BARFny Świat Strona GłównaBARFny Świat Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Kontakt  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Co decyduje że właśnie TO zwierzę z nami zamieszka ?
Autor Wiadomość
malgob 

Dołączyła: 08 Paź 2018
Posty: 50
Skąd: Polska
Wysłany: 2018-11-27, 17:22   

Co do wyboru zwierzaka to ja mam taki jeszcze argument na zwierzę z hodowli:jeśl poważnie zachoruję i nie będę mogła opiekować się zwierzakiem to w przypadku kota nierasowego kto mi go weźmie.Może w waszym środowisku jest inaczej ale u mnie w najlepszym razie jeśli ktoś weźmie to nie do domu a jak dotąd niewychodzący kot poradzi sobie.Ale to byłoby trudne; na lokalnych ogłoszeniach jest masa ogłoszeń oddam kota. A kota z rodowodem łatwiej oddać za darmo ,nawet ktoś kto marzy o danej rasie a go nie stać będzie skłonny przyjechać po niego z poza regionu.Miałam taki przypadek w rodzinie kiedyś.Osoba nie mogła już opiekować się psem rasowym,pomogłam szukać domu,bardzo szybko znalazłam. Wiem że psu było dobrze bo potem od czasu do czasu dzwoniłam aż nowa opiekunka poprosiła abym już nie dzwoniła bo przy każdym moim telefonie przeżywa stres że może chcę jej psa odebrać.Inny przykład -pies nierasowy sąsiadki po jej śmierci trafił do schroniska mimo prób poszukiwania domu.
_________________
Jasia
 
 
scarletmara 


Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 06 Lis 2012
Posty: 1419
Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2018-11-27, 17:43   

malgob mam nadzieję, że sie nie obrazisz za to co napiszę ale tak sobie czytam to co piszesz i ja w takiej sytuacji jak twoja rozwazyłabym jakies mniej wymagające zwierzątko niz kot czy pies, np. świnkę morską czyli kawię jak ja teraz zwą. Ja wiem, że interakcja ze świnką to nie ten sam poziom co z kotkiem czy pieskiem ale wygląda na to, że Ty jednak nie masz warunków na nowego młodego kotka czy pieska. Małe mieszkanie, mieszkasz sama, więc większość dnia zwierzę spędza bez ciebie w niewielkich rozmiarów pomieszczeniu. Problem z leczeniem w razie czego i jeszcze kilka innych drobiazgów składają się na obrazek mało sprzyjający rozwojowi młodego zwierzaka, który z natury powinien mieć dużo energii i mieć możliwość ją spożytkować. A u Ciebie wyglądałoby to raczej na powolne pacyfikowanie tego typu zapędów, Kot tez może mieć depresję i jeszcze całe stadko innych zaburzeń psychicznych jesli nie ma zapewnionego wszystkiego co jest mu potrzebne do prawidłowego rozwoju, a do tego potrzebuje ciągłej stymulacji, ukierunkowywania tej rozpierającej młody organizm energii. Ten czas, który jesteś mu w stanie poświęcić czyli 1-2 godzinki wieczorem przed snem to raczej trochę za mało, a bardzo łatwo przeoczyć wszelkie symptomy np. depresji i wielu ludzi zamiast sie niepokoić cieszy się wręcz, że ma takiego grzecznego kotka co to pół dnia śpi. To MIT, że koty przesypiają większosć dnia i tak ma być. Jesli kot tak funkcjonuje to znaczy, że w najlepszym wypadku sie nudzi, więc z nudów idzie spać. W najgorszym może oznaczać chorobę.
Przemyśl to na spokojnie i podejmij mądrą decyzję, dobrą zarówno dla Ciebie jak i dla zwierzaka.
 
 
malgob 

Dołączyła: 08 Paź 2018
Posty: 50
Skąd: Polska
Wysłany: 2018-11-28, 10:19   

Scarletmara, nie obrażę się, bo to jest dyskusja. U mojego znajomego na podobnym metrażu (uściślam 42 m2) mieszka 5 osób (przedtem 6, najstarsze dziecko wyjechało na studia) i 2 koty. Podejrzewam, że inni pracujący mają podobny problem z leczeniem, a świadczy o tym np fakt że u mnie w lecznicy w soboty (czynna w soboty do 13-tej) jest taki tłok, że nie sposób się dostać. Także dużo zabiegów umawianych jest na soboty bo ludzie wtedy mają czas. Jak byłam ostatnio z kotką w środku dnia w dzień roboczy to nie było nikogo. Przyznaję ci rację, jednak rzeczywistość jest taka, ze mnóstwo ludzi na całym świecie ma zwierzęta i nie ma ich w domach większość dnia. Ten problem dotyczy też psów -miliony psów siedzą same w domu. Ja mam kolegę, który ma klucze i przychodzi wyprowadzać psa w środku dnia, a czasem bierze go do siebie do domu na parę godzin. Trudno mi uwierzyć, ze inne dziewczyny (forumowiczki), pracujące, mające rodziny , w tym dzieci, są w stanie poświęcić kotu (kotom) więcej niż 2 godziny dziennie (chodzi o zabawę ,a nie po prostu bycie w domu z kotem). Idąc za tym tokiem rozumowania należałoby emerytom w PL odradzać posiadanie psa czy kota,bo w razie choroby i wysokich kosztów leczenia nie są w stanie im sprostać, nie mówiąc już o dobrych jakościowo karmach.

Myśląc nad tym co napisała Scarletmara i ja wyżej, przypominając sobie wszystkich znajomych, znajomych znajomych i znajomych z widzenia i słyszenia, skonstatowałam z niejakim zdziwieniem, że ludzie, którzy mają dobre warunki lokalowe i bytowe, czasowe (np. niepracujący członek rodziny stale w domu) niektórzy wręcz zamożni, niesamotni –nie mają zwierząt. Mają je natomiast Ci, którzy takich warunków idealnych jw., nie mają.
A co do dyskusji rasowy-nierasowy, ja jestem przeciwniczką rozmnażania psów i kotów nierasowych, poza uprawnionymi do tego hodowlami, włącznie z zapobieganiem takiemu rozmnażaniu, czyli sterylizacja nakazana odgórnie, z urzędu (wiem- to jest utopia) . Co nie znaczy, że nie zdecyduję się kiedyś na adoptowanie nierasowego kota.
_________________
Jasia
 
 
scarletmara 


Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 06 Lis 2012
Posty: 1419
Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2018-11-28, 10:41   

Jasne masz rację, ze dużo ludzi trzyma psy i koty mimo braku warunków do tego, ale ja osobiście tego nie pochwalam chociaż wiem, że jestem w mniejszości. Dzieci też ma mnóstwo ludzi, którzy ich mieć nie powinni bo albo ich na nie nie stać albo nie nadają się na rodziców i tu tez jestem w mniejszości ze swoim poglądem, że na dziecko trzeba sie decydować odpowiedzialnie a nie "bo ja chcę mieć, albo ludzie mają i jakoś dają radę" - oni moze i daja radę ale co z tymi dziećmi, kotami, psami ? Oni MUSZĄ sobie dawać radę chociaż warunki nie sprzyjają i nikt ich o zdanie nie pytał czy chcą tak żyć. Moze mi łatwo mówić bo nigdy nie czułam takiej presji żeby mieć dzieci, i nie mam bo wg. mnie nie mam na to odpowiednich warunków. Natomiast wiem co to znaczy mieć ciśnienie na kotki, o kotach marzyłam latami zanim moja sytuacja pozwoliła mi je rzeczywiście mieć. Potem mi sie w życiu wiele rzeczy poprzestawiało o 180stopni a koty już były i tu też pewnie jestem w mniejszości bo wiele decyzji życiowych swoich podejmowałam właśnie "pod koty" - to gdzie mieszkam i gdzie pracuję w dużym stopniu jest podytktowane ich dobrem. I nie rusze sie stąd właśnie ze względu na nie tak długo jak to będzie możliwe. A niektóre decyzje naprawdę trudno podpasować pod kocie dobro bo patrząc tylko na siebie i swoje potrzeby byłoby o wiele łatwiej.

Co do czasu poswięcanego zwierzętaom to wiele osób mających koty, również na tym forum, nie pracuje konwencjonalnie czyli nie wychodza do pracy rano na 8-10 godzin i wracają późnym popołudniem czy wieczorem. Są rózne modele. Niektózy tak jak ja pracują w domu, niektórzy pracują na zmiany i jak jednej osoby nie ma w domu to ta druga jest. Jest wiele takich modeli życia, w których kot ma swoich opiekunów dla siebie cały dzień na okrągło :mrgreen: :lol: i na zabawę czy inne przyjemności też Ci ludzie mogą poświęcić więcej czasu. Wystarczy, ze w domu sa dwie osoby to juz z 2h zabawy z kotem robią się przynajmniej 4. A Ci którzy tyle czasu nie mają sprawiają kotu towarzystwo w postaci psa czy drugiego, trzeciego, czwartego :twisted: kota. U mnie się to nie sprawdziło ale w wielu przypadkach się sprawdza i zwierzęta same sobą się zajmują pod nieobecność opiekunów.

Więc tak moim zdaniem jak kogoś nie stać albo nie ma warunków/możliwości to nie powinien brać odpowiedzialności za czyjeś istnienie. Tym bardziej, że naprawdę można mieć w domu inne mniej wymagajace zwierzątko niż piesek i kotek. Przytaczana przeze mnie świnka morska to nie żart. Miałam stadko świnek jak byłam mała i to są naprawde fajne stworzonka - dużo bardziej interaktywne niż królik czy chomik. Są jeszcze fretki, też cudne stworzenia - chociaż ja nie miałam i nie wiem na ile wymagające sa to zwierzątka ale podejrzewam, ze bardziej niż swinka morska.
Ostatnio zmieniony przez scarletmara 2018-11-28, 10:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
małga 


Barfuje od: 11.2014
Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 20 Lis 2014
Posty: 839
Skąd: znad morza/W-wa
Wysłany: 2018-11-28, 12:02   

malgob napisał/a:
Trudno mi uwierzyć, ze inne dziewczyny (forumowiczki), pracujące, mające rodziny , w tym dzieci, są w stanie poświęcić kotu (kotom) więcej niż 2 godziny dziennie (chodzi o zabawę ,a nie po prostu bycie w domu z kotem). Idąc za tym tokiem rozumowania należałoby emerytom w PL odradzać posiadanie psa czy kota,bo w razie choroby i wysokich kosztów leczenia nie są w stanie im sprostać, nie mówiąc już o dobrych jakościowo karmach


Jak Scarletmara napisała, są różne modele, zdziwiłabyś się jak dużo osób pracuje inaczej niż 8 godzin w określonym miejscu, już tu na forum z naszych wypowiedzi to widać.
Jak są dzieci bądź inne osoby w domu tym lepiej, zawsze ktoś akurat jest wolny dla kota :-D

A skoro dyskusja już tak popłynęła, zawsze powtarzałam, że nie ma co czekać z decyzją na wzięcie zwierzaka, bo kiedy jak nie wtedy, kiedy jeszcze ma się siły, zdrowie i można sobie poradzić finansowo. Skąd pomysł, by brać młode zwierzę, które może żyć lat 20, będąc w wieku emerytalnym? Oczywiście umrzeć czy ciężko zachorować można w każdej chwili, ale z wiekiem ryzyko niezaprzeczalnie wzrasta ;-) Trzeba pisać ile jest ogłoszeń, że rodzina oddała psa czy kota po zmarłym? Tak, powinno się odradzać emerytom takie zwierzęta. Fantastyczne są myszy, można adoptować takie polaboratoryjne bidy :mrgreen:
_________________
Instrukcja Obsługi Wyszukiwarki THE TRUTH IS OUT THERE
 
 
kambuzela 


Wiek: 62
Dołączyła: 17 Sie 2018
Posty: 42
Skąd: Legionowo
Wysłany: 2018-11-28, 14:35   

scarletmara napisał/a:
obrazek mało sprzyjający rozwojowi młodego zwierzaka, który z natury powinien mieć dużo energii i mieć możliwość ją spożytkować. A u Ciebie wyglądałoby to raczej na powolne pacyfikowanie tego typu zapędów,


Wtrącę swoje trzy grosze:)
Przecież kot nie musi być młody - można przygarnąć kota dorosłego, na przykład któregoś z tych lokalnych ogłoszeń, o których napisała malgob. Czy nie ma tam żadnego rasowego, żeby ta świeczka i ogarek zarazem?

Ja zaś osobiście jestem przeciw rozmnażaniu rasowych kotów, i boli mnie przymusowa kastracja zdrowych dachowców. Rozumiem to, że kotów jest za dużo i nie można ich rozmnażać, ale boję się o gatunek przy takim postępowaniu. Jaki sens zresztą ma kastracja kocurów, skoro istotna jest sterylizacja kotek? Płodna kotka z dachu zawsze znajdzie chętnego rasowca, i mamy wysyp półkrwi kotów, o czym także na tym forum pisano...a jakby się miłośnicy rasowych kotów nie oburzali, prawie każda rasa jest nosicielem różnych schorzeń i zwykle są to koty mniej odporne na choroby.
 
 
małga 


Barfuje od: 11.2014
Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 20 Lis 2014
Posty: 839
Skąd: znad morza/W-wa
Wysłany: 2018-11-28, 16:19   

rasowego młodego, ale już dorosłego, od tego zdania się cała dyskusja zaczęła :mrgreen:

(p.s.nie musi być lokalnie, często ludzie dowożą)
_________________
Instrukcja Obsługi Wyszukiwarki THE TRUTH IS OUT THERE
 
 
Anilina 

Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 24 razy
Dołączyła: 20 Lip 2017
Posty: 995
Wysłany: 2018-11-28, 16:49   

W jednym zgadzam się bezsprzecznie z malgob. Kot rasowy znajdzie dom szybciutko. Niekoniecznie dobry dom...

Odnośnie ratowania psychiki.
Nigdy, przenigdy nie zdecydowałabym się na zwierzaka jako "plasterek" na ranę. Bo dla mnie to one właśnie są przyczyną największych zmartwień w życiu. Kocham moje zwierzaki. Ale wiecie co? Czasem jest mi tak ciężko, że pozwalam sobie pomarzyć, jakby to było, gdybym ich nie miała. Jasne, że moja sytuacja jest specyficzna. Rzadko zdarza się kolekcja pięciu przewlekle chorych pod jednym dachem.

I choć moje wybory życiowe były świadome, to jednak nic nie siada mi tak na psychice, jak pogorszenie zdrowia któregoś z podopiecznych. Problemy w pracy, kłótnie z ludźmi, polityka, efekt cieplarniany... phi. Ale gdy widzę, że dzieje się coś niedobrego u moich milusińskich, to mam taki wyrzut adrenaliny, że odchorowuję to później wiele dni. Po diagnozie PNN u Tity popłakiwałam kilka tygodni, gdy nikt nie patrzył.
Także ten.
Dogoterapia? Felinoterapia? Znam tylko z nazwy :lol:
 
 
Saga 

Barfuje od: 07.2016
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 02 Sie 2016
Posty: 1489
Wysłany: 2018-11-28, 17:35   

Anilina napisał/a:
I choć moje wybory życiowe były świadome, to jednak nic nie siada mi tak na psychice, jak pogorszenie zdrowia któregoś z podopiecznych. Problemy w pracy, kłótnie z ludźmi, polityka, efekt cieplarniany... phi.

Pełna zgoda! Ale co tu dużo mówić, te zwierzaki to członkowie rodziny, jak cierpią to i my cierpimy, jak wariują, bawią się, wygłupiają się to i my się cieszymy.
 
 
shana55 
Ekspert

Barfuje od: 08.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Sie 2012
Posty: 5339
Wysłany: 2018-11-28, 17:42   

A najpiękniej jest jak po chorobie wracają do zdrowia, jedzą jak trzeba, śpią do góry kołami i bawią się jakby nigdy nic złego im się nie przytrafiło.
 
 
malgob 

Dołączyła: 08 Paź 2018
Posty: 50
Skąd: Polska
Wysłany: 2018-11-28, 18:50   

Dziewczyny moje drogie!Chyba się trochę zapędziłam w uzewnętrznianiu się.Ja nie jestem taka chora ,z powodu leczenia się na depresję albo mimo jej od 2 lat nie brałam zwolnień lekarskich! I zarabiam jak na mój region naprawdę sporo, choć koszty utrzymania wzrastają! Splot nieszczęśliwych okoliczności w ostatnim roku spowodował że jestem teraz pod kreską ale mam regularną pensję której nic nie zagraża! Prawda mam taką pracę że równie dobrze mogłabym ją wykonywać w domu tym bardziej że do firmy mam bliziutko ale mój szef się na to nie zgodzi.Zbyt konserwatywne środowisko.Najbardziej konserwatywny region w PL i tyle.Naprawdę finansowo i bytowo mam lepsze warunki niż wielu moich znajomych.Tyle że 8 godzin + 10 min dojazdy nie ma mnie w domu.Pisałam pies jest wyprowadzany , mam kolegę niepracującego, bierze go nawet do siebie do domu, płacę mu ale grosze tak jest dobry, że w zasadzie to bezinteresowna pomoc. Czy to mało?Dodam jeszcze że nikt z moich znajomych mających kota nie słyszał o drapakach i zabezpieczeniu okien, a moja kocia miała 2 drapaki i siatkę na okno specjalnie robioną bo mam nietypowe okna, za 800 zł
_________________
Jasia
 
 
scarletmara 


Barfuje od: 01.11.2012
Udział BARFa: 90-100%
Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 06 Lis 2012
Posty: 1419
Skąd: LUBLIN
Wysłany: 2018-11-28, 20:11   

malgob nie ma nic złego w uzewnętrznianiu się :) dobrze jest być świadomym swoich ograniczeń i uwzględnić je przy decyzji o przygarnięciu zwierzaka. Z mojej strony ta dyskusja nie ma ne celu totalnego zniechęcenia Cię do przygarnięcia akurat kotka a jedynie uświadomieniu, że są też inne opcje, które nie wymagały by od Ciebie poświeceń ponad Twoje siły. Jesli jednak uznasz, że mimo wszystko chcesz kotka a nie inne łatwiejsze w obsłudze zwierzątko to dobrze by było żebyś uwzględniła to, że niekoniecznie wszystko pójdzie tak jak sobie zaplanujesz bo np. nikt nie może Ci zagwarantować ani że kotek będzie zdrowy ani, że nie bedzie psocił próbując drapać dywan, wskakiwać wszedzie gdzie się da itp. bo to są zachowania naturalne dla niego.

Każdy behawiorysta Ci powie, że jeśli chcesz kotu zabronić czegoś tak dla niego naturalnego jak drapanie ulubionych mebli czy wskakiwanie na nie to musisz mu dać coś w zamian żeby mógl rozładowac te naturalne instynkty. Po to są drapaki, zabawki czy półki porozwieszane w róznych miejscach, z których kot bedzie mógł korzystac wedle własnego uznania. Odmawianie mu tej możliwości może skutkować problemami behawioralnymi i różnymi schorzeniami natury psychicznej. A tak jak pisałam nie wszystkie takie problemy są zauważalne dla przeciętego człowieka.

Ludzie cieszą sie, że mają grzeczne kotki często nie zdając sobie sprawy, że te grzeczne "ułożone" kotki sa tak naprawdę stłamszonymi kotkami pozbawionymi możliwości zaspokojenia swoich naturalnych potrzeb. Bo (bardzo uogólniając) koty mogą reagować w dwójnasób na nieprzychylne dla nich warunki: albo staja sie wtedy agresywne (i wtedy ludzie widza problem) albo wrecz przeciwnie totalnie poddają sie swojej sytuacji sprawiając wrażenie pogodzonych z losem (co czesto umyka ich właścicielom bo przecież nic złego wg. nich się nie dzieje, a może się dziać bardzo dużo złego tylko, że w kocie w środku).

Dlatego trzeba dobrze przemyśleć na co możemy sobie i kotu pozwolić żeby obie strony były szczęśliwe w tym układzie i zdecydować czy jestesmy w stanie iść na kompromisy żeby dac kotu czego potrzebuje czy jednak powinniśmy poszukać innego zwierzaczka, którego natura bardziej odpowiadałaby naszym oczekiwaniom. Inczej meczyć się w tym układzie może albo jedna ze stron albo obie.

Podam dwie sytuacje z życia wzięte:

1. moja znajoma miała kotka, niestety jej dziecko traktowało kotka jak zabawkę. Woziło w wózeczku dla lalek, przebierało w sukieneczki dla lalek ect. Kot nigdy nie protestował, poddawał sie tym zabiegom bez szemrania, więc tak to sobie trwało z rok czasu, potem kotka oddali na wieś gdzie biegał sobie wolno po obejściu i nikt mu ogona nie zawracał. Zmiana w zachowaniu kociaka była na tyle drastyczna, że znajoma sama stwierdziła, że chyba to nie był dobry moment na branie kota do domu z małym dzieckiem. kot na wolności wyraźnie odetchnął i odżył. Chadzał własnymi drogami i do domu przychodził tylko na codzienne porcje głasków. A dzieci do tej pory unika jak ognia.

2. znajoma mojej mamy (starsza już Pani) przygarnęła małego kotka po śmierci swojego psa bo nie wyobrażała sobie domu bez zwierzaka a wydawało jej się, że kotek będzie mniej absorbujący niz pies na stare lata, chociazby dlatego, ze z nim nie trzeba wychodzić codziennie na spacery. Traf chciał, że to było żywe sreberko - i trudno żeby było inaczej jak to był 8 tygodniowy malec. Pani za nim nie nadążała wogóle. Denerwowała sie strasznie na każda psotę bo była przyzwyczajona do psa starowinki, który już zadnych psot nie odstawiał. Kociak na początku sie nie przejmował ale z czasem też troszkę stał sie znerwicowany jak tak za wszystko czego sie tknął dostawał burę. Po kilku miesiącach Pani kotka oddała jednak stwierdzając, że to nie na jej nerwy. I dobrze sie stało, że oddała zamiast próbować go na siłę spacyfikowac i "ułożyć" pod swoje potrzeby bo mogło byc gorzej jakby jednak sie uparła kota zatrzymać i go "wychować", a tak też bywa :(

W każdym razie opcji jest wiele. Mozna tez przygarnąć kota starszego, spokojnego, może własnie takiego z ogłoszenia typu: oddam bo właścicielowi sie zmarło i nie ma kto się nim zająć - starszy będzie spokojniejszy ale z drugiej strony zapewne juz nie taki zdrowy. Bo młody kot nawet dorosły to nadal żywe srebro. Moje mają po 6 lat i sa wciąż żywymi wulkanami energii. Gdyby nie były wychodzące to szczerze watpię w swoje możliwości "wybawienia" ich codziennie mimo, że czasu dla nich mam wiecej niz przecietny człowiek pracujący.

Dobranoc i powodzenia przy podejmowaniu decyzji :)
 
 
malgob 

Dołączyła: 08 Paź 2018
Posty: 50
Skąd: Polska
Wysłany: 2018-11-28, 20:27   

Dziewczyny oto przykład jakich wiele, jakie jest u mnie podejście do psów/kotów.Mam kolegę dobrze sytuowanego, na tyle dobrze, że żona nie musi pracować.Dom na wsi z ogrodem.Lubi psy.Gdy zdarzało mi się awaryjnie przyjść z psem do pracy to jego jedna ręka pisała na komputerze a druga ręka nie odrywała się że głowy mojej suni a ta nie odrywała się od jego nóg.Nie ma własnego zwierzaka ale opiekuje się psem rodziców-sąsiadów. Kupuje mu karmy marketowe.Tłumaczyłam mu że to jest złe żywienie, mówię, skoro już kupujesz te karmy, to kup mu jak robisz zakupy mięsne kawał szpondra, to tanie, a pies na tym dobrze wyjdzie. Ostatnio użyłam argumentu, którego nie chciałam użyć ,ale mnie zdenerwował swoją opornością:"przecież cię na to stać".Odpowiedź to brak odpowiedzi i widzę brak zrozumienia w jego oczach. Jak przychodzą paczki z karmą dla mojego psa (z wyższej półki) do daję mu puszki, on wzbrania
się, mówię to nie dla ciebie to dla psa w zamian za pilnowanie kurek-dostaję od niego jajka od domowych kurek, pewnie by mi już nie dał jakby wiedział, że dzielę się z psem.....

Scarletmara-wierz mi zanim pierwszy raz podjęłaś temat o gryzoniach, ja już zdążyłam przejrzeć materiały w internecie i mój wybór padł ewentualnie na ... Szczurki........Tylko znowu problem , klatki, wyposażenieitp.i tu júż moi koledzy mi nie pomogą jak pomogli przy kocie -albo uciekną z krzykiem albo zakablują do szefa że trzeba mnie zamknąć w ....Po przybyciu do mnie kotki MCO o której większość nie słyszała był mały najazd u mnie w domu kolegów, wujków, itp chcących zobaczyć kota, a przy okazji pomoc techniczna nieoceniona.Do gryzonia nie przyjdzie nikt; a do kota rzadkiej rasy (rzadkiej dla "zwykłych niekocich śmiertelników") walą drzwiami i oknami, a przy okazji mocują siatkę na okno, zabezpieczą telewizor,umocują zabawki na ścianie itp. Rozumiesz?Niestety i to muszę brać pod uwagę -oprócz mnie zarejestrowany w lecznicy był tylko jeden kot MC0.Egoizm ale dla dobra kota.
_________________
Jasia
 
 
malgob 

Dołączyła: 08 Paź 2018
Posty: 50
Skąd: Polska
Wysłany: 2018-11-28, 21:09   

Scarlet, a drapanie mebli przez kota mam w.....dooo.....Niech sobie drapie, "smacznego" , byleby by tylko tv nie spadło i nie wybuchło jak mnie nie nie ma.lub ja kot skoczy na firankę jak mnie nie ma oby karnisz nie spadł i nie zabił kota.

Scarlet-punkt 2 twojej wypowiedzi(nie umię cytować) o starowince co przygarnęła kota .trochę podobny przypadek jak mój ale nie do do końca bo nie jestem jeszcze starowinką- właściwie niektórzy twierdzą,że oho ho, daleko mi do takiej,sądząc po mojej prezencji,niemniej jednak wiek mówi swoje.Do emerytury mi jeszcze jednak daleko.Tylko taka różnica z tą starowinką-jestem osobą wykształconą i świadomą.Wyższe wykształcenie procentuje tym, że szybko zdobywam, przetwarzam i przyswajam potrzebne mi informacje.Krótko mówiąc, zanim kot do mnie przybył przyswoiłem tyle wiedzy ile zdołałam.więcej nic nie mam nic na swoją obronę
_________________
Jasia
 
 
małga 


Barfuje od: 11.2014
Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 20 Lis 2014
Posty: 839
Skąd: znad morza/W-wa
Wysłany: 2018-11-28, 23:41   

Z mojej strony,
zaczęłam temat, bo mi było przykro, że spotkała Ciebie ta sytuacja, podałam pomysł w dobrej wierze. Od samego początku odniosłam wrażenie, że kociak Ciebie przerósł, ale w obecnej sytuacji nie rezygnowałabym z następcy, tyle że starszego. Pomysł miał być wsparciem. Tylko tyle.

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane ;) postaram się pamiętać...
_________________
Instrukcja Obsługi Wyszukiwarki THE TRUTH IS OUT THERE
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo. Done by Forum Wielotematyczne