, wiecznie coś im jest. Tylko 2 z nich są szczepione na białaczkę, raczej wszystkie maja dodatnie wyniki na koronawirus (potocznie test na FIP), a MCO Walkiria na pewno, bo test miała zrobiony. Ciągle mają chore dziąsła. Są nieodporne i chorowite.
Pod moją pracą pałęta się 4 bezdomniaczki, w tym jedna koteczka i 3 kocurki, śpią pod samochodami, w wiatach, jakiś rupieciach. Są dokarmiane i dość dobrze odżywione. Pannę trzeba pilnie ciachnąć, jest już bardzo oswojona i bardzo się do mnie tuli. Wygląda na zdrową (dziąsła, skóra, uszy). Na pewno już miała jakiś miot, bo latem miała duże cycuszki, ale maluchów nikt nie widział...
Biję się z myślami, że przed zimą chyba ją wezmę, bo nie mogę jaj tak zostawić...
Jak to zrobić bezpiecznie i z głową? Mogę jej zrobić kwarantannę w garażu (ogrzewany, płytki na podłodze), bo chciałabym, żeby siusiała do kuwety, pozbyła się robaków, przeszła badania i testy. Czy to prawda, że takie koty i tak od czasu do czasu sikają poza kuwetą - za wersalką, do szafy, buty, torby itp? Czy ona, ta kicia, zechce żyć w domu niewychodzącym? Dodam, że z moimi kotami nie mam żadnych problemów z zachowaniem.
A może postawić koło domu budki dla czterech kotów i przeprowadzić na moją wieś całe to pracowe towarzystwo? Da się tak przesiedlić koty? Odwiedzają mój teren koty sąsiadów, niewykastrowane - czy będą nękać wykastrowanych przesiedleńców?
Poradźcie mądrzy ludzie, zwłaszcza ci, którzy mają koty na tymczasach
_________________
Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
 
 
Terhie 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 25 Wrz 2011
Posty: 402
Wysłany: 2011-10-10, 08:09   

maix napisał/a:
Mogę jej zrobić kwarantannę w garażu (ogrzewany, płytki na podłodze), bo chciałabym, żeby siusiała do kuwety, pozbyła się robaków, przeszła badania i testy.

Kwarantanna to bardzo dobry pomysł, zwłaszcza przy chorowitych domownikach. Jak przygarniałam drugiego kota, to to była moja główna obawa - że mi czymś Sanjirka zarazi. Testy, odrobaczenia + taka kwarantanna daje Wam czas na oswojenie półdzikiego koteczka. Będziesz mogła zobaczyć, jak się czuje w niewychodzącym garażu.
maix napisał/a:

Czy to prawda, że takie koty i tak od czasu do czasu sikają poza kuwetą - za wersalką, do szafy, buty, torby itp?

Różnie. Zdarza się, że kocurki, które zaczęły znaczyć teren, po wykastrowaniu nadal "znaczą". Ale generalnie kot sika poza kuwetą bo: kuweta brudna albo kot zestresowany (np. innymi kotami), albo kot choruje (np. ma kryształy w moczu, sikanie sprawia mu ból, zaczyna kojarzyć kuwetę z bólem i próbuje załatwiać się gdzie indziej). Rózne przygarniane koty znajomych i własne błyskawicznie "uczyły się" do czego służy kuweta i nigdy nie było problemu żeby kot BEZ POWODU załatwiał się poza nią.

Musisz wziąć pod uwagę, że Twoje grzeczne do tej pory domowe kicie mogą się zestresować na tyle, że też zaczną posikiwać za kuwetą. Dodatkowa kuweta u mnie rozwiązała sprawę.

Nowy domownik może zmienić zachowania pozostałych kotów. Czasem mija. Czasem nie (mój Sanjirek przestał się ze mną bawić :-( ).

Jak masz takie garażowe miejsce, to możesz je (koty) powoli ze sobą oswajać, wspólne jedzenie zbliża koty (z musu ;-) ), możesz też wymieniać je zapachami (np. podmieniać im kocyki czy legowiska albo zabawki), żeby domowe oswoiły się z Obcym. Nie wiem, czy Twoje są otwarte na kocich gości, będziesz mogla sprawdzić :-)

Na przeprowadzkach kocich nie znam się kompletnie, poczekaj na jakiegoś znawcę :-)
 
 
Nordstjerna 

Udział BARFa: 90-100%
Dołączyła: 15 Wrz 2011
Posty: 48
Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-10-10, 08:31   

Z moich doświadczeń wynika, że to, czy kot był kiedyś wolnożyjący, nie warunkuje problemów z kuwetą. Jeśli pojawiają się tego typu problemy, to wynika to bardziej z indywidualnych predyspozycji kota (są takie, które żyją od kociaka w niewychodzącym domu, a jednak znaczą lub nie trafiają do kuwety - i już), problemów zdrowotnych lub układów między kotami.

Przez mój dom przewinęło się kilka dorosłych bezdomniaków, w tym dwie zupełne dzikuski, które urodziły się, dorosły i żyły jako dzikie koty na wolności, oswojone i udomowione zostały z konieczności (z przyczyn zdrowotnych lub dlatego, że nie miały gdzie wrócić po sterylce).

Żaden z tych kotów, dopóki przebywał u nas w domu, nigdy nie załatwił się poza kuwetą.
Moi rezydenci byli przyzwyczajeni do pojawiających się tymczasów i nigdy nie dochodziło do poważnych konfliktów.
W domach stałych mogło się to zmienić, np. pod wpływem konfliktów z rezydentami.
Jedna ze wspomnianych dzikusek - Wiewióra, która jest u marty79 - u nas, żyjąc w dużym stadzie (8-9 kotów) załatwiała się pięknie do kuwety, w domu stałym niestety zdarza się jej załatwić poza kuwetą, ale to należy złożyć na karb układów z najstarszym rezydentem, który był długo jedynakiem.
Aktualnie ma dwie takie kotki, rezydentkę i "wieczną tymczaskę" - żyją u mnie od kilku lat w 100% bez wpadek.

Jest jeszcze trzecia kotka niegdyś całkowicie dzika, którą mogę podać za przykład - wysterylizowana i leczona u nas, została przygarnięta przez karmicielkę i - o ile wiem, również nie sprawia kłopotów pod tym względem.

Dzikusy rzecz jasna zaczynały swoją "karierę" kota domowego w klatce, gdzie mogły nauczyć się korzystania z kuwety. Koty oswojone zgarnięte z bezdomności przechodziły kwarantannę w łazience albo garażu, gdzie też nie miały problemów z zaakceptowaniem kuwety. Kwarantanna czasami była bardzo krótka, dwa-trzy dni - i koty wychodziły na salony. Czasem trzeba było na początek (jeszcze na kwarantannie) dosypać odrobinę ziemi na wierzch żwirku w kuwecie, żeby kot miał znajomy i bezpieczny zapach.

Zauważyłam, że kwestii kuwetkowych koty uczą się od siebie wzajemnie - zapach śladów moczu innego kota w kuwecie pokazuje "nowemu", gdzie jest ubikacja - ważne tylko, żeby zawartość była systematycznie wybierana, bo do brudnej nowy kot może nie chcieć się załatwić.
Wypuszczając "nowego" na salony warto dostawić dodatkową kuwetę - najlepiej tę, którą miał na kwarantannie. Kwarantanna zresztą jest absolutnie konieczna, choćby po to, żeby rezydenci stopniowo przyzwyczaili się do nowego zapachu, kwestie zdrowotne to osobny powód. Garaż jest bardzo dobrym miejscem, a jeśli nowy kot jest zdrowy i mogą się kontaktować fizycznie, to nawet łazienka - bo wtedy kontakty są bliższe i szybsze.

I jeśli stado nie jest przyzwyczajone do pojawiających się nowych kotów, to trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo początki mogą być trudne, czasem może to trwać dość długo - dla rezydentów taki nowy kot na ich terytorium to początkowo szok (pomyśl sobie, jakbyś się czuła z dokwaterowanym obcym lokatorem w Twoim własnym domu ;-) ).

Jeszcze kwestia "testu na FIP" - większość kotów zetknęła się z koronawirusami i test na koronawirusy będzie miała dodatni. I to wcale nie znaczy, że któryś z nich ma większe prawdopodobieństwo zachorowania na FIP. "Przeciętny" koronawirus wywołuje niegroźne objawy jelitowe i na tym jego zjadliwość się kończy, a to, czy kot zachoruje na FIP, to jest niestety ponura rosyjska ruletka. Ten test to tylko wyciąganie pieniędzy od opiekunów, nie daje żadnego poglądu na ryzyko zachorowania na tę straszną chorobę.

Edit:
Istotna rzecz: wszystko, co napisałam powyżej, dotyczy kotów wykastrowanych. Kotka w rui potrafi znaczyć teren jak kocur, zresztą w przypadku kotów niekastrowanych układy w grupie mogą wyglądać zupełnie inaczej - w tym temacie więcej wiedzy mają hodowcy, ja się mądrzyć nie chcę. Kocurom-kastratom, nawet stricte domowym, wcześnie ciachniętym i od małego kociaka żyjącym w domu, czasem zdarzają się epizody "pokazywania władzy",
ale to już bardziej temat dla behawiorysty i nie ma raczej związku z bezdomnością czy też eks-bezdomnością.
 
 
maix 
Ekspert


Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 299
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-10, 09:22   

Och dziękuję bardzo za odpowiedzi :-) Dodają mi trochę odwagi.
Jestem zdecydowana zabrać bezdomniaczkę do domu tylko boję się o moje koty, zwłaszcza Walkirkę. Z nią to ja miałam ostatnio straszne akcje i przeżycia, badania nerkowe na UP we Wrocławiu i ku mojemu zaskoczeniu podejrzenie właśnie FIP. Ile ja łez wylałam przez ten durny test to brak słów, dalej się denerwuję na wspomnienie. Walkirce wyszedł wynik +400 i jakiś podejrzany obraz białek. Byłam w rozpaczy, a kota w sumie chyba jest zdrowa, przybrała ciut na wadze.
Tutaj wielkie podziękowania dla Sihaya - dziękuję ci kochana za wsparcie, mimo twoich własnych kłopotów.
Żałuję, że w ogóle ten test robiłam, bo nic nie wniósł tylko popsuł mi nerwy
Zrobię bezdomniaczce testy na fiv i felv, chociaż prawdę mówiąc swoim nie robiłam - niby z hodowli to chyba nie powinny nic mieć :-? A może wszystkim zrobić? Tylko szkoda tych pieniędzy, za które mogę pomóc innym bezdomniaczkom... No i robaki z panny wychodzą za przeproszeniem na moich oczach. Chociaż muszę przyznać, ze odkąd jest porządnie dokarmiana barfem, to robali nie widzę.
Moje koty (nebelungi 3 sztuki) są bardzo spokojne, przyjaźnie przyjęły w zeszłym roku Walkirkę i mam nadzieję, że nie zrobią mi teraz niespodzianki ;-) Mam jedna taka bojową kicię - najmniejszą Jagodę, ale jest mała i wiele szkody nie narobi :-)
Co do siusiania po domu, to wiem, ze leją i te z hodowli, w domu od urodzenia. Ale ktoś mi powiedział, że udomowione dzikusy zawsze mają taki zwyczaj, ze sikają też poza kuwetą.
Wasze doświadczenia są dla mnie bardzo pozytywne :-)
Nie wiem tylko jak z przeprowadzką kotów wolnożyjących. Wolałabym, żeby żyły wolno koło mojego domu, na spokojnej wsi, niż biegały po parkingu między autami. Oczywiście wiem, ze może im się tutaj też coś stać, ale nie mogę zabierać wszystkich do domu :-|

EDIT: Walkirka jest niewysterylizowana- cierpi na ruje permanentne, jest bardzo chuda i drobna, obecnie na hormonach i czekamy ze sterylką na ustabilizowanie wyników. Nie wiem jednak kiedy to nastąpi :-( Kotka z dworu jest do sterylizacji najszybciej jak to możliwe i chyba przeprowadzę to od razu, przed jej socjalizacją z moimi kotami. Jak jest zdrowa. Najwyżej pomieszka w garażu kilka dni dłużej...Tak może być?
_________________
Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
 
 
Terhie 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 25 Wrz 2011
Posty: 402
Wysłany: 2011-10-10, 10:09   

maix napisał/a:
Kotka z dworu jest do sterylizacji najszybciej jak to możliwe i chyba przeprowadzę to od razu, przed jej socjalizacją z moimi kotami. Jak jest zdrowa. Najwyżej pomieszka w garażu kilka dni dłużej...Tak może być?

Nie widzę przeciwskazań :-)
 
 
Bianka 4 
BARFny Hodowca


Barfuje od: 12/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1067
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-10-10, 20:41   

Nigdy nie miałam problemu z siusianiem po kątach... do czasu. Mój najstarszy kot Filemon był przygarnięty jak miał ok roku i tylko raz zdarzyła mu się gafa - był u mnie chyba z miesiąc jak przyjechała do mnie znajoma i spała w naszym łóżku. Bardzo mu się to nie spodobało i nasiusiał na łóżko :mrgreen: Drugi raz miałam problem, kiedy Zazi dostała pierwszej rui. Od razu dostała hormony w oczekiwaniu na sterylkę. Zaraz po wyciszeniu rui zaczęła potwornie znaczyć - pełnojajeczny kocur by się nie powstydził :roll: . Siusiała głównie na oparcie fotela i na szybę akwarium - stawała tyłem, podnosiła wysoko ogon i strzykała. Po sterylce wpadki się skończyły jak nożem uciął.
Muszę przyznać, że mam idealne koty, bo na osiem futer wystarczają tylko dwie kuwety :-)
 
 
 
aneta 

Barfuje od: 2007
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 1 raz
Wiek: 50
Dołączyła: 22 Wrz 2011
Posty: 79
Skąd: Głogów
Wysłany: 2011-10-25, 09:08   

Trochę późno, ale może przyda się innym.

U mnie non stop są bezdomniaki - to są najszybciej uczące się koty. Od razu wiedzą do czego jest ta puszka z ruchomymi drzwiami, gdzie znikają inne koty i po chwili wychodzą z poczuciem ulgi :-P Jak był problem drzwiczek do kuwety to je zdejmowałam na kilka dni, potem mała nauka wchodzenia i wychodzenia i drzwi wracały na miejsce.

Pewnie, że dobrze jak można zrobić kwarantannę i powoli zaznajamiać koty ze sobą. Ale jak nie ma takiej możliwości? Ja nowego kociaka wprowadzam od razu do domu. Moje kociuchy radzą sobie z nowym - jedynie Kajtek powarkuje przez 2-3 dni. No ale to MÓJ kot i musi być zazdrosny :-D

Z przenosinami to będzie tak jak z naszymi schroniskowymi. Jeżeli ktoś bierze od nas kota i chce aby był wychodzący to mówimy żeby przez miesiąc był w domu (garażu). Wtedy przyzwyczaja się się do ludzi, miejsca i wszystkiego wokoło. Po miesiącu można powoli wypuszczać kota, ale pod kontrolą (niektórzy zapinają wtedy kociaki na szelki). Po jakimś czasie kot doskonale wie, że może sobie połazić po okolicy, ale na jedzenie trzeba wrócić do domu. Tu stałe miejsce karmienia i stała godzina jest niezbędna - przynajmniej na początku. Co ciekawe ludzie wypuszczający koty na zewnątrz mają ubaw po pachy, jak kot na początku przygody z wychodzeniem na siku wraca do swojej kuwety hihihi. Później już wie, że można dołek wykopać w trawie lun w ogródku :-P

Tak jak widzę pod blokiem - niekastrowane kocury zdobywają terytorium wszelkimi sposobami. Zdarza się, że łobuzy nie ruszają kastrowanych, ale nie ma na to reguły. Ja znam kastrata (wyciachany za młodu), który regularnie toczy walki z innymi niekastrowanymi kotami.
 
 
maix 
Ekspert


Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 299
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-25, 11:37   

Dzięki Aneto :-) Wcale nie późno.
Jesteśmy właśnie w trakcie oswajania się z nową kotką o wyrafinowanym imieniu Misia ;-)
Misia jest grzeczna, mądra i bardzo zrównoważona, zna zasady kociego savoir vivre.
Ale mój beniaminek Filipek.... :-| wstręciuch taki się z niego zrobił, że szok! Warczy na nią, szczeka, skacze do niej agresywnie z zębiskami na wierzchu :shock: NIE MOGŁAM UWIERZYĆ :shock: Mój słodki, niebieski, wykastrowany Filipek!
"Diabeł się nim interesuje" :-? To mój najukochańszy słodziak i najwyraźniej poczuł się zagrożony... Nosiłam Misię na rękach, zamykałam przed nim drzwi do jej pokoju-izolatki i Filipek się wystraszył :-|
Misia na szczęście wycofuje się w porę, więc jeszcze jej nie zrobił krzywdy. Ja też nie chcę za bardzo ingerować, bo te relacje muszą jakoś ułożyć.
W dodatku warczy na nią też niewysterylizowana Walkirka, ale bez porównania jest spokojniejsza od tego dajmona Filipa.
Szkoda mi Misi, bo jest słodka i kochana i bardzo grzeczna. Ładnie korzysta z kuwety, je wszystko aż za bardzo, nie rozrabia (na razie), bardzo się garnie do człowieka. Ale boi się zejść na dół, trzyma się swojego pokoju na górze...
Mam nadzieję, że to się uspokoi.
_________________
Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
 
 
ola 


Barfuje od: 02/2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 38
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 44
Skąd: Jasło/Wrocław
Wysłany: 2011-10-25, 13:10   

maix może spróbuj im pomóc w uspokajaniu sytuacji talkowaniem. Ja jak wprowadzałam nowe koty to tak robiłam z polecenia zoobehawiorysty i wydaje mi się, że poskutkowało, przyzwyczajały się bardzo szybko do siebie.
Koty trzeba naprawdę solidnie natalkowac talkiem czystym, farmaceutycznym a nie kosmetycznym z dodatkiem perfum. Najważniejsze rejony to tam, gdzie jest najwięcej feromonów, czyli pyszczek pupa i łapki. Kot ma byc naprawdę biały. talk jest silnie higroskopijny i zwiąże feromony i koty będą musiały utworzyć wspólny familiaryzacyjny zapach. Możesz im też pomagać głaszcząc jedną ręką po kolei wszystkie albo jakąś szmatką, tak, żeby na każdym kocie znalazła się odrobina zapachu innego kota.
Rozumiem, że już zaprezentowałaś rezydentom młodą, ale może jeszcze się to przyda potomnym, że warto koty przyzwyczajać do siebie w transporterkach, tzn. naprzykład nowy siedzi w transporterku, a rezydenci wąchają go dowoli(tzn nie dłużej niż 15 minut), nagradzamy każdy moment braku zainteresowania nowym, czyli jak kot nie syczy i zaczniepatrzeć w naszą stronę możemy mu dać smakołyka. Potem nastepuje zamiana, rezydent do transportera a nowy na zewnątrz, ważne, żeby zamianę robić np w innym pokoju, tak, żeby zamykany rezydent nie skojarzył źle faktu wypuszczania nowego. Nowy najczęściej nie będzie zwracał uwagi na transporterek tylko zajmie się zwiedzaniem mieszkania. I tak zmieniamy role ile się da. u nas trwało to 1 dzień, na noc koty były ozdzielone, a kolejnego dnia już były razem z niewielkim warczeniem, ale bez rzucanai się na siebie. Te transportery to nie jest głupi pomysł, bo daje kotom poczucie bezpieczeństwa, ten który siedzi w środku wie, że nawet jak transporter zostanie zaatakowany od zewnątrz to i tak się nic nie stanie, bo jest plastikowy, nie ugnie się, a kot na zewnątrz ma pewność że to coś z transportera nie zaatakuje jego, dlatego mogą swobodnie przez ścianki się obąchać. Na otwartej przestrzeni ta relacja się komplikuje.

Miałam też w kontakcie feliway, tyle, że jemy do rozwinięcia działania potrzeba 2 tygodnie. On podobno w przeciwieństwie do tego psiego działa bardzo dobrze.

Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam, gdyby cos było napisane zbyt chaotycznie to dopytuj, powodzenia :-)
 
 
maix 
Ekspert


Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 299
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-25, 13:37   

Ja najpierw stawiałam Misię w transporterku na dole i moje koty wcale nie warczały. Powąchały, pooglądały i odchodziły. Misia siedziała spokojnie w środku. Po 2 dniach pobytu Misia miała sterylkę, więc wyznaczyłam jej jeszcze kilka dni odosobnienia, żeby doszła do siebie bez dodatkowego stresu. Kilka razy dziennie po pracy zaglądałam do niej, żeby się potulić, pogłaskać itp. Filip nie zawsze był zainteresowany tym, że znikam za drzwiami zakazanego pokoju. Aż pewnego dnia wyniosłam ją na rękach, jeszcze w kubraczku pooperacyjnym, żeby dokonać pierwszej prezentacji bez kontenerka.
Pierwsza nawarczała Walkiria - niesterylizowana MCO, zaraz zresztą obraziła się i poszła sobie. Potem podszedł zaciekawiony Filip, obwąchiwał Misię, która zdenerwowana wcześniej przez Walkirię w pewnym momencie cicho zasyczała na niego. I się zaczęło :-|
Filip skoczył przerażony na równe nogi, mało nie spadł ze schodów a potem już nie było miło... Jak ją drugi raz wyniosłam z pokoju to przypuścił na nas atak z zębami na wierzchu.
W tej chwili Misia jest ze wszystkimi kotami, ale siedzi na górze, na dół schodzi tylko jak jest głodna. Filip nie atakuje już za każdym razem, ale zawsze przy jedzeniu, jeżeli Misia za szybko próbuje podejść do miski. Goni ją wtedy warcząc aż na górę, do pokoju, w którym zaczęło się nowe życie Misi :-| Ona czasem schodzi na dół i długo bez ruchu siedzi przed drzwiami od tarasu i wpatruje się w zewnętrzny świat. Wtedy już nie jestem taka pewna, czy ją uszczęśliwiłam :-?
Faliwaya na cały dom to chyba z 8 sztuk bym musiała kupić. W dodatku martwię się, że mi się gdzieś ta nowa kota zawieruszy. Dasza i Jagoda są przyjazne, Walkiria warczy w zastępstwie Filipa - jak mu się nie chce :-?
Dzisiaj wszystkich wytalkuję :-)
Jeśli chodzi o głaskanie, to rezydenty się mocno uchylają przed moją ręką "po Misi" ;-) Ale jak dużo tulę i głaskam tego bandytę Filipa, to trochę jej odpuszcza :evil:
_________________
Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
 
 
ola 


Barfuje od: 02/2011
Udział BARFa: 90-100%
Wiek: 38
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 44
Skąd: Jasło/Wrocław
Wysłany: 2011-10-25, 13:47   

Oj z tym głaskaniem to u nas było to samo, na siłę musiałam przytrzymać i po pyszczku przejechać.
Trzymam kciuki za talkowanie. Napewno wszystkie są zestresowane tą sytuacją, ale ważne, że Misia trafia do kuwety. Możesz też próbować dawać im jedzenie w coraz bliższej odległości, Filip jak będzie głodny, to trochę powarczy i zje swoje, a Misia np. w innym rogu pokoju będzie jeść swoją porcję, będą się miały na oku i to na pewno je uspokoi, każdy będzie miał swoją niezagrożoną porcję jedzenia.
 
 
hipoteza 


Barfuje od: 07/2011
Udział BARFa: 50-75%
Dołączyła: 15 Wrz 2011
Posty: 226
Skąd: Legnica
Wysłany: 2011-10-25, 13:56   

A może Filip poczułby się pewniej gdybyś to jego wnosiła na rękach do małej, a nie odwrotnie? Tak, żeby mógł poczuć, że jest ważniejszy od nowej. Jeśli dojdzie do wniosku, że mała nie jest dla niego żadnym zagrożeniem, bo Ty byłaś i nadal jesteś jego człowiekiem, a nie nowej, to przestanie ją przeganiać. Jak dla mnie, to on jest zwyczajnie zazdrosny i czuje się zagrożony.
_________________
Mam kota na gorącym dachu mojej głowy...
 
 
Hebe 
Ekspert


Barfuje od: 01.2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 21 Wrz 2011
Posty: 1042
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-26, 06:55   

Przede wszystkim zachowaj jednak kwarantannę przez pare dni. To, że na wejściu kot wygląda jak zdrowy, nie znaczy, że za tydzień nie spadnie mu odporność (u nas bardzo często po tygodniu miały własnie odpornościowy zjazd, od kataru i kichania do gorączki powyżej 40st). Lepiej niech posiedzą osobno niże żebyś miała bandę kichających i marudzących kotów z migreną.
Jak chcesz przyzwyczajać je do swojego zapachu, to możesz tak jak napisały dziewczyny na weściu dać obwachac kontener z kotkiem zamknietym w srodku. Mozesz wymienic ich kocyki (ze domkownicy dostana kocyk, na ktrym spalo to nowe i na odwrot). Mozesz tez pocierac materialem o kaciki paszczy jednego kota i pozniej ta szmatke/kocyk czy co tam bedzie dawac drugiemu kotu (jak sie koty ocieraja np o nogi czy meble to robia tak boczna strona pyszczka i tak zostawiaja swoj zapach). No i dawaj duzo milosci i zabawy swoim kotom, zeby im sie nie poukladalo w glowie, ze ich nie kochasz albo cos.
Z sikaniem - z sikaniem zalezy od konkretnego egzemplarza. Moze tak byc, ze nie zalapie kuwety, a moze tak byc ze nigdy nie zrobi poza kuwete. Z Twoimi tez moze wystapic problem nasikania poza. To wydaje mi sie bardziej bedzie wynikac z ich poczucia zagrozenia (lub za duzej ilosci innych kotow, dla danego egzemplarza). Jezeli tak jak dziewczyny pisaly wczesniej nie wynika to z choroby.
Jezeli pozniej jak bedziesz chciala je polaczyc, dalej beda agresywne, to sprobuj z Feliway'em (czasami pomaga podobno, ja nie próbowałam).
_________________
Kalkulator barfnyswiat.org - czy to koci czy psi - nie zwalnia z myślenia, jest to tylko maszynka pomocnicza. Pamiętajcie o tym :) Masz jakieś pytanie - pytaj na forum barfnyswiat.org

Aplikacja BARFny Kalkulator Kot:
Android
iOS
 
 
Terhie 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 25 Wrz 2011
Posty: 402
Wysłany: 2011-10-26, 08:45   

To ważne, co Hebe pisze - dotychczasowe koty nie powinny czuć się opuszczone czy pozbawione Twojego zainteresowania. Jesli bawiłaś się z nimi 3 godziny dziennie, to teraz baw się cztery :-P To niełatwe, kiedy młode, nowe i mruczące próbuje się łasić 24 na dobę.

Mój Sanjiro warczał, syczał, zęby na wierzchu, młode uskakiwało, ale i tak sie do niego garnęło, chyba czuło się samotne. Parę razy oberwało łapą jak próbowało podejść, nie ingerowałam. Po niecałych dwóch tygodniach tygryski spały razem. Sanjiro przestał się ze mną bawić i tak mu zostało, może coś zrobiłam źle, a może z młodym nie miał szans.
 
 
maix 
Ekspert


Barfuje od: 10/2010
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 16 Wrz 2011
Posty: 299
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-10-26, 10:00   

Misia była na kwarantannie prawie 2 tygodnie, od razu pojechałyśmy do weterynarza jeszcze przed przyjazdem do domu. W międzyczasie zrobiłam jej testy na Fiv i Felw a potem sterylizację. W tej chwili jest z nami już 3 tydzień, a z tego kilka dni razem ze wszystkimi. Wyniki ma bardzo dobre, to okaz zdrowia. Przyszła z bezdomności nawet bez jednej pchły, z idealnymi dziąsłami, bez kataru. Moje za to wiecznie coś, dziąsła, uszy, katary, ostatnio Filip oko :evil: Dokarmiałam Misię barfem już od lata więc jest ze mną oswojona i dobrze odżywiona.
Wczoraj wyturlałam wszystkie w białej glince (w zastępstwie talku) - nie wiem czy stworzą nowy, wspólny zapach, ale może zjednoczy je wspólna nienawiść do mnie i glinki ;-)
Filip jest zazdrosny. Nie chodzi o hierarchię w stadzie, bo Misia się podporządkowała. On jej nie chce w domu i już :-( Ale nie pozwolę niebieskiemu facetowi rządzić w moim domu ;-) Ja decyduję o wszystkim 8-)
W ramach polityki twardej ręki bez przerwy tulę i miziam tego złoczyńcę. Jestem dobrej myśli bo już mogą być w odległości 1 metra i czasem nie warczy :-)
Reszta kotów w miarę akceptuje Misię, no może jakieś obawy ma jeszcze Walkiria, ale bez przekonania.
Podobno pomogłoby, gdybym ubrała bandytę w kubraczek, taki jak mają kotki po sterylce. Wtedy starci rezon i spuści z tonu. Ale nie chcę, żeby zamknął się w sobie i popadł w depresję... w końcu kocham go do szaleństwa :-)
_________________
Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu. (Mark Twain)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne